10 powodów, aby oglądać "Most nad Sundem"
Marta Wawrzyn
5 marca 2016, 19:33
W niedzielę 6 marca o godz. 20:10 w Ale kino+ będziecie mogli zobaczyć premierę 3. sezonu "Mostu nad Sundem", a my Wam mówimy, dlaczego to jazda obowiązkowa. W skrócie – takiego klimatu, takich postaci i tak dobrze poprowadzonych zagadek kryminalnych nie znajdziecie w pierwszym lepszym serialu.
W niedzielę 6 marca o godz. 20:10 w Ale kino+ będziecie mogli zobaczyć premierę 3. sezonu "Mostu nad Sundem", a my Wam mówimy, dlaczego to jazda obowiązkowa. W skrócie – takiego klimatu, takich postaci i tak dobrze poprowadzonych zagadek kryminalnych nie znajdziecie w pierwszym lepszym serialu.
1. To jeden z najlepszych kryminałów ostatnich lat. "Most nad Sundem" to szwedzko-duńska koprodukcja, której emisję rozpoczęto jesienią 2011 roku. Parę miesięcy później serial pokazało brytyjskie BBC, a swój remake zaczęli robić Amerykanie do spółki z Meksykanami. I na tym nie koniec – są już trzy różne wersje "Mostu nad Sundem", ale żaden z remake'ów nie dorasta do pięt oryginałowi. To po prostu serial na wskroś skandynawski, mroczny, ciężki, przytłaczający, dopracowany do ostatniego szczegółu. Nie da się tego podrobić, a to, że próbowano już dwa razy, jest najlepszym dowodem na siłę oryginału. Jeśli macie wątpliwości, którą wersję oglądać, pozwólcie, że je rozwieję: prawdziwy "Most nad Sundem" jest tylko jeden i nawet Diane Kruger nie jest w stanie tego zmienić.
2. Klimat nie do podrobienia. To już jest stwierdzenie banalne w przypadku skandynawskich kryminałów: atmosfera jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. Nie da się jednak tego nie powtórzyć i tym razem, bo w "Moście nad Sundem" atmosfera rzeczywiście jest najgęstsza na świecie. Nie dość że Szwecja i Dania w serialu wyglądają szaro, ponuro i depresyjnie, to jeszcze mordercy są wyjątkowo mroczni i nieobliczalni, a scenarzyści nie mają żadnej litości. Praktycznie każdy z bohaterów może prędzej czy później marnie skończyć, nieważne, jak bardzo zdążyliśmy się do niego przywiązać. Happy endów w tym świecie właściwie nie ma, od pierwszej do ostatniej chwili panuje tu mrok, jaki tylko skandynawscy twórcy potrafią tak dobrze oddać.
3. Ten niesamowity most. W czasach kiedy seriale telewizyjne rozmachem przypominają kinowe blockbustery, nie tak łatwo zrobić na widzu wrażenie jednym obrazkiem. No chyba że jest to widok z helikoptera na tonący we mgle majestatyczny most nad cieśniną Sund, łączący Kopenhagę ze szwedzkim Malmö. Most ma prawie osiem kilometrów i nie dość że z każdej strony i w każdych warunkach atmosferycznych prezentuje się niczym pocztówka, to jeszcze gra ważną rolę w serialu. To coś więcej niż lokalizacja, to wręcz dodatkowy bohater.
4. Sofia Helin jako chłodna szwedzka policjantka Saga Norén. A jeszcze większym skarbem niż most jest dla serialu Sofia Helin. Aktorka, która tak naprawdę ma piękny uśmiech, zupełnie zwyczajną rodzinę i sporo dobrych ról na koncie, tutaj wciela się w bardzo nietypową bohaterkę i przechodzi samą siebie. Jej Saga to postać tak aspołeczna, chłodna i pozbawiona emocji jak to tylko możliwe, a przy tym wyśmienita policjantka o logicznym, analitycznym umyśle. To osoba, która na powitanie prędzej zapyta cię o to, czy uprawiałeś ostatnio seks, niż porozmawia o pogodzie. Brak jej empatii, bywa przesadnie szczera, uczucia analizuje niczym komputer, nie ma chłopaka ani przyjaciół. Nie muszę chyba mówić, że to wszystko ma swoje przyczyny, które są odsłaniane krok po kroku.
5. A skoro Saga, to i jej cudne auto. Saga to nie tylko bez mała genialne aktorstwo Sofii Helin, to także cała otoczka. Szwedzka policjantka nosi ciągle te same skórzane spodnie, ciężkie buty, byle jakie koszulki i płaszcz w militarnym stylu. A do tego jeździ wspaniałym porsche z lat 70. Jej styl jazdy świętego może doprowadzić do szału, ale i tak uwielbiam wszystkie sceny, w których pojawia się to auto. Nie dość że świetnie pasuje do bohaterki, to jeszcze wygląda jak cudeńko żywcem wyjęte ze starego filmu.
6. Galeria świetnych postaci. Skoro doceniliśmy już Sagę i jej auto, doceńmy też resztę obsady. Chłodnej Szwedce przez pierwsze dwa sezony towarzyszy duński partner Martin Rohde (Kim Bodnia) – przesympatyczny na pierwszy rzut oka facet, który ma gromadkę dzieci, zawsze znajduje czas, żeby spytać, jak się masz, i po prostu emanuje ciepłem. Jak łatwo się domyślić, ich interakcje zwyczajne nie są. W 3. sezonie wiele się zmienia, ale wcale nie jest mniej ciekawie. Scenarzyści "Mostu nad Sundem" stworzyli niezłą galerię postaci policjantów, ale dbają także o to, żeby ci źli byli wiarygodni psychologicznie i dopracowani pod każdym względem. Początek każdego sezonu oznacza rozplątywanie międzyludzkich powiązań i zgadywanie, kto w gąszczu postaci jest tym dobrym, a kogo powinniśmy się bać. Czasem można nieźle się pomylić.
7. Logicznie poprowadzone sprawy kryminalne. "Most nad Sundem" to jeden z tych seriali, które trzeba śledzić bardzo uważnie. Pełno tu zaskoczeń, twistów, pomysłów dziwnych i dziwniejszych. Ale w każdym sezonie po nitce docieramy w końcu do kłębka, orientując się, że to musiało właśnie tak być. Każdy sezon to jedna "duża" sprawa kryminalna, scenariusze nie mają luk czy nielogiczności. Trudno wskazać drugi serial, który miałby tak skomplikowane i jednocześnie tak dobrze poprowadzone sprawy.
8. Widać, że to serial europejski. "Most nad Sundem" na tle naszej codziennej telewizyjnej rozrywki wydaje się świeży jeszcze z jednego powodu. To serial na wskroś europejski. Widać to zarówno w tematyce – sprawy kryminalne zahaczają o ekologię, gender, kwestie homoseksualne czy tak "popularnych" ostatnio imigrantów – jak i w sposobie, w jaki się ją serwuje. To, co Amerykanie traktowaliby jako przełomowe podejście, tutaj po prostu jest, czasem na pierwszym planie, a czasem w tle, i nikt nie robi z tego wielkiego halo. Zdarza się, że na ekranie mignie nagie ciało i to również nie jest nic wielkiego. Nic, co ludzkie, nie jest Szwedom i Duńczykom obce.
9. Wszystkie te momenty, kiedy Szwedzi i Duńczycy się różnią. Dla przeciętnego Polaka to ciekawe przeżycie, oglądać, jak dwa narody skandynawskie wmawiają sobie na ekranie, że różnią się jak ogień i woda. Takich momentów – wzajemnych przytyków, nie do końca dla nas zrozumiałych żartów itp. – jest w "Moście nad Sundem" zaskakująco dużo. Ciekawie ogląda się też te wszystkie sceny, kiedy jeden bohater mówi po duńsku, a drugi odpowiada mu po szwedzku i na odwrót. Gdyby na polsko-czeskiej granicy zdarzyło się morderstwo, pewnie komunikacja wyglądałaby podobnie. Języki są na tyle podobne, że dziwnie jest używać angielszczyzny, i na tyle odległe od siebie, że zdarzają się nieporozumienia. Ciekawie patrzy się na te dwa narody próbujące ze sobą współdziałać i aż trochę szkoda, że my nie mamy własnego "Mostu nad Sundem.
10. Macie dobrą okazję – serial znów będzie w Ale kino+. 3. sezon "Mostu nad Sundem" startuje 6 marca o godz. 20:10 w Ale kino+, kolejne odcinki będą emitowane w kolejne niedziele o tej samej porze. Odpowiedź na pytanie, czy da się zacząć oglądanie od 3. sezonu, brzmi: zawsze możecie spróbować. Serial w pewnym sensie przechodzi restart: zmienia się duński partner Sagi, a do tego mamy oczywiście zupełnie nowe śledztwo. Bohaterkę doganiają również demony przeszłości. Dzieje się bardzo dużo, a aby to rozumieć, nie trzeba koniecznie znać na pamięć poprzednich sezonów. Choć oczywiście najlepiej byłoby kojarzyć najważniejsze wydarzenia.