Pazurkiem po ekranie #83: Potwory i spółka
Marta Wawrzyn
17 lipca 2015, 20:03
Cotygodniowego smęcenia na temat seriali, których tego lata oglądać nie chcę, wczoraj nie było, bo zwyciężyła chęć dopieczenia Akademii Telewizyjnej. Nadrabiamy więc zaległości dzisiaj. W tekście spoilery z "Humans", "Halt and Catch Fire" i "UnReal".
Cotygodniowego smęcenia na temat seriali, których tego lata oglądać nie chcę, wczoraj nie było, bo zwyciężyła chęć dopieczenia Akademii Telewizyjnej. Nadrabiamy więc zaległości dzisiaj. W tekście spoilery z "Humans", "Halt and Catch Fire" i "UnReal".
Lato 2015 obfituje w serialowe premiery, z których niemal żadna nie nadaje się do niczego. W tym tygodniu postanowiłam zacisnąć zęby i obejrzeć najnowszy hicior MTV, "Scream", i oczywiście to był zły pomysł. Pod pretekstem nawiązania do serii popularnych filmów ktoś nam postanowił zaserwować pozbawiony smaku odgrzewany kotlet, w którym nic nie jest ani świeże, ani fajne, ani też wciągające. To tylko plastik okraszony tandetną, popową muzyczką, która pasowałaby bardziej do mdłego romansidła niż slashera.
Dobrze, że jeden z bohaterów w ogóle uświadomił mi, że to horror i że jest w tym jakiś metapoziom, inaczej pomyślałabym, że mam do czynienia z kolejną młodzieżową obyczajówką. Ów bohater, którego imienia nie pomnę, oznajmił, że slasher jako serial jak najbardziej może działać. Jak? Ano tak: "Zaczyna cię to wciągać, zaczynasz przejmować się losami bohaterów. Dlatego kiedy ich zabijają po kolei, to rzeczywiście boli". Faktycznie, w teorii tak powinno być. W praktyce wypadałoby napisać fajnych bohaterów, a nie zerżnąć ich z podręcznika początkujących scenarzystów. Żegnam "Scream" po pilocie i mam nadzieję, że nie będziecie pytać o recenzje, bo zmuszanie kogokolwiek do recenzowania takich dzieł byłoby nieludzkie.
Wygląda na to, że tego lata będę trzymać się kilku sprawdzonych tytułów, z których ze dwa uwielbiam, kilka kolejnych toleruję, a jeden bardzo, ale to bardzo chciałam pokochać, ale chyba skończy się na tym, co Amerykanie nazywają hate-watching. Mowa o "Detektywie", gdyby nie było to jasne. Przejdźmy więc do przeglądu tego, co uwielbiam/toleruję.
"Jestem potworem" – oznajmiła Rachel w "UnReal"…
…po 40 minutach balansowania pomiędzy dobrem i złem, chęcią zrobienia czegoś przyzwoitego i totalnym cynizmem. Serial Lifetime'a, wciąż mający w sobie coś z typowego guilty pleasure i coś z ostrej, mocnej satyry, pozostaje jednym z jaśniejszych punktów tego lata serialowego. Bałam się, że po ukatrupieniu Mary dojdzie do jakiegoś przegięcia, zbiorowej histerii albo kolejnych melodramatycznych wydarzeń, a tu nie. "Mary odebrała sobie życie. Koniec historii".
I choć chyba trochę za wcześnie przyszła śmierć na planie "Everlasting" – to dopiero 7. odcinek, co oni jeszcze chcą nam pokazać!? – to się po prostu cały czas dobrze ogląda. "UnReal" i wciąga w swoje małe dramaty, i oferuje kawał brutalnej prawdy na temat współczesnej telewizji. Wygląda na to, że Quinn King (serio, ona ma takie właśnie nazwisko!) i jej ekipie upiecze się, przynajmniej na razie, coś, co spokojnie można nazwać morderstwem. I prawdopodobnie nigdy nie będą o tym rozmawiać. Taka jest cena robienia dobrej telewizji.
Ciągle nie wiem, czy bardziej uwielbiam, czy nienawidzę pomysłu, by połączyć Rachel i Adama w przyciągająco-odpychającą się parę. Czasem mam wrażenie, że za bardzo tutaj zahaczamy o operę mydlaną, czasem to działa tak po prostu. Jak w ostatniej scenie, tej w łóżku.
"To tylko sekszabawka" – powiedział Tom o Anicie…
…kiedy żona pyta go, jak mógł tak po prostu przelecieć ich syntetyczną pomoc domową. Fabuła "Humans" coraz bardziej się zagęszcza, wychodzi na jaw coraz więcej powiązań między bohaterami, niektórzy zachowują się zupełnie inaczej, niż sądziłam, że się zachowają (patrz: Mattie, zdeterminowana, żeby dowiedzieć się prawdy o Anicie i przy okazji jej pomóc). Coraz ciekawiej przedstawia się wątek Leo, którego historię poznaliśmy już na tyle dokładnie, by mieć pewność, że to hybryda, prawdziwy człowiek, który zmarł i został ożywiony dzięki technologii używanej do produkcji synthów. Granica zaciera się tutaj zupełnie, choć dla wielu bohaterów i tak jest ona wystarczająco zatarta, by nie widzieli większej różnicy pomiędzy sztucznym człowiekiem i prawdziwym.
"Humans" ma moc, bo nie mówi takich rzeczy wprost. To wszystko – niechęć do synthów i strach przed nimi, ogłaszanie wszem i wobec, że to tylko głupie maszyny, wisząca w powietrzu wojna – jest bardzo czytelne, ale i subtelne jednocześnie. Czasem jakieś dziecko nie zauważy różnicy pomiędzy człowiekiem a humanoidem. Czasem ktoś powie "ona", "on", ktoś inny będzie upierał się, aby mówić "to". Czasem ktoś będzie próbował zrozumieć, "jak to jest być tobą". Czasem usłyszymy coś o 17 tysiącach stron kodu dzielących maszynę od, no cóż, nas. Czasem słychać gromkie "Jesteśmy ludźmi, jesteśmy ludźmi!".
O ile fabuła "Humans" raz wciąga mnie bardziej, raz mniej, te szczegóły po prostu uwielbiam. I mam nadzieję, że pomysłowość twórców nigdy się nie skończy.
"To moja firma i jej nie sprzedam" – krzyknęła Cameron…
…z "Halt and Catch Fire", po tym jak spędziliśmy cały odcinek, obserwując negocjacje, kłamstwa, podejrzenia i wodzenie się za nos. Joe, który tydzień temu odzyskał pazury, tym razem jednak okazał się człowiekiem. Młodzi zbuntowani koniec końców doszli do wniosku, że woleliby dostawać porządne pensje niż mieć nieograniczoną wolność. Cameron musiała usiąść, pomyśleć i sama podjąć decyzję, której nikt za nią podjąć nie mógł. A gdzieś w tym wszystkim zdołano jeszcze zmieścić wątek pobitego programisty geja, który stał się pierwszą w historii ofiarą internetowego serwisu randkowego (no, powiedzmy).
Serial AMC nie zwalnia tempa, zmierzając żwawo do finału, w którym pewnie stawki znów wzrosną, pojawią się kolejne wielkie szanse i nowe pomysły, a potem… Cóż, potem pewnie przyjdzie wiadomość o skasowaniu. Pół miliona widzów to dramat, nawet jak na AMC, które przez lata wybaczało niskie ratingi "Mad Men" i "Breaking Bad", jednocześnie coraz więcej w oba seriale inwestując. Tyle że te dwie perełki, które tak naprawdę rozpoczęły marsz małej amerykańskiej kablówki ku milionom, dostawały nagrody Emmy, dostawały Złote Globy i wzbudzały ogólnonarodowe dyskusje. "Halt and Catch Fire" interesuje tylko grupkę geeków i krytyków, którzy przetrwali jakoś pierwszy sezon, by mocno się zdziwić wzrostem formy w drugim. To sprawia, że przyszłość serialu jest w najlepszym razie niepewna.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie, komentujcie i koniecznie zaglądajcie do nas na Twittera, bo tam dzieje się najwięcej. Do następnego!