12 najlepszych brytyjskich seriali, jakie znajdziecie w serwisie ShowMax
Mateusz Piesowicz
28 marca 2017, 20:02
"Parade's End" (Fot. BBC)
Dobry serial to brytyjski serial? Łatwo to sprawdzić za pomocą serwisu ShowMax, który oferuje sporo wartych uwagi produkcji rodem z Wysp. Wybraliśmy kilkanaście takich, których nie wolno przegapić.
Dobry serial to brytyjski serial? Łatwo to sprawdzić za pomocą serwisu ShowMax, który oferuje sporo wartych uwagi produkcji rodem z Wysp. Wybraliśmy kilkanaście takich, których nie wolno przegapić.
Wymienialiśmy już 10 powodów, dla których warto mieć konto w ShowMaksie, przeglądaliśmy także uważnie ofertę serialową, wybierając 20 najlepszych dostępnych tam tytułów. Tym razem skupiamy się na produkcjach brytyjskich – takich, które wiemy, że znacie i lubicie, ale też takich, które mogą być dla Was pewnym zaskoczeniem.
"SS-GB"
Najświeższa pozycja w zestawie – BBC zakończyło emisję tego serialu zaledwie kilka dni temu. Całość (5 odcinków) możecie już teraz oglądać w ShowMaksie i z pewnością nie będzie to zmarnowany czas, bo fabuła oparta na powieści Lena Deightona to rzecz, na którą warto zwrócić uwagę z kilku powodów. Przede wszystkim ze względu na historię, a właściwie jej alternatywną wersję, w której naziści wygrali bitwę o Anglię i rozpoczęli okupację Wielkiej Brytanii. W takich okolicznościach poznajemy Douglasa Archera (Sam Riley), londyńskiego detektywa, który będzie musiał się odnaleźć między najeźdźcami, kolaborantami, ruchem oporu i sprawą zagadkowego morderstwa.
Mamy więc do czynienia z mieszanką historii alternatywnej z klasycznym kryminałem, co dało połączenie stylowe, klimatyczne i wciągające. "SS-GB" bierze elementy, które gdzieś już widzieliśmy (kryminał w stylu noir), dodaje do nich smaczki w postaci obwieszonego swastykami Londynu i uzupełnia niezłą obsadą (m. in. Kate Bosworth, Maeve Dermody, James Cosmo). Ogląda się "SS-GB" naprawdę dobrze, nawet jeśli nie jest to najbardziej odkrywcza produkcja na świecie.
Zapraszamy do testowania serwisu ShowMax. Pierwsze 14 dni za darmo >>>
"Z pamiętnika położnej"
Znakomity serial kostiumowy BBC, który jest tak blisko prawdziwego życia, że bardziej chyba naprawdę już się nie da. "Z pamiętnika położnej" opowiada o losach położnych i sióstr zakonnych z londyńskiego East Endu, dzielnicy zamieszkiwanej na przełomie lat 50. i 60. przez prawdziwą biedotę. To, jak ci ludzie żyją i ile dzieci rodzi się tu każdego dnia, na początku przeraża Jenny (Jessica Raine), dziewczynę z dobrego domu, która przybywa do klasztornej kliniki pełna zapału i dobrych chęci.
W następnych sezonach mijają kolejne lata, zmieniają się bohaterki i obsada, ale ton pozostaje bez zmian. "Z pamiętnika położnej" to wciąż ten sam klasyczny dramat, który wie, jak w trudnych sytuacjach znajdować optymizm, potrafi z wyczuciem uderzać w sentymentalne nuty i sprawia, że człowiek ma ochotę być lepszy dla świata. To także mocny, szczery i momentami brutalny portret kobiet, które nie miały łatwego życia – a wszystko to w atrakcyjnym opakowaniu produkcji BBC w klimacie retro.
"New Blood"
Kryminalna klasyka – bo mamy tu parę niezbyt dopasowanych stróżów prawa – w odświeżonej wersji, bo bohaterowie nie dość, że młodzi, niedoświadczeni i ambitni, to jeszcze są potomkami imigrantów. Rash Sayyad (Ben Tavassoli) oraz Stefan Kowolski (Mark Strepan, czasem niestety "popisujący się" kulawą polszczyzną) próbują się przebić w strukturach londyńskiego wymiaru sprawiedliwości, odpowiednio w wydziale zabójstw tamtejszej policji i Urzędzie ds. Przestępstw Gospodarczych, napotykając na szereg przeszkód. Bo jak tu robić karierę, gdy stykasz się z niechęcią współpracowników albo masz na głowie tak przyziemne problemy, jak brak mieszkania?
"New Blood" nie odkrywa Ameryki, ale sprawnie łączy tradycyjną kryminalną historię z obrazem współczesnego Londynu. To serial wyraźnie robiony z myślą o nowej generacji widzów i nie chodzi tylko o to, że ponurych detektywów z problemami zastąpiła dwójka młodzików, ale również o wykonanie. Szybki montaż, równie dynamiczne tempo, podkręcanie wszystkiego energetycznym soundtrackiem – twórcy "New Blood" znają się na swojej robocie, dodając serialowi nowoczesnego sznytu. Całość ma 7 odcinków (podzielone na 3 oddzielne sprawy) i stanowi dobrą ofertę dla tych, którzy twierdzą, że kryminał to skostniały gatunek.
"Luther"
John Luther to serialowy detektyw, co się zowie. Gdyby trafił na kozetkę u psychoterapeuty, to prawdopodobnie jego problemy przytłoczyłyby nawet najlepszego specjalistę. Nie przeszkadza mu to jednak w byciu diabelnie skutecznym w swojej robocie, choć ta tylko wpędza go w jeszcze większą depresję. Tak to już jednak jest, gdy zajmujesz się ściganiem najbardziej paskudnych typów, jakich nosiła brytyjska ziemia.
"Luther" to już klasyka, jeden z najsłynniejszych brytyjskich seriali nie tylko z ostatnich lat i pozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego szanującego się fana dobrych kryminałów. Przeszywający, mroczny klimat ponurego jak nigdzie indziej Londynu, wiarygodna psychologia nie tylko głównego bohatera, scenariusze trzymające na krawędzi fotela i niezapomniane aktorskie kreacje (oczywiście Idris Elba, ale równie fantastyczna jest partnerująca mu Ruth Wilson). Serial Neila Crossa oferuje to wszystko i gwarantuje, że nie dacie rady odejść od ekranu przez kilka godzin – nawet jeśli z lekką rozrywką nie będzie to miało nic wspólnego.
"The Game"
Stylowy miniserial o szpiegach, ganiających się po Londynie (i nie tylko, bo są nawet sceny dziejące się w Polsce) na początku lat 70. Tom Hughes gra młodego agenta MI5, który znajduje się w środku zimnowojennej rozgrywki wywiadów i musi szybko zdecydować, komu ufać, a komu nie. Intryga okazuje się bardziej zagmatwana, niż wygląda na pierwszy rzut oka, podwójnym agentem może tutaj być każdy, a skomplikowane charaktery znaleźć można po każdej stronie. Jak na BBC przystało, serial ma dobrze dobraną obsadę (gra tu m.in. Brian Cox i Victoria Hamilton) jest sprawnie zrealizowany i pamięta o tym, że szpiegowskie garnitury muszą być doskonale skrojone, a londyńskie zaułki odpowiednio mroczne.
"Koniec defilady"
Miniserial będący koprodukcją BBC, HBO i belgijskiej telewizji VRT, oparty na powieściach Forda Madoxa Forda, którego akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku lat na początku XX wieku. Rozłąka spowodowana wybuchem I wojny światowej – czy może być lepszy temat na melodramat? Pewnie nie, ale "Koniec defilady" nie podchodzi do niego w całkiem tradycyjny sposób. To zaprawiona ironią i bolesnym sarkazmem historia uwięzienia w konwenansach i niemożności pójścia za głosem serca.
Cierpią tu właściwie wszyscy, poczynając od głównego bohatera, arystokraty Chistophera Tietjensa (Benedict Cumberbatch), poprzez jego żonę, piękną, ale okrutną i wyrachowaną Sylvię (Rebecca Hall), aż do młodej sufrażystki Valentine (Adelaide Clemens), z którą połączyło go prawdziwe uczucie. Do bólu konserwatywny świat angielskich wyższych sfer nie jest jednak dobrym miejscem na miłosne uniesienia – ważniejsze jest tu poczucie obowiązku, nawet kosztem własnego szczęścia.
"Koniec defilady" to serial brytyjski w pełnym tego słowa znaczeniu. Przepięknie zrealizowany, znakomicie zagrany (wybija się zwłaszcza Rebecca Hall) i obdarzony inteligentnym scenariuszem autorstwa Toma Stopparda. Prawdziwa klasyka na małym ekranie.
"Ripper Street"
Mroczny wiktoriański procedural kryminalny, który pokazuje, czym mogłoby być TVN-owskie "Belle Epoque", gdyby polscy twórcy mieli choć trochę odwagi. Rzecz się dzieje w Whitechapel w Londynie, mniej więcej w tych czasach, kiedy zaczęło się mówić o Kubie Rozpruwaczu. Matthew Macfadyen, Jerome Flynn i Adam Rothenberg wcielają się w trzech współpracujących ze sobą stróżów prawa – dwaj pierwsi to detektywi z dużym bagażem życiowym, trzeci to chirurg i kapitan amerykańskiej armii, który w Londynie został patologiem. Jest jeszcze śliczna Long Susan (MyAnna Buring), właścicielka lokalnego burdelu, z którą często przecinają się ścieżki naszych detektywów.
Choć "Ripper Street" to nic szczególnie wymyślnego, serial ogląda się świetnie, bo twórcy dbają w tym samym stopniu o realia epoki, sprawy kryminalne i rozwój swoich bohaterów, którzy nie są tylko dodatkiem do zagadek. To samo zresztą można powiedzieć o zwykłych mieszkańcach Whitechapel – wszyscy, poczynając od prostytutek, a kończąc na robotnikach czy sklepikarzach, wyglądają tu na prawdziwych ludzi z krwi i kości, a nie tylko statystów, jak to często bywa w amerykańskich tasiemcach kryminalnych.
"Unforgotten"
Czy zbrodnia traci na znaczeniu, gdy minęły od niej lata? Z takim pytaniem mierzy się para londyńskich detektywów, Cassie Stuart (Nicola Walker) i Sunny Khan (Sanjeev Bhaskar), którym przychodzi rozwiązywać sprawy, o których wspomnienie zostało już dawno temu pogrzebane w zakurzonych archiwach. Brzmi jak żmudna praca i rzeczywiście – nie spodziewajcie się tu szybkiego tempa i akcji gnającej do przodu na złamanie karku. Twórca "Unforgotten", Chris Lang, stawia raczej na dopracowany scenariusz, stopniem skomplikowania przypominający produkcje skandynawskie, w którym liczne, pozornie niezwiązane ze sobą elementy, stopniowo wskakują na właściwe miejsca.
W ShowMaksie znajdziecie sześcioodcinkowy 1. sezon, w którym para dających się lubić bohaterów, zajmuje się rozwiązywaniem tajemnicy znalezionych pod piwnicą pewnego domu kości. Czy po niemal 40 latach od popełnienia zbrodni jest możliwym znalezienie i ukaranie sprawców? To się dopiero okaże, pewnym jest tyle, że gdy zaczniecie oglądać ten uwielbiany przez widzów i krytyków kryminał (ITV zamówiło już 3. sezon), to szybko zapomnicie o innych zajęciach.
"Wojna i pokój"
Najnowsza adaptacja powieści Lwa Tołstoja to kolejny dowód na to, że Brytyjczycy potrafią robić dramaty kostiumowe jak mało kto. Składającemu się z 6 odcinków miniserialowi BBC trochę brakuje co prawda rosyjskiej duszy i nutki szaleństwa, ale nadrabia wspaniałym wykonaniem, doskonałymi kostiumami i obsadą nie z tej ziemi. W rolach rosyjskich arystokratów, przeżywających burzliwe perypetie na tle wojen napoleońskich, pojawiają się Lily James, Paul Dano, James Norton, Gillian Anderson czy Stephen Rea. Zwłaszcza ta pierwsza dwójka wnosi do serialu tyle nieskrępowanej świeżości i uroku, że "Wojna i pokój" z kolejnej wersji szkolnej lektury szybko przemienia się w żywy serial na miarę naszych czasów.
"Prey"
Kryminalna antologia, której dwa krótkie, 3-odcinkowe sezony znajdziecie w ShowMaksie, a które zapewnią Wam kilka godzin rozrywki na naprawdę wysokim poziomie. Powstały dla ITV serial to solidny scenariusz, sporo zwrotów akcji i wysokie tempo, bo tutejsi bohaterowie nagle znajdują się w sytuacjach, w których czasu na działanie jest mało, a na myślenie jeszcze mniej. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że główne role w "Prey" zagrali znani z kultowego "Life on Mars" John Simm i Philip Glenister.
Nie spodziewajcie się jednak, że zobaczycie ich ponownie razem na ekranie, ponieważ panowie pojawili się w oddzielnych sezonach. W pierwszym Simm wcielił się w detektywa Marcusa Farrowa, który musi udowodnić swoją niewinność, będąc podejrzanym o zabójstwo syna i byłej żony zbiegiem, ściganym przez niedawnych partnerów. W drugim w głównej roli, szantażowanego i wrobionego w ucieczkę z więzienia strażnika Davida Murdocha, wystąpił Glenister. Obydwa trzymają w napięciu i sprawiają, że kolejne minuty znikają nie wiadomo gdzie – cel został osiągnięty.
"Downton Abbey"
Jedna z tych produkcji, których nikomu nie trzeba przedstawiać. Pełna sentymentalnego uroku opowieść o zmierzchu brytyjskiej arystokracji w dwudziestoleciu międzywojennym (akcja zaczyna się jeszcze przed I wojną, ale większość sezonów przypada na międzywojnie) została obsypana nagrodami, także przez zakochanych w tym specyficznym światku Amerykanów, i rozpoczęła kariery takich aktorów jak Dan Stevens, Lily James czy Michelle Dockery, przy okazji przypominając nam wszystkim, dlaczego Maggie Smith to prawdziwy brytyjski skarb narodowy.
Akcja "Downton Abbey" toczy się na angielskiej prowincji, w jednym z tych niesamowitych domostw, gdzie arystokraci spędzali czas na herbatkach, polowaniach i wystawnych kolacjach, otoczeni armią służących. Wspaniałe kostiumy, lekko napisane, dowcipne dialogi i perypetie rodem z klasycznego melodramatu, rozgrywające się na burzliwym tle historycznym, to powody, dla których w serialu zakochała się nie tylko Wielka Brytania, ale i cały świat. Choć od zakończenia serialu minęło zaledwie kilkanaście miesięcy, "Downton Abbey" to już telewizyjna klasyka.
"London Spy"
Bardziej szpiegowski thriller czy melodramat o parze tragicznie zakochanych młodych mężczyzn? Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo "London Spy" ma sporo z jednego i drugiego, co w efekcie dało jedną z najbardziej niezwykłych produkcji rodem z Wysp z ostatnich lat. Czerpiąca garściami z klimatu znanego miłośnikom "Samotnego mężczyzny" Toma Forda opowieść zabiera nas do Londynu, który powinniśmy dobrze znać. Wszak historie o agentach brytyjskiego wywiadu to nie pierwszyzna. W tym przypadku pozory jednak mylą, bo podejście prezentowane przez twórcę, Toma Roba Smitha, jest odległe od wszystkiego, co do tej pory widzieliście.
Zaczynająca się jak opowieść o romansie wrażliwego Danny'ego (świetny Ben Whishaw) z tajemniczym Alexem (Edward Holcroft) historia szybko skręca w zaskakującym kierunku, serwując nam po drodze kilka zwrotów akcji i fabułę, jakiej nie powstydziłby się żaden poważny dramat. Wszystko to w absolutnie unikalnym stylu, przypominającym połączenie nierealnego snu z przeniesionym na ekran poematem. A przypominam, że to w dalszym ciągu serial o szpiegach.