10 powodów, aby oglądać serial "Hap i Leonard"
Nikodem Pankowiak
31 sierpnia 2016, 20:33
"Hap i Leonard" (Fot. Sundance TV)
W czwartek 1 września o godz. 21:00 na antenie AMC Polska zadebiutuje "Hap i Leonard" – serial oparty na książkach Joego Lansdale'a. Jeśli nie wiecie, czy warto zasiąść przed telewizorem, my Wam mówimy: warto!
W czwartek 1 września o godz. 21:00 na antenie AMC Polska zadebiutuje "Hap i Leonard" – serial oparty na książkach Joego Lansdale'a. Jeśli nie wiecie, czy warto zasiąść przed telewizorem, my Wam mówimy: warto!
1. Serialowa historia, która wciąga. "Hap i Leonard" to z pozoru historia jakich wiele – ot, dwóch przyjaciół decyduje się na łatwy zarobek, który wcale nie okazuje się taki łatwy. Tytułowi bohaterowie otrzymują ofertę z rodzaju tych nie do odrzucenia – gdzieś na dnie rzeki leży samochód wypełniony pieniędzmi, wystarczy go odnaleźć. Jednak po drodze pojawia się wiele komplikacji, a sama historia skręca w kierunku, którego widzowie nie są w stanie na początku przewidzieć. Do łatwego zarobku zaczyna prowadzić wyjątkowa trudna, pełna niebezpieczeństw droga. W całej sześcioodcinkowej historii nie brakuje emocji i zaskakujących zwrotów akcji, ale jej największym atutem są przede wszystkim dwaj główni bohaterowie.
2. Michael K. Williams, czyli chodząca charyzma. Williams jest bardzo charakterystycznym aktorem i tutaj też błyszczy. Grany przez niego Leonard to weteran wojny w Wietnamie, który ma spore problemy z kontrolowaniem gniewu. To także ciemnoskóry homoseksualista, co nie mogło przysporzyć mu zbyt wielu przyjaciół w Teksasie w latach 80. Bohater Williamsa to facet z przeszłością, której nie potrafi zostawić za sobą – między innymi z tego powodu wygląda na chronicznie nieszczęśliwego. Można to jednak zrozumieć, w końcu jest to postać niepasująca do miejsca i czasów, w których żyje.
3. Równie świetny James Purefoy jako Hap. Aktorstwo to jedna z najmocniejszych stron serialu, a na ekranie błyszczy nie tylko wcielający się w Leonarda Williams, ale także znany chociażby z "The Following" James Purefoy. Jego Hap to zupełne przeciwieństwo Leonarda, ale jedno ich łączy: bunt wobec świata. Jako młody człowiek Hap odmówił służby w wojsku, przez co zamiast do Wietnamu trafił do więzienia. To on jest tym rozsądniejszym i często musi wkraczać do akcji, zanim jego przyjaciel popełni jakąś głupotę, która może go potem drogo kosztować. To o tyle dziwne, że sam miałby wiele powodów do gniewu i frustracji – wykonuje prace, których nie lubi, żaden z jego związków nie okazał się szczęśliwy, a wielka życiowa miłość wróciła po latach tylko dlatego, że potrzebuje pomocy. Wtedy Hap pokazuje, że mimo wszystko za bardzo ufa ludziom – chęć ponownego spotkania z nią i zarobienia łatwych pieniędzy sprawia, że on i jego kumpel wpadają w kłopoty.
4. Niesamowita chemia między tą dwójką. Choć obaj panowie różnią się od siebie niemal pod każdym względem, z jakiegoś powodu udało im się stworzyć bardzo zażyłą, wręcz braterską relację. Chemię między nimi można wyczuć niemal od razu i choć na każdym kroku nie szczędzą oni sobie złośliwości, a kłótnie między nimi wybuchają kilka razy na odcinek, nie ma wątpliwości, że jeden za drugim skoczyłby w ogień. Trudno się dziwić, w końcu obu połączyły tragiczne wydarzenia z dzieciństwa, które do dziś odciskają na nich swoje piętno. Nie wiem, czy Williams i Purefoy zostali "przetestowani", zanim wpuszczono ich obu przed kamerę, ale gdyby podczas gali Emmy przyznawano nagrodę "Najlepszy serialowy duet", panowie zasłużyliby co najmniej na nominację.
5. Hipnotyzująca Christina Hendricks. Christina, w czym by się nie pojawiła, zawsze będzie zachwycająco i nie inaczej jest i tym razem. I choć jej bohaterka w niczym nie przypomina Joan z "Mad Men", skupia na sobie uwagę równie mocno. W końcu nieważne, czy to w wersji rudej czy w wersji blond, Christina wciąż przyciąga wzrok i fascynuje głosem, gestami i samym wyglądem. Grana przez Hendricks Trudy to była żona Hapa, która zdecydowanie nie cieszy się sympatią Leonarda. Hap pozostaje jednak głuchy na wszelkie ostrzeżenia. Trudno mu się dziwić – Trudy to jedna z tych kobiet, którym nie można się oprzeć. Nawet jeśli wiemy, że krok za nią wędrują kłopoty.
6. Pełne humoru dialogi. Mimo że ton serialu potrafi być bardzo poważny, nie brakuje tu lżejszych momentów, w czym zasługa przede wszystkim pokręconej relacji łączącej głównych bohaterów. W ich rozmowach aż iskrzy się od sarkastycznych uwag i docinków, co wprowadza rozluźnienie wtedy, kiedy serial tego potrzebuje. Dialogi to jedna z mocniejszych stron całego serialu, w czym zasługa zarówno autora książek o Hapie i Leonardzie, jak i scenarzystów serialu, a także odtwarzających główne role Purefoya i Williamsa. Panowie zdecydowanie mają talent komediowy, dzięki czemu "Hap i Leonard" momentami zamienia się wręcz w czarną komedię.
7. Serial kozacki jak filmy Tarantino. Gdyby Quentin Tarantino zrobił kiedyś serial, prawdopodobnie wyglądałby on jak "Hap i Leonard". Bo ta produkcja to i szalony thriller, który wciąga, i prawdziwa jazda po konwencji. Bohaterowie nie są twardzielami z prawdziwego zdarzenia, to raczej dwóch nieudaczników, którzy chcieliby nimi być. W gruncie rzeczy jednak większość kłopotów sprowadzają oni sami na siebie. Niemal wszystko jest tutaj przerysowane, momentami przegadane, a sama fabuła jest na początku wyjątkowa prosta, dopiero później pojawia się milion komplikacji, jak to też bywa u Quentina. Twórcy serialu balansują na wyjątkowo cienkiej linie i choć momentami wyraźnie kpią sobie z gatunku, nigdy nie przekraczają granicy, za którą serial mógłby stać się niestrawny.
8. Komiksowe czarne charaktery. Podczas gdy Hapa i Leonarda nie da się nie lubić, po drugiej stronie mamy zupełnie inne postacie. Soldier (Jimmi Simpson) i Angel (Pollyanna McIntosh) to bohaterowie pisani bardzo grubą kreską i właśnie dlatego tak bardzo przyciągają uwagę. Razem stanowią szalony duet, który momentami wygląda na wręcz żywcem wyjęty z komiksu. Ich wejście do serialu jest naprawdę mocne, choć pojawiają się nieco znikąd i na początku nie mamy pojęcia, jaką rolę będą odgrywać w całej historii. Z każdym kolejnym odcinkiem widzimy jednak, że będą oni zyskiwać na znaczeniu i to głównie dzięki nim końcówka sezonu to prawdziwy rollercoaster. Oboje wyglądają na pozbawionych jakichkolwiek skrupułów psychopatów, a ich związek wypełniony jest namiętnością i krwią niewinnych ludzi, którzy stanęli im na drodze.
9. Lata 80. w prowincjonalnym Teksasie. Miasteczka zapomniane przez Boga, skwar, aligatory w rzekach… Serialowy Teksas to miejsce niezwykłe, odpychające i przyciągające jednocześnie. A umiejscowienie akcji w takim miejscu i takim czasie i uczynienie z czarnoskórego homoseksualisty jednego z głównych bohaterów aż proszą się, aby poruszyć problemy palące ówczesne społeczeństwo. I faktycznie, "Hap i Leonard" nie stroni od tematyki społecznej – twórcy nie boją się problematyki rasizmu, który był wtedy aż nazbyt widoczny, czy homofobii. To w końcu do dziś jeden z najbardziej konserwatywnych stanów w USA. Z drugiej strony jest to miejsce, które zachwyca swoją scenerią i aurą tajemniczości, której w serialu nie brakuje. Wszak nikt nie wie, jakie tajemnice skrywają teksańskie bagna.
10. Serial będzie już za chwilę na kanale AMC Polska. Choć "Hap i Leonard" to produkcja Sundance, w naszym kraju będzie mogli zobaczyć ten serial na antenie AMC Polska (obie stacje są ze sobą powiązane). A że dobrych seriali nigdy za wiele, zachęcamy Was do tego, żebyście w czwartek 1 września o godz. 21:00 usiedli przed telewizorami, przełączyli kanał na AMC, a następnie robili to samo przez kilka kolejnych tygodni. Warto!