Serialowa alternatywa: "4 Blocks", czyli arabskie gangi w Berlinie
Marta Wawrzyn
7 maja 2017, 19:02
"4 Blocks" (Fot. TNT)
8 maja o godz. 21:55 w polskim TNT zadebiutuje niemiecka produkcja "4 Blocks". To serial o arabskiej mafii, który spodoba się fanom "Gomorry", wzbudzi kolejne dyskusje o imigrantach, a także pozwoli spojrzeć na polskie dziewczyny oczami Niemców.
8 maja o godz. 21:55 w polskim TNT zadebiutuje niemiecka produkcja "4 Blocks". To serial o arabskiej mafii, który spodoba się fanom "Gomorry", wzbudzi kolejne dyskusje o imigrantach, a także pozwoli spojrzeć na polskie dziewczyny oczami Niemców.
Chyba jeszcze nigdy w Serialowej alternatywie nie prezentowaliśmy żadnego tytułu przedpremierowo, okazja tym razem jest jednak wyjątkowa. O nowej produkcji niemieckiego TNT, "4 Blocks", po raz pierwszy usłyszeliśmy, kiedy byliśmy w Paryżu na Series Manii, gdzie nie tylko pokazano dwa pierwsze odcinki, ale także grający główną rolę Kida Kodhr Ramadan otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora. A wiedzcie, że konkurencja międzynarodowa na tym festiwalu jest naprawdę silna. Wcześniej serial został bardzo dobrze przyjęty na Berlinale. Kilka dni temu z kolei TNT poinformowało, że już zamówiony został 2. sezon, który, podobnie jak pierwszy, składać się będzie z sześciu odcinków. I świetnie, że będzie kontynuacja, bo "4 Blocks" ma wszystko co trzeba, aby za chwilę stać się tytułem, o którym wszyscy będą mówić.
To mocna, aktualna i daleka od jednostronnej opowieść o arabskich imigrantach z Berlina i ich kryminalnej działalności. Głównymi bohaterami są bracia Toni i Abbas Hamady (Kida Khodr Ramadan i Veysel Gelin – ten drugi to znany niemiecki raper, który debiutuje jako aktor telewizyjny), członkowie klanu, którzy od lat żyją w Niemczech i prowadzą swój mafijny interes w berlińskiej dzielnicy Neukölln. Akcja serialu rozpoczyna się w momencie, kiedy Toni planuje porzucenie przestępczej ścieżki, otwarcie legalnego interesu i rozpoczęcie spokojnego życia rodzinnego z żoną i córką. Plany krzyżuje mu nalot policji, w trakcie którego ginie funkcjonariusz.
Jeden z członków klanu trafia za kratki, więc Toni, facet ukształtowany nie tylko przez swoją gangsterską działalność, ale także przez muzułmańską społeczność, którą pomagał przez lata budować, ma teraz jedno wyjście – pomóc rodzinie. Ratować swój klan i jego interesy. A ponieważ na jego pozycję cały czas czyha brat, Abbas, sytuacja szybko staje się skomplikowana, zaś życie Toniego dalekie od tego, co sobie zaplanował. Zwłaszcza kiedy na horyzoncie pojawi się jeszcze pewien kumpel z młodości (Frederick Lau), który dodatkowo namiesza pomiędzy braćmi.
Tak w skrócie przedstawia się zarys fabuły "4 Blocks", niemieckiego serialu, jakiego jeszcze nie było. Ze względu na tematykę będzie o nim głośno. Nikt wcześniej nie pokazał w taki sposób muzułmańskich imigrantów mieszkających w europejskiej stolicy. To, czym ci panowie zajmują się w życiu, jak wyglądają mechanizmy ich działalności oraz dlaczego takie miasto jak Berlin nie potrafi nic z tym zrobić, na pewno będzie dyskutowane. Zwłaszcza że obu braciom Hamady charyzmy zdecydowanie nie brakuje. To bohaterowie, którzy aż się proszą, by zacząć rozkładać ich motywacje na czynniki pierwsze.
Toni to mafijny boss z prawdziwego zdarzenia, groźnie wyglądający facet, który potrafi wzbudzić popłoch przez samą swoją obecność. Wygrał w życiu niejedną wojnę i niejedne negocjacje. Ale nie bez przyczyny odziedziczył imię po niejakim Tonym Soprano – widać w nim dokładnie tę samą dychotomię, to pragnienie, by być także człowiekiem rodzinnym, dobrym mężem, kochającym tatą. Marzy mu się całkowite skończenie z działalnością kryminalną i rozpoczęcie stabilnego, spokojnego życia, na które zamierza zacząć uczciwie zarabiać.
Abbas jest zupełnie inny. To narwaniec, któremu spieszy się, żeby przejąć władzę. Ma co prawda żonę, Polkę o imieniu Ewa (Karolina Łodyga, która jest w "4 Blocks" temperamentna jak diabli i potrafi rzucać mięsem lepiej niż jakikolwiek facet), ale małżeństwo nie oznacza w ich przypadku stabilizacji. Oboje raczej by chcieli, żeby życie było niekończącą się imprezą, a co może zapewnić więcej wódy, dragów i markowych ciuchów niż gangsterka? No właśnie.
Siła "4 Blocks" opiera się przede wszystkim na postaciach i wciągającym od pierwszej chwili konflikcie między nimi. To opowieść o ludzkiej naturze, intrygach, zdradach, honorze i jego braku. To też historia o rodzinie, miłości, przyjaźni – wszystkim tym, co dobrze znamy i co jest nam bliskie, nawet jeśli nie mamy długiej brody, żony nadużywającej słowa na K i zamiłowania do kokainy.
Cała reszta to miks motywów, które kojarzymy z mafijnych produkcji różnego rodzaju, z klimatem Berlina, jakiego nie zobaczycie na widokówkach, i interesującym wglądem w specyfikę arabskich klanów. Gdybyście mnie zapytali, do jakiego serialu produkcja TNT jest najbardziej podobna, bez wahania wymieniłabym włoską "Gomorrę". Oba tytuły łączy to, że opowiadają nie o jakichś kolejnych Alach Capone'ach, którzy chcą być sławni na cały świat, tylko o lokalnych gangsterach, kontrolujących ulice swoich miast i opiekujących się swoimi społecznościami.
Ten lokalny koloryt zaznaczony został bardzo wyraźnie już w tytule serialu, który pochodzi od czterech przecznic Neukölln, gdzie rządzą bracia Hamady. Panowie szybko stają się naszymi przewodnikami po berlińskim podziemiu kryminalnym. Razem z nimi bierzemy udział w ulicznych pościgach, zbieramy haracze, instalujemy automaty do gier w knajpach, przyglądamy się z bliska, jak wygląda handel narkotykami, zaglądamy do klubów ze striptizem, bijemy amerykańskich hipsterów czy też słuchamy niemieckiego rapu. Jeden odcinek wystarczy, aby się zorientować, jak ta maszynka się kręci i jak działają arabskie klany, których siła opiera się na poczuciu wspólnoty. Tam wszyscy chronią swoich, dlatego policja nie jest w stanie nic zrobić. A serial TNT pokazuje to bez ogródek.
Muzyka, jakiej nie ma w żadnym innym serialu, specyfika muzułmańskiego środowiska, wylewający się z ekranu klimat berlińskich blokowisk, chaotyczne ruchy kamery próbującej ogarnąć tę miejską dżunglę – to wszystko sprawia, że bardzo szybko wsiąkamy w świat "4 Blocks" i chcemy więcej. Serial jest świetnie zrealizowany, wciąga od pierwszej chwili i ma swój charakter. Tempo na początku wydaje się wręcz szalone, a sceny rodem z filmu akcji przeplatają się z dramatem rodzinnym i takimi atrakcjami jak wizyta w urzędzie, aby odebrać długo wyczekiwany niemiecki paszport. A dookoła tego wszystkiego roztacza się wielokulturowy tygiel, jakim staje się dzisiejszy Berlin.
"4 Blocks" to kolejna europejska produkcja telewizyjna, która ma predyspozycje, by zrobić karierę międzynarodową. Nagroda aktorska na Series Manii to prawdopodobnie zaledwie początek – o tym serialu będzie się mówiło w kontekście kwestii społecznych, polityki imigracyjnej i tego, jak zmieniają się europejskie miasta. "4 Blocks" ma swój klimat, ma wciągającą historię i jest aktualny jak mało który serial. A ponieważ dzieje się tak blisko polskiej granicy, nie ma opcji, żebyśmy o nim nie rozmawiali.
"4 Blocks" debiutuje w poniedziałek 8 maja o godz. 21:55 w telewizji TNT.