"Fear The Walking Dead" (1×06): Upadek
Nikodem Pankowiak
7 października 2015, 21:30
Krótki, bo zaledwie sześcioodcinkowy sezon "Fear The Walking Dead" dobiegł już końca. Za tydzień będziemy cieszyć się powrotem jego starszego brata, ale póki mamy chwilę, podsumujmy to, co zobaczyliśmy. Spoilery.
Krótki, bo zaledwie sześcioodcinkowy sezon "Fear The Walking Dead" dobiegł już końca. Za tydzień będziemy cieszyć się powrotem jego starszego brata, ale póki mamy chwilę, podsumujmy to, co zobaczyliśmy. Spoilery.
A zobaczyliśmy coś naprawdę fajnego. Serio, chociaż opinie amerykańskich krytyków były różne i raczej obeszło się bez zachwytów, kupiłem tę historię od samego początku. Bardzo dobrze oglądało się świat, który znajduje się tuż nad przepaścią i zaraz zrobi krok do przodu, choć jeszcze o tym nie wie. Ktoś może zarzucić twórcom, że to wszystko odbyło się za szybko i że w ciągu tych sześciu odcinków za bardzo zbliżyliśmy się do świata znanego nam z "The Walking Dead", o czym najlepiej miałaby świadczyć horda zombie, która zaatakowała wojskową bazę. To jednak tylko złudzenie, póki co świat w spin-offie (lub serialu towarzyszącym, jak kto woli) jest zdecydowanie inny od tego w oryginale. Wciąż jeszcze jest sporo ludzi, którzy nie zmienili się w potwory, wciąż jest sporo zapasów i stosunkowo łatwo znaleźć jeszcze miejsce, gdzie choć przez chwilę można poczuć się bezpiecznie.
Przez cały sezon oszczędzano nam widoku zombi, zwykle pojawiały się tylko na chwilę, bardziej postawiono na niepewność. Wszyscy wiedzieliśmy, że gdzieś tam za rogiem nieumarli już się czają i za chwilę będą wszędzie. Bohaterowie też zaczynali rozumieć, że świat upada i nigdy już nie będzie taki, jak wcześniej, a do upadku wystarczyło zaledwie kilka dni. Na początku próbowali jeszcze wypierać tę wiadomość, łudząc się, że wojsko czy rząd im pomoże. Okazało się jednak, że gdy kończy się świat, najmniej można ufać właśnie władzom, dla których ludzie to tylko pionki, jakie można poświęcić, gdy gra toczy się o przetrwanie.
Kumulację tego wszystkiego zobaczyliśmy w finale – wojsko, do tej pory będące jeszcze większym zagrożeniem niż zombi, uciekło i zostawiło obywateli na pastwę losu. Oczywiście bohaterowie serialu łatwo się nie poddają, ba!, potrafią nawet przechytrzyć żołnierzy. Było dużo krwi, dużo akcji i jeszcze więcej zombi, których horda wydostała się ze stadionu, a właściwie to została z niego wypuszczona. Trzeba przyznać, że ujęcie zamkniętej bramy, za którą znajdują się tysiące martwych, było niesamowite – patrzyliśmy na nie ze świadomością, że od prawdziwej apokalipsy Los Angeles oddziela tylko łańcuch i deska. Jeśli komuś brakowało akcji w poprzednich odcinkach, teraz otrzymał ją z nawiązką. Przez kilkanaście minut budowano napięcie, by później zaczęła się jazda bez trzymanki. I tylko szkoda, że skończyła się ona jakieś 10 minut za wcześnie…
To, o co mam największe pretensje do tego odcinka, to jego końcówka. Łzawa, tandetna, zupełnie niepotrzebna. Ja rozumiem, że z założenia "Fear The Walking Dead" miało być czymś w stylu dramatu rodzinnego rozgrywającego się w czasach apokalipsy. Nie znaczy to jednak, że musi od razu ocierać się o kicz. Liza prosi Madison, by ta ją zastrzeliła, bo Travis cierpiałby, gdyby musiał to zrobić, po czym co się dzieje? Pojawia się Travis i to on pociąga za spust! Travis pada na kolana nad brzegiem morza, Madison go przytula, koniec. Ech, liczyłem raczej na jakieś wielkie bum, cliffhanger, który sprawi, że przez najbliższy rok będę cierpiał na myśl, ile jeszcze zostało do premiery 2. sezonu.
Mimo to uważam "Fear The Walking Dead" za produkcję jak najbardziej udaną. Kirkman i reszta ekipy z AMC nie poszli na łatwiznę i nie pokazali nam ponownie tego samego, ale w innej lokalizacji. Oczywiście podejrzewam, że pewne rzeczy pozostaną niezmienne – już finał uświadomił nam, że znów większość bohaterów drugoplanowych będzie tutaj robić za mięso dla zombiaków, a nietykalnych jest tylko garstka. Czekam z niecierpliwością na to, co zobaczymy w przyszłym roku, zapowiedziana w ostatnim ujęciu zmiana lokalizacji może być ciekawa i bardzo odświeżająca dla całego uniwersum.
Tymczasem za kilka dni wraca Rick, Daryl i cała reszta dobrze nam już znanych postaci i przyznam szczerze, że będę szczęśliwy, jeśli "The Walking Dead" będzie prezentowało poziom zbliżony do spin-offa.