15 jesiennych powrotów serialowych, na które czekam najbardziej
Marta Wawrzyn
7 września 2016, 12:28
Wygląda na to, że tej jesieni będę oglądać przynajmniej 30 seriali (a zapewne znacznie więcej). Do 15 najbardziej oczekiwanych nowości dorzucam listę powrotów, na której królują dwie produkcje Netfliksa.
Wygląda na to, że tej jesieni będę oglądać przynajmniej 30 seriali (a zapewne znacznie więcej). Do 15 najbardziej oczekiwanych nowości dorzucam listę powrotów, na której królują dwie produkcje Netfliksa.
15. "American Horror Story" (sezon 6) – 14 września
https://www.youtube.com/watch?v=bkP_nKldwmw
Moja przygoda z "American Horror Story" to jakiś absurdalny dzień świstaka. Co roku zasiadam do seansu ciekawa, co takiego zmalował Ryan Murphy tym razem, i co roku po paru odcinkach odpuszczam sobie dalszą przygodę. Nie tyle ze strachu, co z nudów.
Nie wiem, jak to będzie teraz, ale muszę przyznać, że – co za niespodzianka! – podoba mi się kampania promocyjna, polegająca na tym, że nie jest zdradzane zupełnie nic. Jak gdyby Murphy chciał puścić do nas oczko i oznajmić "Drodzy państwo, bo w moich serialach naprawdę nie chodzi o fabułę". Wydaje mi się, że nawet jeżeli jest w tym trochę trollingu, to nie przekroczono granic, które na przykład przekroczyło HBO z Jonem Snowem.
https://www.youtube.com/watch?v=9w7g9DE3avo
Teasery są świetne, campowe, odjechane i kompletnie bezsensowne, specyficznego klimatu nie brakuje, a rozmaite przecieki – najpierw zdjęcia, sugerujące, że przeniesiemy się do Roanoke z XVI wieku, potem podtytuł "The Mist" w programach telewizyjnych – fajnie podgrzewają atmosferę.
https://www.youtube.com/watch?v=5KNicleP0hw
Jestem prawie pewna, że nowy sezon "American Horror Story" rozczaruje mnie tak jak trzy poprzednie, ale za kampanię promocyjną serial Murphy'ego ma u mnie w tym sezonie plusa. To samo zresztą tyczy się "Scream Queens", których na tej liście nie umieściłam, bo w tym przypadku naprawdę już nie dam się nabrać po raz drugi.
https://www.youtube.com/watch?v=OVmwv58XBOs
14. "Brooklyn Nine-Nine" (sezon 4) – 20 września
Jedna z nielicznych produkcji telewizji ogólnodostępnych, przy których jeszcze trwam. Czasem rozczarowująca – no bo czemu nie chce być drugimi "Parkami", no czemu!? – zwykle jednak całkiem zadowalająca. A po finale 3. serii, z Gregiem i Larrym, wręcz bardzo wyczekiwana. Zwłaszcza że, jak możecie zobaczyć w zwiastunie powyżej, Peralta dorobił się ciekawej fryzury i jeszcze ciekawszego towarzystwa.
Zanim jednak wszystko na 99. posterunku wróci do normy – a możemy przypuszczać, że wróci bardzo szybko – potrzebny będzie nowy kapitan. Już wiadomo, że będzie nim Ken Marino, który oczywiście wcieli się w postać tak samo karykaturalną jak wszyscy bohaterowie. Czyli będzie to szef, który nienawidzi porządku, zasad i rozkazów. Logiczne, nie?
Jeszcze dziwniej zapowiada się spotkanie z Jess i jej chłopakami – nawet nie chcę sobie wyobrażać pretekstu do tego crossovera, ale właściwie nie mam nic przeciwko. Obie ekipy lubię, choć z jedną widuję się już od przypadku do przypadku. Chcą, to niech się spotykają. Oby tylko wszyscy w końcu nie wylądowali na plaży w "The Last Man on Earth".
13. "Crazy Ex-Girlfriend" (sezon 2) – 21 października
Nie ma jeszcze żadnych zwiastunów 2. sezonu "Crazy Ex-Girlfriend", ale za to pojawiło się trochę informacji. Wiemy na przykład, że zmieni się czołówka – nowa też będzie zawierać piosenkę, ale inną, bardziej przystającą do obecnej rzeczywistości. Rebecca już nie kłamie, czemu przyjechała do West Coviny, to już jest oczywiste, nie tylko dla niej samej.
Ostatnia scena finału 1. sezonu sugeruje jednak, że żadnego "i żyli długo i szczęśliwie" nie będzie, wręcz przeciwnie, Rebeccę czeka mocna konfrontacja z rzeczywistością. Być może pomoże jej w tym Petra z "Jane the Virgin" – Yael Grobglas pojawi się gościnnie w "Crazy Ex-Girlfriend" w roli młodej dynamicznej bizneswoman, która ma coś zmienić w życiu Rebeki.
Jedną z atrakcji nowego sezonu ma być także występ Brittany Snow, który wyraźnie bardzo ucieszył Rachel Bloom.
We are so excited to announce that @Brittanysnow is going to be on #CrazyExGirlfriend! pic.twitter.com/tjkXpliLQi
— Rachel Bloom (@Racheldoesstuff) 18 sierpnia 2016
12. "The Man in the High Castle" (sezon 2) – 16 grudnia
Na serialowego "Człowieka z Wysokiego Zamku" narzekaliśmy i pewnie narzekać jeszcze będziemy. Ale też wypada przyznać, że potrafi być wyjątkowy, kiedy nie skupia się akurat na bezładnej bieganinie dwojga ładnych przedstawicieli młodzieży. To, co serialowi rzeczywiście wyszło, to świat przedstawiony – mroczny, przerażający i unikalny – a także czarne charaktery, zarówno po stronie niemieckiej, jak i japońskiej.
Cieszą mnie zapowiedzi, że w 2. sezonie serialowy świat powiększy się, wyjdziemy poza Amerykę, zobaczymy Berlin i nie tylko. A poza tym japoński minister Tagomi wróci do tej drugiej rzeczywistości – tej, w której znalazł się w finale 1. sezonu. Cary-Hiroyuki Tagawa obiecał, że w 2. sezonie to wszystko ma zostać wyjaśnione i rozszerzone.
Do obsady serialu dołączyła Bella Heathcote, która pojawi się roli młodej nazistki. To m.in. dzięki niej zobaczymy trochę Berlina. Aktorka opowiada o swojej postaci w wywiadzie IGN z Comic-Conu, który możecie zobaczyć poniżej.
11. "The Last Man on Earth" (sezon 3) – 25 września
Bardzo nietypowy, smutny, depresyjny i od czasu do czasu naprawdę niegłupi serial komediowy, którego obecność w ramówce FOX-a bardzo mnie cieszy. Jasne, są takie odcinki, które najchętniej bym wyrzuciła do kosza, bo wiele nie wnoszą, ale pojawiają się też tutaj prawdziwe perełki. Will Forte potrafi z całą mocą uzmysłowić widzom, czym jest samotność tak przerażająca, że czasem nawet śmierć zaczyna wydawać się lepszym rozwiązaniem.
W finale 2. sezonu z jednej strony zafundowano cliffhanger, który może popchnąć "The Last Man on Earth" w jeszcze mroczniejszą stronę, a z drugiej złamano widzom serce odejściem Mike'a. Stuprocentowej pewności, co się z tym bohaterem stało i czy Jason Sudeikis rzeczywiście już się z nami pożegnał, nie mamy – i choćby dlatego tak bardzo czekam na ten sezon.
Zdaję sobie sprawę, że znów nie zabraknie tak irytującej komedii romantycznej, jak i nieszczęsnych żartów związanych z ludzką fizjologią, ale co począć. Jeśli aby dostać się do perełki, muszę najpierw przekopać się przez górę sami-wiecie-czego, niech tak będzie. "The Last Man on Earth" ma tyle świetnych momentów, że jakoś przeżyję te słabsze.
10. "Shameless" (sezon 7) – 2 października
https://www.youtube.com/watch?v=ITsirWLf-W8
Na nowe szaleństwa Gallagherów co prawda nie czekam już z taką niecierpliwością jak kiedyś, ale wciąż – dwa sezony "Shameless" w ciągu roku to świetna wiadomość. Jak zwykle czeka nas kilkumiesięczny przeskok czasowy, Frank oczywiście przeżyje i przypomni sobie, co się wydarzyło, a następnie zacznie się mścić na rodzinie. Jak to Frank.
Bardziej niż jego przygody cieszą mnie zapowiedzi, że młodsze pokolenie zacznie się ogarniać. Przede wszystkim Fiona, która wiele razy już próbowała coś zmienić, ale tym razem naprawdę ma się uprzeć. Na prostą wyszedł już Ian i naprawdę dobrze się na niego patrzyło, co pewnie oznacza, że czekają go jakieś kłopoty. Chodzącym kłopotem jest też Lip, który niby zakończył odwyk, ale ewidentnie nie zakończył przygody z alkoholem. Jego przemiana we Franka – upadłego krasomówcę, który spędza życie w barze – wydaje się ewidentna i tak po prostu boli. Jest jeszcze Debbie, młoda matka z wyboru, która przekonuje się, jakie ten wybór ma konsekwencje.
Krótko mówiąc, jak zwykle będzie się działo, ale jednocześnie wyraźnie widać, że to 7. sezon, a nie pierwszy. Gallagherowie wciąż szaleją, ale też w międzyczasie zdążyli dojrzeć, dorosnąć i przynajmniej trochę zmądrzeć. Nie do tego stopnia, żeby zrobili się nudni, ale do tego stopnia, że wypada w tym momencie zapytać, jak długo jeszcze "Shameless" powinno być emitowane.
9. "Mozart in the Jungle" (sezon 3) – 9 grudnia
Amazon postanowił wyspecjalizować się w komediodramatach i tej jesieni wypuści ich jeszcze więcej – w tym długo oczekiwany serial Woody'ego Allena – ale oczywiście najbardziej czekam na powrót weteranów. "Mozart in the Jungle" zacznie w tym roku 3. sezon, tym razem na tyle szybko, że wreszcie damy radę go zmieścić w podsumowaniach rocznych.
Wielu szczegółów na razie nie ma, ale wiadomo, że Rodrigo i jego orkiestra pojadą do Europy, gdzie poznamy m.in. Alessandrę, śpiewaczkę operową, w którą wcieli się Monica Bellucci. Piękne to doprawdy czasy, kiedy kinowa gwiazda pierwszej wielkości może tak po prostu pojawić się w małym, skromnym serialu, który nawet nie jest emitowany w telewizji, tylko w internecie.
Postać Alessandry zapowiada się świetnie – to kobieta, której występy są pełne pasji, a życie prywatne mocno niepoukładane. Kiedy spotka Rodriga, na pewno rozpęta się jakieś szaleństwo, pytanie brzmi, czy będzie ono związane tylko z muzyką, czy ta para zaliczy także gorący romans.
8. "Masters of Sex" (sezon 4) – 11 września
https://www.youtube.com/watch?v=pqX7qqCWn4s
Pamiętam, jak bardzo rozczarował mnie 3. sezon "Masters of Sex", i to mimo obecności Josha Charlesa na ekranie. Nic tam nie szło tak jak powinno, najciekawsze wątki urywano albo pokazywano gdzieś w tle, w zamian skupiając się na dzieciach i miłosnych wielokątach. Ale też pamiętam, że mimo wszystko oglądało się to całkiem przyjemnie, bo Showtime potrafi zadbać o to, by serial po prostu dobrze wyglądał.
I to właśnie warstwa wizualna jest znów tym, co przykuwa mój wzrok w zapowiedziach 4. sezonu. Wraz ze "swingującą parą", Billem Mastersem i Virginią Johnson, mamy przenieść się już w lata 70. Bill znajdzie się na samym dnie, Virginia jak zwykle będzie romansować, zaś Libby wreszcie odważy się wziąć w stu procentach sprawy w swoje ręce. Naprzód pójdą też oczywiście badania duetu Masters/Johnson, wtedy już pary celebrytów.
https://www.youtube.com/watch?v=kz1c11U89z0
https://www.youtube.com/watch?v=REEID9j4Qq4
Bardzo bym chciała, żeby "Masters of Sex" znów było w stanie wycisnąć ze swoich bohaterów tyle co na początku, kiedy fascynujące wydawało się absolutnie wszystko. Ale nawet jeśli będę musiała zadowolić się tym, że serial wspaniale wygląda, prawdopodobnie bardzo nieszczęśliwa nie będę. No bo spójrzcie tylko…
7. "Lovesick" (sezon 2) – 17 listopada na Netfliksie
Bardzo ciekawy przypadek, bo nie wydaje mi się, żebym na przykład pół roku temu w ogóle wiedziała o istnieniu tego sitcomu. A tu proszę, nie mogę się doczekać powrotu! Pierwszy sezon oczywiście pochłonęłam na Netfliksie w kilka dni.
Serial stworzyli Brytyjczycy, emitowała go telewizja Channel 4, a jego wcześniejszy tytuł to "Scrotal Recall". Bogu dzięki Netflix przemianował go na "Lovesick", co ma sens, bo bardziej niż o mosznę chodzi w nim o miłość. Choć ta potraktowana jest tu dość przewrotnie, bo cała intryga zaczyna się od tego, że główny bohater (Johnny Flynn) złapał chorobę przenoszoną drogą płciową i musi o tym zawstydzającym fakcie poinformować swoje wszystkie partnerki seksualne.
A że trochę się ich przez lata uzbierało, to mamy paradę dziewczyn niemal jak w "How I Met Your Mother". Zabawa chronologią też zresztą sprawia, że "Lovesick" kojarzy się z sitcomem CBS, ale na tym porównania wypada zakończyć. "Lovesick" jest znacznie mniej mainstreamowe, ma na razie zaledwie sześć odcinków – w listopadzie dojdzie do tego jeszcze osiem – i ani jednego słabszego momentu.
Serial chwalił już Mateusz w swoim alternatywnym cyklu, a ja chciałabym tylko zwrócić uwagę na jeszcze jeden plus. Gra tutaj Antonia Thomas, czyli Alisha z "Misfits". Krótko mówiąc – podoba mi się w "Lovesick" wszystko, od fajnie skonstruowanego scenariusza, po charyzmatyczną i miłą dla oka obsadę, i najchętniej już bym oglądała nowe odcinki.
6. "Jane the Virgin" (sezon 3) – 17 października
"Jane the Virgin" zostawiła nas na wakacje z jednym z najstraszniejszych cliffhangerów, jakie sobie można wyobrazić, a pierwsza zapowiedź nowego sezonu – którą możecie zobaczyć powyżej – sugeruje, że tragedia nie zamieni się szybko w komedię. To oczywiście tylko zgadywanka, ale im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej tam nie widzę happy endu.
Na szczęście wiemy jedno: nie będziemy trzymani w niewiedzy w nieskończoność. Oficjalnie zapowiedziano, że w premierze 3. sezonu "Jane the Virgin" dowiemy się, jak to wszystko się skończyło i na jak głębokim dnie rozpaczy znajdzie się nasza Jane. A ponieważ serial jednak jest komedią, w Miami pojawi się nowa teściowa i od razu zajdzie Jane za skórę.
Skoro przy występach gościnnych jesteśmy, w tym sezonie czekają nas kolejne. Do serialu ma wpaść m.in. Gloria Estefan i jej mąż, którzy zagrają oczywiście samych siebie.
5. "The Affair" (sezon 3) – 20 listopada
Niektórzy mówią, że "The Affair" powinno się skończyć po jednym sezonie – no, najdalej dwóch – a ja kompletnie się z tym nie zgadzam. To prawda, że 2. sezon miał o kilka odcinków za dużo, ale jednak wiele wyjaśnił i pokazał, jak ambitne plany ma Sarah Treem i jej scenarzyści.
"The Affair" nie kończy się ani na romansie, ani na żadnym "i żyli długo i szczęśliwie". Maura Tierney już mówiła o przeskoku czasowym na początku 3. sezonu i o tym, jak wszyscy będą sobie układać życie na nowo. Helen będzie w nowym związku, nową dziewczynę będzie miał też Noah, którego gorąca relacja z Alison jak widać nie przetrwała próby czasu.
O dziewczynie Noaha wiadomo, że nazywać się będzie Juliette Le Gall i że zagra ją francuska aktorka Irène Jacob. To będzie pełna tajemnic kobieta, która ucieka przed przeszłością. Twórczyni "The Affair" zdradziła na TCA, że Juliette będzie kolejną – piątą już – bohaterką, której punkt widzenia poznamy w serialu.
Trudno powiedzieć, czy punktów widzenia nie zrobi się w pewnym momencie za dużo, ale jeśli Sarah Treem mówiła od początku, że ma plan na cztery sezony, to wypada jej zaufać. Ewidentnie "The Affair" było planowane jako coś więcej niż historia letniego romansu i jego bezpośrednich skutków. Spotkaliśmy bohaterów w pewnym przełomowym dla wszystkich punkcie życia, a teraz to życie toczy się dalej, cały czas nie pozwalając zapomnieć o tym, co się wydarzyło pewnej nocy na drodze gdzieś w okolicach Montauk.
4. "Rectify" (sezon 4) – 26 października
https://www.youtube.com/watch?v=7uWmHLtopuA
Dziwnie będzie oglądać "Rectify" jesienią, a jeszcze dziwniejsza jest świadomość, że to już prawie koniec. W końcu to jeden z tych seriali, które mogłyby trwać w nieskończoność, niespiesznie tocząc się przed siebie. Rozwiązania, odpowiedzi? Tak, dobrze byłoby jakieś otrzymać, ale koniec końców w "Rectify" bardziej chodzi o "tu i teraz" niż o prawdę, której nie zna do końca chyba nawet sam Daniel.
Przed nami osiem finałowych odcinków, które na pewno przyniosą jakieś wyjaśnienia dotyczące historii sprzed lat. Ale na całą prawdę bym nie liczyła. Twórca serialu Ray McKinnon, pytany o to przez dziennikarzy podczas TCA Press Tour, oznajmił sarkastycznie, że razem ze scenarzystami postanowił "ujawnić w pierwszym odcinku, że on ją zabił". A tak naprawdę? Tak naprawdę "coś na pewno zostanie ujawnione" i "mam nadzieję, że będziecie usatysfakcjonowani".
Dla mnie ważniejsze jest to, że zobaczymy kolejny etap podróży Daniela ku tzw. normalności. Ostatnio widzieliśmy go jak przeniósł się z Paulie do Nashville, gdzie rozpoczął nowe życie z dala od rodziny. To nowy rozdział i dla niego, i dla nich – ale ich wzajemne relacje raczej się nie rozluźnią, bo za dużo wydarzyło się w poprzednich sezonach. Akcja ma teraz przeskoczyć do przodu o kilka miesięcy, a my będziemy towarzyszyć zarówno Danielowi, jak i bohaterom, którzy zostali w Paulie.
Czekam i jednocześnie nie czekam – w końcu kiedy 4. sezon "Rectify" ruszy, od pożegnania z Danielem będą nas dzielić zaledwie dwa miesiące.
3. "Transparent" (sezon 3) – 23 września
Pierwszy sezon "Transparent" uwielbiałam za świeżość, odwagę i sundance'owy klimat. W drugim zakochałam się jeszcze bardziej, bo miał to wszystko co pierwszy, a do tego nie bał się rozwalić życia niemal wszystkim swoim bohaterom, czyniąc ich i bardziej ludzkimi, i jeszcze trudniejszymi do polubienia. Twórcy "Togetherness" żartowali kiedyś, że ich bohaterów Pfeffermanowie pewnie by pożarli, a ja w stu procentach się z tym zgadzam. Co nie przeszkadza mi uwielbiać tej niebanalnej rodziny.
Flashbacki z drugiego sezonu podzieliły publiczność – ja należałam do ich wielkich zwolenników i liczę na to, że te, które zapowiedziano teraz, będą równie specyficzne. Choć tym razem przeniesiemy się nie aż tak daleko – zarówno jeśli chodzi o czas, jak i przestrzeń – bo do 1958 roku, kiedy to Maura była 12-letnim chłopcem.
Tematyka transseksualizmu oczywiście wciąż będzie tą dominującą, Maura będzie zmieniać się fizycznie, a "Transparent" wciąż będzie podchodzić do tego z tą samą wrażliwością. W zwiastunie jest taki ciekawy moment, kiedy bohaterka grana przez Jeffreya Tambora wkurza się, bo dzieci mówią do niej "Moppa". Jak w takim razie mówić do kogoś, kto jeszcze niedawno był tatą? "A czemu po prostu nie mama?" – pyta Maura w zwiastunie, co z kolei wywołuje oburzenie ze strony Shelly.
Jak widać, serial Jill Soloway pozostanie przede wszystkim opowieścią o niezwykłej rodzinie, w której każdy ma swój charakter i każdy na swój sposób jest egoistą.
2. "Gilmore Girls: A Year in the Life" – 25 listopada na Netfliksie
https://www.youtube.com/watch?v=fTnU5MG5Edw
To nie jest serial, który oglądałam szczenięciem będąc – byłam wtedy akurat na studiach i nie w głowie mi były jakiekolwiek seriale – to serial, który nadrobiłam kilka lat temu, mając już trochę wiedzy i jeszcze więcej lat na karku. I pewnie dlatego zakochałam się w całej tej cudownej warstwie meta, w dialogach, licznych odniesieniach popkulturowych, tutejszej wariacji na temat małego miasteczka. Dziś uważam, że "Gilmore Girls" to jeden z najbardziej kultowych i przy tym jeden z najlepiej napisanych seriali, jakie wyprodukowała amerykańska telewizja. Oczywiście z wyjątkiem 7. sezonu…
Cieszę się niesamowicie, że serial wraca po latach i że za sterami są dawni twórcy, czyli Amy Sherman-Palladino i jej mąż. Jestem przeszczęśliwa, że dawna obsada pojawi się znów na ekranie niemalże w komplecie i bardzo mi się podoba pomysł twórczyni na trzydziestoletnią Rory – ta szalenie ambitna, zawsze świetnie przygotowana pannica nie zrobiła wielkiej kariery i nie dostała od życia tego wszystkiego, czego chciała. Nie będzie jakąś wielką gwiazdą, będzie jedną z nas. To znakomity pomysł, a myśl, że ona i Lorelai będą mogły pogadać o życiu przy drinku, to już w ogóle coś fantastycznego.
Choć serialowe powroty po tylu latach częściej bywają nieudane niż udane, za "Gilmore Girls" rzeczywiście trzymam kciuki i liczę na to, że da się jednak odzyskać dawną magię. Odnoszę wrażenie, że do szczęścia wystarczy mi niewiele – niech obie panie oglądają filmy, piją hektolitry kawy i niech Stars Hollow pozostanie sobą, a będę zadowolona – ale oczywiście to wszystko zostanie zweryfikowane w listopadzie. Trochę się tego powrotu boję, ale przede wszystkim bardzo, ale to bardzo na niego czekam.
Po cichutku licząc, że Rory i Jess znów się spotkają i tym razem nic ich już nie będzie w stanie rozdzielić.
1. "Black Mirror" (sezon 3) – 21 października na Netfliksie
Spodziewaliście się innego numeru 1? Innego numeru 1 być nie mogło i tyle! Jeden z najlepszych brytyjskich seriali został przejęty przez Netfliksa, a jego twórcy dostali bardzo dużo swobody, bo Netflix ma ją zwyczaj dawać wszystkim. W efekcie powstało sześć nowiutkich odcinków, które – jak zapowiadano na TCA – mają być "jeszcze bardziej szalone i bliższe prawdziwego życia niż dotychczasowe".
Pierwszy, zatytułowany "San Junipero", zabierze nas w podróż do lat 80., gdzie spotkamy m.in. taką oto nerdowską wersję Mackenzie Davis, której partnerować będzie Gugu Mbatha-Raw.
Kolejny, "Nosedive", jest współtworzony przez Rashidę Jones i Mike'a Schura ("Parks and Recreation"), a gra w nim m.in. Bryce Dallas Howard ("Jurassic World"). Charlie Brooker, twórca "Black Mirror", zapowiedział, że będzie to "społeczna satyra o tożsamości w czasach social mediów" i jednocześnie "radosny klasyczny koszmar".
Sama lista nazwisk związanych z 3. sezonem "Black Mirror" – Dan Trachtenberg, Kelly MacDonald, James Norton, Jerome Flynn – wystarczy, by sobie uświadomić, że świat tego serialu trochę się powiększył, jak to na Netfliksie. A o tym, jak bardzo się powiększył, Serialowa miała przyjemność rozmawiać z Charliem Brookerem we własnej osobie. Wywiad opublikujemy w okolicach premiery nowego sezonu, ale już teraz możemy zdradzić, że było to fantastyczne spotkanie i mamy kilka solidnych powodów, aby spodziewać się po powrocie "Black Mirror" wszystkiego co najlepsze.
To będzie świetna jesień w serialach, a do Netfliksa mamy ogromną prośbę: potrzebujemy pilnie 48-godzinnej doby!