Majowe rozrachunki: Serialowe "naj" maja 2011 [top 10]
Bartosz Wieremiej
2 czerwca 2011, 09:00
Najgłupsze zniknięcie z serii: Peter Bishop/"Fringe"
Z każdym kolejnym odcinkiem twórcy "Fringe" starają się przekraczać kolejne granice dziwności. Były zjawiska paranormalne i pozornie niewyjaśnione, a także etap udowadniania, że istnieje wiele równoległych wszechświatów. Następnie, co dwa odcinki, scenarzyści przenosili akcję do tegoż równoległego wszechświata, aż w końcu postanowili zaskoczyć widzów stwierdzeniem, jeden z głównych bohaterów tak naprawdę nie istnieje.
Jasne, potencjalny brak Petera Bishopa w niczym nie przeszkadza, a masowe mordowanie serialowych bohaterów odbywa się w amerykańskich serialach średnio dwa razy w roku. Jednak jest różnica między zabiciem postaci, a jej "nieistnieniem". Włączam pierwszy sezon – Peter ma się całkiem nieźle, sezon drugi – wciąż obecny, trzeci – jak wyżej. Całkiem aktywnie "nie istniał" młodszy pan Bishop w trakcie 65 odcinków "Fringe".
Najbardziej zdziwiona mina: Chris Taub/"House M.D."
Chris Taub nie miał łatwego życia w ostatnim sezonie "Dr. House'a". Poza leczeniem pacjentów był twarzą kampanii reklamowej szpitala Princeton-Plainsboro, zdradzał małżonkę i był przez nią "zdradzany". Rozstał się żoną, zamieszkał z kolegą z pracy i romansował… z kim się tylko dało – w tym ze swoją eks. W końcu okazało się, że zostanie ojcem…, a na dodatek o mało go nie zastrzelono.
Wydawało się, że przygody Tauba wreszcie się skończą i będzie wiódł w miarę rozsądnie nieszczęśliwe życie z młodą pielęgniarką – matką swojego nienarodzonego dziecka. Niestety scenarzyści "House'a" stwierdzili inaczej, a dzięki byłemu mężowi Rachel Taub złamała postanowienie o nieposiadaniu dzieci.
Najgorsze użycie języka polskiego w amerykańskim serialu: G. Callen, Lauren Hunter/"NCIS: LA"
Lubię "NCIS: Los Angeles" za fantastyczną Hetty, interesujące sprawy, trochę humoru i gościnną wizytę Abby Sciuto (Pauley Perrette) w pierwszym sezonie. Nie przeszkadza mi nawet, gdy czegoś nie zrozumiem, nie zauważę albo gdy jeden z wątków po prostu nie trzyma się kupy.
Na swoją obronę mogę dodać, że moje nieuważne śledzenie tegorocznego finału zostało wywołane krótkim dialogiem pomiędzy G. Callenem (Chris O'Donnell), a Lauren Hunter (Claire Forlani). Nie ma nic złego w rozmowie prowadzonej w siedmiu językach, prosiłbym jednak by na przyszłość, nie używano aż tak łamanej polszczyzny.
Było to równie traumatyczne przeżycie, jak kwestie wygłaszane przez polską dziewczynę Charliego (Charlie Sheen) z "Two and a Half Men" na początku 2005 roku.
Najbardziej wystrzałowy ślub: Grace Van Pelt/"The Mentalist"
Rokrocznie serialowy maj słynie z dużej ilości ślubów i pogrzebów. Finał trzeciego sezonu "The Mentalist" nie był pod tym względem wyjątkiem.
Jaki jest więc przepis najbardziej wystrzałowy ślub? Rozesłać zaproszenia, odebrać pierwsze prezenty… i zastrzelić niedoszłego pana młodego. Przynajmniej nie trzeba ponownie spotykać teściowej, a nieżyjący już przyszły małżonek – Craig O'Laughlin (Eric Winter), nie będzie więcej utrzymywać niewłaściwych kontaktów z niejakim Red Johnem.
Najbardziej jęcząca postać: Mac Taylor/"CSI: NY"
Im bliżej końca tegorocznego sezonu "CSI: NY", tym bardziej zmartwiony ganiał po Nowym Jorku Mac Taylor (Gary Sinise). Z szafy wypadło kilka szkieletów, a Mac okazał się nie tak nieomylny i spostrzegawczy, jak mogłoby się wydawać przez poprzednie 160 odcinków. Na dodatek doszczętnie zdemolowano mu biuro.
W finałowym odcinku Mac kontemplował pomysł złożenia rezygnacji, ponadto porządkował papiery, odkurzał stare sprawy i snuł się po korytarzach. O ile nie wiadomo, czy wciąż będzie szefem laboratorium, to chodzenie z miną i liniami dialogowymi pożyczonymi od Raymonda Langstona ("CSI: Las Vegas") i Horatio Caine'a ("CSI:Miami") nie może wyjść na zdrowie.
Najlepsze odreagowanie "zdrady": Megan Hunt/"Body of Proof"
Przez dziewięć odcinków "Body of Proof" dr Megan Hunt (Dana Delany) wielokrotnie dawała do zrozumienia, że preferuje towarzystwo zmarłych. Widzowie mogli jedynie żałować, że nieszczęśnicy znajdujący się na prosektoryjnym stole nie odpowiadają jej w podobny sposób, jak chociażby z znanemu z "NCIS" doktorowi Mallardowi.
Mimo to najlepszymi fragmentami odcinka zatytułowanego "Broken Home", były "rozmowy" głównej bohaterki z byłym mężem i obecną szefową na temat ukrywanego przez nich romansu. Całkiem nieźle, jak na serial pełen dramatycznie przeciętnych dialogów.
Najgorsza próba swatania: Oz/"Breaking In"
Kiedy "Breaking In" pojawił się na antenie FOX-a, Oz (Christan Slater) wydawał się być niesamowicie przebiegłym i wszechwiedzącym szefem. Miał wszystkich na podsłuchu i podglądzie, potrafił zarówno zahipnotyzować swoich podwładnych, jak i okazjonalnie strzelać do nich z łuku.
Byłoby tak do końca tej krótkotrwałej serii, gdyby Oz nie postanowił zeswatać zakochanego po uszy w koleżance z pracy Camerona (Bret Harrison). W jaki sposób dołożenie zdesperowanej nauczycielki do pracowniczego trójkąta miłosnego: Cameron, Melanie, Dutch cokolwiek rozwiązuje?
Najbardziej złowieszczy uśmiech: Castiel/"Supernatural"
Wiecznie służący pomocą aniołek z "Supernatural" nie miał łatwego życia w ostatnich sezonach. Zawsze pojawiał się ktoś potężniejszy od niego, Winchesterowie co chwila pakowali się w kłopoty, a na dodatek prowadził w niebie wojnę. Zdarzyło mu się również całować z demonem, co musiało być dość trudnym doświadczeniem.
Nie dziwne więc, że w końcu dobrotliwy skrzydlacz postanowił się dość spektakularnie odegrać na wszystkich. Teraz czeka nas – biedne szare duszyczki, okres panowania Castiela – boga.
Najbardziej przewidywalny powrót: Lex Luthor/"Smallville"
Nikt nie wyobrażał sobie, że Lex nie pojawi się w 10. sezonie Smallville. W końcu jego klony, eksperymenty, a także dziedzictwo rodziny Luthorów zajmowały znaczną część ostatniej serii trwającego od 10 lat serialu.
Gdy w końcu wrócił w swojej łysawej osobie, w ciągu zaledwie kilku minut osiągnął dwie rzeczy: został prezydentem USA – nic wielkiego – oraz udało mu się zamordować Tess Mercer (Cassidy Freeman). Nie byłoby w tym nic nowego, gdyby nie to, że w przeciwieństwie do poprzedników, zabił ją "na dobre". Widać gdzie Zod nie może, tam Lexa pośle.
Najbardziej przejmująca śmierć: Vincent Nigel–Murray/"Bones"
Po uprzednich żartach i złośliwostkach przychodzi czas na ostatni element majowych rozrachunków – śmierć.
W tej konkretnej nie było szarpaniny, walki, pojedynku, patetycznej muzyki i ckliwych ostatnich wyznań. Był snajper, karabin, nabój, pięć dzwonków w telefonie, głupi przypadek, pojedynczy strzał, roztrzaskana szyba i jedna przejmująca linijka dialogu: "I… ple-please don't. Just don't make me go. I-I don't want to go. I love -it's been lovely. Being here with – with you."[za IMDb]
Było również grupowe odśpiewanie nad trumną Vincenta "Coconut" Harrego Nilssona – ale o tej i innych piosenkach może napiszę kiedy indziej.