Pazurkiem po ekranie #88: Wszyscy ci trudni ludzie
Marta Wawrzyn
20 sierpnia 2015, 20:03
W tym tygodniu zamiast narzekać, że znów nic nie ma, zabrałam się tak po prostu w środku dnia za najnowszy odcinek "Mr. Robot". A oprócz tego będzie o "Masters of Sex" i "Difficult People". Uwaga na spoilery!
W tym tygodniu zamiast narzekać, że znów nic nie ma, zabrałam się tak po prostu w środku dnia za najnowszy odcinek "Mr. Robot". A oprócz tego będzie o "Masters of Sex" i "Difficult People". Uwaga na spoilery!
W tym tygodniu warto odnotować, że HBO pokazało dwie świetne rzeczy – "Kto się odważy" Davida Simona i program Johna Olivera o teleewangelistach. To w zasadzie wystarczy, aby ogłosić, że to niezły tydzień – w końcu serialowe lato jakie jest, każdy widzi.
Wciąż nie przestaje zaskakiwać "Mr. Robot"…
…który po rodzinnej bombie z poprzedniego odcinka trochę zwolnił tempo, zagłębił się w relację Elliota z ojcem, zabrał nas do sklepu komputerowego z lat 90. o nazwie, którą dobrze znamy, i ogólnie sporo wyjaśnił. A przynajmniej tak możemy przypuszczać. Po 9. odcinku wiemy, że FSociety, owszem, istnieje, ale nie stoi za nim Christian Slater w hipsterskim szaliku, tylko sam Elliot, syn Christiana Slatera, który hipsterskiego szalika nie nosił i który leży na cmentarzu od 1995 roku.
Ostatni tydzień fani serialu spędzili, zastanawiając się, czy ojciec Elliota żyje, czy nie. Czy sfingował swoją śmierć z jakiegoś powodu, czy też jego obecność wśród żywych jest produktem wyobraźni młodego hakera. Po tym odcinku jest jasne, że mamy do czynienia z tą drugą sytuacją. I tak, Elliot, masz rację, cały czas to wiedzieliśmy, nawet kiedy nie podejrzewaliśmy Mr. Robota o bycie twoim ojcem.
Teraz wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, wiemy nawet, skąd się wzięło specyficzne rozumienie moralności przez Elliota. Tak jak jego ojciec nie miał problemu z wyjściem w środku dnia do kina za ukradzione 20 dolarów – tylko dlatego, że okradziony był palantem – tak i on ocenia wszystko według własnych zasad, nie tych obowiązujących w społeczeństwie.
Zaskakujące jest to, że "Mr. Robot" tak szybko odsłonił karty, bo właściwie nie wiem co dalej. Czy Christian Slater zostanie w ogóle w serialu, skoro już wiemy, że nie gra żadnego przywódcy grupy hakerów, a ojca Elliota siedzącego w jego głowie? Jeśli Angela przyjmie pracę w Evil Corp, to w jaki sposób to wpłynie na plany FSociety? I co właściwie planuje Tyrell – czy aby na pewno tylko zemstę?
"Mr. Robot" to naprawdę zadziwiający twór – niby skądś znam wszystkie elementy składowe, a jednak kompletnie nie wiem, co mnie spotka za kolejnym rogiem. Oby Samowi Esmailowi udało się dostać zamówienie w kolejnych latach, bo jeśli mówi, że ma plan nawet na 5 sezonów, to ja zdecydowanie chcę te 5 sezonów zobaczyć.
Jak zwykle obejrzałam "Masters of Sex"…
…i wiem, to już się robi nudne, ale znów muszę powiedzieć, że praca Mastersów była tysiąc razy bardziej interesująca od ich rodzinnych perypetii. Sławni klienci, poszukiwanie zapachu seksu z Joshem Charlesem, goryl z problemami seksualnymi – to jest to. Doktor i pani Holden rozpoznani w hotelu – to jest to. Dziwne związki obojga głównych bohaterów z własnymi dziećmi/małżonkami/rodzicami dawałyby radę jako tło, a nie główna atrakcja sezonu.
Być może za wcześnie na takie wyroki, ale wydaje mi się, że ten sezon "Masters of Sex" nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii telewizji, podobnie zresztą jak poprzedni. Sama już nie wiem, gdzie tkwi przyczyna, wiem, że w "Mad Men" zupełnie zwyczajne historie ludzkie wydawały mi się czymś wybitnym. Tutaj mamy historię nadzwyczajną, a jednak nie scenarzyści nie potrafią jej przenieść na ekran, tak aby wgniatała w fotel. Szkoda.
Poszukując dobrej i jednocześnie nietypowej komedii…
…natrafiłam na "Difficult People", bardzo chwalone na Metacritic z jakiegoś powodu. To komedia pokazywana przez Hulu, które ciągle próbuje i mimo to jakoś nie chce stać się drugim Netfliksem. Twórczynią jest Julie Klausner, która razem z Billym Eichnerem gra parę przyjaciół mieszkających w Nowym Jorku i mających podobny cel w życiu: zakosztować sławy, a jeśli nie wyjdzie, to chociaż poobrażać sławnych ludzi na Twitterze.
Serial dobrze łapie klimat naszych czasów. Wszyscy w większym lub mniejszym stopniu interesujemy się sławnymi ludźmi i siedzimy w serwisach społecznościowych. Wielu z nas nie odkleja się od komórek i prowadzi w internecie ciekawsze życie niż w rzeczywistości. O tym właśnie traktuje "Difficult People", któremu nie można zarzucić, że nie rozumie współczesnego świata. Problem polega na tym, że Billy i Julie to postacie okropne, nieciekawe, niesympatyczne i nie tak zabawne, jak im się wydaje. To dwójka palantów różnych płci, których nie ma powodu oglądać na ekranie. I choć bardzo chciałam się do tego serialu przekonać, po trzech odcinkach nie jestem w stanie powiedzieć, po co mi on. Ani to nowe, ani śmieszne, ani odkrywcze. Znów – szkoda.
A co Was spotkało w tym tygodniu? Piszcie, komentujcie i koniecznie zaglądajcie do nas na Twittera, bo tam dzieje się najwięcej. Do następnego!