Seryjnie oglądając #54: Czas zabijania
Andrzej Mandel
15 kwietnia 2016, 20:07
To był tydzień pełen zaskoczeń. Zaczęło "Sleepy Hollow", a skończyło "The Blacklist". Oba te zaskoczenia były równie mocne i oba wywracają seriale do góry nogami. Co z tego wyniknie, to dopiero się zobaczy. Ale fajnie wiedzieć, że nawet ogólnodostępne stacje potrafią czymś widza zaskoczyć. Uwaga na WIELKI SPOILER z "Czarnej listy" i drobne spoilery z "The Americans".
To był tydzień pełen zaskoczeń. Zaczęło "Sleepy Hollow", a skończyło "The Blacklist". Oba te zaskoczenia były równie mocne i oba wywracają seriale do góry nogami. Co z tego wyniknie, to dopiero się zobaczy. Ale fajnie wiedzieć, że nawet ogólnodostępne stacje potrafią czymś widza zaskoczyć. Uwaga na WIELKI SPOILER z "Czarnej listy" i drobne spoilery z "The Americans".
W tym tygodniu nie mogę specjalnie narzekać nawet na ostatni (dziś wieczorem kolejny) odcinek "Wikingów", bo król Egbert, jak zwykle ostatnio, miał swój benefis, a i reszta wątków zaczyna wreszcie mieć sens, co nie może się nie podobać. Mój wieczny malkontent musi więc siedzieć cicho, a ja zachwycam się kolejnymi serialowymi niespodziankami.
O "Sleepy Hollow" pisałem już dużo, więc tylko nadmienię, że nadal jestem pod wrażeniem twistu, jaki zafundowali nam twórcy serialu w finale sezonu (i być może serialu). Im dłużej o tym myślę, tym bardziej mi się to podoba jako finał całości, choć poszukiwania kolejnego Świadka mogą być fascynujące, nie przeczę. Ale nie da to okazji do mówienia "Leftenant", więc może lepiej zostawić to tak, jak jest? Szczególnie że może to oznaczać kolejne retrospekcje z Jerzym Waszyngtonem z pełnym zestawem uzębienia w roli głównej. Takie drobne historyczne nieścisłości potrafią czasem denerwować.
Okazji do takich nerwów nie daje mi "The Americans" zdetronizowane w tym tygodniu przez szokujące wydarzenia w "The Blacklist". Okazało się, że Weisberg i spółka odrobili lekcje i całkiem nieźle znają realia ZSRR lat osiemdziesiątych. Nie, nie epatują nas wnętrzami pełnymi pralek marki Wiatka i telewizorów Rubin, tylko dbają o realistyczne przedstawienie mentalności obywateli ZSRR. Notabene, znów zakręcili widzem, bo sporo osób już mi mówiło, że w pierwszej chwili było przekonanych, że oglądają pogrzeb Niny (i być może dla Olega w jakiś sposób był on nie tylko pożegnaniem z bratem). Nie wiem jednak, czy zwróciliście uwagę na niesamowity akt odwagi cywilnej ojca Olega, który na pogrzebie własnego syna, który zginął w wojnie, o której nie można było w ZSRR otwarcie mówić, oddał z pistoletu salwę honorową. Przyznaję, byłem pod wrażeniem.
Odcinek nie był może aż tak mocny jak poprzedni, ale było w nim sporo dobrych scen – dużo miała do zagrania zwłaszcza Alison Wright, czyli serialowa Martha. Kiedy na nią patrzę, naprawdę widzę kobietę, która kocha, ma łamane serce i boi się tego, co może w każdej chwili nastąpić. W dodatku jest bliska załamania, a to źle wróży Philipowi i Elisabeth, którzy mają własne kłopoty.
Ale i tak hitem tygodnia było dla mnie właśnie "The Blacklist", które jest teraz na czołówkach wszystkich amerykańskich portali piszących o serialach. I tak, jak solidnie zbiorę myśli, to będzie osobna recenzja, bo wiosenny powrót "Czarnej listy" w pełni na nią zasługuje. Przy okazji, spin-off serialu zaczyna nabierać sensu, którego początkowo nie widziałem. Ale do rzeczy i uważajcie na OLBRZYMI SPOILER.
Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się chyba nikt. Szczególnie gdy zobaczył samochód, którym uciekali Liz i Tom. Idę o zakład, że każdy spodziewał się, że mimo piętrzących się trudności Liz urodzi, a w stosownym czasie dowie się, kim dla niej naprawdę jest Raymond Reddington. Tymczasem nic z tego. Bokenkamp zrobił nas na szaro i główną bohaterkę uśmiercił. W dodatku bez szansy na łzawe pożegnania, bo nie dano jej nawet dokończyć kierowanego do Reda "I do love…".
Oczywiście, natychmiast pojawiły się dwie teorie – jedna, że Liz faktycznie nie żyje (na co wskazywałoby chociażby zachowanie Reda, który dosłownie nie mógł utrzymać się na nogach), oraz druga, że Liz żyje, a cała śmierć została sfingowana przez Mr. Kaplan, która wielokrotnie już w serialu dała dowody zaradności (i ciętego języka). Obie teorie mają już swoich gorących i oddanych zwolenników.
Ciekawe, że nadal nie wiemy, kim naprawdę jest Red dla Liz. Aczkolwiek liczba zwolenników teorii, że to on był jej biologicznym ojcem, gwałtownie wzrosła. Być może kiedyś się tego dowiemy, ale na razie nie ma komu o to Reda zapytać. Główna zainteresowana nie żyje, a jej córka przez najbliższe kilkanaście lat raczej nie będzie tematem zainteresowana.
I jak ten tydzień (od piątkowego do piątkowego zmierzchu trwający) od zaskakującej śmierci się zaczął, tak na niej się skończył. Ciekawe, czy "Wikingowie" mnie czymś mile dzisiaj zaskoczą, czy dalej będę miał na twarzy wyraz pt. meh?
A co Was zaskoczyło w tym tygodniu? Piszcie, komentujcie i zaglądajcie do nas na Twittera. Do zobaczenia za tydzień!