Najbardziej szokujące serialowe odejścia
Marta Wawrzyn
24 kwietnia 2016, 18:43
UWAGA, TEKST ZAWIERA OGROMNE SPOILERY Z NASTĘPUJĄCYCH SERIALI: "Castle", "Chirurdzy", "Dexter", "Downton Abbey", "Dr House", "Dwóch i pół", "Gra o tron", "House of Cards", "Pamiętniki wampirów", "Sleepy Hollow", "Synowie Anarchii", "Żona idealna".
Stana Katic – "Castle"
Odejście, które tak naprawdę przed nami, ale niezależnie od tego, jak skończy Kate Beckett – a prawdopodobnie niestety skończy martwa – fani serialu są oburzeni. Nawet ja jestem oburzona, choć "Castle" oglądam od przypadku do przypadku. Bo tak się po prostu nie robi, nie po ośmiu sezonach serialu. "Castle" to duet składający się z Ricka i Kate – tak było od początku, a przez kolejne sezony wyraźnie sugerowano, że romans jest jednym z najważniejszych wątków i że tych dwoje będzie w końcu razem.
W zamian mamy kontynuację serialu bez Stany Katic, która po 8. sezonie opuści "Castle" z powodu… cięć budżetowych. Wkurzeni są fani, wkurzony jest twórca serialu, Andrew W. Marlowe, i tylko Nathan Fillion wydaje się zaskakująco spokojny. – Stana była moją partnerką przez cały ten czas i dziękuję jej za stworzenie postaci Beckett (…). Życzę jej dobrze i nie mam wątpliwości, że odniesie sukces we wszystkim, za co się zabierze. Będzie nam jej brakować – napisał aktor w krótkim oświadczeniu.
Komentarze są bardzo różne – niektórzy fani mówią wprost, że to seksizm. Z serialu, którego jednym z fundamentów są śledztwa, wyrzuca się postać policjantki, a zostawia się faceta o nazwisku Castle. Niezależnie od tego, co stało u podstaw tej decyzji, jest ona oburzająca. "Castle" bez Kate nie powinno istnieć, bo nie chcą tego ani widzowie, ani twórca serialu.
Do końca 8. sezonu zostało kilka odcinków, a serwis Deadline donosił, że nakręcone są dwie wersje finału i że jedna z nich zawiera cliffhanger, w którym życie obojga głównych bohaterów – Castle'a i Beckett – wisi na włosku. TVLine z kolei pisał, że 9. sezon prawdopodobnie rozpocznie się po przeskoku czasowym. Ciekawe tylko, kto będzie to oglądał dalej.
Nicole Beharie – "Sleepy Hollow"
To również jest bardzo świeże i definitywne odejście. Abbie zginęła w finale 3. sezonu – i całkiem możliwe, że całego serialu – wprawiając fanów w stan szoku. Niektórzy – jak nasz recenzent Andrzej – mówią, że takie zakończenie tej historii ma sens. Abbie musiała umrzeć, aby ocalić świat, a przy okazji wiele rzeczy, które serwowano w trakcie sezonu, nabrało sensu. A przy tym warto docenić FOX-a i ekipę serialu za to, że udało się utrzymać taką bombę w tajemnicy.
Ale niska ocena odcinka "Ragnarok" na IMDb nie kłamie – wielu widzów ta śmierć wkurzyła, do tego stopnia, że grożą, iż nie będą dalej oglądać "Sleepy Hollow". Na pewno to nie będzie taki sam serial, bez rozmów Abbie i Ichaboda prawdopodobnie straci sporą część uroku, no a poza tym nigdy już nie usłyszymy, jak Ichabod krzyczy "leftenant". Czy jest sens to kontynuować w zupełnie nowej formie, skoro oglądalność już teraz jest bliska zera?
Nina Dobrev – "Pamiętniki wampirów"
Choć mało kto z fanów lubił Elenę, zapadło powszechne osłupienie, kiedy Nina Dobrev oznajmiła, że po 6. sezonie planuje opuścić "Pamiętniki wampirów". Bądź co bądź Elena była główną bohaterką, a poza tym Nina grała nie tylko ją, ale też chociażby znacznie bardziej interesującą Katherine. Do tego oznaczało to definitywny koniec trójkąta miłosnego z Damonem i Stefanem, który przez wszystkie te lata napędzał serial.
– Zawsze wiedziałam, że historia Eleny będzie przygodą na sześć sezonów i w ciągu tych sześciu lat to była dla mnie podróż życia. Poznałam tutaj moich najlepszych przyjaciół i zbudowałam ogromną rodzinę, którą zawsze będę kochać – napisała aktorka w pożegnalnym oświadczeniu.
Co ciekawe, reakcje były bardzo różne. Niektórzy liczyli na to, że "Pamiętniki wampirów" bez Eleny nabiorą świeżości i zmienią się na lepsze, co jednak nie nastąpiło. Dziś kolejni aktorzy mówią o odejściu, a Ian Somerhalder wręcz zasugerował, że serial wypadałoby już skończyć (potem się z tego wycofał, zapewne na prośbę twórców i stacji telewizyjnej). Pożegnanie z Eleną ostatecznie więc okazało się początkiem końca dla "Pamiętników wampirów". Ale po tylu sezonach ten i tak musiał nadejść.
Josh Charles – "Żona idealna"
Chyba jedyna serialowa śmierć, która rzeczywiście wprawiła mnie w stan ogromnego szoku. Nie spodziewałam się tego w ogóle i gdybym przed obejrzeniem odcinka nie dowiedziała się od moich twitterowych Amerykanów, co się stało, pewnie przypłaciłabym to zawałem. Bo odcinek "Dramatics, Your Honor", w którym to się wydarzyło, był zupełnie zwyczajny, wręcz nudny. Will Gardner bronił młodego chłopaka, granego przez Huntera Parrisha, i angażował się to trochę bardziej niż w inne sprawy. Nic specjalnego się nie działo, dopóki ów chłopak nie zaczął do wszystkich strzelać w sądzie.
To było bardzo duże zaskoczenie, bo nie dość, że Will był jednym z głównych bohaterów i naszą największą nadzieją na happy end dla Alicii, to jeszcze nie pojawiły się żadne ostrzeżenia. Jakimś cudem udało się utrzymać w tajemnicy odejście jednego z najważniejszych aktorów popularnego serialu. Naprawdę imponujące, a do tego warto docenić sposób, jaki odszedł Will.
Jego śmierć nie tylko przyszła bez żadnego ostrzeżenia, ale też była totalnie przypadkowa. Strzelanina w sądzie to coś, co czasem po prostu się zdarza, i tak się składa, że czasem ginie w niej ktoś, kto zostawia mnóstwo zrozpaczonych bliskich osób i jeszcze więcej niezałatwionych spraw. Tak właśnie było z Willem. Pogrzebu "Żona idealna" nam nigdy nie pokazała – bo to nie jest serial, który pokazuje pogrzeby. Pamiętam za to ciało Willa leżące bez buta.
Pamiętam też wciąż nieźle telekonferencję z Joshem, w której wzięłam udział. Dziennikarze z całego świata wylewali swoje żale, pytali, jak to możliwe i co dalej. A on cierpliwie tłumaczył, że granie przez pięć lat w serialu stacji ogólnodostępnej jest wykańczające i że nadszedł czas, żeby zająć się czymś innym. Dwa lata później "Żona idealna" się kończy i chyba można powiedzieć, że do dziś nie udało się zastąpić Willa. Aż trochę szkoda, że nie mógł wyjechać do jakiegoś Seattle i teraz wrócić, żeby żyć z Alicią długo i szczęśliwie. Tyle że wtedy to byłby zupełnie inny serial, prawdopodobnie znacznie słabszy.
Patrick Dempsey – "Chirurdzy"
Odejścia Patricka Dempseya niby się spodziewano – aktor już od pewnego czasu wyrażał chęć zmiany czegoś w życiu, a ponieważ ABC zamawiało kolejne sezony "Chirurgów", w końcu miał tylko jedno wyjście: zrezygnować z dalszego grania w serialu – ale i tak było ono szokiem. Również dlatego, że Shonda Rhimes od lat obiecywała, iż różne rzeczy w serialu mogą się zmienić, ale jedno pozostanie bez zmian: Derek i Meredith będą ze sobą na zawsze.
A tu niespodzianka – jednak nie będą, bo Derek zginął, ratując ludzkie życie w odcinku "How to Save a Life", a Meredith została wdową, która musi sobie teraz poukładać życie. Shonda Rhimes tłumaczyła podczas Summer TCA 2015, że zabicie McDreamy'ego było jedyną opcją.
– Decyzja, żeby go uśmiercić w taki sposób, nie była trudna – w tym sensie, że jakie były inne opcje? Derek mógł odejść od Meredith i zostawić ją na lodzie, ale co to by znaczyło? To byłaby sugestia, że ta miłość nie była prawdziwa; że to, co ich łączyło przez 11 lat, było kłamstwem i że McDreamy nie był McDreamym. Dla mnie to by było nieuzasadnione – wyjaśniała scenarzystka.
I choć nie są to bezsensowne argumenty, taki koniec Dereka nie wydaje się przez to mniej bolesny. Zwłaszcza że spotkało go to tylko z jednego powodu – zamawiano kolejne sezony serialu, który powinien się skończyć już kilka lat temu.
Sean Bean – "Gra o tron"
Dziś – kiedy w "Grze o tron" wyrżnięto już połowę bohaterów – możemy się z tego tylko śmiać, ale w 2011 roku nikomu nie było do śmiechu. Kiedy w odcinku "Baelor" ścięto Neda Starka, amerykańscy widzowie byli wściekli na HBO i grozili, że przestaną serial oglądać. Wtedy uważano go za jednego z głównych bohaterów, a ponieważ książki Georga R.R. Martina nie zdążyły jeszcze wejść do mainstreamu, błędnie mniemano, że bez niego fabuła się rozleci.
Reakcje na śmierć Neda dziś wydają się kompletnie absurdalne, a to, że dziś niewiele nas rusza – nawet w przypadku Jona Snowa bardziej chodzi o zaspokojenie ciekawości co dalej, niż o autentyczną troskę o losy bohatera – jest efektem pięciu lat spędzonych z "Grą o tron". Niezależnie od tego, co jeszcze przyszykowano, trudno będzie powtórzyć te emocje, które towarzyszyły śmierci Neda.
W końcu dziś już wiemy, że ten serial co jakiś czas musi czymś zaszokować, no a poza tym "wszyscy muszą umrzeć". Wielka gra jest niebezpieczna, więc na tym etapie chyba już wszyscy widzowie rozumieją, że w każdej chwili serial może brutalnie ukatrupić kogokolwiek. I zapewne to zrobi jeszcze nieraz.
Julie Benz – "Dexter"
Kiedy prowadzisz taki żywot jak Dexter Morgan, raczej nie oczekuj, że będziesz żył długo i szczęśliwie w miłym domku, w otoczeniu uśmiechniętej rodziny jak z obrazka. W finale 4. sezonu Dex stracił swoją śliczną i na dodatek całkowicie niewinną żonę, Ritę, niedługo po tym jak pozbył się mordercy zwanego Trinity (John Lithgow) i wydawało się, że wszystko już będzie dobrze.
Widzowie zostali wyprowadzeni w pole jak nigdy wcześniej. Kiedy spodziewali się happy endu, zaserwowano im szalenie makabryczny obrazek nawet jak na "Dextera" – główny bohater wrócił do domu, by zastać martwą żonę w wannie pełnej krwi i malutkiego syna, całego we krwi matki, płaczącego na podłodze tuż obok.
Ta śmierć była mocnym przeżyciem nawet dla tych fanów, którzy za Ritą nie przepadali. Wielu widzów pytało po tym finale, czy to przypadkiem nie był sen Dextera i czy w kolejnym sezonie nie zobaczymy jego rodziny znów w komplecie. Wątpliwości rozwiane zostały bardzo szybko przez aktorów i producentów. John Lithgow tłumaczył, że Trinity zostawił swoją wizytówkę na koniec, z kolei Julie Benz komentowała, że serial tym twistem ściągnął uwagę, na jaką zasługiwał.
Emocje związane ze śmiercią Rity fani serialu pamiętają do dziś – i dla wielu osób to ostatnia taka warta zapamiętania rzecz z "Dextera". Po 4. sezonie serial był coraz bardziej krytykowany – aż do niesławnego finału.
Kal Penn – "Dr House"
Najbardziej dramatyczna śmierć w historii "House'a". Kal Penn odszedł z serialu, bo dostał pracę w Białym Domu, a grany przez niego dr Kutner popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Kutner nie należał co prawda do ścisłego grona najważniejszych serialowych postaci – gdyby w taki sposób zginęła Cuddy, fani chyba by oszaleli z rozpaczy – ale pamiętajmy, że mówimy tu o mrocznej śmierci w popularnym serialu, który wtedy jeszcze oglądali wszyscy. To musiało wywołać szum – i go wywołało.
A Kal Penn po tym głośnym porzuceniu aktorstwa nie został na stałe w polityce. Dla prezydenta Obamy pracował od sierpnia 2009 roku do czerwca 2010 roku, potem zrobił krótką przerwę na aktorstwo i znów wrócił do Białego Domu. Ostatecznie aktorstwo wygrało w 2011 roku, kiedy dostał rolę w "Jak poznałem waszą matkę". Od tego czasu można go czasem zobaczyć w serialach ("New Girl", "Battle Creek"), ale kontynuuje także swoją edukację w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego na Uniwersytecie Stanforda. Oficjalnie też popiera kandydaturę Berniego Sandersa na prezydenta w obecnych wyborach.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Kutner prawdopodobnie nie zginąłby w taki sposób, gdyby Penn nie zrezygnował z grania w serialu. Scenarzyści musieli pozbyć się jego postaci w definitywny sposób i postawiono na jeden celny strzał.
Charlie Sheen – "Dwóch i pół"
Charlie Sheen wyleciał z "Dwóch i pół" pięć lat temu, po tym jak poszedł na noże z twórcą serialu, Chuckiem Lorre. Sheen, który nigdy nie był grzecznym chłopcem, przesadzał wtedy z narkotykami i alkoholem do tego stopnia, że nie hamował się publicznie. Wojna pomiędzy nim a twórcami serialu toczyła się przez kilka tygodni na łamach mediów, w pewnym momencie stanęła produkcja i obie strony zaczęły wydawać absurdalne oświadczenia.
W końcu szefowie CBS i Warner Bros. powiedzieli "dość" i Sheen zwyczajnie został wyrzucony z pracy. W 11-stronicowym liście, który wysłano do prawnika aktora, zarzucono mu niemoralne prowadzenie się i tłumaczono, że jego autodestrukcyjne zachowanie świadczy o tym, iż po prostu jest chory. Sheen oznajmił, że jego zwolnienie to świetna wiadomość, bo już nigdy nie będzie musiał oglądać twarzy tych ludzi i nosić głupich serialowych koszulek.
Równie wielkim szokiem co wyrzucenie Charliego Sheena i uśmiercenie Charliego Harpera – jak się potem okazało, wcale nie takie ostateczne – była wiadomość, że serial się nie zakończy, tylko będzie kontynuowany z Ashtonem Kutcherem. Postać Charliego wróciła w finale serialu – choć oczywiście Sheen jej nie zagrał – a Chuck Lorre skorzystał z szansy, by wbić mu jeszcze jedną szpilę.
I pomyśleć, że kiedyś to był taki sympatyczny sitcom o dwóch facetach i małym chłopcu.
Dan Stevens – "Downton Abbey"
Jedna z najgorszych rzeczy, jakie przytrafiły się popularnemu brytyjskiemu serialowi kostiumowemu, to odejście Dana Stevensa, serialowego Matthew Crawleya, który uznał, że pora rzucić serial i rozpocząć wielką karierę w USA. Jak wygląda ta jego kariera, sami widzicie, zaś "Downton Abbey" po śmierci Matthew nigdy nie wróciło do dawnej świetności.
Samo odejście Stevensa było zapowiedziane i dobrze wiedzieliśmy, że bohater zginie, tak jak wcześniej zabita została Lady Sybil (też dlatego, że aktorka miała dość serialu). Mimo to szok był ogromny, bo "Downton Abbey" postawiło na tak dramatyczne zakończenie jego wątku, że nawet śmierć Rysia z "Klanu" przy tym blednie. Matthew pojechał do szpitala zobaczyć swoje nowo narodzone dziecko i zabił się, wracając do domu autem, taki był pijany ze szczęścia.
Tak, tak, to była szalenia tandetna śmierć, a na Stevensa spadły ze strony fanów liczne gromy z powodu tego odejścia. I nie były one niezasłużone.
Maggie Siff – "Synowie Anarchii"
"Synowie Anarchii" to jedna z tych produkcji, w których trup ściele się gęsto od pierwszego do ostatniego odcinka. Fani przewidywali, że mało kto dożyje końca serii – pytanie brzmiało, kto zginie wcześniej, a kto później, i jak dramatyczne będą te śmierci.
Koniec Tary – jednej z najbardziej niewinnych postaci w serialu – był szalenie dramatyczny, bo zabiła ją matka Jaxa w wyjątkowo brutalny sposób. Śmierć, która miała miejsce w finale 6. sezonu, była potrzebna z fabularnego punktu widzenia, bo jej konsekwencje oglądaliśmy praktycznie aż do końca serialu.
I choć dało się przewidzieć, że Tara zginie i że będzie to mocna śmierć, odejście tej postaci i grającej ją Maggie Siff – która jest świetna w każdej swojej telewizyjnej roli – było ogromnym szokiem. Zwłaszcza że Gemma de facto zadźgała swoją synową przez pomyłkę, myśląc, że ta zrobiła coś, czego tak naprawdę nie zrobiła.
Kate Mara – "House of Cards"
Przypadek w gruncie rzeczy bardzo podobny do Neda Starka. Jeśli czytaliście książki sir Michaela Dobbsa albo oglądaliście brytyjskie "House of Cards", wiedzieliście dobrze, co się stanie z młodą, bezczelną dziennikarką Zoe Barnes. Tyle że przed 2. sezonem amerykańskiego serialu mało kto z widzów zapoznał się z oryginałem. Mało kogo więc dziwiło, że Kate Mara bierze udział w promowaniu sezonu, pozuje do sesji zdjęciowych i opowiada, jak wyglądała praca na planie (mimo że, jak się potem okazało, pojawiła się tam tylko na chwilę).
A premiera 2. sezonu była dla wielu widzów ogromnym szokiem, również dlatego, że wtedy jeszcze chyba nie spodziewaliśmy się dosłownie wszystkiego po Franku Underwoodzie. OK, zabił człowieka – ćpuna, który zaraz pewnie by go wsypał – ale to jeszcze nie znaczy, że będzie mordował wszystkich dookoła. Okazało się, że Frank takich skrupułów nie ma, Zoe "wpadła" pod pociąg, a serial od razu o niej zapomniał. Nawet pogrzebu nie widzieliśmy, bo to nie była na tyle znacząca postać, żeby od razu urządzać pogrzeb.
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to zupełnie zrozumiałe, wtedy jednak reakcje były inne. "House of Cards" tak po prostu, cynicznie i bez ostrzeżenia, odstrzeliło w premierze 2. sezonu jedną z głównych bohaterek 1. sezonu, która, jak się wydawało, może jeszcze trochę namieszać. Nie namieszała, a z tego szoku dziś wiele nie zostało, bo Frank przekroczył w kolejnych sezonach kolejne granice.