7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
29 listopada 2015, 12:33
Piękne i przerażające "Fargo", pokręcone "The Leftovers", przesympatyczny "Master of None" – dla mnie to był bardzo udany tydzień! A co tam u Was?
Piękne i przerażające "Fargo", pokręcone "The Leftovers", przesympatyczny "Master of None" – dla mnie to był bardzo udany tydzień! A co tam u Was?
1. Piękne i przerażające "Fargo". Najlepszy odcinek tego tygodnia to dla mnie "Pozostawieni" i "International Assassin". Ale najlepszą scenę tego tygodnia widziałam w "Fargo". Kiedy Bear zabrał Simone do lasu, trudno było się nie zachwycać tym, jak wspaniale ów las sfilmowano. I choć owszem, to, co się wydarzyło, było przejmujące do szpiku kości, wydaje mi się, że zapamiętam głównie piękne okoliczności przyrody, które towarzyszyły tej rodzinnej rozmowie. Muzykę zresztą też dobrano idealnie i aż się dziwię, że tej wersji "Oh Danny Boy" wciąż nie można znaleźć na YouTube.
2. "Pozostawieni" przylostowali (ale nie przelostowali). "International Assassin" jednych wkurzył, innych zachwycił. Czytałam już opinie, że to marna podróbka "Twin Peaks", podróży w głąb siebie Tony'ego z "Rodziny Soprano" no i oczywiście "Lost". A mnie się tak po prostu podobało! To była naprawdę dziwna przygoda, bo kompletnie nie wiedziało się, co nas i Kevina czeka za rogiem. Ba, nie wiedziało się, na co tak właściwie się patrzy!
Ale działało to przynajmniej z dwóch powodów – zadbano o szczegóły, takie choćby jak ten biedny utłuczony ptaszek, a poza tym wszystkie emocje były na swoim miejscu. "Pozostawieni" w 2. sezonie to przede wszystkim genialna opowieść o szalonych ludzkich emocjach, które znajdują wreszcie gdzieś ujście, po tym jak były tłumione. I to działa, wszyscy przykuwają wzrok – nie tylko Kevin i Nora, ale też Laurie, Tommy, Matt, sąsiedzi Garveyów z Miracle. Jeśli Damonowi Lindelofowi uda się zgrabnie połączyć ze sobą wszystkie wątki w dwóch ostatnich odcinkach i zakończyć to mocnym finałem, "Pozostawieni" będą jednym z najlepszych seriali tego roku.
3. Druga część maratonu "Master of None". "Master of None" skończyłam wczoraj i uważam, że jest to jedna z najlepszych, najsympatyczniejszych, najmądrzejszych komedii, jakie powstały w tym roku. Zaskoczył mnie Aziz Ansari, który w "Parks and Recreation" był świetny, ale też irytujący, zakochałam się w Noël Wells i bardzo długo mogłabym pisać o tym, jak trafnie opowiedziano tutaj o życiu współczesnych trzydziestolatków. Nie wszystkich oczywiście – niektórzy mają w tym wieku rodziny, minivany i bardzo nudną pracę, ale mnie zdecydowanie jest bliżej do Deva i Rachel. Ich rozmowy to rozmowy moje i moich znajomych, tyle że my przynudzamy w ciemnych knajpach przy winie, a Aziz, Noël i reszta ekipy rzucają dziesięcioma świetnymi żartami na minutę. Oglądajcie, warto. Netfliksowi znowu coś wyszło.
4. Timothy Olyphant nowym Grinderem! Największą perełką tego tygodnia komediowego miał być występ Nicka Offermana w "Brooklyn 9-9" w roli byłego faceta Holta. To jednak nie był aż tak udany odcinek ani aż tak udany występ – Offerman ledwie mignął na ekranie. Timothy Olyphant w "The Grinder" też niby ledwie mignął, ale okazał się kluczowy dla fabuły. W odcinku ze Świętem Dziękczynienia w roli głównej opowiedziano kawał dobrej historii, Rob Lowe jak zwykle wymiatał, pojawił się rzadko goszczący w telewizji Jason Alexander, ale ja i tak zapamiętam przede wszystkim to ostatnie ujęcie – nowy Grinder bez koszulki! Nieważne, czy usprawiedliwione, czy nie.
5. "Luther" oczywiście. Najbardziej chyba oczekiwany trailer, jaki się pojawił w tym tygodniu. "Luther" wraca w grudniu, a tymczasem możecie pooglądać przez minutę, jak główny bohater miota się i straszy przestępców. Dodatkowa atrakcja to nowa w obsadzie Rose Leslie.
6. Kolejny zwiastun "Muppetów" lepszy od samego serialu. Na tym etapie można już chyba powiedzieć, że "Muppety", choć sympatyczne, wybitną komedią nie są. Za dużo w nich średnio udanych żartów i sztampowych pomysłów, żebym miała się nimi zachwycać tak jak kiedyś "Parks and Recreation" czy "30 Rock". Ale zwiastuny wciąż robią świetne – spójrzcie tylko na Piggy w roli Adele.
7. Chować się kto może, HBO nas trolluje! Pierwszy plakat promujący 6. sezon "Gry o tron" to trolling doskonały, bo niby wyjaśnia wszystko, ale tak naprawdę nie wyjaśnia nic. Możecie sobie myśleć, że Jon Snow żyje i ma się świetnie, skoro pojawił się na plakacie, ale to wcale nie tak. Jon Snow może żyć i mieć się świetnie, może też być "martwy znaczy martwy". Plakat niczego nie przesądza, wypuszczony został tylko po to, żebyśmy zajmowali się "Grą o tron" na długo przed premierą nowego sezonu. Co mnie zachwyca – nie ma teraz sprawniejszej machiny marketingowej, niż ta, która stoi za promocją "Gry o tron".