Po co dziecko w "Masters of Sex"? Nie uwierzycie…
Marta Wawrzyn
12 sierpnia 2015, 19:38
Skąd się biorą dzieci? Zazwyczaj sprawa jest prosta: bocian, kapusta, te sprawy. Ale nie w przypadku serialu, który opowiada prawdziwą historię dotyczącą częściowo osób wciąż żyjących. Uwaga na spoiler z 3. sezonu "Masters of Sex"!
Skąd się biorą dzieci? Zazwyczaj sprawa jest prosta: bocian, kapusta, te sprawy. Ale nie w przypadku serialu, który opowiada prawdziwą historię dotyczącą częściowo osób wciąż żyjących. Uwaga na spoiler z 3. sezonu "Masters of Sex"!
Błyskawiczna ciąża Virginii Johnson na początku 3. sezonu "Masters of Sex" wydawała nam się tyleż zaskakująca co niepotrzebna. Nagromadzeniu dzieci w serialu dziwił się Mateusz, a i ja pytałam, po co nam one wszystkie, skoro prawdziwa Virginia w tamtym okresie myślała o wszystkim, tylko nie o kolejnym dziecku i to jeszcze z byłym mężem. Dziecko doprowadziło do kolejnych zmian – Gini poślubiła ponownie Johnsona, a serial przez jakiś czas skupiał się na jej nowo odkrytym instynkcie macierzyńskim, zamiast opowiadać o coraz bardziej fascynujących kulisach pracy Mastersów.
Po co nam to wszystko? Otóż okazuje się, że tu nie chodzi o widzimisię scenarzystów. Jak donosi Michael Ausiello, twórczyni serialu, Michelle Ashford, tłumaczyła się z nowego dziecka Virginii dziennikarzom podczas TCA Press Tour. Bo nie, my wcale nie zwariowaliśmy, amerykańscy dziennikarze też uważają, że ten wątek jest w najlepszym razie wymuszony.
I okazuje się, że rzeczywiście jest wymuszony… przez prawników. "Opowiadamy historię, która nie jest fikcją i której część bohaterów wciąż jeszcze żyje. My tych ludzi musimy chronić, a to jest właśnie sposób, żeby ich chronić. Doradzono nam, abyśmy dodali dziecko, by chronić osoby, które wciąż żyją. Nie był to dla nas najważniejszy wątek, było to coś, co dodaliśmy z powodów prawnych" – wyjaśniała Ashford.
TVLine zwraca uwagę, że pod koniec każdego odcinka pojawia się plansza: "Ten program opowiada o ważnych osiągnięciach Mastersa i Johnson. Dzieci Tessa, Henry, Johnny i Jenny są fikcyjne". Dodanie do tego jeszcze małej Lisy spowodowało dodatkowe zmiany w osobistym wątku Virginii Johnson, który w tym sezonie dużo bardziej niż do tej pory skupia się na dzieciach. Co średnio podoba się widzom.
Ashford musiała tłumaczyć dziennikarzom podczas konferencji "Masters of Sex", czemu ten sezon tak duży nacisk kładzie na dzieci. "Częścią dziedzictwa Mastersa i Johnson jest to, że miało to wpływ na ich rodziny. W pewnym momencie zamierzaliśmy zagłębić się w ten obszar. Ale to nie jest główny wątek sezonu, o czym przekonacie się w kolejnych odcinkach" – wyjaśniała scenarzystka.
Co sądzicie o tych wyjaśnieniach? Bo do mnie, prawdę powiedziawszy, średnio one trafiają. Nie bardzo rozumiem, kogo z żyjących bohaterów tej historii ma tak w zasadzie chronić nowe dziecko, i nie podoba mi się, jak wiele ciekawych rzeczy z biografii Mastersa i Johnson jest pomijanych. Jedne zmiany wyszły serialowi na zdrowie – jak rozbudowany wątek Libby, żony Billa – inne mnie dziwią. To badania nad ludzką seksualnością są w tym wszystkim najciekawsze. Najciekawsze – i mimo to spychane w serialu na boczny tor.
Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje, a oficjalna odpowiedź na pytanie, czemu dokonano tak drastycznej zmiany w wątku Virginii, mnie nie przekonuje.