Jej prawda, ich prawda, nasza prawda. Podsumowujemy cały 1. sezon "Trzynastu powodów" – ze spoilerami!
Michał Paszkowski
5 kwietnia 2017, 21:02
"Trzynaście powodów" (Fot. Netflix)
Dotarliście już do końca taśm Hanny Baker? No to zapraszamy na podsumowanie całości. Uwaga na spoilery z całego 1. sezonu, włącznie z finałem.
Dotarliście już do końca taśm Hanny Baker? No to zapraszamy na podsumowanie całości. Uwaga na spoilery z całego 1. sezonu, włącznie z finałem.
W przedpremierowej recenzji "Trzynastu powodów" wspomniałem o początkowych wątpliwościach związanych z pomysłem na serial. Trzynaście kaset z zapisanymi wyznaniami nastolatki, przekazywane od jednej osoby do drugiej, brzmi bardziej jak podstawa dla wciągającego serialu przygodowego albo lekkiego kryminału niż ciężkiej, trudnej opowieści o gwałcie i samobójstwie, jaką okazała się produkcja Netfliksa. Jeśli jednak właśnie to ma przykuć uwagę szerokiej widowni do tragicznej historii pewnej nastolatki, to zasadność tego pomysłu jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Serial absolutnie nie traktuje poważnych kwestii jako tanich chwytów dramaturgicznych, za to szczerze stara się porozumieć ze swoimi widzami i stać się zalążkiem dla szerszej dyskusji.
I nieważne, jak patetycznie to brzmi – nie sposób zauważyć pewnej misji, jaką serial wziął na siebie, decydując się mówić o samobójstwach, gwałtach i przemocy wśród młodzieży. Zasługą twórców jest jednak to, że przez trzynaście odcinków nie popadli w protekcjonalny i moralizatorski ton, za to stworzyli rozbudowany świat serialu z pełnowymiarowymi młodymi bohaterami.
Szczególnie problematyczne mogło być stworzenie postaci Hanny, jednak w rękach scenarzystów i przede wszystkim dzięki fantastycznej Katherine Langford, główna bohaterka nie pełni jedynie roli ducha z przeszłości nękającego adresatów kaset. Dostajemy za to prawdziwy wgląd w to jak wyglądało jej życie, zarówno w lepszych momentach, jak i tych najgorszych. Dzięki temu, że serial tak dużo czasu poświęca na retrospekcje z życia Hanny, jej samobójstwo niesie ze sobą jeszcze silniejszy ładunek emocjonalny.
Z kolei prosty, ale skuteczny zabieg z rozróżnieniem retrospekcji od teraźniejszości poprzez opozycję ciepłego i zimnego filtru nabiera dodatkowej wymowy. Choć to rozgraniczenie mogło być początkowo zwodnicze, bo w końcu obie przestrzenie czasowe opowiadają często o zdarzeniach wyjątkowo ponurych i poważnych, to perspektywa świata bez postaci, którą zdołaliśmy tak dogłębnie poznać zdecydowanie uzasadnia przygnębiająca kolorystykę. Przy okazji warto zauważyć, że choć serial wizualnie nie wyróżnia się w specjalny sposób, to właśnie ta powściągliwość dodaje historii więcej realizmu. Najprostsze reżyserskie decyzje, jak duże zbliżenie na twarz postaci czy stosowanie dłuższych, niż w przypadku innych młodzieżowych produkcji, ujęć, wzmacniają przekaz niektórych scen, jak na przykład fenomenalnej i przejmującej sekwencji w gabinecie pana Portera (Derek Luke) z ostatniego odcinka, stanowiącej emocjonalny wierzchołek całego sezonu.
Ta sekwencja w szczególności pokazuje, jak świetnie w ożywieniu tej historii spisała się cała obsada. Chwaliłem już Katherine Langford za uczynienie z Hanny postaci na tyle prawdziwej, na ile pozwala na to telewizja, ale równie wielkie brawa należą się Dylanowi Minnette, bo dzięki niemu Clay także nie jest jedynie przezroczystym obserwatorem, tylko pełnym wad i niedoskonałości bohaterem. Sceny, które dwójka aktorów dzieli ze sobą, należą do najlepszych w całym serialu, bo w autentyczny, pozbawiony sztucznego dramatyzmu sposób pokazują relację, która dla obydwojga mogła być w życiu czymś najbardziej wyjątkowym, a nie miała szansy się rozwinąć. Z kolei reszta młodej obsady serialu znakomicie wykorzystała swoją szansę na uczynienie z pobocznych postaci pełnowymiarowych jednostek, które choć sprawiły, że życie Hanny stało się nie do zniesienia, to jednak same musiały też zmierzyć się ze swoimi demonami.
Wyzwaniem, jakie stało przed twórcami "Trzynastu powodów", było nie tylko nakreślenie powodów, jakie doprowadziły do samobójstwa Hanny, ale także zaprezentowanie jak jej rówieśnicy radzili sobie ze śmiercią koleżanki oraz oskarżeniem, że mogli się do niej przyczynić. I w tym przypadku serial absolutnie nie zawodzi, pokazując wszelkie reakcje, od wyparcia aż po zbyt niebezpieczne obwinianie się. Nie udając przy tym, że wyznanie Hanny jest dla wszystkim doświadczeniem otwierającym oczy. Prawdziwość nagrań jest stale kwestionowana, nawet przez samego Claya, który przyznaje, że wydarzenia opisywane przez Hannę widział zupełnie z innej perspektywy. Niezrozumienie to jeden z najlepiej zilustrowanych motywów w serialu, ale chyba w żadnym przypadku nie nabiera tak silnej wymowy, jak w historii gwałtu.
Twórcy "Trzynastu powodów" zdecydowali się pokazać sceny gwałtu w dosłowny (choć nie wulgarny), brutalny sposób. To, co jest jednak największym dokonaniem serialu, to realistyczne zaprezentowanie, jak silne piętno odbija takie przeżycie na młodej osobie. Bezradność, jaką czuje Hannah, nie tylko będąc świadkiem gwałtu na Jessice (Alisha Boe), ale także sama nie mogąc uzyskać pomocy, jest doświadczeniem, o którym trzeba mówić, a serial w udany sposób włącza się do dyskusji o kulturze gwałtu. Historia Hanny jest pod pewnymi względami najgorszym możliwym scenariuszem, jaki może przytrafić się młodej kobiecie, jednak nie jest czymś oderwanym od rzeczywistości. Fakt, że Bryce (Justin Prentice) wydaje się nie mieć pojęcia, jak krzywdzące są jego działania, nie jest jedynie sposobem na pokazanie tej postaci jako antagonisty, tylko oddaje zestaw poglądów na ten temat, jakie niestety cały czas gdzieś pokutują. Ostatecznie jednak serial daje nadzieję ofiarom gwałtu, chociażby poprzez losy Jessiki, która pod koniec sezonu w końcu zyskuje odwagę, aby wyznać, co jej się przydarzyło.
Podobną dosłowność widać także we wstrząsającej scenie samobójstwa. Sekwencja, w której Hannah podcina sobie żyły, a potem zostaje znaleziona przez swoją matkę, jest prawdopodobnie najcięższym momentem podczas oglądania i tak już bardzo mocnego serialu. Czy scena ta koniecznie musiała być pokazana w tak bezpośredni sposób? Twórcy mówią, że zależało im na tym, żeby samobójstwo nie było tutaj czymś ani estetycznym, ani pięknym, za to brutalnie realistycznym i tragicznym – i można jedynie liczyć, że właśnie tak zostanie odebrane przez widzów, szczególnie tych młodszych.
Widać jednak, że ekipie tworzącej "Trzynaście powodów" rzeczywiście do końca zależało na pokazaniu tej historii w realistyczny sposób, nawet jeśli pewne decyzje mogą wywoływać wątpliwości. Sam fakt, że Hannah nagrywa swoje historie na kasetach jest już w pewien sposób problematyczny, gdyż ten nośnik kojarzy się obecnie jednak bardziej z hipsterami albo miłośnikami stylu retro, a nie ze sposobem zapisu przyczyn własnego samobójstwa. Z drugiej strony właśnie wybór urządzenia niepasującego już do współczesnej kultury smartfonów dobrze podkreśla tak często powtarzaną w serialu potrzebę uważnego wysłuchania drugiego człowieka. Choć "Trzynaście powodów" świetnie pokazuje, jak trudno jest często młodym ludziom porozumieć się i porozmawiać o swoich problemach, to dodatkowo w pewien sposób zobowiązuje swoich widzów do próby otwarcia się na głos drugiej osoby.
Ostatecznie serial w bardzo udany sposób domyka tragiczną historię Hanny Baker, jednocześnie mówiąc głośno, że samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem. Historia Hanny i Claya świetnie sprawdziła się w dłuższej formie niż mogłoby to się wydarzyć, gdyby zgodnie z pierwotnymi planami książka Jaya Ashera została zekranizowana jako film.
Jasne jest jednak, że serial został zaplanowany w taki sposób, aby można było kontynuować go w kolejnych sezonach. I chociaż oczywiście szkoda by było rozstawać się z tak świetnie napisaną i zagraną historią, to jednak "Trzynaście powodów" funkcjonowałoby jeszcze lepiej, gdyby zamknęło się w jednej serii. Temat oczywiście wyczerpany nie został, ale gdyby całość była z góry pomyślana jako miniserial (tak jak świetne i również wiele mówiące o przemocy wobec kobiet "Wielkie kłamstewka"), być może jego przekaz byłby jeszcze silniejszy.
Jeśli serialowi rzeczywiście uda się wpłynąć w pozytywny sposób na życia młodych ludzi, to na pewno możemy mówić o sukcesie. Ale dopiero czas pokaże, czy "Trzynaście powodów", będąc już serialem bardzo dobrym, wejdzie na stałe do grona najlepszych produkcji młodzieżowych.