Niewiedza to część pracy nad "Legionem". Rozmawiamy z Jean Smart – serialową panią Bird
Mateusz Piesowicz
20 marca 2017, 21:32
"Legion" (Fot. FX)
Zastanawialiście się, o czym dyskutuje obsada "Legionu" podczas przerw na lunch? Tę i inne tajemnice zdradziła nam wspaniała Jean Smart, czyli Melanie Bird z nowego serialu Noah Hawleya.
Zastanawialiście się, o czym dyskutuje obsada "Legionu" podczas przerw na lunch? Tę i inne tajemnice zdradziła nam wspaniała Jean Smart, czyli Melanie Bird z nowego serialu Noah Hawleya.
"Legion" i jego sekrety to jednak nie jedyne kwestie poruszane w rozmowie z aktorką, którą możecie pamiętać również z roli Floyd Gerhardt z 2. sezonu "Fargo". Przekonajcie się, jak pracuje się z kimś tak wyjątkowym jak Noah Hawley, jakiej prośby nie spełnił, choć był o to wielokrotnie proszony, i co czeka nas w końcówce 1. sezonu serialu.
Czy wiedziała Pani cokolwiek o komiksowym bądź filmowym uniwersum X-Menów, zanim dostała Pani rolę?
Szczerze mówiąc, nie. A dokładniej rzecz ujmując, kiedy przyjmowałam rolę, nie miałam bladego pojęcia, że "Legion" w ogóle dotyczy postaci ze świata X-Menów.
Zakładam więc, że to Noah Hawley namówił Panią do udziału w tym przedsięwzięciu. Jak to zrobił?
Po prostu mu zaufałam – nie było to nic trudnego, po tym jak zrobiliśmy razem "Fargo". Kilka miesięcy temu powiedział mi, że zaczyna pracę nad nowym serialem i chce, bym również w nim była, ale nie dostałam nawet scenariusza. Wszystko dlatego, że w pilotowym odcinku moja postać pojawia się dosłownie na ostatnie 30 sekund, więc nie miałam tekstu, na podstawie którego mogłabym podjąć decyzję. Ale, jak już wspomniałam, ufałam Noah w stu procentach, a on nazwał moją bohaterkę "ratowniczką" – to mnie zaintrygowało.
Jak przygotować się do roli, nie wiedząc o niej praktycznie niczego?
Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji, ale potraktowałam to jako swego rodzaju test mojej ślepej wiary. Wiedziałam, że mogę ufać Noah, byłam pewna, że cokolwiek napisze, będzie interesujące i będzie stać na wysokim poziomie. Tyle mi wystarczyło.
Pomówmy w takim razie o Melanie. Wydaje się, że to kolejna silna kobieca postać, trochę w typie Floyd Gerhardt z "Fargo", ale jest w niej jakaś tajemnica. Niektórzy uważają nawet, że tak naprawdę to ona jest głównym czarnym charakterem w tej opowieści.
O, to ciekawa teoria! Chciałabym powiedzieć coś konkretnego, ale tak naprawdę wiem niewiele więcej niż widzowie, więc na odpowiedzi będziemy musieli poczekać. Myślę, że rzeczywiście może nie być do końca tak bezinteresowna, jak mogłoby się z początku wydawać. Jest przecież sprawa jej męża, którego chciałaby odzyskać, bo choć otoczona przez grono ludzi, wiedzie w gruncie rzeczy dziwne i samotne życie. Co dokładnie się z nią stanie, wie jednak na razie tylko Noah Hawley.
Skoro już przy nim jesteśmy, jaki właściwie jest Noah Hawley? Co czyni go wyjątkowym twórcą?
Noah to prawdziwy człowiek renesansu. Nigdy nie spotkałam nikogo, kto miałby równie dużą wiedzę na temat tylu różnych gatunków, stylów, muzyki, historii kina – on sprawia wrażenie, jakby znał się na wszystkim, a jest przy tym również bardzo miłą osobą. Mogę być tylko wdzięczna, że moja ścieżka skrzyżowała się z tak niezwykłym człowiekiem. Nie jest jak inni twórcy, bo w jego przypadku wiadomo, że gdy coś pisze, nie wynika to tylko z impulsu i potrzeby chwili. To od samego początku jest przemyślane w najdrobniejszych detalach i nawet jeśli my czegoś tu nie rozumiemy, można być spokojnym, że Noah ma pełny obraz w głowie. On naprawdę wie, co robi.
Już od jakiegoś czasu mówi się, że telewizja staje się lepszym miejscem dla innowatorów niż kino. Takie seriale jak "Legion" tylko tę opinię podtrzymują. Myśli Pani, że jest w tym trochę prawdy?
Zgadzam się z tym w stu procentach. Najwyższej klasy telewizja przewyższa niemal wszystko, co można dziś oglądać w kinach. Są oczywiście wyjątki, ale dostrzegają to i widzowie, i twórcy, którzy przenoszą się do telewizji, by móc robić rzeczy, na jakie przy produkcjach filmowych nie mogą sobie pozwolić. Mały ekran daje znacznie większy zakres artystycznej wolności. W ostatnich latach doszło do ogromnej zmiany, co widzę na przykładzie teatru, od którego zaczynałam. Kiedyś to właśnie tam trzeba było szukać najlepszej jakości materiałów, najwyższej klasy reżyserów, scenarzystów i aktorów. Dziś punkt ciężkości przesuwa się w kierunku telewizji.
Trudno było wpasować się w świat komiksowych ekranizacji? Czy może "Legion" jest na tyle wyjątkowy, że nie powinniśmy porównywać go z innymi tego typu produkcjami?
Zdecydowanie nie mogę go porównać do niczego, nad czym sama do tej pory pracowałam, ale próbowanie nowych rzeczy to w zasadzie sens życia aktora. Nigdy wcześniej nie miałam zbyt dużo do czynienia choćby z efektami specjalnymi, ciekawe doświadczenie.
No właśnie, my oglądamy już końcowy efekt, po obróbce komputerowej, ale na planie musieliście pewnie często używać wyobraźni?
Tak, to oczywiście mocno utrudniało pracę, bo zamiast koncentrować się w pełni na swojej postaci, musisz myśleć: "Aha, muszę trzymać rękę w tym punkcie, bo na green screenie coś tam będzie stało". Nie zdążyłam przywyknąć do tego typu rzeczy, więc sprawiało mi to sporo frajdy. Czasem musiałam się wręcz powstrzymywać od uśmiechu, na przykład w scenie, w której książka przytrzaskuje dłoń Melanie. Trzymałam całe sztuczne ramię pod odpowiednim kątem, by wyglądało tak, jakby naprawdę należało do mnie. Trudno było się skoncentrować, bo na jego widok miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
"Legion" to czyste szaleństwo nie tylko w kwestii scenariusza, ale również realizacji. Jego wyglądu nie da się z niczym porównać.
Uwielbiam go. Wyraźnie widać stylizację, łatwo dostrzec inspirację latami 60., Noah podkreślał, że lubi ten okres, ale jednoznaczne określenie epoki nie jest możliwe. No i mogłam nosić tę wspaniałą fryzurę i używać eyelinera! Cały serial wygląda zresztą niesamowicie. Mieliśmy świetnego operatora, Danę Gonzalesa, który wcześniej pracował też przy "Fargo", za które dostał nawet Emmy. Nie mam pojęcia, jak wpadał na niektóre ujęcia, ale każde tam wydaje się idealnie pasować do tego, co dzieje się na ekranie. Gdy oglądam teraz "Legion", nie mogę przestać się zachwycać, jak wspaniale wyglądają sceny, które na planie sprawiały takie niepozorne wrażenie.
Obserwując, jak koledzy z obsady robili różne dziwne rzeczy, jak gra na banjo, czy tańce synchroniczne, nie miała Pani ochoty poprosić Noah Hawleya, by Melanie również zrobiła coś szalonego?
Błagałam go o to! Mówiłam, że to niesprawiedliwe, że prawie wszyscy oprócz mnie mają okazję zaśpiewać albo zatańczyć, ale Noah ciągle powtarzał: "Nie tutaj". "No to może chociaż uderzę jakiegoś złego typa?" – pytałam, a on w końcu miał mnie dość i mówił, "Boże, jak musisz, to po prostu weź coś i rozwal". Ależ byłam zazdrosna, jak reszta kręciła tę bollywoodzką sekwencję tańca! Musiałam wyglądać żałośnie, prosząc Noah niemal na klęczkach o coś podobnego. A on twardo obstawał przy swoim i tylko przewracał oczami na mój widok…
Ciśnie mi się na usta pytanie, czy podczas pracy na planie zawsze wiedzieliście, co się dokładnie działo w danej scenie?
Skądże, nie mieliśmy pojęcia! Jedliśmy potem wspólnie lunch i rozmawialiśmy konspiracyjnym szeptem: "Chyba tego nie zrozumiałam…, wiesz co się tam dokładnie stało?", "Nie do końca…". Ale z biegiem czasu do tego przywykliśmy i niewiedza stała się nierozerwalną częścią naszej pracy. To jak z jazdą kolejką górską, trzeba dać się porwać.
Słyszałem, że upiekła Pani ciasteczka dla całej obsady, to prawda?
O mój Boże, kto ci to powiedział? Tak, lubię to robić, powtarzałam to przez kilka dni z rzędu, wpadłam w swego rodzaju ciasteczkową manię [w oryginale cookie-baking binge – M.P.]. Zorganizowałam też małą imprezę na zakończenie zdjęć w klubie niedaleko planu, ale czekaliśmy jeszcze na resztę załogi, która robiła jakieś nocne dokrętki i miała skończyć o 22. Gdy o drugiej nadal ich nie było, a my mieliśmy już dość zabijania czasu grą w rzutki, po prostu wzięłam wszystkie balony i własnoręcznie przygotowane babeczki z małymi iksami na wierzchu i przenieśliśmy zabawę na plan.
Może na koniec uchyli Pani rąbka tajemnicy i powie, czy w ostatnich odcinkach sezonu możemy spodziewać się jakichś wyjaśnień?
Zdecydowanie szykujcie się na więcej twistów niż odpowiedzi. W tym takie, który dosłownie zwalą Was z nóg w ostatnich sekundach finału. Zapewniam, że nikt się nie domyśla tego, co się stanie.
Nowe odcinki "Legionu" możecie oglądać w czwartki o godz. 22:00 na kanale FOX Polska.