Napisy piątkowe #7: Komiksowe wycieczki
Bartosz Wieremiej
4 grudnia 2015, 21:14
Tym razem w "Napisach piątkowych" będzie o rozczarowujących podróżach i o wyżywających się na samochodach miłośniczkach czerwonych peleryn. W kilku słowach wspomniane zostanie, jak Clark Gregg zepsuł ostatni odcinek "Agentów T.A.R.C.Z.Y.", a dla równowagi na pochwały załapie się "iZombie". Spoilery.
Tym razem w "Napisach piątkowych" będzie o rozczarowujących podróżach i o wyżywających się na samochodach miłośniczkach czerwonych peleryn. W kilku słowach wspomniane zostanie, jak Clark Gregg zepsuł ostatni odcinek "Agentów T.A.R.C.Z.Y.", a dla równowagi na pochwały załapie się "iZombie". Spoilery.
The CW zorganizowało w ostatnich dniach wielką imprezę dla miłośników kolorowych kubraczków i lśniących zbroi. Crossover "Arrow" i "The Flash" miał być wielkim wydarzeniem, a wielu widzom pewnie przypadł do gustu. Niestety nie jestem w stanie podzielać ewentualnych zachwytów i chwała za to, że w tym tłoku udało się spotkać Theę (Willa Holland), która miała kilka fajnych rzeczy do powiedzenia, a także za to, że Cisco (Carlos Valdes) cały czas mógł być sobą. Inaczej po spotkaniu z "Legends of Today" i "Legends of Yesterday" byłbym w znacznie gorszym nastroju.
Tymczasem, choć doceniam niektóre momenty, muszę przyznać, że Vandal Savage (Casper Crump) niestety przynudzał, a jego wieczne polowanie na Cartera (Falk Hentschel) i Kendrę (Ciara Renée) nie robiło najmniejszego wrażenia. Jasne, wielokrotnie wspominano o bardzo długim polowaniu zakończonym 206 zwycięstwami Savage'a, tylko co innego gadać o tym, a co innego dać szansę widzom choćby i na częściowe zrozumienie koszmaru, jaki od wieków przeżywał nasz skrzydlaty duet.
Z drugiej strony, może problem tkwi w dziwnym wyrachowaniu, jakie towarzyszy nam we wszystkiemu, co ma zbliżać do "Legends of Tomorrow". Składanie tej ekipy legendarnych postaci jest już nieco męczące i kojarzy się ze żmudnym zbieraniem rozsypanych na podłodze klocków, które zresztą mogą nie złożyć się w całość. Tu pewien kanarek, tam człowiek wielkości spinacza; tu panowie od zimna i gorąca, tam duet, który sam staje w płomieniach…
Przez to wszystko nawet podróży w czasie "Legends of Yesterday" brakowało czegoś, co w sumie brzmi dziwnie, bo przecież chwilę wcześniej wszyscy zginęli. Chyba przynajmniej na najbliższe tygodnie chętnie przeniósłbym się na Earth-Two.
Skoro już kręcimy się w okolicach komiksowych produkcji, poświęćmy chwilę "Supergirl". Dalej tak do końca nie wiem, o co twórcom serialu w zasadzie chodzi, ale może tak ma być. W tym tygodniu przytrafiła im się nieco inna wpadka, bo Red Tornado wyglądał niestety jak odrzucony prototyp prosto z fabryki smętnych zabawek imienia Tony'ego S… Sam odcinek z kolei chwiał się nieco z powodu przewidywalnych interakcji Sama (heh!) Lane'a (Glenn Morshower) praktycznie z każdą z pozostałych postaci. Pan generał mógłby przynajmniej mieć jakieś ciekawe hobby.
Równocześnie "Red Faced" uzmysłowiło mi jedno. Lubię, gdy Supergirl (Melissa Benoist) jest wściekła – nawet bardzo. Powinna częściej się denerwować i tłuc w samochody, a czasem coś zdemolować. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Zyskałby na tym serial CBS – wreszcie ktoś przyznający się do literki "S" pokazałby odrobinę osobowości.
Skoro telewizja i komiksy, to u komiksowej konkurencji, czyli w "Agentach T.A.R.C.Z.Y.", postanowiono pozbyć się niektórych postaci, wrzucić kilka osób w pewien portal i raz jeszcze pozwolić naszym bohaterom zmierzyć się z Hydrą. Znowu. Niestety wszyscy, których zgon by nas obszedł, są żywi i relatywnie zdrowi, więc pozostaje czekać na dalszy rozwój wypadków.
Jednocześnie nie jestem w stanie ocenić, czy "Closure" było udanym odcinkiem. Wszystko przez Clarka Gregga, który wręcz zawalił część sceny z umierającą Rosalind (Constance Zimmer). Również groźby, jakie skierowane zostały później w stronę Warda (Brett Dalton), brzmiały nieco komicznie. I może to tylko moje odczucie, a Gregg np. był świetny, niemniej wszystko, co pojawiło się później, zepsute zostało przez ten początek. Nie mogę więc docenić Fitza (Iain De Caestecker) i Simmons (Elizabeth Henstridge), a Mack (Henry Simmons) w dyrektorskim fotelu chwilowo mnie nie wzrusza. Szkoda, bo pewnie należałoby jakoś się zmierzyć z tymi dwiema kwestiami.
Na koniec zostawiłem najprzyjemniejszą rzecz, czyli chwalenie "iZombie". Choć nie było wielkich wybuchów i zbyt wielu zgonów, to nie mogę się nadziwić, jak dobrze złożono ten odcinek. Sprawa tygodnia, Clive (Malcolm Goodwin) jako oskarżony, Liv (Rose McIver) na solidnie pokręconym mózgu, wizyta w więzieniu, która mogła skończyć się porządną rzeźnią. Po prostu czysta przyjemność i kilka fajnych komplikacji, które zapewne doprowadzą do intrygujących konsekwencji.
Właśnie, zapomniałem! Nawet wiara w przyjaźń damsko-męską została podtrzymana. Wiwat Ravi (Rahul Kohli)!