Donald Trump, Matt Damon i postęp po hollywoodzku. Zobaczcie oscarowy monolog Jimmy'ego Kimmela
Marta Wawrzyn
27 lutego 2017, 16:33
Oscarowy Jimmy Kimmel (Fot. ABC)
Jimmy Kimmel sprawdził się całkiem nieźle jako prowadzący oscarową galę, choć ani nie był złośliwy, ani nie zrobił niczego kontrowersyjnego. W jego żartach nie zabrakło odniesień do polityki.
Jimmy Kimmel sprawdził się całkiem nieźle jako prowadzący oscarową galę, choć ani nie był złośliwy, ani nie zrobił niczego kontrowersyjnego. W jego żartach nie zabrakło odniesień do polityki.
"Oscary są oglądane na żywo przez miliony Amerykanów, a także na całym świecie, w ponad 225 krajach, gdzie nas teraz nienawidzą" – oznajmił na dzień dobry Jimmy Kimmel, otwierając oscarową galę, i już było wiadomo, że polityka będzie cały czas obecna. Gospodarz mówił o tym, że amerykański naród jest podzielony, ale nie zjednoczy go w tej chwili nawet Waleczne Serce – czyli obecny na sali Mel Gibson (któremu scjentologia dobrze służy, jak zauważył Kimmel).
Nie zabrakło kolejnej odsłony absurdalnego pojedynku Kimmela z Mattem Damonem. Prowadzący galę zauważył, że Matt oddał rolę w "Manchester by the Sea" swojemu przyjacielowi z dzieciństwa, Caseyowi Affleckowi i w zamian zrobił "Wielki Mur", czyli "film z chińskimi kucykami", który zanotował stratę w wysokości 80 mln dolarów.
Poza tym Kimmel dziękował Trumpowi za to, że teraz Oscary nie wydają się już takie rasistowskie, nabijał się z młodego wieku Damiena Chazelle'a, reżysera "La La Land", i śmiał się z tego, jak w Hollywood postrzega się postęp. "Czarnoskórzy uratowali NASA, a biali ludzie uratowali jazz. To nazywamy tutaj postępem" – oznajmił.
Bohaterem jednego z żartów był Jeff Bezos, szef Amazona, który był na gali, ponieważ platforma dołożyła się do produkcji "Manchester by the Sea". Pojawił się także dłuższy gag z Meryl Streep, która została potraktowana jak królowa, to znaczy Kimmel rozwodził się na tym, że jej występy są mało inspirujące i przereklamowane, a następnie zarządził owację na stojąco (na którą Meryl oczywiście nie zasłużyła). Cała akcja także była przytykiem pod adresem Trumpa, któremu nie podobało się to, co najczęściej nagradzana amerykańska aktorka powiedziała o nim na Złotych Globach.
Najlepsze, najgorsze i najdziwniejsze momenty z oscarowej gali znajdziecie w TVLine. A jeśli chcecie zobaczyć, jak ogłoszono zwycięzcą "La La Land" zamiast "Moonlight", wideo jest tutaj.