Serialowa alternatywa: "Cucumber"
Mateusz Piesowicz
6 lipca 2016, 20:02
Można się spodziewać, że gdy Russel T Davies, twórca "Queer as Folk", zabiera się za kolejny serial o gejowskim środowisku, efektem nie będzie banalna komedyjka. "Cucumber" bawi naprawdę nieźle, ale humor wcale nie jest jego największą zaletą.
Można się spodziewać, że gdy Russel T Davies, twórca "Queer as Folk", zabiera się za kolejny serial o gejowskim środowisku, efektem nie będzie banalna komedyjka. "Cucumber" bawi naprawdę nieźle, ale humor wcale nie jest jego największą zaletą.
Piętnaście lat zajęło Daviesowi, by powrócić do Channel 4 i zrobić dla tej stacji zupełnie nowy serial, który z oczywistych względów nie może uniknąć porównań z jego poprzednim dziełem. Zestawianie ze sobą "Queer as Folk" i "Cucumber" nie ma jednak specjalnego sensu, bo to produkcje z dwóch zupełnie różnych telewizyjnych epok i światów, choć punktów wspólnych znajdziemy w nich sporo. Znów wszak zostajemy zabrani do Manchesteru, by poobserwować tamtejszych homoseksualistów, ale jedna rzecz się zmieniła – wszystkim wyraźnie przybyło lat.
"Cucumber" opowiada o facetach w średnim wieku, którzy problemy ze swoją seksualnością, jej ujawnieniem i akceptacją mają już dawno za sobą. Co nie oznacza bynajmniej, że cieszą się poukładanym życiem. Wręcz przeciwnie, choć na karku przybywa lat, a głowy przyprósza siwizna (jeśli ma co), ci dorośli ludzie kompletnie nie potrafią się odnaleźć świecie wymagającym od nich zaangażowania i odpowiedzialności. Może nie dotyczy to wszystkich, ale głównego bohatera, Henry'ego (Vincent Franklin) jak najbardziej.
Ten wyraźnie nie chce dopuścić do siebie myśli, że najwyższa już pora coś zmienić w swoim życiu i w myślach nadal jest o dwadzieścia lat młodszym mężczyzną, któremu tylko jedno w głowie. Serial brutalnie zderza go z rzeczywistością, nam fundując szereg zabawnych sytuacji, a Henry'emu mniejsze lub większe dramaty. Wszystkie je "Cucumber" serwuje jednak z przymrużeniem oka, traktując swojego bohatera nieraz brutalnie, ale zawsze z sympatią. Dzięki temu produkcji Daviesa bliżej do popularnych "seriali o niczym" niż głupawego sitcomu, choć nie unika powiązań z żadnym z nich.
W tym miejscu trzeba się zatrzymać, bo musicie wiedzieć, że "Cucumber" jest częścią większej całości. Russel T Davies podszedł bowiem do tematu przekrojowo i stworzył nie jeden, a trzy seriale, z których każdy inaczej podchodzi do tematu seksualności. Obok opisywanej tutaj serii, powstała również emitowana na E4 "Banana", antologia krótkich odcinków o młodych mieszkańcach Manchesteru oraz "Tofu", dokumentalny serial internetowy. Sami widzicie, że temat został potraktowany bardzo poważnie, więc sprowadzanie któregokolwiek z elementów tercetu do roli komedyjki byłoby błędem. Czasem jednak trudno się temu oprzeć, choćby poznając pochodzenie poszczególnych tytułów – poniższe wideo wszystko obrazowo wyjaśnia.
"Cucumber" jest niejako flagowym produktem wśród wymienionej trójki, ale nie wiąże się to wcale z tym, że podchodzi do tematu w najpoważniejszy sposób. Wręcz przeciwnie, to właśnie ten serial skupia w sobie kwintesencję Daviesowego projektu, a więc połączenie nieraz ważnych dyskusji z humorystycznym podejściem. Opowieść o Henrym posłużyła twórcy za idealny nośnik, w którym zmiksował szereg życiowych pomysłów z ciekawymi i dającymi się lubić bohaterami oraz ich szalonymi historiami.
Chociaż nie wiem, czy słowo "szalone" jest w tym przypadku odpowiednie. "Cucumber" robi bowiem wszystko, by nam swoich bohaterów przybliżyć, a ich losy przedstawić jako najzwyklejsze sytuacje, które mogą dotyczyć każdego z nas. Nie da się przecież ukryć, że Henry w gruncie rzeczy niczym szczególnym się nie wyróżnia. To przeciętny 46-latek z nudną pracą w ubezpieczeniach, stałym partnerem i niezbyt emocjonującym życiem seksualnym. Taki stan rzeczy wydaje mu się jednak nie przeszkadzać – na spotkania z przyjaciółmi wybiera się niechętnie, ponad nie ceniąc spokój domowego zacisza, a na randkę z Lance'em (Cyril Nri) daje się zaciągnąć po długich negocjacjach. Stan idealnej stabilizacji się jednak sypie, gdy ten ostatni wychodzi z propozycją małżeństwa.
Widzieliśmy już takich sytuacji na pęczki – niekoniecznie jednak ich bohaterami byli dorośli mężczyźni. Fakt, że Henry wpada w panikę, czym wywołuje szereg niespodziewanych zdarzeń, bawi właśnie dlatego, że zamiast młodej dziewczyny/chłopaka przerażonych wizją poważnych zobowiązań, mamy podstarzałego faceta zachowującego się zupełnie irracjonalnie. Davies łączy tu więc dobrze znaną narrację o dorastaniu do związku z komedią o niechcącym dojrzeć bohaterze, wszystko to wpisując jeszcze w krajobraz gejowskiej społeczności.
Mieszanka to wybuchowa i autentycznie zabawna, mimo że nie opowiada w gruncie rzeczy niczego nowego. Henry zaczyna się plątać w swoich decyzjach, oglądać za dwukrotnie młodszymi mężczyznami i sprowadzać na siebie (i nie tylko) jedną katastrofę za drugą. Kryzys wieku średniego połączony z koniecznością dojrzenia do zobowiązań? Henry skupia w sobie problemy, z którymi każdy kiedyś się zmagał, co pozwala bardzo łatwo się z nim identyfikować.
I nie ma tu najmniejszego znaczenia jego orientacja, bo takie podejście do sprawy mogło być interesujące piętnaście lat temu, ale nie teraz. W tutejszym Manchesterze cały świat jest dla naszych bohaterów jednym, wielkim gejowskim klubem, a twórcy niczego przed nami nie ukrywają. Tyczy się to rzecz jasna również seksu, którego w "Cucumber" jest pod dostatkiem i to w różnych odmianach. Szybkie numerki, seks w związku, seks z młodszymi partnerami – do wyboru do koloru. Szokujące? Nic z tych rzeczy. Serial po prostu podchodzi do naturalnej sprawy w naturalny sposób. Oczywiście pomijając fakt, że jest komedią, więc mało co dzieje się tu tak, jak powinno.
Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że czegokolwiek nie pokazywaliby nam twórcy, ma to uniwersalny wymiar. "Cucumber" nie jest serialem ani dla gejów, ani dla środowiska LGBT, lecz dla wszystkich, którym życiowa nieporadność Henry'ego nie jest obca. Zwykle jest śmiesznie, czasem gorzko, a czasem zwyczajnie smutno, ale jak w każdym szanującym się komediodramacie, nigdy z niczym się nie przesadza, pamiętając o różnych odcieniach ludzkiego życia.
***
Na kolejną Serialową alternatywę zostajemy w Wielkiej Brytanii. Sprawdzimy, jak na małym ekranie wypada Helena Bonham Carter.