Top 10: Najmocniejsze sceny z "The Walking Dead"
Nikodem Pankowiak
11 października 2015, 22:08
Już za chwilę z 6. sezonem powraca "The Walking Dead", więc to dobry moment, aby przypomnieć sobie najmocniejsze sceny z dotychczasowych sezonów. Ranking jest totalnie subiektywny i jakoś tak się złożyło, że prawie każda scena związana jest z czyjąś śmiercią. Spoilery.
Już za chwilę z 6. sezonem powraca "The Walking Dead", więc to dobry moment, aby przypomnieć sobie najmocniejsze sceny z dotychczasowych sezonów. Ranking jest totalnie subiektywny i jakoś tak się złożyło, że prawie każda scena związana jest z czyjąś śmiercią. Spoilery.
Pierwszy atak na obóz (sezon 1, odcinek 4 – "Vatos")
Pierwszy większy atak hordy zombie na obóz bohaterów mógł zrobić niemałe wrażenie na widzach, w końcu były to czasy, gdy takie sceny jeszcze nam nie spowszedniały. Zabito wielu drugo- i trzecioplanowych bohaterów, na czele z Edem – agresywnym mężem Carol, który tłukł ją niemiłosiernie przez wiele lat i Amy, totalnie beznadziejną młodszą siostrą Andrei.
Jej odejście z serialu chyba nikomu nie przeszkadzało, bo choć Emma Bell ma całkiem ładną buzię, to aktorka z niej bardzo mierna. To ten odcinek tak naprawdę zapoczątkował tradycję, że postacie drugoplanowe są dla scenarzystów mięsem armatnim i kręcą się po ekranie głównie po to, aby prędzej czy później zostali zjedzeni przez zombie. Wtedy jeszcze nie było to dla nas tak oczywiste i to w dużej mierze właśnie dzięki scenie ataku "Vatos" było chyba najlepszym odcinkiem 1. sezonu.
Sophia w stodole (sezon 2, odcinek 7 "Pretty Much Dead Already")
Stodoła Hershela była jednym z punktów zapalnych w pierwszej części 2. sezonu. Trudno się dziwić, drewniany budynek pełen zombie musiał wywołać, ujmując to delikatnie, drobne kontrowersje. Shane, gdy tylko usłyszał, co kryje się w stodole, postanowił zrobić jedyną słuszną rzecz – zabić ich wszystkich raz jeszcze, tym razem definitywnie. Na jego drodze stanął Hershel, który wciąż żywił nadzieję, że jego żonę czy sąsiadów da się jeszcze wyleczyć, i Rick, jeszcze wtedy grający według zasad i słuchający innych – skoro gospodarz nie zgadza się na wybicie zombiaków, nie należy tego robić.
W końcu jednak Shane stawia na swoim i otwiera drzwi, z których na końcu wyłania się Sophia, córka Carol poszukiwana od początku 2. sezonu. Smutno zrobiło się na moment nam wszystkim, ale chyba jeszcze bardziej niż Sophii było nam żal Carol, co oczywiste, i Daryla, który bezskutecznie poszukiwał jej przez kilka odcinków.
Ucieszył z kolei fakt, że w ostatniej chwili Rick przypomniał sobie, że skoro chce być liderem grupy, to powinien zachowywać się jak lider, i że to on oddał decydujący strzał. Z perspektywy czasu stwierdzam, że to dobrze, że Sophie skończyła tak, a nie inaczej. Kto z nas wytrzymałby kolejnego irytującego dzieciaka w tym serialu?
Rick zabija Shane'a (sezon 2, odcinek 12 – "Better Angels")
Dla tych, którzy czytali komiks, nie było to żadne zaskoczenie. Właściwie to zaskoczeniem mógł być jedynie fakt, że doszło do tego tak późno. Dla tych, którzy lubują się w spoilerach, scena śmierci Shane'a również nie mogła być żadnym szokiem, informacja o niej wyciekła do mediów wcześniej (taka sytuacja miała miejsce ostatni raz, od tego czasu twórcy pilnują swoich tajemnic dużo uważniej).
Konflikt między głównymi bohaterami narastał od dłuższego czasu i raczej zapowiadało się na to, że szczęśliwego zakończenia tej historii nie będzie, ale przyznajcie – gdy Rick wyciągnął rękę do swojego niegdyś przyjaciela, wszyscy spodziewaliśmy się, że panowie spróbują raz jeszcze rozwiązać swoje problemy polubownie. Nic z tego, tym razem nie było już odwrotu i Shane musiał zginąć, a dzięki temu my mogliśmy się dowiedzieć, że nie tylko ugryzienie przemienia cię w zombie – tak kończy się każda śmierć.
Wielkie wejście Michonne (sezon 2, odcinek 13 – "Beside the Dying Fire")
To było krótkie, kilkusekundowe ujęcie, ale sprawiło, że wszyscy mieliśmy chrapkę na więcej. Michonne to postać uwielbiana przez fanów komiksowego oryginału, którą szybko pokochali także widzowie seerialu. Właściwie zrobili to, zanim nawet ujawniła ona swoją twarz, bo kaptur rodem z klasztoru zdjęła dopiero w kolejnym sezonie.
Trudno stwierdzić, co było największym powodem natychmiastowej fascynacji tą postacią – ów kaptur, samurajski miecz czy może zombie bez rąk i bez szczęk, które prowadziła na łańcuchu. No dobra, zapewne wszystko po trochu. Kolejne odcinki udowodniły tylko, że pojawienie się tej bohaterki było jedną z najlepszych decyzji twórców, którzy przecież często odchodzili od fabuły komiksów. Danai Gurira każdym swoim występem pokazuje, że z nią ten serial jest zdecydowanie lepszy niż bez niej.
Tajny pokój Gubernatora (sezon 3, odcinek 3 – "Walk with Me")
I znowu to samo: czytelnicy komiksów wiedzieli, czego spodziewać się po serialowym Gubernatorze, jednak widzowie równie szybko mogli domyślić się, że coś jest z nim nie tak. Jeśli ktoś oferuje ci raj w środku apokalipsy, wiedz, że coś jest bardzo nie w porządku.
Pierwszym zwiastunem prawdziwego szaleństwa Gubernatora jest jego tajny pokój, w którym znajduje się kilka akwariów. Normalni trzymaliby w nich rybki, on trzyma tam głowy zombie i w wolnych chwilach siada w fotelu i patrzy na nie jak na najlepszy telewizyjny show.
Choć ta scena była niewątpliwie bardzo mocna i na długo zapadająca w pamięć, mam wrażenie, że byłoby lepiej, gdyby twórcy poczekali nieco dłużej z ujawnieniem widzom, jak bardzo porąbanym gościem jest Gubernator.
Śmierć Lori (sezon 3, odcinek 4 – "Killer Within")
Chyba nie było fana "The Walking Dead", który lubiły Lori, przynajmniej ja nie znam żadnego. Jeśli wy znacie, pokażcie go, żebyśmy mogli się pośmiać. Każdy czekał na jej śmierć, choć chyba nikt nie liczył na to, że naprawdę może ona nastąpić. A tu proszę, taka niespodzianka!
Lori zginęła z powodu komplikacji przy porodzie, ale mimo to jej śmierć wywołała pewien niedosyt, przynajmniej u mnie. Naprawdę chciałem zobaczyć, jak umiera, najlepiej zjedzona żywcem przez stado zombiaków, a zamiast tego usłyszałem jedynie oddany przez Carla strzał, który padł gdzieś poza kadrem.
Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu – dla młodego bohatera konieczność zastrzelenia własnej matki mogłaby być takim szokiem, że nie potrafiłby więcej odezwać się słowem. Niestety, trauma szybko minęła i Carl pozostał irytującym sobą.
Starcie Michonne i Gubernatora (sezon 3, odcinek 8 – "Made to Suffer")
Michonne, w przeciwieństwie do Andrei, od początku wiedziała, że z Gubernatorem jest coś nie tak, i że za fasadą przyjaznego faceta kryje się coś okropnego. Gubernator również nie darzył go sympatią, bo w przeciwieństwie do reszty jego otoczenia nie chciała go czcić bezwarunkowo. Szybko było widać, że ta parka się nie polubi, bo trudno przejść do porządku dziennego nad czymś takim, jak grożenie mieczem samurajskim.
Michonne opuściła Woodbury, by powrócić do niego po kilku odcinkach wraz z Rickiem, który chce uwolnić Maggie i Glena. Wtedy też doszło do prawdziwej konfrontacji między nią a Gubernatorem, a jej pierwszą ofiarą zostaje Penny – córka-zombie Gubernatora. Walka była krwawa, brutalna, a utracone oko było chyba najmniejszą jej konsekwencją. Oczywiście Gubernator przeżył i pałał żądzą zemsty, które napędzała fabułę serialu jeszcze przez kilkanaście odcinków.
Śmierć Hershela (sezon 4, odcinek 8 – "Too Far Gone")
Jej apogeum miało miejsce w finale pierwszej połowy 4. sezonu. Gubernator razem z nową armią jeszcze raz próbuje zdobyć więzienie, a pomóc mu w tym mają wzięci za zakładników Hershel i Michonne. Sugestie Ricka, że wszyscy mogą żyć wspólnie w więzieniu tylko wzbudzają w nim furię i Gubernator szybko przestaje być racjonalny – w ataku furii zabija Hershela na oczach jego córek i przyjaciół. Wrażenie jest tym większe, że robi to samurajskim mieczem Michonne.
Ta utrata zdrowego rozsądku kosztuje wiele wszystkich. Gubernatora, bo w końcu za chwilę zostanie zabity tym samym mieczem ,i pozostałych bohaterów, bo ci rozpierzchną się po całej okolicy, a gdy spotkają się znowu razem, nie będą to zbyt miłe okoliczności.
Carol zabija Lizzie (sezon 4, odcinek 14 – "The Grove")
Carol coś nie ma szczęścia do dzieci. Najpierw zgubiła Sophie, która odnalazła się jako zombie, później nie potrafiła upilnować Miki i Lizzie. Całe szczęście, że niedługo po tragicznych wydarzeniach z tego odcinka ponownie spotkała się z Rickiem i jego grupą, w innym wypadku mała Judith również mogłaby tego nie przeżyć.
Dziewczynki dużo przeszły w swoim krótkim życiu, dlatego nie może dziwić fakt, że nie wszystko jest z nimi w porządku. Mika widziała już tyle śmierci, że ma opory przed zabiciem czegokolwiek, z kolei Lizzie przejawia jakąś irracjonalną sympatię do zombiaków. Ta sympatia staje się na tyle duża, że zabija swoją siostrę, byle ta mogła powrócić do życia jako zombie.
Carol i Tyreese wiedzą, że dalsze przebywanie z tą małą dziewczynką nie służy ich bezpieczeństwu, dlatego decydują się na bardzo radykalny krok – Carol zabija dziewczynkę i już bez niej ruszają w dalszą drogę. Fakt, było to jedyne racjonalne wyjście, bo kto wie, kiedy mała Lizzie zamiast jednego zombie sprowadziłaby do ich obozu całą hordę, ale musicie przyznać, że patrzyło się na to z prawdziwym smutkiem – nie chodziło przecież o zastrzelenie zombie, a małej, w sumie niczemu nie winnej dziewczynki.
Chyba najmocniejsza scena ze wszystkich w tym zestawieniu.
Rzeź w kościele (sezon 5, odcinek 3 – "Four Walls and a Roof")
Terminus nie okazał się szczęśliwym miejscem – bardzo szybko wyszło na jaw, że to "sanktuarium" jest gniazdem kanibali, którzy zwabiają do siebie kolejnych ocalonych tylko po to, żeby pożywić się ich mięsem. Oczywiście bohaterowie "The Walking Dead" nie mogli skończyć ugrzani na grillu, choć muszę przyznać, że byłby to bardzo przewrotny finał całej historii.
Rick i reszta opuszczają Terminus z hukiem, ale ci kanibale, którzy przeżyli spotkanie z nimi, ruszają ich tropem. Do kolejnej konfrontacji dochodzi niedługo później i muszę przyznać, że byłem niemal równie zszokowany, co Tyreese, gdy zobaczyłem, jakimi zwierzętami potrafią stać się bohaterowie tego serialu – Rick i cała reszta po prostu zaszlachtowali kanibali, bez nawet najmniejszych wyrzutów sumienia, na dodatek zrobili to w kościele.
Nie mówię, że im się nie należało, jednak ten brak jakichkolwiek wątpliwości naprawdę mógł zadziwiać i sprawić, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy w tych postaciach są jeszcze jakiekolwiek elementy człowieczeństwa.