YouTube 2.0. Recenzja "Haters Back Off" – nowego serialu komediowego Netfliksa
Nikodem Pankowiak
14 października 2016, 12:33
"Haters Back Off" (Fot. Netflix)
Najnowszy serial Netfliksa to trochę eksperyment, który może wynieść YouTube i youtuberów na nowy poziom. Jeśli ta produkcja zostanie dobrze przyjęta przez widzów, może wywołać prawdziwą lawinę.
Najnowszy serial Netfliksa to trochę eksperyment, który może wynieść YouTube i youtuberów na nowy poziom. Jeśli ta produkcja zostanie dobrze przyjęta przez widzów, może wywołać prawdziwą lawinę.
Wszystko tak naprawdę zaczęło się w 2005 roku, gdy pojawił się YouTube, a wraz z nim cała rzesza mniej lub bardziej (zwykle mniej) utalentowanych artystów-amatorów. Wiecie, tych wszystkich ludzi, którzy żyją w przekonaniu, że mają talent i koniecznie muszą podzielić się nim ze światem. To właśnie takie osoby, siadające przed kamerką internetową, włączające jakiś znany utwór i zaczynające wyć niemiłosiernie. Internet pełen jest takich filmików, które należy traktować jedynie z pobłażaniem. Ot, przecież to nikomu nie szkodzi, więc jeśli ktoś myśli, że ma talent, niech nagrywa, co chce. I tak nikt tego nie zobaczy.
Właśnie takie osoby postanowiła sparodiować Colleen Ballinger, która w 2008 stworzyła postać Mirandy Sings – dziewczyny pozbawionej choćby krzty talentu, ale z jakiegoś powodu przekonanej, że jest gwiazdą i świat musi się o tym przekonać. Collen/Miranda opublikowała od tego czasu ponad 550 filmików, które łącznie zaliczyły ponad miliard odsłon, a jej kanał śledzi obecnie 7 milionów subskrybentów.
Taka baza fanów aż prosi się o zagospodarowanie, dlatego nie trudno się dziwić, że Ballinger postanowiła wycisnąć ze swojego alter ego ile tylko się da i wyniosła postać Mirandy na wyższy poziom. To chyba pierwsza śpiewająca youtuberka, która doczekała się własnego serialu, więc choćby z tego powodu warto "Haters Back Off" sprawdzić. W końcu to interesujący eksperyment, który może dać odpowiedź na pytanie, czy to, co sprawdza się w kilkuminutowych filmikach, ma szansę sprawdzić się w trwającej w sumie kilka godzin produkcji.
I tak, i nie. Z jednej strony nowa produkcja Netfliksa to lekki powiew świeżości w serialowym świecie, jednak niestety momentami widać, że Ballinger i reszta twórców nie wiedzą, co z postacią Mirandy zrobić, serwując nam kilkakrotnie podobne żarty i podobne sytuacja. Ostatecznie jednak "Haters Back Off" broni się jako serial i choć do dzieła wybitnego mu daleko, z czystym sumieniem mogę Wam tę produkcję zarekomendować.
W serialu, tak jak na YouTubie, Miranda to dziewczyna obdarzona głosem przypominającym raczej żabi skrzek niż śpiew, ale z jakiegoś względu wierząca, że jest gwiazdą i cały świat powinien się o tym przekonać. Miranda żyje w kompletnie odrealnionym świecie – świecie, w którym jej zdaniem wystarczy załadować jeden filmik na YouTube'a, aby stać się kimś. Niestety, w jej otoczeniu znajdują się niemal wyłącznie ludzie, którzy nie próbują wyprowadzić jej z błędu. Wręcz przeciwnie, Miranda pcha swoją wyimaginowaną karierę z pomocą jej wujka/menadżera, Jima (Steve Little), który z pomocą swojej siostrzenicy wyraźnie próbuje zagłuszyć własne kompleksy i życiowe niepowodzenia.
Na drugim planie mamy też Emily (Francesca Reale), młodszą siostrę Mirandy, obdarzoną faktycznym, a nie wymyślonym talentem. Emily nie dość, że jest rzeczywiście utalentowana, to jeszcze jako jedyna w całe rodzinie twardo stąpa po ziemi. Jeśli mam porównywać ją do jakiejkolwiek serialowej bohaterki, jako pierwsza przychodzi mi na myśl Alex z "Modern Family". Bardzo dobrze w roli Bethany, matki obu dziewczyn, wypada znana z "The Office" Angela Kinsey. Choć w gruncie rzeczy wszyscy bohaterowie tego serialu są nieszczęśliwi, Bethany i tak wyróżnia się na ich tle – jest apatyczna, wszystko, co dzieje się w domu, zdaje się dziać jakby obok niej, a na dodatek gdy już wreszcie znajduje porządnego z pozoru faceta, okazuje się, że ma on dziwny fetysz. Jest jeszcze Patrik (Erik Stocklin), beznadziejnie zakochany w Mirandzie chłopak z sąsiedztwa, któremu możemy tylko współczuć, bo na obiekt swoich westchnień wybrał chyba najgorszą możliwą osobę.
Do pewnego momentu postacie drugoplanowe są jedną z największych zalet tego serialu. Z czasem jednak orientujemy się, że twórcy wykreowali tutaj bardzo jednowymiarowych bohaterów, którzy dopiero pod koniec odkrywają się przed widzami nieco bardziej. Przez większość sezonu nie widać, by rozwijały się one w jakikolwiek sposób, by gdziekolwiek zmierzały. Dopiero w słodko-gorzkim finale udowadniają oni, że nie są wcale takimi papierowymi postaciami rodem z kreskówki, na jakie wyglądali niemal cały sezon. Szkoda, że ich osobistym dramatom poświęcono tak niewiele miejsce. Gdyby Miranda ustąpiła im czasem miejsca, z pewnością zadziałałoby to na korzyść serialu. Bo choć główna bohaterka jest bardzo oryginalną postacią, jej nadmiar może łatwo irytować.
Miranda kocha samą siebie bezgranicznie, choć jest kompletnie nieutalentowana, infantylna, leniwa, arogancka, samolubna, bezkrytyczna wobec siebie, niemiła, złośliwa, tandetna, dziwaczna, narcystyczna, obrażona na cały świat… Ufff, moglibyśmy tak wymieniać pewnie jeszcze przez jakiś czas. Jej całe życie kręci się wokół urojonej sławy i zdobywaniu popularności, która jest w tym serialu niczym Święty Graal. Jej wysokie mniemanie o sobie nie jest poparte absolutnie niczym – Mirandzie brak nie tylko talentu, ale też stylu, klasy czy inteligencji, przez co spokojnie mogłaby kandydować do miana najgorszej osoby na świecie.
To właśnie na niej i jej wujku – jedynych osobach w tym wszechświecie przekonanych o talencie Mirandy – opiera się niemal cały humor w "Haters Back Off". Miranda śpiewa, robi z siebie pośmiewisko, zupełnie nie przyjmuje tego do wiadomości, znowu próbuje śpiewać… Na początku to działa, jednak z czasem schematyczność zaczyna nieco przeszkadzać, w końcu ile razy mamy śmiać się z tego, że Amanda żyje w bańce, przez którą realny świat nie może się przebić. Serwowanie tego samego żartu raz na kilka dni na YouTube może się sprawdzać, ale oparcie na nim całego serialu niekoniecznie musi być dobre.
Mimo to uważam "Haters Back Off" za produkcję całkiem udaną. Miranda, ze swoją dziwną wymową, wielkimi, wymalowanymi na wściekłą czerwień ustami i brakiem jakichkolwiek umiejętności wokalnych, jest jedną z zabawniejszych kobiet wśród tegorocznych komedii. Serial ma swój dość specyficzny, youtubowy styl, który akurat w tym wypadku sprawdza się bardzo dobrze i przez większość czasu nie próbuje być niczym więcej niż tylko serialową ciekawostką, co przecież nie wszyscy będą traktować jako wadę. Chętnie obejrzę kolejne odcinki i będę śledził dalszą "karierę" Mirandy, ale też nie będę płakał, jeśli Netflix nie zdecyduje się na zamówienie kolejnych odcinków – zakończenie sezonu, choć mogliśmy je przewidzieć, jest doskonałą puentą tej produkcji.