Kultowe seriale: "Latający cyrk Monty Pythona"
Bartosz Wieremiej
21 listopada 2015, 17:33
"Latający cyrk Monty Pythona" jest jednym z tych telewizyjnych eksperymentów, który się udał. To serial, który choćby i z dzisiejszej perspektywy nie przypomina niczego, co zazwyczaj spotyka się w telewizji. Zresztą nawet jeśli, to w wielu wypadkach o takich rzeczach się nie pamięta lub próbuje się zapomnieć.
"Latający cyrk Monty Pythona" jest jednym z tych telewizyjnych eksperymentów, który się udał. To serial, który choćby i z dzisiejszej perspektywy nie przypomina niczego, co zazwyczaj spotyka się w telewizji. Zresztą nawet jeśli, to w wielu wypadkach o takich rzeczach się nie pamięta lub próbuje się zapomnieć.
Telewizyjna obecność "Latającego cyrku Monty Pythona" to raptem pół dekady rozpoczynające się 5 października 1969 roku. W latach 1969-1974 powstały cztery serie składające się łącznie z 45 odcinków trwających około 30 minut oraz krótka dwuodcinkowa wizyta w niemieckiej telewizji, o której chyba lepiej nie wspominać. Przez pierwsze dwa lata dzieło to posiadało raczej ograniczony budżet, a przez pewien czas stanowiło w zasadzie ramówkową zapchajdziurę. Co, jak się tak zastanowić, da się zrozumieć.
Początki produkcji należą raczej do tych, które w przyrodzie rzadko kiedy wychodzą. Istotnymi elementami tzw. poczęcia były zarówno przypadek, jak i chęć zrobienia czegoś z kimś, z kim się jeszcze nie pracowało. Dwie pierwsze serie powstawały praktycznie bez kontroli panów w garniturach, a format budowano od podstaw – trudno inaczej określić świadomą ucieczkę od wielu oklepanych rozwiązań kojarzonych ze sketch comedy. Jeszcze zanim do tego doszło sama grupa, jak twierdzą jej członkowie, zebrała się przypadkiem, a później zawaliła spotkanie z ówczesnym szefem komedii w BBC Michaelem Millsem. Wiedzieli, że chcą razem zrobić program, choć nie potrafili określić jaki i przy pomocy jakich środków. Nie mieli również tytułu, a zanim serial został ostatecznie nazwany padło co najmniej kilka propozycji – często dość ekscentrycznych. Ostatecznie otrzymali zamówienie na 13 odcinków.
Kilka rzeczy ciągle powtarzanych i tych nieco mniej
Za każdym razem, gdy pisze się o "Latającym cyrku Monty Pythona" przytaczany jest zwyczajowy zestaw informacji. Po pierwsze, początek rozmów o serialu i narodziny samego Monty Pythona datowane są na maj 1969 roku. Dochodzi do nich w Hampstead, gdzie, jak to określa się na oficjalnej stronie Pythonów, pięciu Brytyjczyków (Graham Chapman, John Cleese, Eric Idle, Terry Jones, Michael Palin) i jeden Amerykanin (Terry Gilliam) spotkało się w indyjskiej restauracji, aby pogadać o nowym projekcie. Pythoni przyznawali się później, że byli ostatnim pokoleniem, które wychowało się na radiu, co uznawali za bardzo ważne. Przy okazji byli całkiem nieźle wykształceni.
Z innych często powtarzanych wiadomości wymienić warto, że wszystkie odcinki kręcono w kolorze, ale dopiero piąty został tak wyemitowany. Przy okazji odcinek ten miał bardzo długi tytuł: "Man's Crisis of Identity in the Latter Half of the 20th Century". Nie próbowano też w żaden sposób ułatwiać odbioru serialu publiczności. W końcu pierwszym skeczem, jaki nakręcono, był ten o latających owcach. Żeby było zabawniej, w początkowych minutach "Whither Canada?", w którym nie było nic o Kanadzie, pojawił się program o zabijaniu prowadzony przez Wolfganga Amadeusza Mozarta.
Całość wchodzi na zupełnie inny poziom absurdu, kiedy weźmie się pod uwagę, że początkowo w BBC uważano, iż nowy program będzie skierowany do publiczności w przedziale wiekowym w okolicach "Late Show with David Letterman" w ostatnich latach emisji. Jeśli jeszcze weźmie się pod uwagę, że rzecz się dzieje w Wielkiej Brytanii w latach 60. XX wieku, to wyjdzie nam, że raczej nie byli to miłośnicy telewizyjnych eksperymentów. Ponieważ część rzeczy nagrywano z żywą publicznością, kręceniu skeczy początkowo towarzyszyła grupa zszokowanych emerytów. Bycie wśród tej nieco skołowanej publiczności, oczekującej zapewne zupełnie innego typu humoru i kompletnie nieprzygotowanej na wszystko, co się pojawiło, musiało być fantastycznym przeżyciem. Chciałbym tam być. Wracając…
Skecze i odcinki
Około 30-minutowe odcinki składały się ze skeczy, które regularnie wykraczały poza to, co przyjęto za nie uważać, przeplatanych animacjami Gilliama. Za najlepsze sezony uważało się pierwsze dwa. Mianem najsłabszego zazwyczaj określany jest ten ostatni – składający się raptem z sześciu odcinków, już bez Cleese'a, choć z gościnnym uczestnictwem np. Douglasa Adamsa.
Ogólnie "Latający cyrk Monty Pythona" można poznawać na dwa sposoby: w całości, odcinek po odcinku, a także wędrując po najlepszych skeczach. Z jakiegoś powodu w pamięci tłumu pozostały głównie te ostanie np. "The Spanish Inquisition", "The Dead Parrot Sketch", "The Ministry of Silly Walks". Słówko "spam" też pochodzi z jednego ze skeczy. Wspomina się postacie, jak właśnie ową Hiszpańska Inkwizycję czy granego przez Palina "It's" Mana. Pythoni też okresowo zadzierali z cenzurą, choć były to najwyżej wprawki przed szaleństwem, jakie rozpętało się kilka lat później wokół "Żywotu Briana".
Mały podbój świata i lokalne przygody
Już 3. sezon był dla jednego z członków grupy, Johna Cleese'a, trudnym doświadczeniem – to zresztą pierwszy, w którego produkcji BBC chciało mieć większy udział. W ostatniej serii już go nie było. Po zakończeniu emisji serialu kolejne lata przyniosły grupie światowy sukcesu. Monty Python wpierw kręcił filmy, a później się rozpadł. W 1989 roku umiera Graham Chapman. W kolejnych dekadach legenda grupy wciąż jest żywa, poszczególni członkowie realizują własne projekty, a dzięki Idle'owi i "Spamalot" dorabiają się nawet milionów na Brodawayu. W międzyczasie lukratywnym zajęciem okazało się też bycie byłą małżonką wspomnianego wielokrotnie Cleese'a.
Również w Polsce "Latający cyrk Monty Pythona" obecny był od lat. Funkcjonował na różnych kanałach, emitowany o rozmaitych porach. Najzabawniej prezentuje się program TVP1 z 1994 roku, w którym produkcję można było obejrzeć o 8:05 praktycznie w środku "Kawy czy herbaty?". Naprawdę, żałuję, że współcześnie nie mogą tak wyglądać moje poranki. Poniedziałki byłyby znacznie znośniejsze.
Serial pozostawił po sobie pokolenia widzów, które zaakceptowały pewien typ telewizyjnej komedii i humoru. Znany jest na całym świecie oraz miał ogromny wpływ na telewizję i… może wzorem wielu skeczy niech ten tekst pozostanie bez puenty.