"Jane the Virgin" szykuje szok na koniec sezonu?
Marta Wawrzyn
22 kwietnia 2016, 12:32
Wydawało się, że na tym etapie jednego możemy być pewni – to koniec trójkąta miłosnego, Jane dokonała wyboru i będzie żyła długo i szczęśliwie, choć na pewno z twistami po drodze. Ale czy aby na pewno? Możliwe spoilery.
Wydawało się, że na tym etapie jednego możemy być pewni – to koniec trójkąta miłosnego, Jane dokonała wyboru i będzie żyła długo i szczęśliwie, choć na pewno z twistami po drodze. Ale czy aby na pewno? Możliwe spoilery.
W 2. sezonie "Jane the Virgin" główna bohaterka dokonała wyboru i postanowiła wyjść za mąż za Michaela, który jest dla niej miłością życia. Odkręcenie tego i powrót do trójkąta z Rafaelem w tym momencie nie miałby sensu, ale co jeśli scenarzyści mają zupełnie inny plan? W internetach pojawiły się teorie, że Michael zginie, zanim w ogóle dojdzie do ślubu. I jest kilka poszlak, które wskazują, że tak właśnie może się stać.
Michael Ausiello donosi, że w finale sezonu, "Chapter Forty-Four", zobaczymy na pewno próbę wesela. A wiadomo to stąd, że serial poszukiwał latynoskiego aktora w średnim wieku, który zagra księdza. Zgodnie z informacją castingową, "ksiądz Felipe jest zirytowany, że Michael spóźnia się na próbę, i chce się upewnić, iż wszystko pójdzie zgodnie z planem w dniu wesela".
Michael zapewne nie spóźnia się bez przyczyny, a przyczyna – zapewne – jest taka, że coś się z nim stało. Serwis Vulture sugeruje, że spodziewać się możemy najgorszego. Michael zginie przed ślubem. To ma sens, dlatego że Jane nie jest kobietą, która w nieskończoność mogłaby być z dwoma facetami na zmianę. Dokonała wyboru, wybór jest ostateczny i jej i przystojnego policjanta nic nie rozdzieli… z wyjątkiem śmierci.
Nie zapominajmy, że "Jane the Virgin" nie jest tylko kpiną z telenoweli – jest też po prostu telenowelą – dlatego co jakiś czas widzom fundowane jest jakieś dramatyczne wydarzenie. Śmierć narzeczonego Jane złamałaby widzom serca tuż przed letnią przerwą – i właśnie o to chodzi.
Serwis Vulture zebrał kilka poszlak, które wskazują na to, że szykowany jest taki właśnie twist. Po pierwsze, narrator to już kiedyś zasugerował. W odcinku "Chapter 10" z 1. sezonu pojawiła się groźba, że babcia Jane zostanie deportowana. Dzięki Michaelowi udało się temu zapobiec, a kiedy przyniósł dobre wieści Xiomarze, ta go zapytała: "Ciągle ją kochasz, prawda?". "Nie poddam się tak po prostu. Należymy do siebie, nigdy nie przestanę w to wierzyć" – odpowiedział on. Wtedy włączył się narrator, mówiąc: "I tak długo jak tylko Michael żył, aż do swojego ostatniego oddechu, nie przestał wierzyć".
Po drugie, Michael jest detektywem, uwikłanym w niebezpieczne śledztwa, a my właśnie zobaczyliśmy, jak ktoś go śledzi (na końcu poniedziałkowego odcinka). Zbliżające się niebezpieczeństwo widać jak na dłoni – no chyba że to jakaś dawna wielbicielka.
Po trzecie, Michael i Jane wymienili już swoje przysięgi małżeńskie, a z propozycją, żeby to zrobić w domu, bez świadków, wyszedł Michael. Swoje błogosławieństwo Michaelowi dał też Rogelio podczas wieczoru kawalerskiego. "Nie potrafię sobie wyobrazić nikogo lepszego dla Jane. Jesteś moim facetem marzeń" – oznajmił Rogelio. A z facetami marzeń tak to już bywa, że często przedwcześnie umierają.
Po czwarte wreszcie, tytuł serialu to "Jane the Virgin", a gdyby Jane wyszła za mąż, przestałaby być dziewicą. Warto też zauważyć, że w oryginalnej wenezuelskiej telenoweli Juana skończyła z tamtejszym odpowiednikiem Rafaela. Tyle że tam trójkąta miłosnego w ogóle nie było – i ogólnie tych zmian jest na tyle dużo, że porównywanie obu seriali nie ma żadnego sensu. Jane jest kilka lat starsza od Juany, ma zupełnie inne życie i jej historia nie musi toczyć się w tym samym kierunku.
No chyba że… jednak się toczy? W końcu gdyby Jane teraz rzeczywiście wyszła za Michaela, serial miałby problem z głównym wątkiem. Spokojne życie rodzinne nie jest najlepszym materiałem na telenowelę słynącą z szalonych twistów.