Hity tygodnia: "Pozostawieni", "Most nad Sundem", "Fargo", "London Spy", "Doktor Who"
Redakcja
29 listopada 2015, 15:02
"Fargo" – sezon 2, odcinek 7 ("Did You Do This? No, You Did It!")
Mateusz Piesowicz: "Fargo" jest nie tylko najlepszym z obecnie emitowanych seriali, ale również najpiękniejszym. Ten odcinek potwierdzał to od pierwszych sekund, na przystawkę serwując cudowny montaż pełen brutalnych zabójstw połączonych z podwójnym pochówkiem, by potem tylko podwyższać stawkę.
Na pierwszy plan tym razem wysunęła się wojna Gerhardtów z konkurencją z Kansas City przynosząca kolejne ofiary po obydwu stronach, w tym również skazaną na marny los od samego początku Simone. Ona miała wprawdzie inne rzeczy na głowie, niż zachwycanie się okolicznościami przyrody, ale my mogliśmy podziwiać zimowy krajobraz w pełnej krasie i dobrze, bo widok zapierał dech. Bear przejął więc obowiązki głowy rodziny, ale… No właśnie, przy Floyd ten niedźwiedź nadal staje się potulnym misiem.
Poza tym mieliśmy jeszcze dwie świetne sceny rozmów. W wydaniu elektryzującym obserwowaliśmy układ zawierany miedzy policją a Floyd, a wersję poruszającą zapewnili Betsy i Karl. Nie wiem, która wypadła lepiej, ale to tylko kolejny dowód na to, że "Fargo" nie ma w tym sezonie słabych punktów i pewnie mieć ich nie będzie, bo końcowy telefon od "Rzeźnika z Luverne" zapowiada ogromne emocje. Nie wspominając nawet o tajemniczych rysunkach w domu Hanka. Czyżby znów na tapecie pojawiło się UFO?
"Pozostawieni" – sezon 2, odcinek 8 ("International Assassin")
Michał Kolanko: Ten serial jak żaden inny potrafi budzić emocje, utrzymując przy tym stały, dobry poziom. Mimo że w tym odcinku wyraźnie widać wpływy "Zagubionych", to pobyt Kevina w hotelu i jego tragikomiczna podróż na długo zapada w pamięć. Zwłaszcza Patti jako kandydatka na prezydenta USA z bardzo nietypowym programem: "Niszczyć rodziny".
Ten odcinek udowodnił ostatecznie, ze "The Leftovers" nie boi się ogromnego ryzyka i śmiałych eksperymentów z formą. I mimo zastrzeżeń, które można do niego mieć, cementuje jednocześnie pozycję serialu jako jednego z najlepszych tej jesieni.
Mateusz Piesowicz: Przy takich odcinkach blakną wszystkie dziwności, jakie pokazywano nam do tej pory. "International Assassin" właściwie można by oglądać klatka po klatce i doszukiwać się wszystkich aluzji, jakie przemycili tam twórcy, a pewnie i tak coś nam umknie. Wśród tego wszystkiego najbardziej chyba spodobała mi się łatwość, z jaką przeszliśmy z historii o odzyskaniu psychicznej równowagi do thrillera o zamachu na polityka i z powrotem. Lindelof popuścił wodze fantazji, oferując nam godzinną jazdę bez trzymanki i sam nie wiem jak, ale udało mu się całkiem sensownie wyhamować. Tylko co dalej?
Marta Wawrzyn: Uważam, że dalej będzie świetnie, bo Damon Lindelof i spółka ewidentnie mają na to pomysł. Na razie nie zaliczyli żadnego potknięcia – "Pozostawieni" w tym sezonie i wciągają jak diabli, i mają wielką moc emocjonalną, i są po prostu dobrze napisanym serialem, w którym wszystko się zgadza i wszystko jest po coś. Także moim zdaniem nie mogą skończyć źle. A sam odcinek – najlepszy w sezonie i całym serialu.
Ciągle tylko nie opuszcza mnie pytanie: co by było, gdyby Kevin wybrał inny strój?
"The Knick" – sezon 2, odcinek 7 ("Williams And Walker")
Michał Kolanko: "The Knick" w tym sezonie jest nierówne, momentami nużące. Ale ten odcinek jak żaden inny w tym sezonie połączył w mistrzowski sposób wszystkie wątki i tematy tego sezonu: napięcia na tle etnicznym, romanse, ambicje lekarzy, seks i dążenie do władzy.
Serial nigdy nie zawodzi pod względem formy, ale montaż sceny balu w tym odcinku zapada w pamięć tak bardzo, jak sceny zamieszek z odcinka "Get a Rope" w sezonie pierwszym. "The Knick" to serial jak żaden inny, i mimo wszystkich wad, to chyba był najlepszy odcinek w tym sezonie. Przynajmniej do tej pory.
Marta Wawrzyn: Rzeczywiście fabuła "The Knick" lekko zawodzi – ale tak było zawsze, rok temu też. Odcinek "Williams And Walker" miał za to mnóstwo smaczków, które wszystkie razem złożyły nam się na ten hit. Począwszy od wspomnianego montażu z walcem przy dźwiękach Cliffa Martineza, przez hipnozę, operację bliźniaczek syjamskich, film z tejże operacji, aż po dominującą siostrzyczkę Lucy i knującego Gallingera.
Parę mocniejszych momentów miał też doktor Thackery – nigdy nie przestaną mnie zachwycać takie pomysły, jak popicie kokainy terpentyną tuż przez ważną operacją. Takie rzeczy tylko w "The Knick"! Obraz Bertiego w kapeluszu też pewnie na jakiś czas pozostanie w mojej głowie, choć z zupełnie innego powodu. W ogóle w tym odcinku dużo się działo u wszystkich – Harry i Cleary założyli nowy biznes, Cornelia poznała parę trudnych prawd związanych z tym, skąd się biorą się jej drogie sukienki, zaś Edwards przeżył kilka trudnych momentów i przekonał się po raz kolejny, że nigdy nie będzie miał z górki.
Mimo wszystkich zastrzeżeń "The Knick" to jeden z najlepszych seriali tej jesieni. Warto oglądać dla samego taplania się w krwi i mocnego, przekrojowego obrazu społeczeństwa u progu XX wieku.
"London Spy" – odcinek 3
Marta Wawrzyn: Mateusz ostatnio tak dołożył "London Spy", że aż postanowiłam sprawdzić sama, co z tym serialem jest nie tak. I niespodzianka – moim zdaniem nic. Wręcz przeciwnie, to i świetna, subtelna opowieść o miłości, i kawał porządnego thrillera szpiegowskiego, i sporo gorzkiej prawdy o praktykach brytyjskiego wywiadu, który nie życzył sobie w swoich szeregach ludzi o niewłaściwej orientacji seksualnej.
W trzecim odcinku mamy ciąg dalszy wrabiania Danny'ego w morderstwo Alexa, przy czym już na nowym, coraz bardziej przerażającym poziomie. Danny dowiaduje się, że ma HIV, i jest przekonany, iż ktoś – policja, służby? – zaraził go właśnie po to, żeby było łatwiej go wrobić. To brzmi tak absurdalnie, że naprawdę trudno w to uwierzyć, a rozchybotany Ben Whishaw bynajmniej nie czyni swojego bohatera najbardziej wiarygodną ofiarą całej tej sytuacji. I właśnie o to chodzi, żeby on się wydawał winny. Żeby wszystko na jego winę wskazywało.
Ciekawa jestem, jak to zostanie poprowadzone dalej, bo pułapek przed scenarzystami otworzyło się właśnie bardzo, bardzo dużo. Ale na razie za nami kolejny rewelacyjny odcinek serialu, który jest jedną z największych perełek tej jesieni. "London Spy" wciąga, zachwyca wspaniałymi zdjęciami i nietypowymi pomysłami (ach, ta niebieskość!), a przede wszystkim przyciąga wyśmienitym aktorstwem. Ben Whishaw w roli Danny'ego błyszczy, bo on wydaje się być stworzony do takich ról. A do tego w tym tygodniu krótki, lecz mocny występ, zaliczył Mark Gatiss.
"The Affair" – sezon 2, odcinek 8
Mateusz Piesowicz: Sąd nad Noahem czas zacząć. W roli obrońcy – Helen. W roli oskarżyciela – Noah? Wszystko w tym odcinku się pokręciło. Gdy Helen zaczęła postrzegać byłego męża w pozytywnym świetle, on postanowił wytrącić jej z rąk wszystkie argumenty. A to koncentrując gniew na Bogu ducha winnym krytyku (może to przestroga, żeby trzymać się z dala od twórców kiepskich seriali?), a to udowadniając, że nawet nie dająca się polubić Eden ma więcej rozumu od niego. Oj, grabi sobie pan Solloway coraz bardziej. Taka jest cena sławy?
Marta Wawrzyn: Faktycznie przedziwna rzecz się stała w "The Affair". Noah wypada jak kompletny palant – ale wcale nie w rzeczywistości Alison czy Helen, tylko przede wszystkim w swojej własnej. Helen tymczasem z jednej strony wydaje się być dumna z jego sukcesu, a z drugiej zaczyna rozumieć, iż obie strony musiały pójść na kompromis, aby ich wspólne życie mogło wyglądać tak, jak wyglądało. I choć to nie usprawiedliwia zdrady, na pewno stawia wszystko w nowym świetle.
Alison tymczasem ma Noahowi coraz więcej do zarzucenia – i to nie jest kwestia punktu widzenia. On naprawdę kompletnie zapomniał o niej i o dziecku, zajęty sobą, swoją sławą, swoimi wieczorami autorskimi i swoją byłą żoną. To wszystko razem tworzy dość zaskakujący obraz, a najlepsze jest to, że nie ma w tym ani jednej fałszywej nuty. "The Affair" przewróciło serialową rzeczywistość do góry nogami i się obroniło. A Noah wydaje mi się w tej chwili nie tyle palantem czy egocentrykiem, a człowiekiem, który nigdy nie będzie w pełni zadowolony, bo cały czas musi za czymś gonić. Kiedy już ma wszystko i powinien być szczęśliwy, okazuje się, że jednak potrzebuje więcej szczęścia. I tak w kółko.
"Most nad Sundem" – sezon 3, odcinek 9
Mateusz Piesowicz: "Most nad Sundem" w tym sezonie, jak i w poprzednich, przez kilka tygodni podsuwał nam fałszywe tropy i wskazywał ślepe zaułki, by pod koniec przyspieszyć tempo ujawnieniem tożsamości mordercy. Tym razem wyszło bardzo przewrotnie, wszak tego kandydata zdążyliśmy już przekreślić, ale to tylko pokazuje, że twórcy szukają nowych rozwiązań i nie chcą brnąć w schematach.
Należą się im brawa i hit, bo cały odcinek trzymał w napięciu, a nawet potrafił je mocno podnieść (scena z wózkiem!). Udało się również wpisać kłopoty Sagi w całą aferę, a sama bohaterka nie straciła nic ze swojego charakterystycznego podejścia do życia – któż inny mógłby podarować rannej kilkuletniej dziewczynce poradnik radzenia sobie z traumą? Finał zapowiada się ekscytująco i na pewno nie obejdzie się bez porządnych dramatów.
"Doctor Who" – sezon 9, odcinek 10 ("Face the Raven")
Bartosz Wieremiej: To, co zapamiętane zostanie z "Face the Raven", to pewnie samotna śmierć Clary Oswald (Jenna Coleman). Zgon pozbawiony spektakularnych elementów – bez wybuchów, pościgów i ucieczek. Również przemalowana nieco TARDIS nie zostanie zapomniana, ale akurat to wspominać będą pewnie tylko ci, którzy czasem w wolnych chwilach bawią się w szukanie niebieskiej policyjnej budki.
W tych 50 minutach tatuaże na szyjach nagle stawały się bardzo groźne, a Me (Maisie Williams) po kilku kolejnych wiekach nie tylko udało się coś zbudować, ale i trzymać wszystko w raczej żelaznym uścisku. Doktor (Peter Capaldi) miał okazję być Doktorem i rozwiązywać zagadki, Rigsy'ego (Joivan Wade) miło było zobaczyć, a Clara także próbowała być Doktorem, co, jak wiemy, skończyło się dla niej tragicznie. Finalnie też Dwunastego wysłano gdzieś bardzo daleko – no dobrze, wiemy gdzie, ale tym razem darujmy sobie spoilery.
"Face the Raven" był udaną godziną zarówno z perspektywy całej historii, która częściowo wciąż przed nami, jak i jako samodzielny odcinek. O ile więc czasem w tym sezonie kontynuacje przygód zawodziły, to tym razem można być bardzo dobrej myśli.