Co z kolejnymi sezonami "Serii niefortunnych zdarzeń"? Daniel Handler mówi o dalszych planach
Marta Wawrzyn
13 stycznia 2017, 16:03
"Seria niefortunnych zdarzeń" (Fot. Netflix)
Nie było jeszcze informacji od Netfliksa o zamówieniu 2. sezonu "Serii niefortunnych zdarzeń", ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje. Autor sagi i zarazem twórca serialu ujawnił, jaki jest plan.
Nie było jeszcze informacji od Netfliksa o zamówieniu 2. sezonu "Serii niefortunnych zdarzeń", ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje. Autor sagi i zarazem twórca serialu ujawnił, jaki jest plan.
"Seria niefortunnych zdarzeń" już hula na Netfliksie (naszą recenzję znajdziecie tutaj), ale 1. sezon obejmuje tylko pierwsze cztery tomy sagi Lemony'ego Snicketa (czyli tak naprawdę Daniela Handlera) z trzynastu. Do zekranizowania zostało jeszcze dziewięć książek, co oznacza, że można stworzyć dwa kolejne sezony serialu. I dokładnie taki jest plan. A informuje o nim autor książek i producent oraz scenarzysta serialu, który udzielił wywiadu "Entertainment Weekly".
– Jestem głęboko zakopany w 2. sezonie. Pracuję w mojej własnej jadalni z zespołem scenarzystów, których naprawdę kocham, nad następnym sezonem. I mam nadzieję, że będziemy razem mogli stworzyć 3. sezon. Biorąc pod uwagę to, jak szybko młodzi aktorzy dorastają i zmieniają się, musimy wszystko kręcić tak szybko, jak to tylko możliwe. 2. sezon będzie składał się z 10 odcinków, które obejmą pięć kolejnych książek – czyli skończy się na "Krwiożerczym karnawale". Zaś 3. sezon to po prostu będzie cała reszta – powiedział Daniel Handler.
Netfliksowa "Seria niefortunnych zdarzeń" już teraz sięga dalej niż film z 2004 roku z Jimem Carreyem. Wtedy zekranizowano tylko trzy pierwsze tomy, a 1. sezon serialu to adaptacja czterech tomów. Daniel Handler bardzo się cieszy, że może znowu wypłynąć na niezbadane wody i zrobić coś, czego nikt wcześniej nie zrobił.
Pisarz zdradził także, że zanim "Seria niefortunnych zdarzeń" została przygarnięta przez Netfliksa, próbowano sprzedać projekt różnym stacjom telewizyjnym. Zawsze jednak twórcy spotykali się z pytaniami w stylu: "Czy ich dom naprawdę musi spłonąć? Czy oni muszą być sierotami?", więc w efekcie musieliśmy trochę poczekać na adaptację, która byłaby wierna duchowi oryginału.
Oczywiście zmian pomiędzy książkami a serialem nie brakuje, ale koniec końców to ta sama historia. – Powiedziałbym, że kierunek jest ten sam, choć droga jest inna – oznajmił Handler.