Pazurkiem po ekranie #90: Powrót do szkoły
Marta Wawrzyn
3 września 2015, 21:03
Wakacyjny sezon serialowy wciąż trwa, a w zasadzie dogorywa, ale pojawiły się pierwsze zwiastuny zbliżającej się jesieni. O, choćby powrót "Faking It" i tamtejszej szalonej szkoły, która za chwilę może przestać być taka szalona. Uwaga na spoilery, także z "Fear The Walking Dead" i zakończenia "Kto się odważy".
Wakacyjny sezon serialowy wciąż trwa, a w zasadzie dogorywa, ale pojawiły się pierwsze zwiastuny zbliżającej się jesieni. O, choćby powrót "Faking It" i tamtejszej szalonej szkoły, która za chwilę może przestać być taka szalona. Uwaga na spoilery, także z "Fear The Walking Dead" i zakończenia "Kto się odważy".
Jak uwielbiam lato, także to serialowe, tak w tym roku rzeczywiście się wynudziłam. Z braku czegokolwiek do oglądania zabrałam się za seriale z różnych stron Europy – w efekcie powstał ten ranking, który bardzo Wam polecam, bo jest pełen świetnych tytułów – i odkryłam przedziwne światy, o których istnieniu człowiek nie ma pojęcia, kiedy nie wyściubia nosa poza amerykańsko-brytyjską popkulturę. "Cordon", "Mały Quinquin", "El tiempo entre costuras", "W cieniu", "Deutschland 83" – dowodów na to, że już wszyscy w Europie, poza Polakami oczywiście, potrafią robić bardzo dobre seriale, nie brakuje.
Tymczasem w dalekim Teksasie dzieci wróciły do szkoły…
…i okazało się, że ktoś na nich nasłał nowego dyrektora. Tak po prostu, bez ostrzeżenia, w "Faking It" do młodzieżowych dramatów, miłosnych wielokątów i bzdurnych nieporozumień postanowiono dodać jeszcze poważny problem w postaci dyrektora nudziarza, który najfajniejszą szkołę z małego ekranu postanowił zamienić w zupełnie zwykłe miejsce do nauki, z lekką nutką więzienia.
Choć pamiętam, że wiosną żegnałam już "Faking It" z ulgą – bo ileż można przerabiać w kółko twisty rodem z telenoweli, które i tak za chwilę są odkręcane, i ileż można znosić naburmuszoną minę Karmy – teraz znów jestem w serialiku MTV zakochana. Pewnie chwilowo, bo – jak już wspomniałam! – nie ma co oglądać, ale dobre i to. Trochę perełek w odcinku "Stripped" zresztą było – ot, choćby nagi protest Shane'a albo ten wdzięczny moment, kiedy Penelope mówi, że ona ma przecież trzy koty na utrzymaniu.
A może nie da się tego do końca logicznie wytłumaczyć, w każdym razie oglądając powrót młodzieżowej produkcji, która najlepsze zdawała się już mieć za sobą, czułam jakbym znów oddychała znacznie lepszym serialowym powietrzem niż przez ostatnich kilka miesięcy.
Jedną z najbardziej bolesnych porażek tego lata…
…okazało się "Blunt Talk" z Patrickiem Stewartem (po polsku "Pogadanki Blunta"; serial od 14 września będzie można oglądać w HBO Polska). Czego oni tam nie wsadzili, żeby było takie ciekawe, niebanalne i inne niż wszystkie komedie tego świata! A jednak wyszedł niestrawny bełkot w stylu "Happyish", w którym nie ma za grosz oryginalności i nic się nie klei. Na dodatek przeintelektualizowaną papkę wymieszano w dziwnych proporcjach z żartami rodem z kloaki, co razem dało mieszankę wybuchową, ale bynajmniej nie w pozytywnym znaczeniu.
"Blunt Talk" to przekombinowane okropieństwo, które nie jest ani śmieszne, ani oryginalne, ani w ogóle "jakieś". Patrick Stewart powinien zabierać swój brytyjski akcent, lokaja i ileś tam byłych żon i uciekać możliwie daleko.
W drugim tygodniu mojej przygody z zombi…
…emocje trochę już opadły, ujawniły się za to wady znane z oryginału. Chciałabym siedzieć przyklejona do ekranu, ale tak nie jest, "Fear The Walking Dead" można oglądać jednym okiem, specjalnie się nie skupiając i wiele człowiek nie straci. Niezłe sceny, jak pierwsza walka Maddy z zombiakiem, modlitwa na końcu czy obserwowanie zamieszek przez Travisa i jego rodzinę z zamkniętego sklepu mieszają się z takimi, które chętnie bym przewinęła.
I choć wciąż uważam, że pomysł na serial – rodzinny dramat z apokalipsą w tle – jest super, chyba będę musiała pogodzić się z tym, że spin-off będzie jednak przypominał serial-matkę, z wszystkimi jego wadami i zaletami.
"Pokażcie mi bohatera, a napiszę wam tragedię"…
…ten cytat z twórczości F. Scotta Fitzgeralda rzeczywiście bezbłędnie podsumowuje, o co chodzi w miniserialu nazwanym po polsku "Kto się odważy". Historię budowy osiedla domów dla biednych w bogatej dzielnicy Yonkers, z wszystkimi rasowymi animozjami, trudno jest bezpośrednio przełożyć na polskie realia, dlatego pisząc o tym serialu, piszę głównie sama do siebie, zdaję sobie z tego sprawę.
Ale nie mogłabym nie pożegnać w tym miejscu Nicka Wasicsko – tego serialowego, bo ten prawdziwy pożegnał się ze światem wiele lat temu – którego pogrzeb to jedna z najbardziej poruszających i najciekawiej zrealizowanych scen, jakie widziałam w tym roku w telewizji. A wspomnienie płaczącego Oscara Isaaca jeszcze długo będzie mnie napawać tą odrobiną niepokoju, która sprawia, że popkultura staje się czymś więcej, niż rozrywką na jeden wieczór. Davidowi Simonowi udało się stworzyć coś autentycznego, mądrego i zapadającego w pamięć. Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni.
A co Was spotkało w tym tygodniu? Piszcie, komentujcie i koniecznie zaglądajcie do nas na Twittera, bo tam dzieje się najwięcej. Do następnego!