Najpopularniejszy serial Netfliksa? Zdziwicie się!
Marta Wawrzyn
19 czerwca 2016, 13:42
Netflix co prawda nie podaje danych dotyczących oglądalności swoich seriali, ale są tacy, którzy próbują sami to liczyć, zbierając dane od operatorów. Wyliczenia są zaskakujące, ale trzeba przyznać, że to i owo wyjaśniają.
Netflix co prawda nie podaje danych dotyczących oglądalności swoich seriali, ale są tacy, którzy próbują sami to liczyć, zbierając dane od operatorów. Wyliczenia są zaskakujące, ale trzeba przyznać, że to i owo wyjaśniają.
Co jakiś czas pojawiają się dane dotyczące oglądalności seriali Netfliksa, które nie są podawane przez samego Netfliksa (bo ten uparcie prowadzi politykę niepodawania żadnych danych na ten temat). W styczniu NBC zatrudniło firmę Symphony, która próbowała obliczyć, jaką oglądalność miały jesienią produkcje platform streamingowych.
Wyszły niezbyt imponujące liczby (najlepiej wypadła "Jessica Jones", którą obejrzało 4,8 mln widzów w wieku 18-49 lat), a przedstawiciele Netfliksa poddali ostrej krytyce zarówno same dane, jak i fakt, że oto ktoś próbuje w tak mało etyczny sposób poznać takie informacje. To, że Netfliksowi się to nie podoba, nic jednak nie zmienia. Oglądalność seriali Netfliksa to interesujący temat nie tylko dla telewizyjnych szefów, ale też dla zwykłej publiczności.
Firma Symphony powróciła więc z kolejnymi danymi, które są jeszcze bardziej interesujące od tych jesiennych. Przede wszystkim udowodniono, że wielkim hitem okazało się "Fuller House", które w ciągu 35 dni od premiery obejrzeć miało aż 14,4 mln widzów w wieku 18-49 lat. To oznacza, że gdybyśmy mówili o tradycyjnej telewizji, "Fuller House" miałoby rating 10,4 i byłoby najpopularniejszym serialem, jaki teraz w ogóle jest emitowany.
Brzmi to jak czyste szaleństwo, ale dobrze tłumaczyłoby pośpiech przy zamawianiu i tworzeniu kolejnego sezonu. Mimo że "Fuller House" zostało zmiażdżone przez krytyków, 2. sezon został zamówiony tydzień po premierze serialu, scenariusz powstał w błyskawicznym tempie, a zdjęcia ruszyły już w maju. Jak tak dalej pójdzie, widownia Netfliksa będzie mogła oglądać po więcej niż 20 odcinków "Fuller House" rocznie.
Na tym zaskoczenia się nie kończą. Drugim najchętniej oglądanym serialem Netfliksa wcale nie było "House of Cards" czy "Daredevil", tylko "Making a Murderer", które miało obejrzeć 13,4 mln osób w ciągu pierwszych 35 dni od premiery. Co prawdopodobnie też nie jest takie dalekie od prawdy – również u nas recenzja "Making a Murderer" była jedną z najchętniej czytanych w tym roku, mimo że opublikowaliśmy ją z solidnym opóźnieniem.
Oczywiście porównywanie tych danych z oglądalnością tradycyjnej telewizji sprawiedliwe nie jest, chociażby ze względu na model emisji. Netflix wypuszcza całe sezony naraz, w AMC "The Walking Dead" osiąga niesamowite wyniki co tydzień.
Porównywanie jednego i drugiego jest mocno karkołomne, bo to dwa różne światy, a także dwa różne modele biznesowe. Netfliksowi jest bez różnicy, czy jego seriale oglądają osoby w wieku 18-49 lat – grupa, na której najbardziej zależy reklamodawcom – czy ktokolwiek inny, dlatego że w serwisie nie ma żadnych reklam. Ważne jest, żeby rosła liczba klientów opłacających abonament, demografia jest bez znaczenia.
Bez znaczenia też jest to, czy użytkownicy płacą, bo chcą oglądać oryginalne treści Netfliksa, czy po to, aby mieć dostęp do całych sezonów starszych seriali, jak "Twin Peaks" czy "Breaking Bad". Każdy klient liczy się tak samo. Ale oczywiście w tym momencie inwestowanie we własne produkcje ma sens, bo zdobywanie licencji na całym świecie bywa bardziej kosztowne, niż tworzenie własnych seriali.
Sam Netflix twierdzi, że chce produkować zarówno takie seriale, które będzie oglądać po 30 mln ludzi, jak i takie, które obejrzą 2 mln widzów. Ale jeśli sądzić po pośpiechu, w jakim zamówiono i zaczęto tworzyć kolejny sezon "Fuller House", te pierwsze jednak będą wygrywać.