Do serca przytul komika. Recenzujemy "Na wylocie" – nowy serial komediowy HBO
Marta Wawrzyn
19 lutego 2017, 17:32
"Crashing" (Fot. HBO)
Jaki jest powód, żeby oglądać jeszcze jeden serial o nowojorskich stand-uperach? Ano taki, że tak sympatycznego życiowego niezdary jak Pete Holmes nie znajdziecie nigdzie indziej!
Jaki jest powód, żeby oglądać jeszcze jeden serial o nowojorskich stand-uperach? Ano taki, że tak sympatycznego życiowego niezdary jak Pete Holmes nie znajdziecie nigdzie indziej!
Pete Holmes to jeden z tych amerykańskich komików stand-upowych, których macie prawo nie kojarzyć. Najprędzej pewnie rozpoznacie w nim Batmana z internetowej serii "Badman" College Humor. Poza tym pojawiał się w "Premium Blend" Comedy Central, "Late Night" za czasów Jimmy'ego Fallona, a także chociażby u Conana. Pisał sitcomy "Outsourced" i "I Hate My Teenage Daughter", przez dwa sezony robił "The Pete Holmes Show", prowadzi także podcast "You Made It Weird with Pete Holmes", w którym pojawiają się świetni goście. Więcej w tym wszystkim projektów szybko skasowanych niż spektakularnych sukcesów, a przyczynę tego być może wyjaśni nam wszystkim "Na wylocie" (w oryginale "Crashing"), zrobione przy wsparciu Judda Apatowa.
W serialu HBO, dzięki któremu Holmes ma wreszcie szansę na stałe zagościć w komediowej pierwszej lidze, poznajemy go od prywatnej, by nie powiedzieć intymnej strony. Bo serialowy Pete jest odbiciem prawdziwego – to znaczy skończył katolicką uczelnię, gdzie poznał dziewczynę (Lauren Lapkus), z którą w wieku 22 lat wziął ślub. Mniej więcej w tym samym czasie zaczął próbować sił jako stand-uper, ale długo brakowało mu siły przebicia. Wziął się za siebie dopiero po rozwodzie (w serialu Pete ma 32 lata, w rzeczywistości rozwiódł się w wieku 28 lat), kiedy wylądował z jedną torbą w Nowym Jorku i zaczął sypiać na kanapach znajomych. I tak się składa, że ci znajomi to popularni amerykańscy komicy.
Światek nowojorskiej komedii widziany oczami insidera i często przyprawiające o depresję kulisy pracy ludzi, którzy zawodowo zajmują się rozśmieszaniem, to najlepsze, co do zaoferowania "Na wylocie". Pete Holmes pokazuje widzom twardą rzeczywistość tego specyficznego kącika branży rozrywkowej, na którą częściej niż sława i pieniądze składa się wygłaszanie żartów do pustej sali albo rozdawanie ulotek zachęcających do obejrzenia stand-upu, tylko po to, żeby dostać prawo do występu, za który i tak ci nie zapłacą. Patrząc na tak przedstawione życiowe realia komików, naprawdę trudno się dziwić, że tak wielu z nich ma problemy z depresją albo popada w uzależnienia. Artie Lange – komik, który bywał na odwykach, znalazł się na krótko w więzieniu i próbował się zabić w wyjątkowo makabryczny sposób – mówi o tym w serialu wprost.
Życie serialowego Pete'a Holmesa, który ląduje sam w wielkim mieście, bez pieniędzy, dachu nad głową i choćby jednego powodu, by z optymizmem patrzeć w przyszłość, też do wesołych nie należy. Ale bardzo szybko się przekonacie, że ten pan ma swój specyficzny styl bycia, który jest w stanie absolutnie wszystko uczynić więcej niż znośnym. W kolejnych odcinkach – obejrzałam ich do tej pory sześć – widzimy więc, jak zwalają mu się na głowę różne nieszczęścia, ale i z pomocą znajomych zaczyna wygrzebywać się z dołka, otrząsać po zdradzie żony i uczyć, że jeśli skądś cię wywalą drzwiami, to powinieneś od razu wrócić oknem. A wszystko to robi z uśmiechem na ustach, na początku przepraszającym, potem już coraz bardziej swobodnym, zwiastującym przyrost pewności siebie i początek odnajdywania się w bałaganie, którym stało się jego życie.
O ile na początku Pete jest tak żałosny, że aż śmieszny, z czasem znajduje swój głos i staje się po prostu zabawny. Jego styl trudno pomylić z czymkolwiek innym – Pete nabija się z małych rzeczy, ze swojego katolickiego wychowania czy też z tego, że jest grzecznym chłopcem, który nigdy nie spał z żadną kobietą z wyjątkiem własnej żony. Rzadko bywa złośliwy czy cyniczny – niezależnie od tego, co akurat na niego spada, pozostaje miłym, rozbrajającym pierdołą, którego ma się wielką ochotę przytulić jakieś tysiąc razy w samym tylko pilocie. A jego życiowy optymizm jest tak zaraźliwy, że wręcz niesie serial.
Zaś tam, gdzie nie wystarcza sympatyczny główny bohater z nietypowym poczuciem humoru – zobaczcie koniecznie, co w zwiastunie Pete zrobił z kokainą, a zrozumiecie, co mam na myśli – pomagają sławni znajomi. Jak Artie Lange, który w jednej chwili opowiada publiczności, czemu lepiej unikać seksu z papugą, a w drugiej całkiem serio mówi Pete'owi o swoich problemach z alkoholem, narkotykami, życiem i całą resztą. Jak T.J. Miller, którego poranna rutyna (czy co to było) doprowadzi Was do łez ze śmiechu, ale który też powie, że bycie komikiem to ciężka praca. Jak Sarah Silverman, Gina Gershon i kilkanaście innych mniej lub bardziej znanych osób, które przewijają się przez ekran i zostawiają w serialu cząstkę siebie.
"Na wylocie" działa, bo wydaje się prawdziwe, zarówno w przedstawianiu kulisów stand-upu, jak i emocji swoich bohaterów, w tym przede wszystkim samego Pete'a, który w dużej mierze jest sam sobie winien. Jego żona, choć go zaczęła bezczelnie zdradzać, zdecydowanie nie jest tu czarnym charakterem, co zrozumiecie, kiedy zagłębicie się w ich wspólną historię.
Serialowi pomaga przede wszystkim to, że Holmesa da się lubić od pierwszej chwili. Ale jakość żartów też nie zawodzi. Nowa komedia HBO umie rozśmieszać do łez i całkiem porządnie wzruszać, a także zaskakiwać fajnymi pomysłami i błyskotliwymi obserwacjami dotyczącymi rzeczy ważnych i zupełnie bzdurnych. To, że jej twórca włożył w nią dużo siebie, rekompensuje widzowi brak świeżej formy. Bo to fakt, że w 2017 roku nowojorski komik, opowiadający na ekranie o kulisach swojego lekko depresyjnego życia, nie wydaje się szczególnie oryginalnym widokiem.
"Na wylocie" nie jest w żaden sposób odkrywcze i raczej nie wniesie wiele nowego do rozwoju telewizyjnej komedii. Ale ma serce, ma duszę i wystarczająco dużo pomysłowych żartów, bym chciała oglądać je dalej. I choć nie łudzę się, że serial spodoba się setkom milionów widzów, mam nadzieję, iż takich ja będzie wystarczająco dużo, aby przetrwał dłużej niż jeden sezon.
Recenzja jest przedpremierowa. "Na wylocie" startuje w HBO Polska 20 lutego – pierwsza emisja o godz. 4:30, kolejna o godz. 21:40.