"Bloodline" (2×01-05): Wszyscy mamy tajemnice
Nikodem Pankowiak
29 maja 2016, 18:03
"Bloodline" w 2. sezonie to niemal dokładnie ta sama produkcja co roku temu – ma praktycznie te same zalety, jak i wady, do których mogliśmy się już przyzwyczaić. Tajemnica goni tajemnicę, a bohaterowie robią wszystko, żeby żadna z nich nie ujrzała światła dziennego. Uwaga na drobne spoilery.
"Bloodline" w 2. sezonie to niemal dokładnie ta sama produkcja co roku temu – ma praktycznie te same zalety, jak i wady, do których mogliśmy się już przyzwyczaić. Tajemnica goni tajemnicę, a bohaterowie robią wszystko, żeby żadna z nich nie ujrzała światła dziennego. Uwaga na drobne spoilery.
Największa zmiana w serialu to zdecydowane zredukowanie roli Danny'ego (Ben Mendelsohn). Jest to oczywiste i logiczne, skoro ten bohater już nie żyje, choć wciąż jak cień wisi nad swoją rodziną. Wszystko, co teraz przytrafia się Rayburnom, jest pochodną tego, że Danny przyjechał świętować rocznicę ślubu swoich rodziców i postanowił zostać na dłużej. To była pierwsza kostka domina, które przewraca się do teraz. W tym sezonie możemy zobaczyć go już tylko w retrospekcjach oraz wizjach bohaterów, ale muszę przyznać, że w pierwszej połowie sezonu nie wnosi to zbyt wiele do całej historii. Wręcz można odnieść wrażenie, że sceny z jego udziałem wpleciono trochę na siłę, jakby koniecznie chciano zatrzymać w obsadzie aktora, który wykonał tak świetną robotę w pierwszym sezonie.
Abyśmy jeszcze mniej tęsknili za Dannym, do serialu wprowadzono jego syna, Nolana. W tym wypadku powiedzenie, że jaki ojciec, taki syn, jest jak najbardziej na miejscu. Od samego początku widać, że przybycie Nolana do Keys i to w takim momencie zwiastuje wyłącznie kłopoty. Cała rodzina postrzega go także przez pryzmat jego ojca, więc chłopak tym bardziej odczuwa, że nie pasuje do świata, do którego przybył. Wydaje się, że po śmierci Danny'ego to właśnie Nolan może być największym problemem dla Johna i reszty i w drugiej połowie sezonu odegra kluczową rolę dla fabuły.
A skoro Danny nie żyje, to ktoś w rodzinie musiał przejąć rolę najbardziej destrukcyjnej osoby i tym kimś został Kevin. Facet wyraźnie nie radzi sobie ze śmiercią swojego brata – mimo usilnego zaklinania rzeczywistości jego biznes upada, a w ucieczce przed problemami pomagają mu narkotyki. Każda, absolutnie każda decyzja podejmowana przez Kevina jest decyzją złą, przez co sprowadza on problemy nie tylko na siebie, ale także na resztę rodziny. Widać wyraźnie, że gdyby nie starsze rodzeństwo, ten człowiek już dawno znalazłby się na dnie.
A u rodzeństwa też nie dzieje się najlepiej. Meg wyjechała co prawda do Nowego Jorku, by tam rozpocząć wymarzoną pracę, ale przeszłość szybko dopada ją nawet w takim miejscu. John z kolei najbardziej ze wszystkich naraża się, aby sekrety utrzymać głęboko pod powierzchnią. Zadanie jest tym trudniejsze, że John zamierza wystartować w wyborach na szeryfa – w kampanii wyborczej, nawet na lokalnym poziomie, na wierzch mogą wyjść różne brudy. To właśnie obserwowanie Johna, który non stop balansuje na krawędzi jest chyba najlepszą rzeczą, jaką zobaczycie w tym sezonie. W najnowszych odcinkach odgrywa on jeszcze ważniejszą rolę, niż rok temu.
Jak wspomniałem już wcześniej, "Bloodline" nie zmieniło się zbyt wiele w ciągu roku, ale ma to także swoje dobre strony. Przede wszystkim obsada jest wciąż rewelacyjna. Co prawda Ben Mendelsohn, który był największą aktorską gwiazdą poprzedniego sezonu, pojawia się na ekranie już nieco rzadziej, ale serial w ogóle na tym nie stracił. Kyle Chandler to wciąż Himalaje aktorstwa i mam nadzieję, że w tym roku dostanie on kolejną nominację do Emmy. Bardzo dobrze patrzy się także na Lindę Cardellini i zdecydowanie nie chodzi tu wyłącznie o jej walory estetyczne.
Największy postęp zrobił jednak Norbert Leo Butz, który doskonale wypada jako Kevin i obok Chandlera jest największą gwiazdą tego sezonu. Pozostaje żałować tylko, że w pierwszej połowie sezonu niewiele okazji do wykazania się miała Sissy Spacek. Sally póki co zeszła na drugi, może nawet trzeci plan, przez co sceny, w których mogła coś pokazać policzyłbym pewnie na palcach jednej dłoni. Bardzo dobrym dodatkiem do obsady jest Andrea Riseborough, która wciela się w kobietę powiązaną z Dannym. Jak łatwo się domyślić, wszystko, co z nim związane, może przynieść jedynie kłopoty.
W drugim sezonie "Bloodline" nie ma rewolucji. To wciąż serial z rewelacyjnym klimatem i znakomitą grą aktorską, który jednak zbyt często spowalnia fabułę i osiada na mieliźnie. Wciąż jest to produkcja niezwykle mroczna i poważna, traktująca siebie najbardziej serio, jak tylko się da. Wszystko, co dzieje się w najnowszych odcinkach, jest konsekwencją wydarzeń z 1. sezonu. Bohaterowie zostali postawieni pod ścianą i co rusz podejmują kolejne decyzje, które mogą mieć dla nich fatalne konsekwencje. Czy faktycznie tak będzie, dowiemy się w drugiej połowie sezonu.