10 powodów, aby oglądać "Wersal. Prawo krwi" – serialową superprodukcję z Francji
Mateusz Piesowicz
17 maja 2017, 20:02
"Wersal. Prawo krwi" (Fot. Canal+)
Już 18 maja o 21:00 w Canal+ premierę będzie miał 2. sezon serialu o rządach słynnego Króla Słońce, Ludwika XIV. Jeśli "Wersal. Prawo krwi" jest Wam jeszcze nieznany, oto 10 powodów, dla których powinno się to zmienić.
Już 18 maja o 21:00 w Canal+ premierę będzie miał 2. sezon serialu o rządach słynnego Króla Słońce, Ludwika XIV. Jeśli "Wersal. Prawo krwi" jest Wam jeszcze nieznany, oto 10 powodów, dla których powinno się to zmienić.
Są takie postaci historyczne, których życie jest właściwie gotowym scenariuszem, a Ludwik XIV z pewnością zalicza się do tego grona. Władca zasiadający na francuskim tronie przez ponad 70 lat, odmieniający kraj na wiele sposobów i kształtujący jego wizerunek, który w pewnym stopniu przetrwał do dzisiaj, to postać ze wszech miar wyjątkowa. Serial o nim nie mógł więc być produkcją byle jaką i "Wersal. Prawo krwi" warunek ten spełnia na wiele sposobów.
1. Ten pałac!
Zacząć trzeba od słowa wyjaśnienia, bo choć od początku piszę, że serial opowiada o życiu Ludwika XIV, w jego tytule o władcy nie ma ani słowa. Jest w nim za to podparyska miejscowość, w której usytuowano zespół pałacowy stanowiący centrum wydarzeń. Ograniczenie Wersalu tylko do roli miejsca akcji i tła byłoby jednak sporym niedopowiedzeniem, bo jest to raczej fabularna oś, dosłownie napędzająca całą historię. "Złota klatka", w której Ludwik XIV zamknął swoich, skorych do buntu dworzan, sprawując nad nimi absolutną kontrolę w każdym aspekcie. Akcja serialu rozpoczyna się w 1667 roku, a więc w czasie, gdy pałac dopiero przekształcał się w siedzibę króla, a koncepcja jego rządów nabierała wyraźniejszych kształtów. Można więc powiedzieć, że rozrastający się Wersal rośnie wraz z wpływami swojego najważniejszego lokatora – trudno zdecydować, który z tych procesów fascynuje bardziej czy wygląda lepiej.
2. Najdroższy francuski serial w historii
Zwłaszcza że na "Wersal" nie szczędzono grosza, obdarzając 1. sezon niemal trzydziestomilionowym budżetem i czyniąc go najdroższą francuską produkcją telewizyjną w historii (dokładnie rzecz biorąc, to koprodukcja francusko-kanadyjska). Wyraźnie widać, że serial przygotowywano przede wszystkim z myślą o rynku międzynarodowym, chcąc wypełnić lukę po kostiumowych dramatach o Tudorach i Borgiach. Twórcami zostali zatem Brytyjczycy Simon Mirren i David Wolstencroft, francuskich nazwisk próżno szukać wśród głównych wykonawców, no i rzecz najważniejsza – serial jest anglojęzyczny, co wywołało falę oburzenia wśród miejscowych krytyków. Uzasadnioną?
3. Olśniewające bogactwo wizualne
Może i francuscy krytycy mają w tym narzekaniu trochę racji, ale z pewnością nawet oni musieli złagodzić swoje twarde stanowiska, gdy ujrzeli efekt pracy serialowych twórców. Ten jest bowiem wręcz onieśmielający i przywraca wiarę w to, że na rozpieszczanym wizualnymi cudami telewidzu nadal można zrobić ogromne wrażenie. Możecie nie być zainteresowani tematyką serialu, ale zaręczam, że warto zobaczyć choć jeden jego odcinek tylko po to, by nacieszyć wzrok tutejszymi cudami. Skrzące się od przepychu wnętrza (część zdjęć powstała w Wersalu, resztę pałacu "zagrały" inne francuskie rezydencje), zachwycające kostiumy i rekwizyty (tylko im poświęcono 1/10 całego budżetu), a pośród tego aktorzy wyglądający jak umieszczone w samym środku wystawy muzealne eksponaty. Do tego praca kamery nastawiona na jak najczęstsze ukazywanie nam ekranowego bogactwa w pełnej krasie – twórcy doskonale wiedzą, co jest najmocniejszym punktem ich serialu i potrafią to podkreślić.
4. Niepozorny Król Słońce
Czy to oznacza, że fabuła i jej bohaterowie giną w barokowym przepychu? Faktem jest, że początkowo może się wydawać, iż tutejsze postaci są przytłoczone realizacyjnym rozmachem, co jednak nie jest skutkiem mizernego scenariusza, a raczej zamierzonym efektem. Najlepszym przykładem główny bohater, którego postawa "sam przeciwko wszystkim" zestawiona z dość lichą fizjonomią nie czyni go szczególnie przekonującym. Jak już jednak zostało powiedziane, Ludwik XIV dopiero buduje swoją pozycję, więc ta z biegiem czasu zaczyna wzrastać. I właśnie na tym procesie skupili swoją uwagę twórcy, tworząc wiarygodny portret niezwykłego, choć też niepozornego mężczyzny. Świetnie wpasował się w ten obraz George Blagden ("Wikingowie"), odnajdujący się zarówno jako stanowczy władcza, jak i stłamszony, nieradzący sobie z obowiązkami człowiek.
5. Błyszczący pełnym blaskiem Filip Orleański
W kontraście do niego postawili twórcy królewskiego brata, Filipa Orleańskiego. Z jednej strony trudno o kogoś bardziej odmiennego, z drugiej jednak, łatwo zauważyć, że obydwaj panowie świetnie się uzupełniają, tworząc napędzaną po trosze miłością, a po trosze nienawiścią, bardzo dynamiczną relację. Relację, która stanowi o sile serialu, bo widać, że w jej rozwój twórcy włożyli najwięcej pracy, co przyniosło wymierne efekty. Znakomicie obsadzona postać Filipa (Alexander Vlahos) dała im możliwość ukazania człowieka wewnętrznie rozdartego, piekielnie skomplikowanego i pogubionego w meandrach władzy, polityki, uczuć i, nade wszystko, braterskich stosunków. Mieli obydwaj bracia mnóstwo partnerek (i partnerów), ale z nikim nie łączyły ich tak pogmatwane więzi jak z sobą nawzajem.
6. Ofiary i drapieżniki, czyli wersalskie kobiety
Wiadomo, że królewski dwór sprzyja mniej i bardziej skrywanym romansom, nie może więc nikogo dziwić, że panie odgrywają na ekranie wyjątkowo ważne role. Błędem będzie jednak sprowadzanie ich tylko do roli obiektów męskich uczuć, bo "Wersal" aż roi się od niejednoznacznych bohaterek. Mamy kobiety pasujące jak ulał do roli ofiar (choćby królowa Maria Teresa grana przez Elisę Lasowski), mamy postaci silne, ale niewątpliwie tragiczne (znakomita Noémie Schmidt w roli Henrietty, żony Filipa, kochanki Ludwika – tak, dobrze czytacie), mamy też bohaterki rozpychające się łokciami i gotowe na wiele, by zyskać wymarzone pozycje (Anna Brewster jako markiza de Montespan). A to nie wszystko, bo kobiecych postaci tu całe mnóstwo i nawet jeśli wiele z nich potraktowano zdecydowanie zbyt ogólnikowo, cieszy, że zadbano o jak najszersze przedstawienie.
7. Trucizny, spiski, romanse i sekrety, czyli dworska codzienność
Znacie to, jeżeli tylko spotkaliście się kiedykolwiek z dowolnym serialem historycznym. Wiecie, że nie ma na świecie większej od królewskiego dworu wylęgarni podłych spiskowców, zdobywających wpływy przez łóżko indywiduów (akurat w tym aspekcie "Wersal" traktuje kobiety i mężczyzn całkiem równo) i zepsutych do cna postaci, gotowych w każdej chwili wbić nóż w plecy komuś, komu przed momentem wyznawali miłość i wierność (choć w tym przypadku zdecydowanie większym powodzeniem cieszą się trucizny). Biorąc więc pod uwagę, że Ludwik XIV postanowił zamknąć ich wszystkich razem w Wersalu, nie może dziwić, że morderstwa i polityczne machinacje są tam tylko trochę rzadsze od romansów, o których huczy cały dwór. A to wszystko podane rzecz jasna bez szczególnej cenzury, jak na każdy szanujący się nowoczesny serial kostiumowy przystało.
8. Czołówka z muzyką M83
Elementów, bez których nie może się obyć żadna produkcja historyczna jest w "Wersalu" oczywiście znacznie więcej, poczynając choćby od przykuwającego wzrok i słuch intra. Wykorzystanie tam na pozór nijak niepasujących, elektroniczno-progresywnych dźwięków utworu "Outro" (o ironio) zespołu M83 to wprawdzie nic nowego, ale trzeba przyznać, że całość robi po prostu dobre wrażenie. Warto też bardziej wsłuchać się w serialowe dźwięki, utrzymane w podobnym klimacie lekkiej, nienarzucającej się elektroniki.
9. Jeszcze więcej intryg w bliskiej przyszłości
Ze wszystkiego, co dotąd przeczytaliście, łatwo wysnuć wniosek, że daleko "Wersalowi" do miana historycznej kroniki – ten serial jednak nigdy nie miał nią być. Aspirował raczej do miana inspirowanej rzeczywistością fikcji, która miała przypaść do gustu jak największej liczbie widzów z różnych zakątków świata i wydaje się, że z tą rolą sobie całkiem zgrabnie poradziła. Potwierdza to fakt, że 3. sezon został zamówiony już dawno temu, a ekipa jest właśnie na planie (dokładnie rzecz biorąc w pałacu Vaux-le-Vicomte). Pamiętacie, że Ludwik XIV panował ponad 70 lat, prawda? Póki będzie zainteresowanie, materiału do scenariusza nie powinno zatem zabraknąć.
10. Premiera 2. sezonu w Canal+
Zanim jednak doczekamy się trzeciej odsłony serialu, będziecie mieli okazję zobaczyć 2. sezon, który pokaże Canal+. Pierwsze dwa odcinki już w czwartek 18 maja od godz. 21:00, kolejne co tydzień. Polecamy!