Nasze podsumowanie tygodnia – serialowe hity tym razem z małym twistem
Redakcja
13 listopada 2016, 19:30
"Westworld" (Fot. HBO)
Za nami przedziwny tydzień, znaczony pustkami w ramówce z powodu wyborów w USA i pewnym zaskakującym odkryciem sprzed 16 lat. Specjalny hit wędruje więc do "Simpsonów" za to, że przewidzieli to, co nie mieściło się w głowach najstarszych górali.
Za nami przedziwny tydzień, znaczony pustkami w ramówce z powodu wyborów w USA i pewnym zaskakującym odkryciem sprzed 16 lat. Specjalny hit wędruje więc do "Simpsonów" za to, że przewidzieli to, co nie mieściło się w głowach najstarszych górali.
HIT TYGODNIA: Niesamowity John Lithgow jako Winston Churchill w "The Crown"
Siłą rzeczy, pisząc o "The Crown" najwięcej miejsca poświęca się królowej Elżbiecie II i reszcie rodziny królewskiej. Nie można jednak zapomnieć, że 1. sezon serialu Netfliksa ma jeszcze jednego bohatera, który spycha pozostałych w cień. Mowa o Winstonie Churchillu w błyskotliwej interpretacji Johna Lithgowa.
Zatrudnienie amerykańskiego aktora akurat do tej roli było piekielnie niebezpiecznym pomysłem – wszak premier Churchill to prawdziwe ucieleśnienie brytyjskości. Lithgow zdołał jednak nie tylko wybrnąć, ale też stworzył jedną z najlepszych kreacji, jakie widzieliśmy na ekranach w tym roku, być może najlepszą w swojej karierze. Oczywiście ogromna w tym zasługa scenariusza, który uczynił Churchilla jedną z najważniejszych postaci w serialu, powierzył mu rolę swoistego "nauczyciela" młodej królowej i człowieka, który dźwiga na swych zmęczonych barkach ciężar, który coraz bardziej go przytłacza.
Serialowy Winston Churchill to postać wielowarstwowa, nie dająca się łatwo sklasyfikować i trudna do jednoznacznej oceny. Niewątpliwie jednak bardzo wyrazista i kradnąca praktycznie każdą scenę ze swoim udziałem. Wystarczy wspomnieć, że dwa odcinki, w których odegrał większą rolę, czyli ten o londyńskiej mgle i portrecie, to prawdopodobnie najbardziej pamiętne momenty serialu. Już żałuję, że więcej go w "The Crown" nie zobaczymy. [Mateusz Piesowicz]
Winston Churchill. The master of knowing how to make a splash. #TheCrown pic.twitter.com/CNqLQZwFZO
— The Crown (@TheCrownNetflix) November 4, 2016
HIT TYGODNIA: Morze słodyczy na zakończenie sezonu "Poldarka"
Gdybym mogła, trochę bym skróciła 2. sezon "Poldarka", bo nie da się ukryć, że trochę przysypiałam w środku. Ale wszelkie problemy i niedogodności wynagrodził mi finał, który był czystą perfekcją, opakowaną w elegancką wstążeczkę z napisem "melodramat idealny". Dr Enys i Caroline wreszcie się odnaleźli, Elizabeth dostała za swoje, George Warleggan okazał się doskonałym draniem, Verity urodziła upragnione dziecko, a przede wszystkim państwo Poldarkowie znów patrzą na siebie zakochanym wzrokiem.
Ostatnia scena doskonale połączyła w sobie to wszystko, za co uwielbiamy "Poldarka" – była wspaniale nakręcona, zawierała Rossa i Demelzę oraz stanowiła manifestację miłości, która jest w stanie wszystko przezwyciężyć. Państwo Poldarkowie, którzy przetrwali w tym sezonie wiele zawirowań – co było przede wszystkim winą tego durnego Rossa! – wreszcie mogą z nadzieją patrzeć w przyszłość. A kiedy tak patrzą, sami stanowią idealny obrazek. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Pius XIII manifestuje swoją potęgę
W piątym odcinku "Młodego papieża", najlepszym z dotychczasowych, znalazło się tyle wspaniałości, że praktycznie całą listę hitów można by złożyć tylko z nich. Szukanie sensacji w watykańskich ogrodach, wspomnienie młodości Lenny'ego, nocna wycieczka papieża w poszukiwaniu paczki papierosów – to wszystko sceny, którymi zachwycałbym się bez reszty, gdyby nie fakt, że zostały przyćmione przez jeszcze jedną, o której z pewnością długo nie zapomnę.
Mam na myśli rzecz jasna wystąpienie Piusa XIII przed Kolegium Kardynalskim, na które czekaliśmy od samego początku sezonu. Wynagrodzono nam tę zwłokę z nawiązką, bo coś, co miało być prostą przemową, okazało się najprawdziwszą manifestacją niemal boskiej potęgi nowego władcy. Bo słowo "papież" już nie do końca pasuje. Nie wiem, co robiło tu większe wrażenie – wniesienie na lektyce, papieska tiara na głowie czy może jednak całowanie stóp? Trudno się zdecydować, ale niewątpliwie efekt był na tyle piorunujący, że właściwie żadne słowa nie były już potrzebne. Ale te oczywiście padły i to jakie!
"Tolerancja już tu nie mieszka", "Fanatyzm jest miłością", "Słowo kompromis zostaje wymazane ze słownika". To tylko kilka wyjętych z przemowy przykładów, za których usłyszenie z papieskich ust niejeden oszołom dałby się pokroić. Tutaj padły złowrogim cieniem na przerażonych kardynałów, powodując, że i po moich plecach przebiegł dreszcz. Zaraz potem jednak przypomniałem sobie przygotowania Piusa XIII do wystąpienia i mierzenie uroczystych szat w rytmie "Sexy and I Know It" i już wiedziałem, że cokolwiek by się nie działo dalej, koniecznie chcę to zobaczyć. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Daniel, Chloe i zaskakująca końcówka "Rectify"
Za nami kolejny obfitujący w przeróżne atrakcje odcinek "Rectify" – Teddy i Tawney znów oddalili się od siebie, Amantha spędziła wieczór, pijąc tanie piwo przy kasie, Janet otrzymała zaskakującą propozycję, która może zmienić relacje w jej rodzinie. A i tak Daniel i Chloe (Caitlin Fitzgerald, którą uwielbiam w wyluzowanej, "artystycznej" wersji) byli w stanie wygrać "Bob & Carol & Ted Jr. & Alice", przynajmniej w moich oczach.
To duet, który zaskakuje na każdym kroku, bo oboje – przy czym każde z innego powodu – otwarci są na nowe doświadczenia, nowych ludzi, nowe pomysły. W ciągu kilku minut zdążyło się bardzo dużo wydarzyć, bo ona przyznała, że sprawdziła, kim on jest, a chwilę po tym otworzyła się przed nim tak, że bardziej już nie można, tym samym zachęcając go do tego samego.
Było i dziwnie, i jednocześnie tak intymnie, że przez moment miałam ochotę odwrócić od tego wzrok. A przede wszystkim Chloe jest istotą na tyle nieobliczalną, że kompletnie nie wiedziałam, co nas czeka za kolejnym zakrętem. Daniel wyraźnie miał ten sam problem i wyraźnie z tego powodu ona go fascynuje. Myślę, że ich relacja nie tylko okaże się istotną częścią finałowego sezonu, ale też niejeden raz nas jeszcze zadziwi. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Maeve zwiedza "zaplecze" parku Westworld
Ze wszystkich spektakularnych scen, jakie do tej pory zafundował nam "Westworld", ta z odcinka "The Adversary" zrobiła na mnie największe wrażenie i to wcale nie dlatego, że była wypchana akcją i efektami specjalnymi. Wręcz przeciwnie, "wycieczka" Maeve po kolejnych poziomach i obserwowanie, w jaki sposób jest powoływany do życia jej świat to sekwencja w dużym stopniu skromna i kameralna, skupiona na kotłujących się w niej emocjach.
Co oczywiście nie znaczy, że nie było na czym zawiesić oka. Twórcy zabrali nas tutaj w przepiękną, niemal poetycką podróż, w której mogliśmy zobaczyć, jak powstają poszczególne elementy parku, jak hosty uczą się konkretnych zachowań, jak w końcu umierają i ponownie się odradzają w nieustannym kręgu życia i śmierci. Wrażenie było niewiarygodne, podkreślone jeszcze wspaniałą muzyką ("Motion Picture Soundtrack" Radiohead). Nie mogliśmy się nim jednak długo i spokojnie zachwycać, bo na koniec uraczono nas widokiem reklamy ze wspomnieniem Maeve w jednej z głównych ról i hasłem "Żyj bez ograniczeń", które zabrzmiało w odniesieniu do niej wręcz niesamowicie okrutnie. Właśnie dzięki takim sekwencjom "Westworld" jest czymś znacznie więcej, niż tylko rozrywką. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Podzielony na pół ekran w "You're the Worst"
Jimmy i Gretchen poznali się na weselu i na weselu się rozstaną? Taki scenariusz przeszedł mi już kiedyś przez głowę, tak jak co jakiś czas przebiega mi przez głowę myśl, że ich związek może wcale nie zakończyć się happy endem. I w tej chwili rzeczywiście para wydaje się być nie tyle nawet bliska rozstania, co bardzo od siebie oddalona, wręcz sobie obca. Jak dwoje ludzi, którzy świetnie się ze sobą bawili przez jakiś czas i choć dobrze do siebie pasują, to wcale nie są dla siebie stworzeni. Wszystko dlatego, że chcąc nie chcąc działają na siebie destrukcyjnie. Poza tym chyba nie tylko Jimmy nie potrafi ich sobie wyobrazić z dziećmi.
Nie wybiegajmy jednak naprzód, co ma być to będzie, a tymczasem "You're the Worst" zaliczyło ciekawe wesele, pokazane po części z perspektywy kelnerów, parę okrutnych momentów szczerości oraz absolutnie doskonałą końcówkę. Jimmy i Gretchen, niemal tak jak w pilocie, stali przed budynkiem z papierosami w ręku i z grobowymi minami, po czym wsiedli każde do swojego auta i odjechali niby w tym samym kierunku, ale osobno. Ekran podzielony na pół to w tym przypadku był strzał w dziesiątkę, który sprawił, że ta końcówka rzeczywiście boli i nie daje spokoju. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Szalona ucieczka w "Planecie Ziemi II"
Jeśli jakimś cudem zdołaliście przegapić, czym ekscytował się cały świat w tym tygodniu, to może Was zdziwić fakt, że nie była to żadna spektakularna scena z "Westworld", kolejne szokujące wydarzenia z "The Walking Dead" czy niesamowite wrażenie, jakie zrobiło "The Crown". Wszystko przebiła bowiem pewna niepozorna… iguana.
Nie przecierajcie oczu ze zdumienia, dobrze przeczytaliście. Hitem tygodnia została krótka scena z przyrodniczego dokumentu BBC "Planeta Ziemia II", w której zobaczyliśmy obfitującą w zwroty akcji, zawrotne tempo i niespotykaną nigdzie indziej dramaturgię ucieczkę iguany przed stadem węży. Całość robi niesamowite wrażenie, a jest przecież tylko niewielkim fragmentem odcinka. Produkcja BBC obfituje w równie spektakularne sekwencje, które zrodziły się w głowie najlepszej z możliwych scenarzystek – matki natury. Nawet jeśli wydaje się Wam, że to zupełnie nie jest Wasza bajka, rzućcie okiem. Gwarantuję, że nic lepszego w tym tygodniu nie zobaczycie. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Zaskakujący finał "Better Things"
Pierwszy sezon "Better Things" zakończył się piosenką "Only Women Bleed", zgodnie odśpiewaną przez Sam i jej dziewczyny, oraz dedykacją dla prawdziwych córek Pameli Adlon. Wcześniej jednak przeżyliśmy mały szok, przy którym warto zatrzymać się na chwilę. Max oznajmiła, że Frankie jest chłopcem, z taką pewnością, jak gdyby to był fakt, nie podejrzenie. A Sam aż przysiadła na schodach i się zamyśliła, podobnie jak chyba my wszyscy.
Oczywiście, Frankie od początku pozowała na chłopczycę, ale chyba nikt z nas nie sądził, że "Better Things" ze szczerej komedii rodzinnej, która chętnie manifestowała swoją kobiecość, tak szybko przedzierzgnie się w serial, który zabierze się za najtrudniejszy możliwy temat. Co robić, kiedy twoje dziecko – dziewczynka, która dopiero co wkroczyła w wiek gimnazjalny, oznajmia, że nie jest dziewczynką? Wydaje mi się, że odwrotu już nie będzie (scena, w której Sam przytula Frankie w łóżku, mówi wszystko i wcale nie musimy słyszeć ich rozmowy) i w 2. sezonie "Better Things" zapuści się odważnie na terytorium, którego seriale się jeszcze boją. Trzymam kciuki, żeby się udało.
Na marginesie – Pamela Adlon ma ciekawy gust muzyczny. Prawie każdy odcinek przynosił coś, co nie chciało się ode mnie odczepić przez kilka dni, i tym razem też tak było. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Kolejny szalony twist w "The Missing"
"The Missing" obrało sobie w 2. sezonie za cel zszokować nas w jak największym stopniu i póki co udaje mu się to znakomicie. Praktycznie każdy odcinek ma dla nas jakąś niespodziankę, która burzy wszystko, co do tej pory mogliśmy sobie poukładać w głowach. Piąty odcinek ("Das Vergessen") zrobił to dodatkowo w wyjątkowo brutalny sposób – dosłownie i w przenośni.
Wplątanie w aferę kolejnego żołnierza, Adama Gettricka (Derek Riddell), który do tej pory nie rzucał się za bardzo w oczy, nie byłoby szczególnie szokujące, gdyby nie fakt, że towarzyszyło temu okrutne morderstwo, poprzedzone chyba jeszcze bardziej zaskakującym pojawieniem się nieznanej dziewczynki. "To mamusia i ja. W piwnicy", to zdanie, które sprawiło, że szczęka opadła mi do samej ziemi i oczywiście wywróciło do góry nogami wszystkie dotychczasowe teorie. Znalezienie jasnej odpowiedzi na to, co właściwie dzieje się w "The Missing" jest niemożliwe, ale oczywiście nie zraża to fanów przed kolejnymi próbami – opisałem niektóre z nich, lecz absolutnie nie dam głowy, że którekolwiek z przypuszczeń jest prawdziwe. Twórcy ułożyli fascynującą łamigłówkę i mam tylko nadzieję, że utrzymają ten poziom do samego końca. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Girl power w miejsce trójkąta miłosnego w "Crazy Ex-Girlfriend"
Mieliście już po dziurki w nosie trójkąta miłosnego w "Crazy Ex-Girlfriend"? Ja miałam, także dlatego, że miał on destrukcyjny wpływ na Rebeccę, która naprawdę powinna pobyć jakiś czas sama ze sobą. Albo z nową Miss Douche, która wydaje się idealną współlokatorką dla Rebeki i zarazem osobą, którą chętniej oglądałabym na ekranie częściej.
Z ulgą przyjęłam zapowiedzi Santino Fontany, że on i jego bohater naprawdę opuszczają serial – przynajmniej na ten sezon. A i komentarz Josha na temat nowego wyglądu Rebeki każe przypuszczać, że tutaj też nie mamy co szukać romantycznych uczuć. To naprawdę koniec trójkąta, Rebecca rzeczywiście chce się zmienić – choć niekoniecznie w Miss Douche – a w "Crazy Ex-Girlfriend" miejsce związanych z facetami szaleństw zastąpił właśnie girl power. Ma też swój urok świadomość, że do metamorfozy głównej bohaterki przyczyniła się w jakiś sposób Yael Grobglas, czyli Petra z "Jane the Virgin".
Przy okazji chciałabym zauważyć, że seriale CW w tym sezonie zaliczyły już dwie aborcje i obie z nich pokazano w normalny sposób. Czyli bohaterki nie podeszły do sprawy z lekkością, ale też w obu przypadkach decyzje były podyktowane nie wyższą koniecznością, tylko chęcią osobistego rozwoju. Żadna nie została potępiona, żadna nie przeżywa dramatu. To dorosłe kobiety, które skorzystały z prawa wyboru, bo mają to szczęście, że nie mieszkają w państwie, które aspiruje do tego, by pod względem obyczajowym stać się kolejnym kalifatem. Brawo dla CW za to, że jest po ich stronie, w momencie kiedy Ameryka stoi u progu wojny obyczajowej, jakiej od dawna nie było – tyle że mającej na celu cofnięcie wszystkiego, co przez ostatnie lata udało się osiągnąć. [Marta Wawrzyn]
HITOWY BONUS: "Simpsonowie" przewidzieli prezydenta Trumpa
Hit to nietypowy, bo dotyczy odcinka "Simpsonów" sprzed 16 lat, ale okazja jest na tyle wyjątkowa, że nie mogliśmy tego przegapić. Chodzi oczywiście o niedawne wybory prezydenckie w USA, których wyniki nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. Mam na myśli oczywiście tylko tych, którzy dobrze pamiętają 17. odcinek 11. sezonu "Simpsonów" ("Bart to the Future"), w którym zobaczyliśmy wizję przyszłości według Barta. Wizję, w której prezydentem Stanów Zjednoczonych jest jego siostra, Lisa, która przejęła urząd po… Donaldzie Trumpie.
Internet niczego nie zapomina, więc rzeczony fragment został szybko odszukany, podobnie jak wypowiedzi na jego temat, bo są one nie mniej ciekawe od samego odcinka. Scenarzysta Dan Greaney tłumaczył, że potrzebowali najbardziej szalonego kandydata na prezydenta, jaki przyjdzie im do głowy, by Lisa musiała się zmierzyć z problemami, których praktycznie nie da się rozwiązać. "To wydawało się logicznym ostatnim krokiem przed sięgnięciem dna" – oznajmił scenarzysta. Optymistycznie, prawda? [Mateusz Piesowicz]
https://www.youtube.com/watch?v=2hzRnwLTMfM