"Looking: The Movie", czyli powrót do przeszłości
Marta Wawrzyn
31 lipca 2016, 13:03
Bohaterowie "Spojrzeń" powrócili na ekrany po raz ostatni, aby dać widzom jakże potrzebne zakończenie. I choć znajdą się tacy, którzy będą marudzić, jedno w tym wszystkim naprawdę cieszy – że ten film w ogóle powstał. Uwaga na finałowe spoilery.
Bohaterowie "Spojrzeń" powrócili na ekrany po raz ostatni, aby dać widzom jakże potrzebne zakończenie. I choć znajdą się tacy, którzy będą marudzić, jedno w tym wszystkim naprawdę cieszy – że ten film w ogóle powstał. Uwaga na finałowe spoilery.
Czy "Looking: The Movie" jest najlepszym odcinkiem serialu "Looking" ("Spojrzenia")? Nie. Bardzo mu do tego daleko i da się to zrozumieć. Scenarzyści nie mieli tu swobody twórczej, musieli zamknąć w półtorej godziny historię, która miała się ciągnąć jeszcze przez kilka sezonów. Nie brak więc w tym filmie skrótów myślowych, przyspieszonych ważnych decyzji życiowych i irytujących momentami tłumaczeń, co wszyscy robili przez ostatnie dziewięć miesięcy. Ale z drugiej strony wypada ograniczyć narzekanie do minimum, bo przecież zobaczyliśmy ponownie wszystkich naszych ulubionych bohaterów i dostaliśmy bardzo dużo intrygujących zdarzeń, ciekawych rozmów oraz dowodów na to, że życiowe pogubienie nie musi być stałym stanem.
"Looking: The Movie" zaczyna się od powrotu Patricka (Jonathan Groff, po raz ostatni w swojej najlepszej roli) do San Francisco, po tym jak uciekł do Denver na dziewięć miesięcy. No właśnie – uciekł czy podjął odważną decyzję, żeby coś zmienić w życiu? To będzie przedmiotem dłuższej debaty i zanim film się skończy, sam bohater usłyszy kilka wersji prawdy o sobie i będzie miał dość czasu, aby zastanowić się nad prawdziwymi motywami podjętych decyzji. Będzie też miał niejedną okazję, by skonfrontować się z tym wszystkim, czego do siebie przez prawie rok nie dopuszczał.
Pytanie, z kim powinien być Patrick – z Richiem czy Kevinem – towarzyszyło nam przez kilkanaście odcinków i pewnie nie wszyscy są zadowoleni z ostatecznego wyboru. Ostatnia scena z Kevinem była prawdziwą bombą emocjonalną i niejednego z nas zostawiła ze złamanym sercem, pamiętajmy jednak, że nic tu przecież nie jest ostateczne. Choć bohaterowie wyraźnie dążyli do stabilizacji, prawda jest taka, że oni przecież wciąż są młodzi, a decyzje podjęte w de facto finale serialu nie są wyrokiem dożywocia.
To nic wielkiego – tak jak małżeństwo Augustina z Eddiem właściwie nie jest niczym wielkim. Choć jednocześnie jest. Wyjdzie im, to świetnie. Nie wyjdzie, zawsze będą mogli się rozstać. "Spojrzenia" zawsze podchodziły do związków w zdroworozsądkowy sposób – nie zabijając przy tym romantyzmu – nic więc dziwnego, że pod koniec to się nie zmieniło. A jednocześnie przecież udało się dać widzom zakończenie, na jakie zasługiwali. Zamknięte, satysfakcjonujące, pasujące do tych bohaterów.
Ma sens to, że Patrick teraz znów będzie z Richiem, tak jak ma sens jego powrót do San Francisco. Ślub Augustina – który niesamowicie wydoroślał w ciągu dwóch sezonów – to również idealne wydarzenie na finał. Podobnie jak wesele w klubie i after party z kiepską jajecznicą w roli głównej. A także to, że Doris zdecydowała się na dziecko – które będzie bękartem i gejem, a jakże! – zaś Dom postanowił skupić się na prowadzeniu restauracji. To wszystko zostało przemyślane i po prostu tutaj pasuje. Choć na pewno byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie wydarzyło się naraz, w błyskawicznym tempie. Tego jednak już nie zmienimy.
W "Looking: The Movie" nie zabrakło dobrze napisanych rozmów o czymś i o niczym, ważnych wspinaczek w celu popatrzenia na miasto z góry i znalezienia odpowiedzi na pytanie, czym jest miłość, a także konfrontacji z przeszłością, seksu, łez i szczypty humoru (tu na szczególne oklaski zasługuje scena, w której Dom i Patrick prawie TO zrobili). A wszystko to odbywało się na takim luzie, z taką swobodą, jak gdyby od poprzedniego odcinka minęło parę chwil, a nie prawie półtora roku.
Choć serial zachował w finale swój lekko melancholijny ton, a niektóre wątki pokończyły się w słodko-gorzki sposób, nie ma mowy o nieszczęśliwym zakończeniu. Zostawiliśmy wszystkich tych sympatycznych ludzi w takim miejscu, że możemy mieć nadzieję, iż teraz będą odrobinę mądrzejsi, dojrzalsi, a także szczęśliwsi. Jasne, świetnie by było, gdyby to wszystko nie odbyło się na koniec w tak ekspresowym – jak na "Looking" – tempie. Ale jednocześnie ten film to najlepszy dowód na to, jak zmieniła się telewizja przez ostatnie lata. Jeśli HBO zdecydowało się go zamówić – choć serial oglądała garstka widzów – to znaczy, że żyjemy w czasach telewizyjnego dobrobytu. I prędzej czy później dostaniemy jakieś nowe "Looking". Bo przecież moda na kameralne komediodramaty nie umarła, przeciwnie, ona dopiero się na dobre zaczyna.