Serialowe hity i kity – nasze podsumowanie tygodnia
Redakcja
11 grudnia 2016, 19:00
"Westworld" (Fot. HBO)
Za nami tydzień, w którym król był tylko jeden – finał "Westworld". Poza tym doceniamy powrót "Mozart in the Jungle", świąteczny klimat w "This Is Us" czy przedfinałowe emocje w "Rectify".
Za nami tydzień, w którym król był tylko jeden – finał "Westworld". Poza tym doceniamy powrót "Mozart in the Jungle", świąteczny klimat w "This Is Us" czy przedfinałowe emocje w "Rectify".
HIT TYGODNIA: Świąteczne emocje w "This Is Us"
"This Is Us" przyzwyczaiło nas już do tego, że każdy odcinek to istna bomba emocjonalna, ale "Last Christmas" jakimś cudem jeszcze przekroczyło zwyczajową dawkę. Baliśmy się o małą Kate, ze smutkiem patrzyliśmy na umierającego doktora K i trzymaliśmy kciuki, aby bohater Jimmiego Simpsona przeżył, a najlepiej jeszcze kiedyś pojawił się na ekranie. Podobnie jak Randall, trochę się zdziwiliśmy, widząc, że "dziadek jest gejem, a przynajmniej bi", a na dodatek skrywa w sobie kolejną emocjonalną historię, w której ważną rolę odgrywa Denis O'Hare.
Z ekranu dosłownie wylewało się ciepło, nostalgia i świąteczny klimat. Nie zabrakło ważnych rozmów (Kate i Rebecca) i wigilijnej magii (nic złego nie zdarza się w Wigilię?), a na koniec wszyscy zdołali odnaleźć drogę do siebie nawzajem. I wtedy doszło do tragedii… Taki zestaw wątków prawdopodobnie zabiłby każdy serial i zbliżył go do opery mydlanej, ale nie "This Is Us". W "This Is Us" wszystko to poprowadzono lekko, z wdziękiem i wyczuciem.
W czasach kiedy stacje telewizyjne przerzucają się pomysłami na najbardziej pokręconych antybohaterów, naprawdę miło mieć serial, który dla odmiany potrafi sprzedać tradycyjne wartości i tradycyjne relacje społeczne w tak atrakcyjny sposób. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Odpowiedzi i nowe pytania w finale "Westworld"
Finał 1. sezonu "Westworld" miał być wielkim widowiskiem i z zadania wywiązał się wyśmienicie. O wydarzeniach przedstawionych w tym odcinku rozprawia się nieprzerwanie od czasu jego emisji, a dzięki pozostawionym przez twórców wskazówkom, odkrywanie jego tajemnic ciągle trwa. W całym tym szaleństwie nie wolno jednak zapomnieć, że "The Bicameral Mind" to po prostu kawał znakomitej telewizji.
Odcinek nie tylko odpowiedział na kilka dręczących nas od kilku tygodni na kwestii, na czele z tożsamością Mężczyzny w Czerni i wyjaśnieniem zagadki labiryntu, ale zapewnił również sporo innych atrakcji. Mieliśmy wszak widowiskową ucieczkę z parku w wykonaniu Maeve, dowiedzieliśmy się co nieco o historii tego miejsca i jego założycielach, a jeden z nich, Robert Ford, zafundował nam na koniec solidny zwrot akcji. Działo się na tyle dużo, że za zaskakujący trzeba uznać fakt, iż scenariusz nie pękł w szwach.
To właśnie za niego chwaliliśmy "Westworld" najczęściej w ciągu minionych dziesięciu tygodni i musimy się jeszcze raz powtórzyć. Bo historia autorstwa Jonathana Nolana i Lisy Joy to prawdziwy majstersztyk. Wielopiętrowa intryga, która odsłaniała przed nami swoje tajemnice dokładnie wtedy gdy powinna, kreując świat, którego poznawanie było ogromną przyjemnością i wyzwaniem. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że w przyszłości nie ulegnie to zmianie. Póki co twórcy pozostawili nas z wieloma pytaniami – oby odpowiedzi były równie satysfakcjonujące. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Bohaterowie "Rectify" na ostatniej prostej
"Happy Unburdening" to już przedostatni odcinek "Rectify", nic więc dziwnego, że wątki wszystkich bohaterów, którzy przez wszystkie sezony żyli raczej w przeszłości niż przyszłości, wyraźnie zaczęły zmierzać ku zakończeniu i zarazem ku czemuś nowemu. Zobaczyliśmy więc wiosenne porządki, ostatnie tańce, rozmowy o życiu prowadzone pod supermarketem, niezwykłe wyznania miłości (Janet i Ted!), ale także zapowiedzi rozstań i tego, że każdy pójdzie swoją drogą. Znalazło się też miejsce dla piosenki, która znalazła się dokładnie tam, gdzie powinna była.
A wszystko to spajała klamra w postaci przerażająco szczegółowej opowieści o więziennych gwałtach. Daniel poszedł do terapeuty, zmierzył się ze swoim największym koszmarem, a my widzieliśmy, jak musi go przeżywać bez końca, słuchając nagrania z sesji. To, że psycholog zmusił go do mówienia w czasie teraźniejszym, nadało tej koszmarnej historii dodatkowej mocy – nie tylko Daniel mógł mieć wrażenie, że to się dzieje teraz, my także. Patrząc na takie sceny jak ta, naprawdę już nie rozumiem, jakim cudem Aden Young (jak i całe "Rectify") jest ignorowany przez wszelkie możliwe gremia rozdające nagrody. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Szaleństwa większe i mniejsze w zimowym finale "Crazy Ex-Girlfriend"
Zimowy finał "Crazy Ex-Girlfriend" sponsorował "wróg, który pachnie niczym niebo", czyli nowa, śliczna dziewczyna Josha, grana przez Brittany Snow. Świetnie patrzyło się zarówno na nią, jak i na duet Rebecca – Valencia, który z minuty na minutę coraz bardziej pogrążał się w obsesji na jej punkcie. Czas już chyba przyznać – uwielbiam tę dwójkę bez reszty, a i obiekt obsesji dziewczyn zdecydowanie miał swój urok. Świetne sceny następowały jedna po drugiej, jedna zabawna gra słowna goniła drugą, a sekwencje muzyczne udały się jak nigdy.
Znakomicie zresztą wypadł także duet Rebecca – Paula, który w końcu na pewno wróci do siebie. Na razie jednak jesteśmy na etapie rzewnych piosenek i fryzur rodem z teledysków sprzed 30 lat. A ja właściwie nie narzekam, bo odkąd rozwinięto postać Pauli i dano jej do roboty coś więcej niż tylko towarzyszenie Rebece w szalonych eskapadach w głąb króliczej nory, Donna Lynne Champlin dosłownie rozkwita na naszych oczach. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: "Mozart in the Jungle" wrócił i nadal jest uroczy
Na większy tekst o 3. sezonie serialu Amazona jeszcze przyjdzie pora, ale już teraz możemy Was zapewnić, że historia Rodriga i jego orkiestry w nowej odsłonie nie straciła niczego ze swojego uroku. Ba, może nawet zyskała, wszak dodano do niej dwa poważne atuty. Mam na myśli Wenecję, gdzie wita nas początek sezonu, oraz zjawiskową Monicę Bellucci, która w roli włoskiej divy operowej Alessandry odnajduje się wprost idealnie.
A to tylko niektóre z atrakcji, jakie czekają na Was w nowym sezonie, bo ten stawia swoich bohaterów przed wieloma wyzwaniami, zachowując przy tym jedyny w swoim rodzaju wdzięk. Rodrigo, Hailey i reszta towarzystwa są niezmiennie postaciami, na widok których człowiek uśmiecha się mimo woli, więc cokolwiek przyszykowaliby im twórcy, z pewnością będzie to pełne pasji i emocji – inaczej ten serial po prostu nie potrafi. A czy muszę dodawać, że dawka weneckiego słońca, nawet jeśli pochodzi ono tylko z ekranu, jest wręcz wskazana na grudniowe wieczory? [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Ian i Mickey z "Shameless" odjeżdżają w siną dal
W "Ride or Die" – czyli odcinku "Shameless" z poprzedniej niedzieli – działo się bardzo wiele na różnych frontach. Nieco mnie zdziwił zwrot akcji w wątku Fiony, która dostała propozycję nie do odrzucenia i z niej skorzystała. Wygląda na to, że ryzyko, które podjęła, koniec końców jej się opłaciło, przynajmniej w sensie materialnym. Ciekawe co teraz – Gallagherówna będzie dalej inwestować, aż zostanie właścicielką połowy Chicago, czy jednak zostanie za chwilę sprowadzona na ziemię? Póki co cieszy mnie, że ona i Veronica wreszcie ze sobą rozmawiają.
Ale nawet jeśli wątek Fiony znalazł zaskakującą konkluzję, a Frank i Monica mieli świetne momenty jako, hm, Bonnie i Clyde, odcinek należał do Mickeya i Iana. Wszyscy wiemy, że to toksyczna relacja, wiemy też, jak to się musi skończyć (nie zdziwiłabym się, gdyby Iana cały czas jednak śledziła policja), ale kurcze, jaki świetny jest Noel Fisher w tej roli i jaką te chłopaki mają chemię! Na miejscu Iana pewnie też bym wsiadła do auta i pojechała na koniec świata. [Marta Wawrzyn]
KIT TYGODNIA: "Shut Eye", czyli kolejny niewypał od Hulu
"Shut Eye", a więc pierwszy serial Hulu przeznaczony do binge-watchingu (cały sezon udostępniony w jednym momencie) to niestety kolejny chybiony pomysł chcącej konkurować z największymi platformy. Historia krętacza Charliego Haverforda (Jeffrey Donovan), który zarabia na życie jako fałszywe medium, wyciągając pieniądze od naiwnych ofiar, jest wręcz wypełniona niedorzecznościami.
A wcale nie musiało tak być, bo nie potrzeba szczególnie wybujałej wyobraźni, by zobaczyć w "Shut Eye" potencjał na jeszcze jedną serialową opowieść o wzbudzającym sympatię antybohaterze. Donovan ma w sobie dość uroku, by dźwignąć całość na swoich barkach, a z partnerującą mu KaDee Strickland stworzył całkiem udany duet. Na tym niestety zalety "Shut Eye" się kończą, bo reszta to czysty nonsens i to nie z gatunku tych dobrych.
Cygański gang z Isabellą Rossellini na czele przenika się tu z problemami uczuciowymi nastolatka, lesbijski romans z hipnotyzerką miesza się z panią doktor stosującą halucynogeny w terapii neurologicznej, a to wszystko podlano sporą porcją niepotrzebnej brutalności i wizjami głównego bohatera. No tak, zapomniałem dodać, że ten uderzył się w głowę i z fałszywego medium stał się całkiem autentycznym. Powiedzieć, że scenariusz jest bzdurny, to niewiele powiedzieć. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nijak nie potrafi zainteresować. Dzieje się sporo, ale towarzyszy temu tylko przeciągłe ziewanie i okazjonalne zażenowanie. Szkoda. [Mateusz Piesowicz]