"Sleepy Hollow" (3×01): Bostońska herbatka
Andrzej Mandel
2 października 2015, 21:02
Powrót "Jeźdźca bez głowy" należy zaliczyć do udanych. Dostaliśmy wszystko to, za co pokochaliśmy kiedyś ten serial. Przede wszystkim Ichaboda – dużo Ichaboda. Spoilery.
Powrót "Jeźdźca bez głowy" należy zaliczyć do udanych. Dostaliśmy wszystko to, za co pokochaliśmy kiedyś ten serial. Przede wszystkim Ichaboda – dużo Ichaboda. Spoilery.
Finał poprzedniego sezonu "Sleepy Hollow" był zwieńczeniem kilkunastu tygodni zdecydowanego zjazdu po równi pochyłej, choć w końcówce serial jakby łapał oddech. Otwarcie sezonu nr 3 daje nadzieję na to, że z Ichabodem i Abbie będziemy mieli jeszcze dużo dobrej zabawy. Między głównymi postaciami znów jest ta niesamowita chemia, której zabrakło w drugiej połowie poprzedniego sezonu.
W czasie między śmiercią Katriny i Henry'ego sporo się zmieniło. Przez dziewięć miesięcy Ichabod i Abbie w ogóle ze sobą nie rozmawiali, ale z "pomocą" przyszły siły nadprzyrodzone w postaci zakapturzonej kobiety, która zręcznie i łatwo pochwyciła Abrahama vel Śmierć vel Jeźdźca bez głowy. Skutkiem czego było pęknięcie noszonego przez Ichaboda naszyjnika, pamiątki po Katrinie, i jego telefon do Abbie. Telefon wykonany z aresztu, gdzie czekał na wyjaśnienie sprawy przemytu dóbr kultury. Tak, Crane był za kratkami. Natomiast Abbie została agentką FBI. Na szczęście nie zamierzają oni rezygnować z "Leftenant"…
I gdy wydawało się, że "Crane on a plane" będzie tekstem odcinka, pojawiły się następne.
Oczywiście w "I, Witness" znajdą się słabsze momenty. Jakoś mi nie pasuje Crane wychylający duszkiem jagodowego stouta (fuj!), a i polowanie na demony mniej mnie kręci niż kiedyś, ale serial naprawdę wrócił do formy, którą znaliśmy z pierwszego sezonu.
Przede wszystkim w dużej ilości wróciły wdzięczne uwagi Ichaboda o współczesności. Serio, naprawdę tego brakowało i dialog między nim a Abbie o wadach scentralizowanej biurokracji (w kontekście odzyskiwania jego własności) naprawdę był przedni. Podobnie jak jego komentarz do stylizowanej mowy w restauracji nawiązującej do czasów Rewolucji Amerykańskiej. Na deser dostaliśmy dużo uśmiechów Abbie (naprawdę urocze!), a na dodatkowy deser minę Dani, która przyniosła wyniki analizy krwi denatów do biura Abbie – Ichabod zdecydowanie wpada w oko.
Zapowiada się więc sporo zabawy na wysokim poziomie w 3. sezonie. Oby tylko wątek Pandory tego nie zepsuł. Na razie było nieźle – jak nieprawdopodobny był chiński demon żywiący się strachem, to i tak dostarczył dużo dobrej zabawy. A w końcu o to w tym serialu chodzi, prawda?
Polecam więc zestaw do bostońskiej herbatki i do zobaczenia za tydzień.