7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
7 sierpnia 2016, 20:43
"Masters of Sex" (Fot. Showtime)
Lata 70. w zwiastunie "Masters of Sex", chińska przygoda w "Mr. Robot", nagrody krytyków dla "The Americans" i "American Crime Story" – to był świetny tydzień, choć nie widziałam prawie żadnych seriali!
Lata 70. w zwiastunie "Masters of Sex", chińska przygoda w "Mr. Robot", nagrody krytyków dla "The Americans" i "American Crime Story" – to był świetny tydzień, choć nie widziałam prawie żadnych seriali!
1. Lata 70. w "Masters of Sex". Jeszcze niedawno wszyscy chcieli robić seriale o latach 60., teraz przerzucili się na lata 70. Akurat w przypadku "Masters of Sex" to może być #dobrazmiana, bo serialowi ostatnio brakowało świeżości pod każdym względem. Nowa dekada oznacza nowe ciuchy, nowe obyczaje, nowe relacje, nowych bohaterów. Cieszy mnie to i bardzo mocno ściskam kciuki, żeby to był równie dobry sezon co pierwszy.
https://www.youtube.com/watch?v=pqX7qqCWn4s
2. To wideo z Winnie z "Cudownych lat". Przyznaję, odkryłam to trochę późno – głównie dlatego, że seriale zawsze wydawały mi się ciekawsze od tego, kim prywatnie są ci ludzie, którzy w nich występują – ale lepiej późno niż wcale. Danica McKellar, czyli Winnie Cooper z "Cudownych lat", ma teraz 41 lat i nie zrobiła wielkiej kariery aktorskiej. Zrezygnowała z niej świadomie, bo wolała zawodowo zająć się matematyką. To najbardziej antyhollywoodzka historia na świecie, a sposób, w jaki ona ją opowiada, jest po prostu fantastyczny. Czapki z głów, nosy do podręczników!
3. Przekopanie się przez zapowiedzi nowości Netfliksa. Netflix ma taki specjalny serwis dla dziennikarzy, gdzie są wszystkie daty i najważniejsze informacje o zbliżających się premierach. Wszystko posegregowane i usystematyzowane, tak że trudno cokolwiek przegapić. I prawdę powiedziawszy gdyby nie to, pewnie nigdy nie powstałby tekst zapowiadający jesień w Netfliksie. Liczba premier jest po prostu w tej chwili zbyt szalona, żeby ogarnąć to na własną rękę, a dodatkowo nie wszystkie tytuły są promowane z odpowiednim wyprzedzeniem. Trudno pamiętać o serialu, który został wspomniany raz, na jakiejś konferencji w styczniu. Choć przecież ten serial – "Haters Back Off"? "Midnight Diner"? "Easy"? – może za chwilę stać się hitem, tak jak stało się nim "Stranger Things".
Coraz trudniej jest połapać się w samych tytułach, a przekopywanie się przez ich spis potrafi sprawić sporo frajdy nawet komuś, kto zajmuje się tym w ramach pracy. Martwię się tylko, co będzie, kiedy naprawdę już nie będzie mi wystarczać doby na oglądanie tego wszystkiego, co chcę oglądać. Netfliksie, co z tą 48-godzinną dobą?
4. Chiński wątek w "Mr. Robot". Nie będę tu niczego spoilerować bardziej niż to konieczne, powiem więc tylko jeszcze raz, że niesamowicie mi się podobał najnowszy odcinek "Mr. Robot". Nie dość że bardzo wyraźnie zaznaczono kobiecą perspektywę – co cieszy, bo serial ma rewelacyjne bohaterki, które rzadko są w stu procentach na pierwszym planie – to jeszcze grana przez Grace Gummer agentka FBI zaliczyła bardzo ciekawą przygodę w Chinach. Jej rozmowa z ministrem – którego drugą twarz świetnie już znamy – przyprawiała o lekki dreszczyk, a przy tym miała w sobie coś cudownie smutnego i intymnego. Jak gdyby ta dwójka ludzi znalazła nić porozumienia w momencie, kiedy naprawdę nie miało prawa to się stać. Jestem naprawdę ciekawa, czy wybuchowa końcówka jest bezpośrednim następstwem tej rozmowy, i naprawdę już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka.
A przy okazji chciałabym przypomnieć pewne słowa, które padły w 1. sezonie.
5. Nagrody TCA, a jakże! Nie z każdym werdyktem w stu procentach się zgadzam i trochę mi żal chociażby kompletnie pominiętego "Fargo", ale jak widzę, że są takie gale, gdzie najwięcej nagród zgarniają "The Americans" i "American Crime Story", to naprawdę nie widzę (aż tak wielu) powodów do narzekania. Swoją drogą, telewizja FX wyprodukowała w ostatnich latach tyle seriali bez mała wybitnych, że one już walczą głównie między sobą. Być może nadszedł już ten czas, kiedy powinno się zacząć nagradzać więcej seriali. Mówił ostatnio o tym szef stacji Starz, komentując to, jak ignorowany jest "Outlander"
6. Zapowiedź powrotu "Rectify". Jedna z tych cudownych, skromnych produkcji, bez których życie wydaje się wręcz niemożliwe. Szalenie się cieszę, że wraca, i jeszcze bardziej mi szkoda, że niedługo się z nami pożegna. To serialowa magia w najlepszym wydaniu.
https://www.youtube.com/watch?v=7uWmHLtopuA
7. Lata 70. raz jeszcze i oczywiście "The Get Down". Pół niedzieli spędziłam, przepisując naszą rozmowę z Catherine Martin, producentką "The Get Down", prywatnie żoną Baza Luhrmanna, odpowiedzialną za kostiumy i scenografię do jego filmów. Nie wypuścimy wywiadu przed premierą serialu, bo nie ma to sensu – nasza rozmówczyni, absolutnie fenomenalna zresztą, odnosi się do konkretnych sytuacji, osób, miejsc obecnych na ekranie. Ale możemy zacytować krótki fragment, który pokazuje, czemu ludzie filmu tak bardzo teraz garną się do telewizji.
Mam ogromny szacunek do ludzi, którzy pracują w telewizji, bo myślę, że to, co robią, jest bardzo zaawansowane pod względem artystycznym. Do niedawna to filmy były crème de la crème. A teraz jeśli spojrzysz na przełomowe pomysły, jakość aktorstwa czy poziom realizacji, myślisz sobie coś w stylu: "Wow! Jak 'Gra o tron' to robi?".
I właśnie dlatego w telewizji będzie jeszcze więcej wielkich nazwisk niż teraz. Nikt rozsądny nie ma poczucia, że seriale to coś gorszego czy mniejszego niż filmy. A przecież jeszcze dekadę temu było ono powszechne.