Seriale, w których jest najwięcej seksu i przemocy
Redakcja
22 czerwca 2015, 12:13
"Rzym"
Michał Kolanko: Przygody Lucjusza Vorenusa i Tytusa Pullo u schyłku rzymskiej Republiki/początku Cesarstwa to jedna z najważniejszych współczesnych produkcji historycznych. Inaczej niż w przypadku "Spartakusa" – o którym oczywiście będzie dziś parę słów – brakuje tu komiksowej stylizacji scen walk czy nadmiaru wirtualnych dekoracji, ale to nie znaczy, że "Rzym" jest serialem mniej brutalnym. Postawiono na naturalizm – wystarczy przypomnieć sobie scenę z walki na arenie w odcinku "The Spoils".
Seks ma w tym serialu przede wszystkim kontekst polityczny. "Rzym" pokazuje w miarę wiarygodnie, jaki był los kobiet – nawet tych na najwyższych szczeblach społeczeństwa – w starożytnym Rzymie. Naturalizm i realizm "Rzymu" stał się jego cechą charakterystyczną.
Wiele stacji telewizyjnych z różnych krajów pokazywało serial, mimo że się go bało. Tak było na przykład z Telewizją Polską, która emitowała "Rzym" o godz. 20:00 z wyciętymi najostrzejszymi scenami. O późniejszych godzinach można było obejrzeć powtórki, gdzie wszyscy i wszystko było już pokazywane w pełnej krasie.
"Czysta krew"
Nikodem Pankowiak: "True Blood" świetnie wpisało się w panującą wtedy modę na wampiry, ale w przeciwieństwie do ugrzecznionych powieści dla nastolatek, tutaj zdecydowane się pokazać ich mroczniejszą stronę. W końcu stworzenia budzące się do życia po zmroku nie mogą być zbyt grzeczne, prawda? Prawdziwym szokiem mógł być dla widza pierwszy sezon, gdy krew lała się hektolitrami, a seks był brzydki i agresywny. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych scen w historii serialu był seks Billa z Loreną. Tu słowa są niepotrzebne, zobaczcie sami. Pod warunkiem że macie mocne nerwy.
Owszem, zdarzały się w "True Blood" sytuacje, gdy seks i przemoc miały tylko jeden cel – przykryć braki w fabule, których z czasem pojawiało się coraz więcej. Trzeba jednak oddać twórcom jedną rzecz, gdy krew lała się na ekranie, zwykle takie sceny były zrobione z pomysłem, były jakieś. Jak choćby ta, gdy Sam zamienia się w muchę.
https://www.youtube.com/watch?v=qZD2HIOgc6s
Już czołówka serialu, w której Jace Everett śpiewa, że chce robić z nami złe rzeczy jest pełna niepokojących obrazków i doskonale oddaje to, z jakim serialem mamy do czynienia W ciągu siedmiu sezonów na ekranie widzieliśmy setki śmierci, tony flaków i całe morze krwi. I nawet jeśli "True Blood" z czasem zeszło na psy, a niektóre sceny były naprawdę obrzydliwe, czerpaliśmy z ich oglądania jakąś masochistyczną przyjemność.
"Outlander"
Marta Wawrzyn: "Outlander" po pierwszym sezonie śmiało można nazwać jednym z najbardziej odważnych i przełomowych seriali. Był męski penis na ekranie – prawdziwy, nie prostetyczny jak w wielu serialach! – który Tobias Menzies śmiało pokazał w kontrowersyjnych scenach związanych z seksem. Był gwałt homoseksualisty na heteroseksualnym facecie, i to nie szybki, dziejący się poza ekranem, a trwający przez pół odcinka, pokazany z wszystkimi możliwymi szczegółami. Były tortury, była chłosta, było pomiatanie kobietami, prowadzenie nagiej "czarownicy" w ciąży na stos.
Ale nie brakowało też bardzo odważnych scen, które nie miały w sobie nic drastycznego. Odcinek "The Wedding" składa się niemal wyłącznie z seksu, i to najbardziej romantycznego na świecie. W innym odcinku była scena w stylu "50 twarzy Greya" – bohaterka w trakcie seksu groziła swojemu mężowi nożem. W "Outlanderze" pokazano też kobietę po ciąży, odciągającą sobie mleko z piersi.
Krótko mówiąc, najbardziej babski serial Starz przekroczył wiele granic, ale w zasadzie nikt nie ma do twórców o to pretensji. W "Outlanderze" wszystko ma sens, wszystko jest po coś, wszystko służy rozwojowi bohaterów i/lub relacji między nimi. To soft porno, ale wyważone i przemyślane do ostatniego szczegółu.
"Californication"
Marta Wawrzyn: Czy "Californication" po latach rzeczywiście jest takie kontrowersyjne? Chyba nie – podobnie zresztą jak "Seks w wielkim mieście", który dawno, dawno temu był czymś przełomowym, ale dziś widać wyraźnie, że więcej niż scen erotycznych to tam było gadania o seksie.
W "Californication" nie uświadczymy ani penisów, ani aktorów w pełnej krasie, ale nagich piersi, scen erotycznych i tytułowego cudzołożenia – fornication – rzeczywiście tu nie brak. Najbardziej zapada w pamięć pierwszy sezon, który zaczyna się od ostrej, pieprznej sceny, w której zakonnica robi Hankowi Moody'emu loda w kościele. Jest też seks z nieletnią, parę małych orgii, ale przede wszystkim uganianie się za tą jedną, jedyną.
Cudownym paradoksem było to, że to właśnie wielka miłość do kobiety popchnęła pisarza z Nowego Jorku znajdującego się na wygnaniu w Kalifornii do coraz większego upadku moralnego. Kiedy on tonął w morzu cipek – to cytat z serialu, gdybyście mieli wątpliwości – my mu kibicowaliśmy, żeby wreszcie zszedł się z Karen.
"Banshee"
Nikodem Pankowiak: Gdy Alan Ball, twórca "True Blood", zaczął pracę nad "Banshee" mogliśmy spodziewać się, że nie będzie to serial, który będzie szedł na jakiekolwiek kompromisy. I faktycznie, jest to rzecz dla dużych chłopców, którzy choć na chwilę chcieliby stać się takim Lucasem Hoodem – obić mordy kilku gościom, a później zaciągnąć do łóżka piękną amiszkę.
Choć słyszałem głosy, że "Banhsee" to serial, który kobiety uprzedmiotawia, moim zdaniem jest właśnie na odwrót. To produkcja na wskroś feministyczna, no bo gdzie indziej kobiety biją równie mocno i celnie co mężczyźni? Nie ma odcinka, w którym niezniszczalni bohaterowie nie wdaliby się w jakąś bójkę czy kogoś nie zabili. A śmierć przychodzi tutaj na dziesiątki różnych sposobów. Można stracić głową w zderzeniu z ciężarówką, może zostać ona odstrzelona shotgunem, można… Tu dopisz sobie cokolwiek przychodzi ci na myśl, prawdopodobnie twórcy już to pokazali, a jeśli nie, to zaraz pokażą.
To właśnie w "Banshee" widzieliśmy chyba najlepszą scenę walki w historii telewizji, przygotowaną z dbałością o każdy szczegół. Możecie zobaczyć ją poniżej, efekt kilku tygodni przygotowań na pewno zrobi na was wrażenie. Przemoc w "Banshee" jest czymś zupełnie naturalnym i można odnieść wrażenie, że twórcy doskonale się bawią, pokazując nam ją na kolejne wymyślne sposoby. I przyznajcie, nawet jeśli czasem niektóre sceny budzą w was obrzydzenie, bawicie się przy tym wyśmienicie.
"Gra o tron"
Marta Wawrzyn: Serial, który sekspozycją stoi. Opisywanie wszystkich orgii, dewiacji, kazirodczych związków, scen w burdelu, gwałtów, aktów sadomasochizmu, nagich marszów pokutnych itp., itd. nie ma tutaj żadnego sensu, bo napisałabym chyba tekst o długości doktoratu. A do tego dochodzi jeszcze wymyślna przemoc, ścinanie głów, palenie na stosach, mordowanie dzieci w brzuchach matek, przyszywanie wilczych łbów do trupów, wylewanie na ludzi rozgrzanego złota…
Pamiętam jak w 1. sezonie "Gry o tron" symbolem bezpruderyjnego podejścia twórców do tematyki seksualnej była scena, w której Littlefinger szkolił dwie prostytutki w sztuce zadowalania klientów i jednocześnie opowiadał o swojej przeszłości. I tak przez kilka minut. To właśnie wtedy bardzo popularny stał się termin sexposition. Od tego czasu zdarzyło się jednak tyle, że mało kto już to pewnie pamięta.
5. sezon "GoT" wzbudził szalone kontrowersje ze względu na niepotrzebną zdaniem publiczności scenę gwałtu na jednej z bohaterek. Ale kiedy przejrzycie nasze zestawienie najmocniejszych scen sezonu, zauważycie, że właściwie nie ma tam nic poza seksem, przemocą i wszelkiego rodzaju kontrowersjami. Smoki, Nocny Król, wyśmienite efekty specjalne no i jeszcze ta, no, fabuła – to wszystko w "Grze o tron" niby jest. Ale to o najbardziej drastycznych scenach – zwykle gwałtach albo obrazowo pokazanych morderstwach – dyskutuje się najwięcej.
Co ciekawe, George R.R. Martin, którego zapytaliśmy kiedyś o ulubione seriale, odpowiedział, że najlepszy jego zdaniem serial to "Rzym". "Seks jest częścią ludzkiego życia. I częścią seriali HBO. Ale mam wrażenie, że Ameryka pod tym względem jest cały czas zbyt purytańska" – mówił wtedy autor "Pieśni Lodu i Ognia".
"Dziewczyny"
Marta Wawrzyn: W "Dziewczynach" przemocy co prawda nie ma wcale, ale to i tak jeden z najbardziej kontrowersyjnych seriali ostatnich lat. Wszystko dlatego, że Lena Dunham rzuciła widzom wyzwanie, mówiąc: jestem normalną dziewczyną, mam parę kilo nadwagi, ale to nie znaczy, że mam się wstydzić swojego ciała. Ja siebie akceptuję i wy też możecie.
W efekcie dostaliśmy mnóstwo scen, w których główna bohaterka paraduje jak ją Bóg stworzył, uprawia seks w dziwnych pozycjach, siedzi w wannie albo na kibelku – krótko mówiąc, naturalizm pełną gębą. Widownia to zaakceptowała, wiele kobiet wpadło w zachwyt, nieliczni panowie patrzyli na to z ciekawością, aż… się okazało, że w "Dziewczynach" jest wszystko poza sensowną fabułą.
Niemniej jednak serial na pewno przejdzie do historii jako jeden z tych, któremu udało się przełamać kilka tabu.
"Shameless"
Marta Wawrzyn: Amerykańskie "Shameless" to jeden z najbardziej niegrzecznych telewizyjnych komediodramatów, w którym w naturalistyczny sposób sportretowano życie biedoty z Chicago. Czego tam nie było! Wielki penis Jody'ego (Zach McGowan – ten sam aktor biegał potem nago w "Piratach") majtający się przed oczami widzów. Zbliżenie na waginę Karen podczas porodu (wtedy nawet ja pisałam, że "Shameless" przegięło, a wiecie, że jestem otwarta na wszystko). No i jeszcze ta kultowa scena, w której Kevin uprawia seks z teściową na oczach żony… Wcześniej szacowna małżonka robiła mu loda, bo inaczej mógłby mieć problem z przejściem do akcji. A sprawa, przypominam była bardzo ważna, bo Kev i V nie byli w stanie wtedy zajść w ciążę i zdesperowani postanowili skorzystać z usług napalonej mamusi.
Mimo że trudno nazwać "Shameless" serialem przełomowym, koncentracja tego typu scen była w pewnym momencie bardzo duża. Ostatnio zrobiło się jakby spokojniej, na ekranie migają co jakiś czas piersi Emmy Rossum albo jakiejś innej aktorki, jest trochę seksu i trochę perwersji, ale nie ma niczego, co by rzeczywiście budziło ogromne kontrowersje. Wydaje się, że to niemożliwe, bo skoro wszystko już było…
"Hannibal"
Marta Wawrzyn: "Hannibal" Bryana Fullera to istna orgia przemocy i zero golizny – bo tak właśnie wygląda przekraczanie granic w telewizji ogólnodostępnej. Można pokazać najbardziej bestialskie morderstwa – "Hannibal" miał z tym problem tylko raz, kiedy NBC zdecydowało się zdjąć odcinek o dzieciach mordujących dzieci, bo jego emisja zbiegła się w czasie z prawdziwą masakrą w szkole – ale nie można pokazać nagiego tyłka.
Jak bardzo to jest absurdalne, opowiadał kiedyś sam Bryan Fuller. Otóż dawno, dawno temu, w odcinku "Coquilles", była scena z mordercą robiącym ze swoich ofiar anioły. Chciano wówczas pokazać dwie osoby, całe pokaleczone, tak żeby było widać też pośladki. Telewizja NBC powiedziała "nie". A ponieważ na planie było mnóstwo sztucznej krwi i flaków, Fuller zapytał, czy w takim razie może tym przykryć pośladki. Jak najbardziej, wszystko w porządku!
Dziś o tym, że "Hannibal" przesadza z przemocą, już się nie mówi, stało się to po prostu częścią telewizyjnego krajobrazu. Zresztą serial jest na tyle mocno wystylizowany czy wręcz przestylizowany, że wszystkie te okrucieństwa momentami wydają się wręcz surrealistyczne. Ale to znamienne, że amerykańskie telewizje ogólnodostępne są w stanie iść bardzo daleko, jeśli chodzi o masakrowanie na ekranie, zaś kawałek nagiego tyłka uważają za widok, którego ludzie oglądać nie powinni.
"Spartakus"
Michał Kolanko: Trudno pomylić serial Starz o najsłynniejszym buncie gladiatorów w historii z jakimkolwiek innym. I nie chodzi tu o postawienie na wirtualne dekoracje i tła, tylko właśnie o seks i przemoc. "Spartakus" jest nie tylko niezwykle brutalny, ale też niektóre odcinki przypominają soft porno. Walki gladiatorów, scena buntu pod koniec pierwszego sezonu, finałowa bitwa z "Wojny potępionych" – to sceny, które zapadają w pamięć. Twórcy nie oszczędzają na wirtualnej krwi. I to wszystko w charakterystycznym stylu wizualnym, przypominającym mocno film "300". Kolejne sezony przynosiły coraz większe bitwy, z których ta na stokach Wezuwisza najbardziej zapada w pamięć.
Seksu w "Spartakusie" jest niemal tak dużo jak przemocy. Niezależnie od tego, czy pokazywane są orgie w willi Batiatusa czy – w późniejszych sezonach – romanse w obozie zbuntowanych gladiatorów, to wszystko utrzymane jest w specyficznej stylizacji, z długimi, spokojnymi ujęciami, w których dba się o szczegóły. Twórcy dbali o to, by pretekstu do pokazywania scen erotycznych nigdy nie brakowało, przez co seks stał się niemal tak symboliczny dla całego serialu jak przemoc.