Historia to narzędzie propagandy. Rozmawiamy z Bogusławem Wołoszańskim o "Sensacjach XX wieku"
Mateusz Madejski
22 lipca 2015, 12:33
Jesienią w TVP1 i National Geographic Channel pojawi się sześć nowych odcinków "Sensacji XX wieku", poświęconych m.in. tajemnicom złamania szyfru Enigmy, bitwie pod Komarowem z sierpnia 1920 roku oraz rosyjskiemu generałowi Andriejowi Własowowi z czasów II wojny światowej. Serialowa była na planie programu i miała okazję porozmawiać z jego gospodarzem, Bogusławem Wołoszańskim.
Jesienią w TVP1 i National Geographic Channel pojawi się sześć nowych odcinków "Sensacji XX wieku", poświęconych m.in. tajemnicom złamania szyfru Enigmy, bitwie pod Komarowem z sierpnia 1920 roku oraz rosyjskiemu generałowi Andriejowi Własowowi z czasów II wojny światowej. Serialowa była na planie programu i miała okazję porozmawiać z jego gospodarzem, Bogusławem Wołoszańskim.
Bogusława Wołoszańskiego zna chyba każdy, kto pod koniec lat 90. oglądał telewizję. Na tle niezwykle siermiężnej polskiej telewizji tamtych czasów był osobowością jakby wyjętą z innego świata – charyzmatyczny, zaskakujący, ciągle potrafiący wygrzebać coś nowego z historii XX wieku. Gdy dowiedziałem się, że przeprowadzę z nim wywiad, zastanawiałem się, czy i na ile się zmienił. Cóż, nie zmienił się właściwie wcale.
Zanim jednak przyszła moja kolej na zadawanie pytań Wołoszańskiemu, wywiad przeprowadzała z nim dziennikarka PAP-u. Już odeszła od stolika, po czym Wołoszański ją nagle woła, aby spojrzała na zabytkową armatę, która stała obok nas. Następnie dobre pięć minut gospodarz "Sensacji XX wieku" opowiadał nam w szczegółach i z pamięci o wszystkich parametrach armaty, o tym, dlaczego jest cudem polskiej techniki wojskowej i ile niemieckich czołgów pokonała.
Poznałem sporo gwiazd i gwiazdeczek telewizji. I zawsze mnie zaskakiwało, jak bardzo różni oni są "w realu" od swoich wcieleń telewizyjno-filmowych. Tymczasem Wołoszański nie wyszedł ze swojej roli ani razu. Można by w dowolnym momencie naszej rozmowy włączyć kamerę i nagrany fragment od razu wyemitować w telewizji.
Mateusz Madejski: Zawsze mnie zastanawiało, ile czasu Pan poświęca na przygotowanie jednego odcinka "Sensacji XX wieku".
Bogusław Wołoszański: Każdy przypadek jest oczywiście inny, ale wydaje mi się, że mogę uczciwie powiedzieć, że przygotowanie scenariusza do jednego odcinka to tak około 2-3 miesiące pracy.
Rozumiem, że przez ten czas nie opuszcza Pan archiwów.
Niezupełnie. Mam wręcz zasadę, by nie opierać się wyłącznie na archiwach. Czemu? Bo trafiają tam głównie rzeczy, które ktoś chce, by tam trafiły. Historia jest przecież od zawsze elementem propagandy… A te niewygodne rzeczy, które trafiają do archiwów, są często po prostu utajniane. Lata mijają, a mnóstwo rzeczy, które Amerykanie czy Brytyjczycy mieli ujawnić dawno temu, są ciągle tajne.
Skąd więc czerpie Pan informacje?
Staram się opierać na jak największej ilości źródeł. Czasem jest to notatka, gdzieś przypadkiem zostawiona, czasem rozmowa z naocznym świadkiem. Czasem pamiętnik, czasem coś zupełnie innego. Wszystko może naprowadzić na jakiś trop. I to jest chyba najbardziej pasjonująca rzecz. Gdy zaczynam pracę nad jakimś tematem, zaczyna się swoista gra z historią.
A po tylu latach zajmowanie się historią nie ma Pan poczucia znużenia?
Absolutnie nie. Jest ciągle mnóstwo nierozwiązanych wątków XX wieku. Zresztą, mam wrażenie, że zainteresowanie ludzi tymi tematami nie tylko nie maleje, ale wręcz rośnie.
A czemu jest Pan tak bardzo przywiązany do XX wieku? Nie korci, by zrobić "Sensacje" o Afganistanie, Iraku albo może nawet o Edwardzie Snowdenie?
Jak już mówiłem, historia to narzędzie propagandy. Podam przykład. Pod koniec wojny Amerykanie okryli niemiecką maszynę deszyfrującą. Dzięki niej odkryli już po wojnie, kto dostarcza do Związku Radzieckiego tajne informacje o broni nuklearnej. Jak Amerykanie to przedstawili? Że rozbili szajkę radzieckich szpiegów. I ani słowa, że dokonali tego de facto dzięki niemieckiej technologii! No bo jak to by brzmiało? Że Amerykanie korzystają z nazistowskiej technologii, a nie ze swojej… Ale takie rzeczy można odkrywać najczęściej dopiero po latach. Współczesne rzeczy to zazwyczaj pilnie strzeżone tajemnice. Zatem bieżące sprawy też będzie można wyjaśniać dopiero po latach, kiedy staną się bardziej zakurzone i będzie mniej ludzi, którzy ich pilnują. Zresztą, weźmy chociażby aferę taśmową. Kiedy ona wybuchła?
Ponad rok temu.
Właśnie. Rok minął. I co o niej wiemy? Tyle, że ktoś nagrywał najważniejsze osoby w państwie. Ale kto to był? Po co to robił? Jakie miał powiązania? Nie wiemy w zasadzie nic. I pewnie przez wiele lat się nie dowiemy. Aby wyjaśnić takie historie, potrzeba dystansu. No i musi minąć wiele lat.