"I Hate My Teenage Daughter": Dno i dwa metry mułu
Marta Wawrzyn
1 grudnia 2011, 22:00
"I Hate My Teenage Daughter" to kolejna w tym sezonie nowa komedia. Kolejna nowa komedia, która nie jest śmieszna. Kolejna nowa komedia, która nie ma w sobie kompletnie nic.
"I Hate My Teenage Daughter" to kolejna w tym sezonie nowa komedia. Kolejna nowa komedia, która nie jest śmieszna. Kolejna nowa komedia, która nie ma w sobie kompletnie nic.
Ostatniego listopada ruszył serial "I Hate My Teenage Daughter", nowy sitcom od FOX-a. Serial opowiada o dwóch matkach, które wychowują nastoletnie córki. Główne bohaterki, Annie (Jaime Pressly) i Nikki (Katie Finneran), mieszkają obok siebie. Obie są samotnymi matkami (choć po serialu pałętają się też ich byli mężowie), obie mają ten sam problem: wychowują potwory – Mackenzie (Aisha Dee) i Sophie (Kristi Lauren).
Dziewczyny są całkiem zwyczajne. Niespecjalnie pyskate, nie ćpają, nie uprawiają (przynajmniej na razie) dzikiego seksu na pięterku, nie przeklinają. Bardzo chcą być popularne w szkole, więc ubierają się trochę zbyt wyzywająco (choć też bez przesady), non stop bawią się smartphone'ami i chichoczą z byle czego – jak zwykłe nastolatki.
Mimo to ich mamy solidarnie zachowują się jakby postradały rozum albo po raz pierwszy w życiu miały do czynienia ze swoimi dziećmi. Ich piski i krzyki, a także wyjątkowo denerwujące ataki śmiechu z puszki sprawiają, że po 22 minutach serialu widz marzy już tylko o tabletce na ból głowy. Co ciekawe, podczas gdy matki robią z siebie idiotki, ich córki są całkiem normalne. Tak normalne że aż nudne, nijakie. Nie wiem, czy to wina aktorstwa, czy to zamierzone zachowanie – w każdym razie całość jest koszmarnie nienaturalna.
Sprawy nie poprawiają źle napisane, momentami przekraczające granice dobrego smaku żarty, często powtarzane po kilka razy, na wypadek gdybyśmy za pierwszym razem nie załapali (no przecież już wiem, że ona zjadła kota!). O ile "2 Broke Girls" jestem w stanie wybaczyć epatowanie różnymi obrzydlistwami, bo poza tym dziewczyny są całkiem śmieszne, o tyle dumbass i whore w serialu o matkach i córkach jakoś do mnie nie trafiają.
Dodać trzeba, że "I Hate My Teenage Daughter" nie ma nic wspólnego z nowoczesnymi komediami rodzinnymi, jak "Modern Family". Przypomina raczej sitcomy z lat 80. i 90. – przy czym, w odróżnieniu od "Last Man Standing" nie bawi ani trochę. Może dlatego, że nie ma Tima Allena, a może FOX zapomniał zatrudnić scenarzystów. Tak czy siak jest to jedna z najgorszych premier tej jesieni.
Wybaczcie mięso w tytule, bo takie sformułowanie zapewne nie przystoi krytykowi, choćby to był tylko krytyk serialowy – ale doprawdy nie widzę lepszego. Nie polecam "I Hate My Teenage Daughter", nawet jeśli macie jesienną depresję. Nawet jeśli właśnie dostaliście dwóję w szkole, rzucił Was facet/dziewczyna albo rozbolał Was ząb.
Wybierzcie "M jak miłość", to dużo zabawniejszy serial.