12 seriali, które porzuciliście, choć się nie skończyły
Marta Wawrzyn
30 kwietnia 2016, 11:32
Z niektórymi serialami nie jesteście w stanie się rozstać, nawet jeśli kolejne sezony są coraz słabsze. Dzielnie trwacie przy "Supernatural", "Chirurgach" albo "Pretty Little Liars". "Orphan Black", "Pamiętniki wampirów" czy "Dwie spłukane dziewczyny" tyle szczęścia nie miały.
Z niektórymi serialami nie jesteście w stanie się rozstać, nawet jeśli kolejne sezony są coraz słabsze. Dzielnie trwacie przy "Supernatural", "Chirurgach" albo "Pretty Little Liars". "Orphan Black", "Pamiętniki wampirów" czy "Dwie spłukane dziewczyny" tyle szczęścia nie miały.
"Orphan Black"
"Orphan Black" było wielkim hitem na początku. Klimat zachwycał i przerażał, gra Tatiany Maslany, wcielającej się w kolejne klony, wręcz oszałamiała, a cała historia zdawała się mieć ręce i nogi. I właściwie wciąż ma, choć przez ostatnie dwa sezony łatwo było o tym zapomnieć. Po premierze 4. sezonu, w której powrócono do początku, do Beth Childs, można powiedzieć, że wiele rzeczy, które zaserwowano nam po drodze, miało sens i było po coś.
Tyle że wiem to ja, recenzujący ten odcinek Mateusz i licząca kilkaset osób garstka czytelników Serialowej. Wszyscy inni najwyraźniej serial porzucili. I właściwie trudno się dziwić, skoro przez ostatnie dwa sezony – zgodnie z zasadą, że więcej równa się lepiej – zaserwowano nam mnóstwo bzdur i bezładnej bieganiny, zapominając o tym co najważniejsze. Czyli o emocjach, rozwoju postaci, tworzeniu angażującej historii.
W efekcie coś, co zapowiadało się jako świeży, wręcz przełomowy serial w klimatach bliskich science fiction, stało się kolejną historią w stylu "zabili go i uciekł". Nie dziwię się, że wielu widzów postanowiło sobie odpuścić te atrakcje, choć pożegnanie z Tatianą z pewnością łatwe nie było. Bo akurat ona cały czas jest tak samo rewelacyjna.
"Dziewczyny"
"Dziewczyny" na początku były u nas szalenie popularne, ale po dwóch słabszych sezonach wyraźnie straciliście nadzieję, że o coś w tym jeszcze chodzi. Przyznaję, że też 4. sezon oglądałam już tylko z recenzenckiego obowiązku, a do piątego podeszłam z dużym sceptycyzmem. Pisząc o pierwszym odcinku, tym z weselem, wyrażałam głównie zdziwienie tym, że oto trafiła się w "Dziewczynach" tak udana historia.
Kolejnym szokiem było to, że następne odcinki ani nie zwalniały tempa, ani nie cofały bohaterek w rozwoju, ani nie były mniej dziwne, mądre, zabawne itp. Lena Dunham właśnie w tym sezonie rozwinęła skrzydła jako scenarzystka, udowadniając, że cały czas miała plan i na całość, i na wszystkie bohaterki z osobna. Aż miło popatrzeć, jak dziewczyny, które przez lata gubiły się i kręciły w kółko, nie będąc w stanie znaleźć nic dla siebie, wreszcie dorastają. Czyli stają się pewniejsze siebie, dokonują coraz mądrzejszych wyborów, odnoszą sukcesy na różnych polach.
Po tym co zobaczyłam w 5. sezonie nie boję się już o zakończenie, żałuję, że przed nami już tylko jeden sezon. A jeśli Wy porzuciliście "Dziewczyny" w trakcie któregoś ze słabszych sezonów, powiem Wam jedno: warto przez to przebrnąć, żeby zobaczyć najnowszy sezon. Jest zdecydowanie najlepszy ze wszystkich.
"Pozostawieni"
Znów HBO i przypadek, który naprawdę sprawia przykrość, bo to serial, który miał szansę stać się wielki. Przed premierą "Pozostawieni" zostali wypromowani na tyle dobrze, że notowali przez cały 1. sezon oglądalność więcej niż solidną. Tyle że oglądalność nie do końca szła w parze z jakością. Narzekali i widzowie, i krytycy. Efekt? Publika porzuciła "Pozostawionych" w czasie przerwy. 2. sezon od początku miał bardzo duże problemy z wyrobieniem sensownej oglądalności, mimo że okazał się świetny – spójny, emocjonujący, wciągający.
Teraz można powiedzieć, że to jeden z najlepszych obecnie emitowanych seriali, tylko co z tego, skoro nie ogląda go praktycznie nikt. HBO zamówiło 3. sezon – o którym już wiemy, że akcja będzie się działa w Australii – ale na tym koniec. Będzie to sezon finałowy, który zakończy całą historię ludzi żyjących w świecie, z którego pewnego dnia bez śladu zniknęło 2% populacji.
Nawet jeśli widzowie wrócą do "Pozostawionych", to nie wystarczy. HBO już postawiło na serialu krzyżyk, bo i co miało zrobić. Nie ma sensu produkować ambitnego dramatu dla mniej niż miliona widzów.
"Fear The Walking Dead"
Spin-off "The Walking Dead", pokazujący ten sam świat w momencie wybuchu epidemii, to oczywista próba wyciągnięcia ile się da z mody na zombi. Niby serial miał jakiś pomysł na siebie – to miał być kameralny rodzinny dramat, skupiający się na emocjach i pokazujący, jak wyglądała przemiana zwykłych ludzi w potwory – ale to nie wystarczyło. Rodzinny dramat w "Fear The Walking Dead" nie ma po prostu w sobie nic nowego ani odkrywczego. W praktyce to po prostu drugi, słabszy i bardziej nudny serial o zombiakach.
Widzowie spędzali kolejne odcinki, czekając na cokolwiek emocjonującego, a tymczasem twórcy serialu próbowali nam wmówić, że w tym wszystkim chodzi o coś głębszego. Momentami nawet im to wychodziło, ale kupiliśmy to głównie dlatego, że serial debiutował latem, kiedy było niewiele dobrych rzeczy do oglądania. "Fear The Walking Dead" w zestawieniu z "Grą o tron" nie poradził sobie w ogóle – i nic dziwnego.
To po prostu kolejny serial o zombi – ale nie mający w sobie "tego czegoś", co miał oryginał. Mnie dwa pierwsze odcinki nowego sezonu tak wynudziły, że już raczej do niego nie wrócę. A sądząc po braku zainteresowania, jakim cieszyła się nasza recenzja powrotu "Fear The Walking Dead", Wy podjęliście tę samą decyzję, tyle że wcześniej.
"Brooklyn 9-9"
"Brooklyn Nine-Nine" miało być drugim "Parks and Recreation", ale chyba jednak nim nie będzie. Choć serial wciąż miewa świetne pomysły – jak cliffhanger na końcu 3. sezonu – przez większość czasu niestety jest przeciętny. I widać wyraźnie, że widzowie tej przeciętności nie akceptują. Kiedy FOX pokazywał 1. sezon, u nas był prawdziwy szał na Andy'ego Samberga i ekipę wiecznie wygłupiających się policjantów.
Teraz to wyraźnie minęło, nie tylko u nas. Z amerykańskich serwisów też poznikały GIF-y i recenzje, bo po prostu nie ma się czym zachwycać. A oglądalność jest słabsza niż kiedykolwiek. Oczywiście nikt z nas nie może powiedzieć, że "Brooklyn 9-9" jest do niczego – ostatnie odcinki 3. sezonu były całkiem fajne – ale zdecydowanie mu brak świeżości. Choć żarty wciąż są nieźle napisane, powtarzalność pewnych sytuacji na tym etapie przestała być wdzięczna, zaczęła być męcząca.
W "Parks and Recreation" bardzo udane okazały się postacie, które wprowadzono w kolejnych sezonach – przede wszystkim Ben z Chrisem – tymczasem "Brooklyn 9-9" od trzech sezonów stawia wciąż na to samo. Widzowie mieli prawo poczuć się zmęczeni.
"Masters of Sex"
Miało być drugie "Mad Men", wyszedł hit jednego sezonu. "Masters of Sex" oszałamiał tak naprawdę tylko w 1. sezonie, kiedy to widzowie byli zachwyceni klimatem retro, odważną tematyką, chemią pomiędzy dwójką odtwórców głównych ról. Okazało się jednak, że to za mało, serial musi jeszcze oferować choć trochę angażującą historię. W tym przypadku różnie z tym bywało już w 2. sezonie.
W 3. sezonie oglądalność w USA spadła i na Serialowej też widać było totalny brak zainteresowania "Masters of Sex". A ci, którzy przetrwali, otwierali oczy ze zdumienia, oglądając takie wątki, jak ten z ciążą i kolejnym dzieckiem Virginii, które pojawiło się w serialu… z powodów prawnych (w rzeczywistości Virginia kolejnego dziecka nie miała). Najgorsze, że to, co jest w serialu najbardziej fascynujące – rewolucja seksualna Mastersa i Johnson – zostało zepchnięte na margines, ustępując pola licznym wątkom rodzinno-romansowym.
I choć nie można powiedzieć, że "Masters of Sex" stało się złym serialem, nie widać już tej dawnej iskierki, a to, co wciąż mogłoby zachwycać, ginie w morzu przeciętności. Widzowie głosujący pilotami i klikami to najlepszy dowód na to, że serial potrzebuje zmian.
"Dwie spłukane dziewczyny"
Uwielbialiśmy na początku te dwie pyskate pannice! Redakcja przestała uwielbiać je trochę wcześniej – już w 2. sezonie jakość żartów sięgnęła dna, a powtarzalność tych samych sytuacji i gagów stała się nieznośna – Wy wytrwaliście nieco dłużej i jeszcze w trakcie 3. sezonu domagaliście się recenzji.
Dziś nikt już recenzji czytać nie chce, z dawnej popularności "Dwóch spłukanych dziewczyn" nie zostało nic, ale mam wrażenie, że z fabułą wciąż wszyscy jesteśmy na bieżąco. Czyli Max ma fajne piersi, a Caroline nogi. Babeczkowy biznes wciąż nie może rozkwitnąć, a dziewczyny muszą dorabiać w jadłodajni. Sophie i Oleg uprawiają seks albo gadają o seksie, albo jedno i drugie. Han nie urósł, hipsterzy nie przestali irytować bohaterów, a poza tym seks, seks, rasizm, seks. Coś pominęłam? A skąd mielibyście to wiedzieć…
Wydaje się, że "Dwie spłukane dziewczyny" powoli zbliżają się do naturalnego końca, bo oglądalność w CBS naprawdę nie zachwyca. Nie udało się tu wykreować hitu na miarę "The Big Bang Theory", który potrafiłby zatrzymać widzów przed ekranami nawet pomimo wyraźnie spadającej jakości. To był raczej hit jednego sezonu.
"Kości"
Jeden z tych tasiemców kryminalnych, które miały już po kilka sezonów, kiedy pięć lat temu ruszała Serialowa. I pamiętam, że wtedy to było coś – losy Bootha i Bones rzeczywiście Was interesowały, a nam dobrze się o serialu pisało. Tylko kiedy to było! Z dawnej popularności "Kości" wiele już dziś nie zostało, widać to również po spadającej oglądalności w amerykańskim FOX-ie. Choć na pewno serial jest w Polsce bardzo rozpoznawalną marką, co zawdzięcza temu, że jest emitowany w Polsacie.
Na Serialowej jego czasy już się skończyły. Redaktorzy go oglądają z przyzwyczajenia i "do kotleta", a – sądząc po tym, że nielicznych tekstów, które mu poświęcamy, nie czyta prawie nikt – wielu z Was zwyczajnie go porzuciło. Tymczasem takie "Castle" czy "Chirurdzy" trzymają się wciąż bardzo mocno, mimo wielu sezonów na karku.
"Quantico"
Wielki hicior początku tego sezonu. W ABC oglądalność z odcinka na odcinek rosła, a my na Serialowej też daliśmy się w to wciągnąć, choć zdawaliśmy sobie sprawę, czym to grozi. Serial od początku był głupiutki i próbował z tego zrobić atut. Przez pierwszą połowę sezonu – pierwszych kilka odcinków? – szło nawet nieźle, problem w tym, że im bardziej bzdurne zwroty akcji się piętrzyły, tym trudniej patrzyło się na "Quantico".
Wydaje się, że czeka go taki koniec jak "Revenge" – tyle że wcześniejszy – bo fabuła w tym momencie przypomina już kiepską operę mydlaną. A niekoniecznie jest to coś, co amerykańska publika chce oglądać w prime time. Na Serialowej też wyraźnie tego nie lubicie – to jeden z tych seriali, które porzuciliście nawet szybciej niż redakcja. I słusznie, bo szkoda życia na kiepskie seriale.
Tylko ta Priyanka Chopra wciąż nam nie daje spokoju. Oby jej się trafił lepszy serial, i to szybko.
"Sleepy Hollow"
"Sleepy Hollow" było wielkim hitem jesieni 2013 roku. My też serial na początku chwaliliśmy, nieco zaskoczeni tym, że jest aż tak dobry. Rzeczywiście – nie dość że fajnie wymieszano tutaj motywy znane z popularnych opowieści z dreszczykiem, to jeszcze zadbano o to, żeby bohaterów dało się lubić. Ichabod i Abbie byli tak rewelacyjną parą, że sama obejrzałam większość 1. sezonu, choć takie produkcje to kompletnie nie moja bajka.
Serial zaczął się psuć, kiedy twórcy zaczęli za bardzo miksować i komplikować, nie do końca przy tym dbając o logikę. Publiczność wykruszała się coraz bardziej praktycznie z każdym odcinkiem i właściwie w kategoriach cudu należy postrzegać to, że serial przetrwał trzy sezony. Gdyby Wielka Czwórka ogólnie nie miała problemu z oglądalnością, "Sleepy Hollow" pożegnałoby się z ramówką najdalej po 2. sezonie. Tymczasem teraz mówi się, że jest szansa na jeszcze jeden.
Jeśli FOX go zamówi, będzie to naprawdę absurdalna decyzja. "Sleepy Hollow" nie budzi w tym momencie już większych emocji – choć oczywiście kiedy zabito jedną z głównych postaci, dawni fani na chwilę do serialu powrócili – i ciągnięcie go nie ma niestety większego sensu. Chyba że FOX chce sprawdzić, jak to jest tworzyć serial, którego nie ogląda dosłownie nikt.
"Person of Interest"
Jeden z tych seriali, których losy zdecydowanie nie potoczyły się tak jak powinny. Kiedy się zaczynał w 2011 roku, wyglądał na murowany hit. W ciągu pierwszego sezonu na tyle dobrze mieszał wątek główny ze sprawami tygodnia, że powinien stać się drugą "Żoną idealną". Niestety, podczas gdy "Żona idealna" budziła zachwyt krytyków, "Person of Interest" niby wszystkim wydawało się niezłe, ale… no cóż, nie aż tak.
Nie pojawiły się prestiżowe nagrody, a z drugiej strony "zwykła" publiczność CBS, która głosuje pilotami, cały czas wolała mniej skomplikowane procedurale. W efekcie oglądalność w ostatnich sezonach spadała i teraz serial ogląda już tylko garstka zagorzałych fanów. Przy czym o ile na Serialowej tę garstkę ciężko dostrzec, w USA to prawie 10 milionów osób, śledzących co tydzień poprzedni sezon w CBS.
Stacja uznała, że to za mało, oddała slot "Limitless" – które oczywiście notuje jeszcze słabsze wyniki – a "Person of Interest" pożegna się w czerwcu z widzami, po tym jak finałowy sezon zostanie pokazany w ekspresowym tempie. Szkoda, bo to akurat była jedna z niewielu produkcji, które zbliżały amerykańską telewizję ogólnodostępną do produktu jakościowego.
"Pamiętniki wampirów"
Pamiętacie te czasy, kiedy cotygodniowe zestawienia naszych hitów i kitów były jedną wielką wojną o kolejny odcinek "Pamiętników wampirów"? Ja je pamiętam całkiem nieźle, bo to był właśnie serial, który sprawił, że zmieniliśmy system liczenia głosów – tak że ten sam odcinek nie może jednocześnie trafić do hitów i kitów. "Pamiętniki" budziły ogromne kontrowersje w 4. i 5. sezonie, ale wtedy jeszcze wszyscy je oglądali.
Teraz to jeden z tych tytułów, które nie budzą większych emocji na Serialowej. A wpływ na to ma zapewne wiele czynników, począwszy od tego, że scenariusz serialu w pewnym momencie sięgnął dna, a skończywszy na tym, że dawna publiczność dorosła, a serial nie dorósł razem z nią. Nie bez znaczenia jest też to, że moda na wampiry przeminęła. Dlatego ani "Pamiętniki wampirów, ani "The Originals" nie są dziś największym hitem CW – przeciwnie, dogorywają w piątkowej ramówce.
Wydaje się, że w tym momencie serial można już tylko skończyć. Ale kiedy Ian Somerhalder zasugerował to głośno, został zmuszony do opublikowania sprostowania – nikt nie planuje kończyć "Pamiętników" po 8. sezonie! W zamian będziemy dalej udawać, że ci wszyscy aktorzy, którzy przekroczyli trzydziestkę, wyglądają na nastolatków.