12 rzeczy, które chcę zobaczyć w "Gilmore Girls"
Marta Wawrzyn
20 października 2015, 20:02
Z nowym sezonem powraca na Netfliksie "Gilmore Girls", a ja oczywiście mam listę życzeń. Oto 12 rzeczy, które chciałabym zastać w Stars Hollow po prawie dekadzie przerwy. Uwaga na spoilery z dotychczasowych 7 sezonów!
Z nowym sezonem powraca na Netfliksie "Gilmore Girls", a ja oczywiście mam listę życzeń. Oto 12 rzeczy, które chciałabym zastać w Stars Hollow po prawie dekadzie przerwy. Uwaga na spoilery z dotychczasowych 7 sezonów!
Kiedy słyszę o powrocie kolejnego serialu z czasów mojej młodości, zwykle jestem sceptyczna i pytam po co nam to. W przypadku "Gilmore Girls" też mam mieszane uczucia, w końcu bardzo wiele się zmieniło. To był świetny serial o dorastaniu w jednym z najbardziej magicznych miasteczek, jakie sobie można wyobrazić. Czy teraz, kiedy Rory jest już po trzydziestce, wypadnie to równie świetnie? Nie jestem pewna.
Ale faktem jest, że po 7. sezonie, który powstawał bez Amy Sherman-Palladino, należy nam się coś więcej. A ponieważ dawna twórczyni jest na pokładzie – podobnie jak wszyscy najważniejsi aktorzy – pewnie nie ma się czego obawiać. To nie żadna nowa "Xena" w NBC, tylko dobrze znane "Gilmore Girls" powracające na Netfliksie. Po niemal dekadzie, więc jasne, że na początku będzie dziwnie.
Niemniej jednak mam nadzieję, że Amy Sherman-Palladino – która niedawno mówiła, że chętnie wróci do "Gilmore Girls", ale tylko jeśli dostanie szansę zrobić nowe odcinki tak jak należy – dobrze wie, za co się chwyta. A oto moja lista życzeń związana z tym powrotem.
1. Musi być godne pożegnanie Edwarda Herrmanna. To jest chyba najbardziej oczywiste życzenie fanów, twórców i aktorów: musi być i będzie godne pożegnanie Edwarda Herrmanna, który przez siedem sezonów grał Richarda Gilmore'a, dziadka Rory. Trudno sobie wyobrazić serial bez niego. Bardzo możliwe, że zobaczymy jego pogrzeb i że to właśnie będzie powód, dla którego Rory wróci do Stars Hollow. To chyba pierwsza myśl, która się nasuwa na wieść o powrocie serialu.
2. Lorelai i Luke na zawsze razem. To jest jedna z rzeczy, za które fani są wściekli na scenarzystów 7. sezonu "Gilmore Girls". Nie było wesela Lorelai i Luke'a. Niby wiemy, że są razem – wiemy, prawda? – ale jakby nie do końca. I choć ja zawsze uwielbiam wszelkie niedomówienia, akurat tutaj nie jest to potrzebne. Luke i Lorelai powinni być zawsze razem, najszczęśliwsi na świecie. Nie jestem sobie w ogóle wyobrazić, że nagle miałby do gry wrócić Chris.
3. A Rory chcę zobaczyć z Jessem. Rory pod koniec 7. sezonu stanęła przed dylematem: ślub czy kariera – i postawiła na karierę. A mnie zawsze ten wybór wydawał się strasznie sztuczny, a i to, co zrobił Logan, jakoś mi średnio pasowało. Ale też Logan nigdy nie wydawał mi się dobrym kandydatem na tego jedynego. To Jess dobrze rozumiał Rory i to z Jessem na końcu miała najlepsze stosunki. Mam nadzieję, że ta para jakoś się w końcu odnalazła i że oboje robią to, co lubią najbardziej, czyli czytają i piszą, piszą i czytają. Razem.
4. Chcę też wiedzieć, co u Deana i Logana. Dean i Logan interesują mnie trochę mniej niż Jess, ale na pewno dobrze by było, gdyby Jared Padalecki i Matt Czuchry wpadli ponownie do serialu. Choćby na chwilę, żeby nam powiedzieć, co się dzieje z granymi przez nich bohaterami.
5. Rory powinna mieć fajną pracę. Od pierwszego sezonu wiedzieliśmy, że Rory chce być dziennikarką, i to taką poważną, jak Christiane Amanpour. Ale od tego czasu media bardzo się zmieniły, gazety mają dużo mniejsze budżety, dominuje internet. Jestem ciekawa, jak twórcy "Gilmore Girls" z tego wybrną. Czy Rory po 30-tce będzie dziennikarką w starym stylu, czy może postawią na coś bardziej realistycznego, ale równie fajnego. Mnie na przykład zawsze się wydawało, że ona jest raczej kandydatką na pisarkę niż dziennikarkę.
6. A Kirk musi mieć nową pracę w każdym odcinku. Nie ma "Gilmore Girls" bez Kirka i jego niesamowitej umiejętności znajdowania sobie tysiąca zajęć. Nawet jeśli on i Lulu są już stateczną parą z dziećmi, to się nie może zmienić.
7. Hep Alien ma znowu zagrać razem. Wiele się zmieniło od czasu, kiedy powstał Hep Alien. Ot, choćby Zack i Lane mają dzieci, które za chwilę będą nastolatkami. Ale nie wyobrażam sobie, żeby zespół nie miał zagrać choć jeszcze jeden raz.
8. Nie może zabraknąć Melissy McCarthy. Odtwórczyni roli Sookie, najlepszej przyjaciółki Lorelai, jest teraz bardzo zajęta – gra w sitcomie "Mike and Molly", pojawia się też regularnie na dużym ekranie. Ale chyba znajdzie chwilę dla "Gilmore Girls"?
9. Paris i Doyle koniecznie muszą się pojawić razem. Naprawdę nie mogę się doczekać dorosłej Paris. Jej decyzja, żeby wybrać szkołę medyczną zamiast prawniczej, zawsze mnie lekko przerażała. Miejmy nadzieję, że wszyscy jej pacjenci przeżyli i że Paris ma też szczęśliwe życie prywatne. Ona i Doyle wydawali się idealnie do siebie pasować.
10. Knajpka Luke'a i całe morze kawy. "Gilmore Girls" zaczyna się u Luke'a i kończy się u Luke'a. I nie ma mowy, żeby coś się pod tym względem zmieniło. Rory i Lorelai muszą tam wciąż zaglądać, pić całe morze kawy i irytować właściciela swoimi zamówieniami. Nie ma innej opcji.
11. Chcę usłyszeć te cztery słowa, o których mówi Amy Sherman-Palladino. TVLine pisze, że Amy Sherman-Palladino miała bardzo konkretny pomysł na zakończenie "Gilmore Girls" i na ostatnią scenę, która miała zawierać cztery słowa. Nie wiemy jakie. To, jak pokończono wątki stworzonych przez nią bohaterów, ją rozczarowało. Powrót serialu to szansa, żeby wszystko naprawić. A ja jestem naprawdę ciekawa, co to za cztery słowa.
12. I żeby nic się nie zmieniło w Stars Hollow. Generalnie od "Gilmore Girls" oczekuję, że nie zmieni się wcale, to znaczy Lorelai dalej będzie prowadzić swój hotelik, Luke swoją knajpkę, a Rory będzie gorąco witana przez wszystkich mieszkańców, zawsze kiedy tylko się pojawi. Że nie zabraknie szybko wypowiadanych dialogów pełnych odniesień popkulturowych, że będziemy świadkami dziwnych imprez w miasteczku i że tradycja piątkowych obiadów u Emily będzie kontynuowana. Wydaje mi się, że jest to jedyna droga i że jakiekolwiek twisty czy próby unowocześniania tej historii mogłyby się nie najlepiej skończyć. "Gilmore Girls" musi po prostu pozostać sobą.