7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
7 maja 2017, 16:02
"Pozostawieni" (Fot. HBO)
Nie tyle początek majowych rozrachunków, ile serialowy sezon w pełni! Ten tydzień to m.in. rewelacyjne odcinki "Pozostawionych" i "Fargo", mnóstwo udanych pomysłów w komediach i jeden poruszający monolog w paśmie late night. Spoilery!
Nie tyle początek majowych rozrachunków, ile serialowy sezon w pełni! Ten tydzień to m.in. rewelacyjne odcinki "Pozostawionych" i "Fargo", mnóstwo udanych pomysłów w komediach i jeden poruszający monolog w paśmie late night. Spoilery!
1. Szalony białas Scott Glenn i Australia w "Pozostawionych"
Jak już pewnie się chwaliłam, widziałam siedem z ośmiu finałowych odcinków "Pozostawionych". Nie ma w nich ani jednego słabszego momentu – to od początku do końca i telewizja w najlepszym wydaniu, i przemyślana historia, która wyraźnie ma swój cel i dokądś zmierza. A najlepsza jest wtedy, kiedy oddaje się surrealistycznym wędrówkom, jednocześnie bardzo dobrze ukazując to wszystko, co się z nami dzieje, kiedy przeżywamy jakiegoś rodzaju ból. Tę walkę pomiędzy cynicznym pragmatyzmem a czymkolwiek, co mogłoby przynieść ulgę i pocieszenie.
Nie wiem, czy "Crazy Whitefella Thinking" jest odcinkiem najlepszym z całości, ale na pewno jest moim ulubionym odcinkiem. To poetyczna nieomal godzina wypełniona postapokaliptycznymi widokami, wszelkiego rodzaju wędrówkami, przede wszystkim tymi w głąb siebie, oraz ironią losu przybierającą czasem przedziwne postacie (biedny wódz o imieniu Chris!). To podróż, co do której nie jesteśmy pewni, dokąd nas zaprowadzi, a która jednak pod koniec zamyka się w logiczną całość, łączącą i popychającą zgrabnie do przodu wszystkie główne wątki. To też bez mała genialny występ Scotta Glenna w roli starszego Kevina, uparcie trzymającego się obranej drogi, niezależnie od tego, jak bardzo absurdalne kłody były mu rzucane pod nogi.
Mam nadzieję, że podczas oglądania zwracaliście baczną uwagę na rozmowy i spotkania, także te przypadkowe i bardzo krótkie, bo to wszystko jeszcze w jakiejś formie powróci i będzie powiązane z losami kolejnych bohaterów. "Pozostawieni" w finałowym sezonie to świetny, bezbłędnie napisany scenariusz, emocjonalna bomba i przepiękny hołd dla australijskiego kina w jednym. Naprawdę jest mi przykro, że tak mało osób to docenia. A tym nielicznym czytelnikom Serialowej, którzy produkcję HBO oglądają i cenią, polecam jeszcze raz nasz wywiad z Christopherem Ecclestonem. Rozmowa zawiera spoiler z wielką grzywą, a także sporo opowieści o kulisach i kilka cennych spostrzeżeń na temat współczesnej telewizji.
2. To był bardzo udany tydzień komediowy
Nie będę streszczać teraz tego wszystkiego, co za chwilę pojawi się w Hitach tygodnia, ale czy zauważyliście, że to był bardzo dobry tydzień dla komedii? "Veep" znów wspiął się na wyżyny cynizmu, fundując nam wycieczkę do Gruzji (to w ogóle jakiś kraj?), w "Dolinie Krzemowej" rządził Dinesh, w "Brooklyn 9-9" poruszono z całkowitą powagą kwestię rasizmu, z kolei niejaki Jim Brockmire został pierwszym facetem w historii świata, który przeszedł aborcję i podobno nawet doznał krwawienia, choć nie wiemy, z jakiej dokładnie części ciała. Wyśmienity finał miało "Superstore", które mam nadzieję, że jeszcze do nas wróci. I zdaje się, że widziałam też jakiś odcinek "The Big Bang Theory", no ale miało być o dobrych komediach…
3. W "Fargo" poznaliśmy małego robota egzystencjalistę
W najnowszym odcinku "Fargo" Noah Hawley udowodnił, że śnieg i krew wcale nie są potrzebne, żeby jego serial miał niepowtarzalny klimat. Historia młodego pisarza science fiction Thaddeusa Mobleya, fragmenty jego książki "The Planet Wyh" czytane przez Glorię i przede wszystkim animowane fragmenty z małym robotem, który bardzo dużo przeszedł, podobały mi się bardziej niż cokolwiek w tym sezonie. Mocno zapachniało "Legionem", a poza tym Hawley raz jeszcze pokazał, że ma bardzo dużo do powiedzenia o życiu i całej reszcie, czuje się świetnie w każdej konwencji i potrafi do wszystkiego podejść z lekkością i dystansem, których w wielu dobrych serialach tak bardzo brakuje.
4. Jimmy Kimmel i emocjonalna historia prosto z życia
W programie "Jimmy Kimmel Live" w tym tygodniu miało miejsce coś niezwykłego: prowadzący, momentami niemal płacząc, opowiedział historię swojego malutkiego dziecka, które urodziło się w kwietniu z wadą serca i trzeba było natychmiast wykonać operację. Mały Billy przeżył, a jego tata dziękował ze łzami w oczach lekarzom i powiedział na koniec coś ważnego: opieka zdrowotna powinna być dostępna dla każdego, nie tylko dla ludzi, których na nią stać.
5. Ryan Murphy pokazał nam uśmiechniętego słonia
Pozostajemy jeszcze na chwilę w klimatach okołopolitycznych, choć oczywiście nie mam pewności, czy ta interpretacja jest słuszna. Ryan Murphy zaprezentował pierwsze zdjęcia z nowych sezonów "American Horror Story" i "American Crime Story". W tym pierwszym mają się pojawić wybory 2016, co oznacza, że będą jakieś nawiązania do Trumpa i Clinton. Możemy tylko zgadywać, jak bardzo złośliwie zostaną potraktowani Republikanie – ja zgaduję, że bardzo. Słoń to symbol Partii Republikańskiej, a czego symbolem jest słoń zmiksowany ze złym klaunem, boję się w ogóle pomyśleć.
6. To zdjęcie z serialu szykowanego na wielki hit jesieni
Znów będę złośliwa: kiedy ABC pokazało nam ekipę "Marvel's Inhumans", zaczęłam się po prostu śmiać. I nawet nie chodzi o to, że źle życzę Marvelowi – ale może już wystarczy seriali robionych do spółki z ABC? Coś takiego przeszłoby może w latach 90., ale dziś to wygląda po prostu jak żart. Już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć, jak rozwiążą na ekranie problem pt. Black Bolt nie może się odzywać. Czuję, że będzie wesoło.
7. A poza tym byliśmy na Serialconie w Krakowie
Wszelkiego rodzaju festiwale i konwenty poświęcone serialom dopiero w Polsce kiełkują. O ile imprezy związane z szeroko pojętą fantastyką zdążyły się już naprawdę nieźle rozwinąć, o tyle miejsca, gdzie można pogadać o "Pozostawionych", "The Americans", "Fargo" czy "Transparent" oraz zobaczyć gwiazdy i twórców jakościowych seriali, wciąż jeszcze u nas nie ma. Ale jeśli gdzieś powstanie, to najprędzej właśnie w Krakowie, gdzie w majowe długie weekendy, w ramach festiwalu Off Camera, odbywa się od kilku lat Serialcon.
Też tam byliśmy, rozmawialiśmy o tym, czemu Netflix to czyste zło, ale i tak nie możemy bez niego żyć, zajrzeliśmy na panel z przesympatyczną ekipą "Belfra", minęliśmy się gdzieś w korytarzu z Andrew Scottem – sherlockowym Moriartym – i na pewno wrócimy za rok. Takiej atmosfery nie ma żadna inna impreza tego typu.
Post udostępniony przez Serialowa (@serialowa)