Top 12: Najdroższe seriale w historii telewizji
Marta Wawrzyn
19 marca 2016, 13:24
12. "Terra Nova" – 4 mln dolarów za odcinek
Pamiętacie, jak przez całe lato w 2011 roku FOX promował "Terra Novę", próbując nam wmówić, że to kolejny wielki hit, który musimy oglądać? Mało który serial amerykańskich stacji ogólnodostępnych jest teraz promowany z takim rozmachem, bo na mało który wydaje się tyle pieniędzy. Pilot kosztował 14 mln dolarów, potem już było nieco taniej.
"Terra Nova" miała być ambitnym science fiction, z dinozaurami w tle. Plan zdjęciowy był gigantyczny, zainwestowano także w efekty specjalne. Nad projektem czuwał sam Steven Spielberg. I to nie wystarczyło, żeby zatrzymać widownię, która z odcinka na odcinek coraz bardziej topniała.
Projekt długo próbowano sprzedać innym stacjom, po tym jak FOX z niego zrezygnował po 13 odcinkach, ale się nie udało. Pytanie, czy "Terra Nova" może wrócić, czasem jeszcze powraca, mimo że to już zamknięty rozdział. Nie ma żadnych szans na to, żeby jakakolwiek stacja chciała po latach kontynuować serial, który okazał się porażką na całej linii. Nawet jeśli wciąż ma fanów.
11. "Deadwood" – 4,5 mln dolarów za odcinek
Serial, którego skasowania fani nie potrafią wybaczyć HBO do dziś. I do dziś – a od finału niedługo minie dekada – nie przestaje się mówić o jego powrocie. Wydaje się, że jakieś szanse są, w zeszłym roku pojawiły się nawet oficjalne informacje, że w planach jest film. Tyle że nie wiadomo, kiedy powstanie.
"Deadwood" – które teraz możecie oglądać w niedziele o 21:00 na CBS Europa – miało niesamowity rozmach jak na serial, tworzony w czasach, kiedy jeszcze na seriale nie wydawało się gór pieniędzy. HBO zbudowało prawdziwe miasteczko z Dzikiego Zachodu, nie tylko fronty budynków. Wszystko było tu prawdziwe, a kiedy potrzebny był nowy budynek, to budowano prawdziwy budynek, "od fundamentów aż po firanki", jak to ujął "The New York Times". Wyglądało to super, ale i zabiło serial, bo na stworzenie takiego planu zdjęciowego wydano po prostu majątek.
Decyzję o skasowaniu "Deadwood" podjęto w trakcie emisji 3. sezonu, co do dziś jest uznawane za jedną z najgorszych decyzji w historii HBO. A sam serial ma status kultowego.
10. "Zakazane imperium" – 5 mln dolarów za odcinek
Pamiętacie tę niesamowitą promenadę, po której przechadzał się Nucky Thompson? Zbudowano ją na potrzeby serialu, a koszt wyniósł 5 mln dolarów. A poza tym pieniądze szły na kostiumy, auta, muzykę, rekwizyty – HBO odtworzyło z rozmachem Atlantic City z lat 20., tak że wyglądało to i przepięknie, i po prostu autentycznie. Dbałość o szczegóły była imponująca, Steve Buscemi nigdy nie wyglądał bardziej elegancko niż w roli polityka i gangstera z Atlantic City, a i taki przepych na ekranie rzadko mamy okazję oglądać.
Sam pilot, nakręcony przez Martina Scorsese, kosztował 18 mln dolarów. Potem było nieco taniej, ale średnia 5 mln jest naprawdę niezła, bo przecież mówimy o serialu, który przetrwał aż 5 sezonów i 56 odcinków. Ostatni sezon zamówiono mimo spadającej oglądalności – im dalej w las, tym bardziej było jasne, że "Zakazane imperium" bardziej oszałamia otoczką niż scenariuszem – bo to już nie są te czasy, kiedy HBO bezlitośnie kasowało seriale, których nie opłacało się produkować.
9. "Gra o tron" – ok. 6 mln dolarów za odcinek
Tak, tak, dobrze czytacie. "Gra o tron" nie jest wcale najdroższym serialem w historii. Z budżetem wynoszącym ok. 6 mln dolarów na odcinek mieści się w pierwszej dziesiątce gigantów. Najwięcej wydaje się tu na bitwy – odcinek "Blackwater" z bitwą o Królewską Przystań pochłonął 8 milionów, z kolei budżet odcinka z 5. sezonu z bitwą o Hardhome wyniósł prawdopodobnie kilkanaście milionów. Powyżej średniej wypada także pilot – wydano na niego 10 milionów.
A poza bitwami pieniądze idą tutaj na wszystko to, co cieszy nasze oczy: scenografię, kostiumy, efekty specjalne (smoki to droga rzecz!). Poza tym należy pamiętać, że "Gra o tron" jest gigantycznym przedsięwzięciem – zdjęcia powstają jednocześnie w kilku krajach, plany zdjęciowe wyglądają imponująco, a ekipy, które to ogarniają, są gigantyczne. Aktorzy z "Gry o tron" nie zarabiają i nie będą zarabiać milionów dolarów, bo to by wykończyło serial. Wszystko inne jest tu po prostu szalenie kosztowne.
I budżet z sezonu na sezon systematycznie rośnie. 6 mln to tak naprawdę koszt odcinków z pierwszego sezonu, teraz szacuje się, że odcinki kosztują już średnio ok. 7 mln. W 6. sezonie będzie prawdopodobnie znów trochę więcej.
8. "Camelot" – 7 mln dolarów za odcinek
Najdroższa porażka w historii telewizji Starz i jedna z najdroższych porażek w historii telewizji w ogóle. Opowiadający historię króla Artura "Camelot" wyglądał fantastycznie, miał świetnych aktorów – Josepha Fiennesa, Evę Green – a jednak nie przypadł do gustu ani publice, ani krytykom i zakończył swój żywot po 10 odcinkach. Zwłaszcza przy "Grze o tron", która debiutowała kilka tygodni później, wypadał po prostu słabo.
Przegrana z "Grą o tron" była naprawdę bolesna, bo to właśnie "Camelot" miał być tym wielkim telewizyjnym fantasy, które miał oglądać cały świat. Starz zdecydował się go skasować, bo miliony wydane na kostiumy, scenografię i transport (serial powstawał w Irlandii i Kanadzie) nie zaowocowały dobrą oglądalnością. Od tej pory ta stacja znacznie ostrożniej dobiera kolejne seriale.
7. "Marco Polo" – 9 mln dolarów za odcinek
"Marco Polo" to projekt, z którego zrezygnowała telewizja Starz. Przygarnął go Netflix, głównie po to, żeby mieć swoją "Grę o tron". Na produkcję 10 odcinków pierwszego sezonu wydano 90 mln dolarów, drugi sezon zamówiono w styczniu 2015 roku, ale o dacie premiery na razie nic nie słychać. Netflix zaryzykował, a ponieważ nie podaje danych dotyczących oglądalności swoich seriali, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ryzyko się opłaciło.
Wiadomo tylko, że "Marco Polo" nie zostało pokochane przez krytyków, a i furory wśród internautów nie zrobiło. Choć swoich fanów na pewno znalazło, nie da się go porównać pod tym względem ani do "Gry o tron", ani nawet do "House of Cards" czy "Orange Is the New Black".
Netflix nie zdradza, co z serialem dzieje się teraz, ale można przypuszczać, że skoro nie stał się drugą "Grą o tron", cięcia kosztów jednak będą. Ale w tym przypadku problemem nie jest tylko scenografia, sceny bitew (porządna bitwa była tak naprawdę jedna) czy zdjęcia w egzotycznych krajach, ale także eksperci czy materiały źródłowe. Odtworzenie realiów XIII-wiecznego Dalekiego Wschodu jest kosztowne pod każdym względem.
Zdziwię się, jeśli ta przygoda potrwa dłużej niż dwa sezony. Ale Netflix bynajmniej nie przestaje produkować superdrogich seriali. Na brytyjskie "The Crown", którego nie umieściłam w tym zestawieniu, bo jeszcze nie miało premiery, wydano 156 mln dolarów.
6. "Vinyl" – średnio 10 mln dolarów za odcinek
O tym, ile kosztował "Vinyl" i co się dzieje ostatnio z HBO, pisał The Hollywood Reporter. W skrócie: dzieje się coś niedobrego, bo stacja znana z pełnych rozmachu produkcji dziś ma tak naprawdę tylko jeden serial dramatyczny, który jest hitem z prawdziwego zdarzenia: "Grę o tron". Kreowany na hit "Vinyl" raczej już hitem nie będzie, bo jego oglądalność w USA oscyluje pomiędzy 0,5 a 0,7 mln widzów. Serial ewidentnie nie radzi sobie w starciu z "The Walking Dead", które notuje wielokrotnie wyższe wyniki.
The Hollywood Reporter pisze, że przede wszystkim górę kasy wydano na zrobiony z niesamowitym rozmachem pilot w reżyserii Martina Scorsese. Miał on kosztować aż 30 mln dolarów, kolejne odcinki są już tańsze. HBO nie zdradza szczegółów, ale można się domyślać, że miliony poszły tutaj na licencje, w końcu w "Vinylu" praktycznie co chwila słyszymy jakiś znany utwór.
Na razie HBO do porażki się nie przyznaje, zamówiony został 2. sezon. Ale skoro wielkie nazwiska – przede wszystkim Mick Jagger i Martin Scorsese – nie przyciągnęły przed telewizory tłumów w tym roku, trudno spodziewać się, żeby za rok to się zmieniło. Jeśli nie nastąpi jakiś cud, "Vinyl" po dwóch sezonach się zakończy i będzie uważany za jedną z najdroższych rzeczy, które w telewizji nie wyszły.
5. "Przyjaciele" w finałowym sezonie – 10 mln dolarów za odcinek
Sitcomy są tanie w produkcji, a przynajmniej znacznie tańsze niż seriale dramatyczne. W końcu mamy tu zwykle kilka osób, które spędzają czas ciągle w tych samych pomieszczeniach, wymieniając się żartami. Można to produkować w dużej ilości za niewielkie pieniądze, no chyba że pojawia się przeszkoda w postaci obsady, domagającej się coraz lepszych warunków płacowych.
Teraz CBS płaci górę kasy trójce aktorów z "The Big Bang Theory", w sezonie 2003/2004 NBC płaciło po milionie szóstce serialowych "Przyjaciół". David Schwimmer, Jennifer Aniston, Matthew Perry, Lisa Kudrow, Courteney Cox i Matt LeBlanc przed erą "Przyjaciół" byli nieznanymi, młodymi aktorami, którzy na początku zarabiali po 22,5 tys. dolarów. W 10. sezonie wyglądało to jednak już inaczej.
Szóstka aktorów wynegocjowała sobie gaże, jakich nie miał wtedy (prawie) nikt w telewizji. Wszyscy zarabiali po milionie za odcinek, co stanowiło 60% wszystkich wydatków na serial. Gdyby "Przyjaciół" przedłużono na jeszcze jeden sezon, pojawiłby się problem, bo NBC prawdopodobnie nie byłoby w stanie już tyle płacić całej szóstce.
4. "Rzym" – 10 mln dolarów za odcinek
Listę najdroższych seriali zdominowało HBO, które nie od dziś ma tendencje do tworzenia seriali pełnych rozmachu pod każdym względem. "Rzym", produkowany razem z BBC – które pokryło 15% kosztów – przetrwał tylko dwa sezony i 22 odcinki, ale nie dlatego, że był serialem nieudanym. Wręcz przeciwnie, serial zgarniał nagrody Emmy, lubili go krytycy i historycy, a fani do dziś liczą na powrót w jakiejś formie.
Zabił go gigantyczny budżet. Pieniądze szły na scenografię, jakiej w telewizji jeszcze nie widziano – serial, który świetnie odtwarza starożytny Rzym, kręcono na ogromnym planie we Włoszech – a także na statystów i dużą ekipę odpowiadającą za produkcję. To, co dokładało BBC, stanowiło co prawda tylko kroplę w morzu potrzeb, ale kiedy po dwóch latach postanowiło zrezygnować ze współpracy, HBO stanęło przed poważnym dylematem.
Próby cięcia budżetu zakończyły się klęską i po dwóch sezonach serial po prostu skasowano. "Rzym" dodatkowo jeszcze miał pecha na sam koniec, bo po zakończeniu zdjęć w 2007 roku pożar zniszczył dużą część planu, w który wpakowano miliony dolarów.
Co jakiś czas pojawiają się plotki, że "Rzym" w jakiejś formie powróci – chociażby jako film – ale szanse wielkie nie są. W końcu od finału minęło już praktycznie dziesięć lat.
3. "Kompania braci" – 12,5 mln dolarów za odcinek
Miniserial HBO sprzed 15 lat, produkowany przez Stevena Spielberga i Toma Hanksa (odpowiedzialnych również za filmowego "Szeregowca Ryana"), wciąż jest bardzo wysoko na liście najdroższych seriali wszech czasów. Budżet w wysokości 125 mln dolarów na 10-odcinkowy sezon budziłby zainteresowanie nawet dziś, a w 2001 roku, na samym początku złotej ery seriali, to było po prostu szaleństwo. Ten rekord oczywiście został potem przez HBO pobity.
Pokazująca realia II wojny światowej "Kompania braci" ma rozmach, jakiego ówczesna telewizja jeszcze nie miała (nawet teraz różnie z tym bywa), a HBO wydawało pieniądze nie tylko na sceny batalistyczne czy efekty specjalne, ale też na promocję. Do 125 mln wypada doliczyć jeszcze 15 mln, które HBO – przypomnijmy, był rok 2001, czasy "Rodziny Soprano", czyli tak naprawdę początki przygody z ambitniejszymi projektami w TV – wydało na marketing.
2. "Ostry dyżur" w sezonach 4-6 – 13 mln dolarów za odcinek
Mało komu chyba wpadło do głowy, że "Ostry dyżur" pod koniec lat 90. był droższym serialem niż "Gra o tron" jest teraz. A jednak był, i to bynajmniej nie dlatego, że wydawano tyle pieniędzy na sztuczną krew. Nie, tutaj chodzi o gaże aktorów, a przede wszystkim jednej osoby, którą postanowiono zatrzymać w serialu za wszelką cenę.
Emitowany przez NBC serial w połowie lat 90. był wielkim hitem, w 3. sezonie oglądało go średnio 30 mln widzów, a pieniądze często wydawano na to, by wśród gościnnych aktorów pojawiały się znane nazwiska. Serial wykreował też własną wielką gwiazdę – George'a Clooneya. Aktor, który grał doktora Rossa od samego początku, od 1994 roku, bardzo szybko zaczął podbijać duży ekran. Po tym jak pojawił się w filmie "Batman i Robin" w 1997 roku, jego utrata zaczęła wydawać się nieunikniona.
NBC zgodziło się więc na szalony budżet w latach 1998-1999, właśnie po to, aby zatrzymać i Clooneya, i zachować "wydarzenia specjalne", czyli odcinki, w których gościły znane nazwiska. Produkcja jednego odcinka pochłaniała wtedy średnio 13 mln dolarów, a Clooneya i tak nie zatrzymano (odszedł w 1999 roku), zaś po nim zaczęli odchodzić kolejni aktorzy, m.in. Julianna Margulies. Na dodatek w 5. sezonie oglądalność spadła o 15% w porównaniu z sezonem poprzednim. Obcięto więc budżet, pozwolono aktorom odchodzić, a serial przetrwał jeszcze dekadę (do 2009 roku), notując do końca wyniki, które w dzisiejszych czasach uznano by za bardzo dobre.
1. "Pacyfik" – przynajmniej 20 mln dolarów za odcinek
Miniserial HBO z 2010 roku bardzo często pomijany na tego typu listach, właśnie dlatego, że jest miniserialem. Niesłusznie, bo warto pamiętać serialu, którego 10 odcinków kosztowało ponad 200 mln dolarów. Początkowo budżet "Pacyfiku" miał wynosić 100 mln, zdecydowano się go jednak podwoić. The Hollywood Reporter pisze, że na produkcję wydano 217 mln dolarów, a dodatkowo jeszcze 10 mln poszło na promocję. Można też w internecie znaleźć szacunki, że całość kosztowała 270 mln.
Realistyczny, pełen rozmachu serial o krwawej walce o Pacyfik w czasie II wojny światowej produkowali Steven Spielberg i Tom Hanks, którzy wcześniej robili "Kompanię braci" i "Szeregowca Ryana". Nie oszczędzano na niczym – efekty specjalne wyglądają świetnie, a sceny batalistyczne są pełne rozmachu. Zdarzało się, że wydawano kilka milionów na jedną scenę. Przykładowo scena lądowania Sledge'a (Joseph Mazzello) na Peleliu pochłonęła 5 mln, a wzięło w niej udział 300 aktorów, którzy pracowali przez cztery dni. "Zrobiliśmy to za niższe pieniądze niż planowano. To był prawdziwy cud, jeśli chodzi o wydajność" – opowiadał jeden z producentów i scenarzystów, Bruce McKenna. Cud, czyli 13,5 tys. dolarów za jedno ujęcie.
Australijska prasa – "Pacyfik" kręcono w Australii – szacowała, że dzięki serialowi stworzono w tym kraju cztery tysiące nowych miejsc pracy, a lokalna gospodarka dostała zastrzyk w postaci 180 mln dolarów australijskich. Serial został obsypany nagrodami Emmy – zarówno w najważniejszych kategoriach, jak i kategoriach technicznych. HBO do dziś nie zrobiło niczego, co by miało aż taki rozmach.