Hity tygodnia: "The Americans", "Supernatural", "Penny Dreadful", "Peaky Blinders", "Żona idealna"
Redakcja
8 maja 2016, 15:33
"Penny Dreadful" – sezon 3, odcinek 1 ("The Day Tennyson Died")
Marta Wawrzyn: Najbardziej stylowy telewizyjny horror powrócił odcinkiem, który zachwycał na bardzo wielu płaszczyznach. Przede wszystkim zgrabnie wprowadzono nas w nowy rozdział tej coraz bardziej skomplikowanej, dziejącej się już na więcej niż jednym kontynencie historii. Vanessę odnaleźliśmy w Londynie, w brudnym, zakurzonym domu, sir Malcolm z Afryki za chwilę przeniesie się do Nowego Meksyku, po którym już wożą Ethana Chandlera, z kolei John Clare rozpoczął trudną podróż do domu przez arktyczne śniegi.
Wszystko zgrało się ze sobą znakomicie i wszystko wyglądało doskonale, nawet te fragmenty, które wydawały się być żywcem wyjęte z westernu. Ale centrum serialowego świata oczywiście był wiktoriański Londyn, który akurat opłakiwał poetę i w którym Vanessa wracała do życia, a pewien swój udział w tym miała nowa bohaterka, terapeutka grana przez Patti LuPone. Intrygujące wejście miał dr Jekyll, ale wszystkich i tak przebił pewien gość z Transylwanii, który oznajmił swoje przybycie na końcu odcinka.
A wszystko to działo się w odcinku, który wyglądał jak poezja przeniesiona na mały ekran. Dbałość o stronę wizualną i niespieszne, elokwentne rozmowy, prowadzone literackim językiem, zawsze były i wciąż pozostają najmocniejszą stroną "Penny Dreadful". Nowy rozdział historii na razie zaledwie zarysowano, ale jeśli potencjał nowych postaci zostanie w pełni wykorzystany, mamy szansę na najlepszy sezon.
"The Americans" – sezon 4, odcinek 8 ("The Magic of David Copperfield V: The Statue of Liberty Disappears")
Andrzej Mandel: Od pierwszej do ostatniej sekundy ten odcinek przykuwał do ekranu – od nieśmiałych uśmiechów Gabriela, próbującego ośmielić Marthę, poprzez pożegnanie Marthy i Philipa (jakaś nagroda dla Alison Wright by się przydała), po takie "drobiazgi" jak opisywana już przeze mnie szerzej rozmowa Gabriela z Claudią czy status raport Paige z dnia spędzonego z pastorem Timem i jego żoną.
Odcinek, który reżyserował Matthew Rhys, był pełen emocji i w zgodnym odczuciu naszej redakcji mógł być równie dobrze finałem sezonu. Nawet jeżeli chwilami przypominał zbiór luźno powiązanych scen, to były to sceny dobre i znaczące. Philip, który wybrał się na grób Gene'a (i nadal pamiętał, by udawać, że wizytuje inny grób, tak na wszelki wypadek), Elizabeth odpoczywająca w kinie (nawet jeżeli robiła to ze swoim obiektem) i prześlizgująca się bez biletu na film – tak ludzkich szpiegów nie było w telewizji już dawno. Jesteśmy przecież nawet w stanie w jakiś sposób solidaryzować się z ich pobudkami, gdy naciskają na Paige – dobro rodziny to przecież coś, co każdy z nas na swój sposób rozumie.
A na dokładkę mamy jeszcze wątek w Rezydenturze. Tam coś się święci i idę o zakład, że będzie interesujące.
Marta Wawrzyn: "The Americans" zamknęło pewien etap i zrobiło to, tak po prostu w środku sezonu serwując odcinek, który mógłby być finałem, możliwe nawet, że całego serialu. Rzeczywiście otrzymaliśmy tu dosłownie zatrzęsienie scen ważnych i niosących ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, a sztuczka Davida Copperfielda ze znikającą Statuą Wolności idealnie do tego wszystkiego pasowała na kilku różnych poziomach.
Rozmawialiśmy z Andrzejem o tym, co się stało z Marthą, i doszliśmy do wniosku, że nie wiemy tak naprawdę nic. Wiemy, że wsiadła do samolotu, który odleciał w kierunku Kuby. Nie mamy żadnych dowodów, że w ogóle na tej Kubie wylądowała – a nie na przykład w oceanie – bo nam tego nie pokazano. Tym bardziej nie mamy powodu ufać, że kontynuowała tę podróż. A serial zapewne nam tego nie powie nigdy albo gdzieś tam kiedyś, za kilka sezonów, wspomni coś mimochodem.
I właśnie za to, że nie boi się odważnych rozwiązań i bardzo dokładnie wie, dokąd zmierza, tak go uwielbiamy.
"Żona idealna" – sezon 7, odcinek 21 ("Verdict")
Mateusz Piesowicz: Choć w tym odcinku działo się całkiem sporo, a godne zapamiętania momenty mieli Cary czy Diane i Kurt, to siłą rzeczy na pierwszy plan wysuwa się cliffhanger. Moment, w którym postanowiono pozostawić nas w niepewności, nie należy do szczególnie oryginalnych, a gdyby na kontynuację przyszło nam czekać dłużej niż tydzień, byłby wręcz irytujący, ale tutaj się sprawdził.
Werdykt ławy przysięgłych w sprawie Petera ma bowiem w gruncie rzeczy znaczenie drugorzędne. Ważniejsze są jego konsekwencje dla Alicii i jej decyzji, która w tym układzie jest niemożliwa do odgadnięcia. To jednak spore osiągniecie, by po tak długim czasie, na sam koniec doprowadzić do sytuacji, w której każde zakończenie ma swoje plusy i minusy. Wszystkie możliwe opcje wydają się w jakiś sposób dobre dla głównej bohaterki, ale czy jest wśród nich taka, którą można by nazwać idealną? Ja nie potrafię jej znaleźć mimo tygodnia poszukiwań, więc po finale spodziewam się tylko jednego. Zaskoczenia.
"Supernatural" – sezon 11, odcinek 20 ("Don't Call Me Shurley")
Bartosz Wieremiej: Chuck, czyli Bóg, nawiedził ziemię, ale jeszcze zanim się to stało, postanowił napisać autobiografię we własnej knajpie. Co więcej, skoro mowa była o pisaniu, to musiał się pojawić Metatron. Grający tego pierwszego Rob Benedict i drugiego Curtis Armstrong zaliczyli naprawdę świetne występy i stanowili najmocniejsze punkty odcinka. Na dodatek motywacje Chucka były przeurocze, jego monologi warte wysłuchania, a reakcja na wspomnienie o Amarze wręcz bezcenna. Zresztą same rozmowy Stwórcy i jego dziecka można by cytować linijka po linijce.
"Don't Call Me Shurley" zobaczyliśmy także kolejną wioskę zainfekowaną przez Amarę. O ile było to coś bardzo znanego, to stopień zagrożenia i fakt, iż ostatecznie Wszechmogący musiał spotkać się z Winchesterami, spowodowało, że i te fragmenty śledziło się w napięciu. Przy okazji też Chuck postanowił wszystkich uratować, bo przecież do tego służą nam bóstwa, nie?
Na marginesie, kto zwrócił uwagę na kubek z napisem "World's Greatest Dad"?
"Peaky Blinders" – sezon 3, odcinek 1
Marta Wawrzyn: "Peaky Blinders" po powrocie zaserwowało nam na dzień dobry spory przeskok w czasie i wesele Tommy'ego. Panna młoda okazała się z jednej strony dużą niespodzianką, a z drugiej najbardziej oczywistym możliwym wyborem. Pewnie niejeden z widzów poczuł najpierw zaskoczenie, a potem ulgę, kiedy odsłonięto jej twarz. A przecież to był dopiero początek!
Samo weselisko krwawymi godami może nie było, ale obfitowało w wydarzenia i stanowiło ogromne pole do popisu nie tylko dla Cilliana Murphy'ego w roli Tommy'ego, ale też dla Paula Andersona, który teraz rzeczywiście błyszczy jako Arthur. Starcie dwóch braci, coraz bardziej różniących się od siebie, wisi w powietrzu. A poza tym dostaliśmy taki tam "zwykły" weselny zestaw: ktoś się z kimś pokłócił, ktoś się z kimś pobił, ktoś kogoś zamordował, a następnie spalono zwłoki. Ach, do tego jeszcze doszła międzynarodowa awantura, pozostająca w bliskim związku z morderstwem. Słowem, działo się.
I znów mnie uderzyło, jak wspaniale zrealizowany jest to serial. Choć przecież nie kosztuje milionów, jak "Zakazane imperium". Kostiumy, scenografia, muzyka – wszystko to jest na najwyższym poziomie i tworzy klimat, który bez większej przesady można nazwać wyjątkowym.
"Person of Interest" – sezon 5, odcinek 1 "B.S.O.D."
Bartosz Wieremiej: Można się było obawiać, że po kalendarzowym roku powrót do konfliktu Samarytanina i Maszyny wypadnie blado. Że mieszanka czasu i oczekiwań, doprowadzi do ogromnego rozczarowania. Na szczęście jednak "B.S.O.D." od rozpoczynającego odcinek monologu Root, aż po finalną próbę sprawdzenia co z maszyną trzymał w napięciu i sprawił ogromną przyjemność.
W odcinku tym dostaliśmy niezwykle ważną partię wspomnień, a także bardzo szybko mogliśmy sobie przypomnieć, w jaki sposób działają poszczególni bohaterowie. Dano nam również odczuć, jak mocną kontrolę nad światem ma Samarytanin. Docenić należy także to, że Maszynę przywrócono do życia przy użyciu sprzętu, który rzeczywiście dostępny jest na każdym złomowisku. Nie mogę się też doczekać tego, co w dalszej części sezonu scenarzyści przygotowali dla Lionela (Kevin Chapman).
Teraz tylko trzeba mieć nadzieję, że reszta sezonu będzie na podobnym poziomie.