Przewidywalna przyszłość. Recenzujemy "Shut Eye" – nowy serial Hulu
Mateusz Piesowicz
9 grudnia 2016, 20:02
"Shut Eye" (Fot. Hulu)
Poszukując oryginalnych tematów, serialowi twórcy zapuszczają się w coraz dziwniejsze rejony. Ci od "Shut Eye" eksplorują świat "magicznych" krętaczy – by przewidzieć skutek, nie trzeba jasnowidza. Niewielkie spoilery.
Poszukując oryginalnych tematów, serialowi twórcy zapuszczają się w coraz dziwniejsze rejony. Ci od "Shut Eye" eksplorują świat "magicznych" krętaczy – by przewidzieć skutek, nie trzeba jasnowidza. Niewielkie spoilery.
Gdyby organizować konkurs na najbardziej kuriozalny serialowy scenariusz w tym roku, "Shut Eye", najnowsza propozycja od Hulu, miałoby duże szanse na podium. W dziesięcioodcinkowej produkcji z Jeffreyem Donovanem ("Burn Notice", "Fargo") w roli głównej aż roi się od durnych pomysłów, które sprawiają, że te nieco lepsze błyskawicznie giną w tłoku. Ale po kolei.
Serial autorstwa Leslie Bohema na pierwszy rzut oka wygląda nawet w miarę sympatycznie. Jego główny bohater, Charlie Haverford (Donovan), jest zawodowym oszustem specjalizującym się w różnego rodzaju "magicznych" sztuczkach. Zaczynał od kariery iluzjonisty w Las Vegas, a aktualnie zarabia jako medium w Los Angeles. Na zewnątrz figuruje na swego rodzaju psychoterapeutę, docierającego do problemów swoich klientów i pomagającego je rozwiązać, ale wystarczy się nieco bliżej przyjrzeć, by zobaczyć jego prawdziwe oblicze. Mistrza przekrętów, który w doskonałym stopniu opanował sztukę wyczytywania z ludzi tego, co sami chcą usłyszeć. No i wyciągania z nich grubej kasy rzecz jasna.
Brzmi to jak materiał na co najmniej przyzwoity serial, a mając do dyspozycji Jeffreya Donovana, który do ról wzbudzających sympatię łotrzyków pasuje jak mało kto, twórcom wystarczyło nie zepsuć całej reszty. Jak się już pewnie domyślacie – nie sprostali zadaniu. Zamiast solidnej historii kolejnego serialowego antybohatera, dostaliśmy mieszankę pomysłów wszelakich, wśród których część wręcz woła o pomstę do nieba.
Wiodącym motywem twórcy czynią umiejętności Charliego, które, po tym jak bohater mocno obrywa w głowę, stają się znacznie bardziej rzeczywiste niż do tej pory. Mamy więc fałszywego jasnowidza, który wskutek wypadku zyskuje prawdziwe, parapsychiczne zdolności. No a skoro bez nich radził sobie nieźle, to sami pomyślcie, co może zdziałać z ich pomocą. Sam pomysł, by oszust został autentycznym medium mógłby być jeszcze znośny, gdyby "Shut Eye" potrafiło go wykorzystać. Serwowane są nam jednak totalne bzdety, że wymienię tylko leczącą niekonwencjonalnymi metodami neurolog Norę White (Susan Misner), która po serii banalnych rozmów częstuje Charliego grzybkami, by ten odkrył samego siebie. Dodajmy jeszcze grającego w tle Mozarta i mamy ubaw po pachy, czyż nie?
"Shut Eye" stara się być odkrywcze, ale nie wychodzi to w żadnym elemencie. Wątek "nowego Charliego" od samego początku brnie w banały, ale to i tak nic w porównaniu z resztą. Na drugim planie mamy przecież cygański gang (!) kontrolujący wszystkich "magików" w okolicy. Powiedzieć, że to kuriozum, to nic nie powiedzieć. Twórcy próbują wprawdzie podkreślać, że romska społeczność to nie tylko naciągacze i oszuści, ale robią to z taką gracją, że efekt jest odwrotny od zamierzonego. Nie dość więc, że otrzymujemy porcję szkodliwych stereotypów, to jeszcze towarzyszy im żenujący scenariusz.
Jego twarzami uczyniono sprawujących pieczę nad rodziną Ritę (fatalnie obsadzona Isabella Rossellini) i jej syna, Fonza (Angus Sampson). Postaci to dość barwne, ale tylko z zewnątrz. Pod kolorową maską nie kryje się bowiem absolutnie nic interesującego. Ona steruje wszystkim z tylnego siedzenia, on ma kompleks mamusi i stara się wybić na niezależność. Ani to zabawne, ani emocjonujące. Po pierwszym zaskoczeniu (głównie faktem, że ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł), każde kolejne ich pojawienie się na ekranie wzbudza najpierw politowanie, a potem rosnącą irytację, gdy nie niesie ze sobą nic nowego.
I to samo można odnieść do całego serialu, który z początku ciekawi i wygląda na coś nietypowego, by szybko zabrnąć w fabularne schematy. W korzystaniu z nich twórcy nie znają umiaru, bo wepchnęli do scenariusza, co tylko mogli. Obok gangsterów cygańskich są też tacy typowi, mrukliwi i groźnie wyglądający (na czele z Eduardo granym przez Davida Zayasa), a nie mogło zabraknąć również nastolatka z jego przerabianymi na milion sposobów problemami i lesbijskiego romansu z ponętną hipnotyzerką w roli głównej. Nie brzmi to dobrze, prawda? Uwierzcie mi, wygląda jeszcze gorzej.
A wcale nie musiało, bo "Shut Eye" posiada kilka elementów, które mogły wypalić. Ot, choćby żonę głównego bohatera, Lindę (KaDee Strickland), która towarzyszy mężowi w jego przekrętach, w tym najnowszym, zakrojonym na szeroką skalę. Dopóki trzymamy się ich sposobu działania i obserwujemy jak "od środka" wygląda polowanie na naiwną ofiarę, udaje się przykuć naszą uwagę. Zwłaszcza że małżeństwo Haverfordów to jedyne postaci, do których trudno mieć tu większe pretensje – jest między nimi pewien rodzaj napięcia, ale i wzajemna zależność. Pomijając może jej absurdalny romans, dałoby się ten wątek obejrzeć z przyjemnością. Ale za dużo tu rozpraszaczy i nikomu niepotrzebnych, pobocznych historii, by trwać przy tej jednej.
Rzucającym się w oczy problemem "Shut Eye" jest fakt, że nie ma on bladego pojęcia, czym chce być i w efekcie jest kompletnie nijaki. Nie potrafi zainteresować losami swojego bohatera, umieszczając go w karykaturalnie przedstawionej rzeczywistości i próbując nadać jej pozory realizmu najtańszymi sztuczkami – jest więc obowiązkowa porcja seksu i przemocy, które do fabuły doczepiono zupełnie bez głowy. Nie ma za to więzi z postaciami, ani wyraźnego kierunku, w którym to wszystko powinno zmierzać. W przypadku serialu nastawionego na binge-watching (to pierwsza produkcja Hulu, której cały sezon udostępniono w jednym momencie) to niewybaczalny grzech.
"Shut Eye" nie daje więc wystarczających powodów, by poświęcać mu czas, obiecując intrygującą historię niejednoznacznego bohatera, ale szybko osiadając na mieliźnie – przypadek całkiem podobny do poprzedniego serialu Hulu z tej jesieni, czyli "Chance" z Hugh Lauriem. Jak tak dalej pójdzie, to platformie streamingowej zamiast jasnowidza zdecydowanie bardziej przyda się egzorcysta.