"Broadchurch" – serial, który możecie przeczytać
Marta Wawrzyn
30 czerwca 2015, 17:40
Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się w Polsce książka "Broadchurch" Erin Kelly, oparta na jednym z najpopularniejszych brytyjskich seriali kryminalnych ostatnich lat. Czym się różni od tego, co widzieliśmy na ekranie?
Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się w Polsce książka "Broadchurch" Erin Kelly, oparta na jednym z najpopularniejszych brytyjskich seriali kryminalnych ostatnich lat. Czym się różni od tego, co widzieliśmy na ekranie?
Jeśli oglądając "Broadchurch", myśleliście, że byłaby z tego niezła powieść, wiedzcie, że nie wy jedni. Erin Kelly, brytyjska dziennikarka i autorka thrillerów, doszła do tego samego wniosku i bardzo szybko taką książkę napisała. Czy warto ją przeczytać? I tak, i nie.
Mój problem z papierową wersją "Broadchurch" jest taki, że to po prostu możliwie najwierniejsze sprawozdanie z tego, co widziałam na ekranie. Ta książka to praktycznie cały pierwszy sezon, spisany od A do Z, bez jakichkolwiek zmian. Jeśli znacie serial, czytając ją, będziecie mieli przed oczami konkretne sceny i konkretnych aktorów. Nie potrafię stanąć obok, wymazać serialu z pamięci i udawać, że ta historia wciągnęła mnie po raz drugi w tym samym stopniu. To tak nie działa – nie kiedy zna się mordercę i dobrze pamięta się emocje towarzyszące kolejnym etapom śledztwa.
Ale powieść Erin Kelly, która zaczyna się dokładnie tak jak serial, powoli odsłaniając kulisy morderstwa 11-letniego chłopca ze spokojnej angielskiej mieściny i jego skutki dla lokalnej społeczności, ma troszkę inaczej porozkładane akcenty i potrafi być szalenie zajmująca. Mniej jest tutaj klimatu – w serialu tworzonego głównie przez pracę kamery i muzykę – więcej psychologii. Wnikamy do głów kolejnych bohaterów, poznajemy ich myśli, emocje i punkty widzenia, czasem zaskakujące, czasem dobrze nam już znane z serialu. Tych samych ludzi widzimy w trochę innym świetle.
Sposób, w jaki autorka książki opisuje bohaterów, momentami zadziwia – na przykład nigdy nie pomyślałam o Alecu Hardym, że jest niechlujny, widziałam wytarmoszonego i steranego życiem przystojniaka o twarzy Davida Tennanta. Trochę inaczej przedstawieni są dziennikarze, pastor Coates czy Nigel, którego serialowej wersji nie uważałam za aż takiego idiotę.
Duże wrażenie – choć nie aż tak niesamowite jak w serialu – robią wszelkie wątki dotyczące całej społeczności małego Broadchurch. To największa siła historii stworzonej przez Chrisa Chibnalla i teraz zamienionej w powieść przez Erin Kelly – ona pokazuje całe miasteczko w żałobie. Pokazuje, jak bardzo jedno koszmarne wydarzenie potrafi zepsuć absolutnie wszystko, zmienić życie wszystkich, nawet tych, których bezpośrednio nie dotknęło. I jak bardzo potrafi ich ze sobą połączyć, wywołując niespodziewane akty solidarności, współczucia i brutalnego potępienia.
Jeśli sięgniecie po tę książkę, nie wiedząc, kto zabił w serialu, prawdopodobnie pochłoniecie ją w szalonym tempie, bo to po prostu świetnie rozplanowany i jeszcze lepiej napisany kryminał. Jeśli serial już widzieliście, możecie potraktować powieść Erin Kelly jako swego rodzaju bonus i poznać na nowo bohaterów, których wcale aż tak dobrze nie znaliście.