Dramat w wielu aktach. Recenzja premiery 2. sezonu "The Missing"
Mateusz Piesowicz
13 października 2016, 21:31
"The Missing" (Fot. BBC)
Jeden z najlepszych brytyjskich seriali ostatnich lat wrócił z całkiem nową historią, która może być równie dobra co poprzednio, choć twórcy obrali sobie krętą drogę do tego celu. Ogromne spoilery z premiery w tekście!
Jeden z najlepszych brytyjskich seriali ostatnich lat wrócił z całkiem nową historią, która może być równie dobra co poprzednio, choć twórcy obrali sobie krętą drogę do tego celu. Ogromne spoilery z premiery w tekście!
Na premierę nowego sezonu "The Missing" czekałem z niecierpliwością, ale też lekkimi obawami. Mając ciągle w pamięci, jak doskonała pod wieloma względami była pierwsza odsłona serialu, obawiałem się, czy uda się ten sukces powtórzyć. Tym bardziej, że twórcy "The Missing", bracia Harry i Jack Williamsowie, całkiem niedawno zaprezentowali swoje inne dzieło, "One of Us", które, choć niezłe, dalekie było od poziomu poprzednika. No ale serial o zaginięciu i dramatycznych poszukiwaniach dziecka miał wszak zamienić się w antologię i opowiedzieć całkiem inną historię – opisy i zwiastuny wyglądały zachęcająco, nie było więc powodu, by stracić wiarę w twórców. Po pierwszym odcinku mogę powiedzieć tyle, że czuję się zachęcony, by oglądać dalej, ale obaw nadal się nie pozbyłem.
Choć nowe "The Missing" rzeczywiście nie kontynuuje historii z poprzedniego sezonu, to ci, którzy go pamiętają, łatwo zauważą pewne podobieństwa. Łącznikiem pomiędzy seriami jest francuski detektyw Julien Baptiste (Tchéky Karyo), którego z emerytury ściąga wiadomość, że jedna z jego niezamkniętych spraw sprzed lat nagle otrzymała szczęśliwe zakończenie. Zaginiona w 2003 roku w niemieckim Eckhausen dziewczynka, Alice Webster (Abigail Haringham), po 11 latach niespodziewanie się odnalazła i wróciła do rodziny. Sprawa ma jednak drugie dno, bo wraz z Alice zniknęła inna dziewczyna, Sophie Giroux, a odnaleziona może do niej doprowadzić. O ile jest tym, za kogo się podaje, a cała historia nie jest jednym wielkim kłamstwem.
Bo fakt, że coś tu nie pasuje, jest więcej niż oczywisty. Bardzo szybko staje się jasne, że tegoroczna historia znacznie przebije poprzednią stopniem skomplikowania, co od razu każe się zastanowić, czy będzie to krok w dobrą stronę. Jasne, że na razie to tylko zgadywanka, bo ilość pytań i możliwych kierunków, w jakich może podążyć ta historia po premierowym odcinku jest ogromna. Lekko niepokoi mnie jednak to, że "The Missing" wygląda, jakby przykładało zbyt dużą wagę do fabularnych zawijasów. Przecież sukces 1. sezonu wynikał właśnie z jego prostoty.
Oczywiście jedno nie musi przekreślać drugiego, o ile tylko zostaną zachowane odpowiednie proporcje. Bo na pewno nie można odmówić twórcom, że zgubili gdzieś umiejętność kreowania intrygujących historii. Tutejsza wciąga już od pierwszych sekund, gdy oglądamy na przemian sceny z uprowadzenia Alice i jej odnalezienia. Dobry pomysł i sprawna realizacja (świetny montaż i muzyka) – nic więcej nie potrzeba, by przyciągnąć naszą uwagę. Potem jednak zaczyna się robić coraz trudniej, a elementów fabularnej układanki przybywa w szybkim tempie.
Na pewno pamiętacie, że 1. sezon śledziliśmy równolegle w dwóch liniach czasowych – teraz ten pomysł powtórzono, ale jest i pewien haczyk. Zamiast bowiem cofać się do momentu porwania dziewczyny i na nowo przeżywać koszmar, jaki musiał towarzyszyć jej bliskim, twórcy zaproponowali nam coś innego. Jeśli nie oglądaliście jeszcze odcinka, to naprawdę przerwijcie teraz czytanie, bo nie chcę zepsuć Wam przyjemności, a bez podania pewnych informacji ten tekst nie ma sensu.
Skoro nadal tu jesteście, to wiecie, że 2014 rok, w którym odnalazła się Alice, to tak naprawdę przeszłość. Teraźniejszość wygląda o wiele mniej sympatycznie, bo dziewczyna już nie żyje, a jej porywacz, albo przynajmniej ktoś, kogo za niego uważamy, jest nadal na wolności. To jego poszukiwania przywiodły Baptiste'a aż do Iraku (gdzie spotkał znajomego Wam Islandczyka – Ólafur Darri Ólafsson wygląda na zadowolonego ze zmiany klimatu), bo oczywiście detektyw nadal niestrudzenie działa, choć wiemy, że jest umierający. Czemu szuka niejakiego Daniela Reeda (Daniel Ezra), co takiego stało się z Alice i czy Sophie nadal żyje – to za to tylko pierwsze z brzegu rzeczy, których nie wiemy. Rozumiecie już, co miałem na myśli, mówiąc o fabularnych zawijasach?
A to przecież tylko początek, bo oprócz pustynnej eskapady Baptiste'a mamy jeszcze całe mnóstwo sekretów, które zostały w Europie. Rodzina Websterów wyraźnie nie jest w najlepszym miejscu – ojciec, Sam (David Morrissey), ma romans, tajemnicze blizny na plecach i coś sobie do zarzucenia; syn, Matthew (Jake Davies), wpadł w złe towarzystwo, a matka, Gemma (Keeley Hawes), potajemnie współpracuje z Baptiste'em. Do tego dorzućmy jeszcze podejrzanych wojskowych: śledczą Eve Stone (Laura Fraser), jej ojca czy wspomnianego już Reeda i okazuje się, że kameralny dramat jest zaludniony gęściej niż wynosi średnia serialowa.
Na plus na pewno można zaliczyć twórcom to, że prowadzą akcję na tyle płynnie, byśmy się nie pogubili. Serial przeskakuje wprawdzie swobodnie po płaszczyznach czasowych, ale nie próbuje szczególnie namieszać nam w głowach. Gdy już złapiemy podstawy, łatwo jest dopasować poszczególne elementy do siebie. Wyraźnie widoczne stają się wtedy również dziury, które prawdopodobnie będą wypełniane w kolejnych odcinkach. Co stało się z dzieckiem Eve, dlaczego ojciec Reeda popełnił samobójstwo na kilka dni przed śmiercią Alice, kim właściwie jest ta dziewczyna?
Serial stawia mnóstwo pytań i nie można mu odmówić, że nie potrafi zaciekawić. Pojawia się jednak wątpliwość, czy aby tych atrakcji nie jest tu za dużo? Zwykle nie mam nic przeciwko szalonym zwrotom akcji, o ile dobrze pasują do całości, no i nikt nie próbuje oprzeć serialu tylko na nich – niczego takiego produkcji BBC nie mogę na razie zarzucić i oby tak pozostało do końca. "The Missing" jednak do tej pory ani trochę nie kojarzyło mi się z produkcją, która musi uciekać się do takich chwytów, by zainteresować widzów. Twórcy podkreślali przed sezonem, że nowa historia będzie większa i ambitniejsza od poprzedniej. O ile z pierwszym faktem nie zamierzam polemizować, tak ten drugi wzbudza już we mnie pewne wątpliwości.
Przed dwoma laty mogliśmy śledzić z zapartym tchem, jak olbrzymia tragedia zamienia życie w koszmar, a najbliższe osoby nagle stają się sobie zupełnie obce. Tutaj otrzymujemy rzeczywiście coś w pewnym sensie odwrotnego, bo pozorną radość, czyli odnalezienie córki, która jednak nie przynosi pożądanych efektów. Tak jednak, jak pierwsza seria skupiała się na emocjach towarzyszących sprawie i portretowała swoich bohaterów w nawet najbardziej intymnych chwilach, tak tutaj ma się wrażenie pewnego dystansu. Ma to sens, zważywszy wątpliwości co do tożsamości Alice, ale nie sprzyja budowaniu emocjonalnego związku z postaciami. Te póki co przypominają raczej niezbędne dla rozwoju fabuły elementy, niż prawdziwych ludzi przeżywających jedną z najtrudniejszych chwil w swoim życiu.
Podobieństwa do emitowanego przez BBC na początku roku miniserialu "Thirteen" wręcz się narzucają (nie żebym oskarżał kogoś o plagiat, lecz przy niektórych scenach miałem uczucie déjà vu), ale też w porównaniu do niego widać, że "The Missing" czegoś brakuje. O ile tam powrót zaginionej przed laty dziewczyny do domu niósł ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, tak tutaj zupełnie tego nie ma. Przez chwilę jest niezręcznie, przez chwilę radośnie, gdzieś po drodze pojawia się niepewność, ale wszystko wydaje się wykalkulowane i obliczone na zaskoczenie nas jakimś zwrotem akcji. Do uczuć, jakie towarzyszyły nam podczas pierwszego sezonu, gdy cierpienie bohaterów wręcz odczuwało się razem z nimi, na razie nijak nie da się tego porównać.
Co nie oznacza, że za chwilę nie będę musiał oznajmiać, jak bardzo się myliłem. Bo "The Missing" ma potencjał, by w jednej chwili zamienić się z serialu dobrego w taki, który nie da o sobie zapomnieć. Na razie jednak jest tylko (i aż!) solidnym, wielowątkowym kryminałem, który mimo pewnych niedociągnięć nadal wyróżnia się wśród konkurencji i zapewnia godzinę rozrywki na wysokim poziomie, która powinna zadowolić także bardziej wymagających widzów. Nie brak tu chwytających za gardło scen, dobrze napisanych dialogów i zapadających w pamięć aktorskich kreacji. Doskoczyć do poziomu poprzedniego sezonu będzie jednak trudno.