10 powodów, aby oglądać "Opowieść podręcznej" – najbardziej przerażający serial ostatnich lat
Mateusz Piesowicz
29 maja 2017, 21:01
"The Handmaid's Tale" (Fot. Hulu)
Jeśli jeszcze nie zetknęliście się z "Opowieścią podręcznej", której nowe odcinki pojawiają się co tydzień w serwisie ShowMax, pora to zmienić. To jeden z najważniejszych seriali tego roku.
Jeśli jeszcze nie zetknęliście się z "Opowieścią podręcznej", której nowe odcinki pojawiają się co tydzień w serwisie ShowMax, pora to zmienić. To jeden z najważniejszych seriali tego roku.
Nie wierzę, że do tej pory nie słyszeliście o "Opowieści podręcznej" ani słowa. O serialu Hulu było głośno przed premierą, a po niej hałas tylko się wzmógł, co możecie zobaczyć także na Serialowej, ponieważ to stały bywalec naszych cotygodniowych podsumowań. Nie musimy wcale w tym celu naginać rzeczywistości, bo produkcja oparta na powieści Margaret Atwood w stu procentach spełnia wysokie wymagania, w kolejnych odcinkach potwierdzając aspiracje do miana jednego z najlepszych tytułów tego roku. Skąd się to bierze, wyjaśniamy w 10 punktach.
1. Podwójna dystopia, czyli po pierwsze piekło kobiet
W największym skrócie, mamy tu do czynienia z historią alternatywną rozgrywającą się w Republice Gileadzkiej, czyli państwie utworzonym na zgliszczach Stanów Zjednoczonych po tym, jak te zamieniły się w dyktaturę wojskowo-religijną. Jak do tego doszło, będziemy się stopniowo dowiadywać w serii retrospekcji, na ten moment wystarczy Wam wiedzieć tyle, że nowo powstałe państwo jest prawdziwym koszmarem dla kobiet, zwłaszcza tych nielicznych, które zachowały płodność. One właśnie zostały sprowadzone do ról tytułowych "podręcznych", czyli właściwie rzeczy należących do grupy panów i istniejących tylko w jednym celu – by rodzić im dzieci po wcześniejszym ceremonialnym gwałcie.
Samo to brzmi wystarczająco potwornie, ale na tym się nie kończy, bo tutejsze kobiety to nie tylko podręczne, ale też żony czy zwykłe służące. Teoretycznie wyższa pozycja niczego jednak w ich położeniu nie zmienia. W Republice Gileadzkiej kobiety nie posiadają żadnych praw, na czele z tym do wolności i decydowania o sobie. Nie jesteś do niczego przydatna? Zatem jesteś niepotrzebna.
2. Po drugie, piekło dla zdrowego rozsądku
Choć to kobiety i ich los stanowi centrum opowieści, twórcy nie ograniczyli potworności totalitarnego reżimu tylko do nich. Republiką Gileadzką rządzą fanatycy, dla których każde odstępstwo od normy jest zbrodnią wymagającą najwyższego rodzaju kary. A że normą są dosłownie odczytywane starotestamentowe zapisy, to zbrodniarzem jest praktycznie każdy rozsądnie myślący człowiek. "Opowieść podręcznej" pokazuje nam kolejne fragmenty dystopijnej rzeczywistości bez szczególnego pośpiechu, skupiając się raczej na szokujących szczegółach, niż ogólnym obrazie, co tylko potęguje wrażenie. Z wielu przerażających wizji przyszłości, które przedstawia się nam w literaturze, kinie i telewizji, to właśnie tutejsza sprawia, że krew naprawdę zamarza w żyłach.
3. Przerażający autentyzm
A dzieje się tak głównie dlatego, że serialowa "Opowieść podręcznej" trafiła ze swoją wizją na idealny czas. Oczywiście, że nie jest dosłowną ilustracją, ma też swoje ograniczenia, choćby przez to, że odnosi się do zachodniego kręgu kulturowego, ale nie zmienia to faktu, że przedstawia sprowadzoną do ekstremum wersję rzeczywistości, w której pozwolono, by strach wziął górę nad zdrowym rozsądkiem. "Nie przebudziliśmy się, kiedy masakrowali Kongres. Kiedy obwiniali terrorystów i znieśli konstytucję, nadal spaliśmy. Mówili, że to tymczasowe. Nic nie zmienia się nagle" – mówi główna bohaterka, a tego typu aluzje pojawiają się w trakcie seansu niejeden raz. Ktoś powie, że to zdecydowana przesada, ktoś inny nazwie to nawet histerią, ale czyż nie na tym właśnie zasadza się dobrze skonstruowana dystopia? Wszak ta służy właśnie krytycznej obserwacji świata i jego pesymistycznemu przedstawieniu. Oczywiście, że "Opowieść podręcznej" jest przejaskrawiona i ciągle odległa od rzeczywistości, ale czy to kompletne science fiction? Sam fakt, że serial pozwala na zadanie takiego pytania, świadczy o tym, że nie mamy do czynienia z byle fabułą.
4. (Nie)zwykła Offred, czyli Elisabeth Moss potwierdza, że jest świetną aktorką
Nawet najlepsza fabuła na nic by się jednak nie zdała, gdyby zabrakło postaci, która udźwignęłaby ją na swoich barkach. "Opowieść podręcznej" ma taką w osobie niejakiej Offred, czyli kobiety, która kiedyś miała zupełnie normalne imię, życie i rodzinę, ale wszystko jej odebrano. Nie jest to jednak taki rodzaj historii, w której uciskana bohaterka staje na czele powstania przeciwko tyranii, czy samotnie wymierza sprawiedliwość. Offred chce tylko przeżyć, zachować pamięć o swojej córce i ponownie ją ujrzeć. Nie daje to wielkiego pola do popisu grającej ją Elisabeth Moss, ale ta znakomicie wykorzystuje ograniczone możliwości, skromnymi środkami kreując kobietę, którą można sobie podporządkować, ale nie da się złamać.
5. Alexis Bledel udowadnia, że stać ją na równie dużo
Wśród wielu zalet "Opowieści podręcznej", uświadomienie światu, że za błękitnymi oczami Alexis Bledel kryje się znacznie więcej niż tylko Rory Gilmore, jest jedną z tych rzeczy, za które wypada twórcom szczególnie podziękować. Rola Ofglen to zdecydowanie największe wyzwanie w karierze aktorki, któremu stawiła czoła z tak znakomitym skutkiem, że zaskoczyła tym chyba wszystkich dookoła. Choć dostaje w sumie mało czasu ekranowego, wystarcza jej to w zupełności, by przyćmić wszystkich innych, doskonale oddając kotłujące się w jej bohaterce emocje. Najlepszy przykład na to, ile znaczy dobrze napisana rola.
6. Różne oblicza zła
Skoro "Opowieść podręcznej" to dystopijny koszmar, to nie powinno tu brakować czarnych charakterów, czyż nie? I rzeczywiście, postaci spełniających takie role jest tu całkiem sporo, ale chwała twórcom, że nie wybierają najprostszej drogi. Serialowe zło ma bowiem wiele twarzy, począwszy od wręcz karykaturalnie opresyjnej, prezentowanej przez Ciotkę Lydię (Ann Dowd), poprzez niepokojąco wieloznaczną w wykonaniu komendanta Waterforda (Joseph Fiennes), aż po rozdartą między byciem agresorem a ofiarą Serenę Joy (Yvonne Strahovski). Tyranów dostrzec tu łatwo, ale wystarczy się im nieco dokładniej przyjrzeć, by zauważyć, że na każdym obliczu widać wyraźne pęknięcia.
7. Opowieść daleka od oczywistości
Na pozór sam zarys fabuły mówi nam o "Opowieści podręcznej" wszystko. Dystopia, piekło kobiet, triumf fanatyzmu – podobnymi sloganami atakuje większość tekstów poświęconych temu serialowi i choć nie sposób się z nimi nie zgodzić (sam przecież od tego zacząłem wyliczankę), bardzo krzywdzące dla produkcji Hulu jest sprowadzanie go tylko do tych kilku haseł. Historia to bowiem nieograniczająca się tylko do jednego podejścia, lecz potrafiąca zaskakująco zmieniać ton opowieści (jest nawet miejsce na odrobinę specyficznego humoru), przedstawiać kompletnie inny punkt widzenia czy zgrabnie przechodzić od osobistej, wręcz intymnej perspektywy do znacznie szerszej, prezentującej różne oblicza tutejszej rzeczywistości. Jeśli obawiacie się, że po dwóch, trzech odcinkach będziecie wiedzieć o tym świecie wszystko, to uspokajam – twórcy absolutnie nie spoczywają na laurach.
8. Jaki piękny koszmar!
Czego można się spodziewać po dystopijnej historii? Z całą pewnością tego, że świat przedstawiony będzie brudny, szary i ponury. "Opowieść podręcznej" jest o tyle wyjątkowa, że zarówno ten stereotyp potwierdza, jak i go przełamuje. Nie da się bowiem ukryć, że tutejszy świat to miejsce bardzo nieprzyjazne i odrzucające pod wieloma względami, ale czasem przedstawiane w zupełnie nieprzystający do tego sposób. Twórcy chętnie bawią się kolorami (zwłaszcza czerwienią i bielą towarzyszącym podręcznym), świetnie wyglądają kostiumy i wnętrza, a niektóre ujęcia to istne dzieło sztuki. Straszna jest ta rzeczywistość, ale urody nie można jej odmówić.
9. Hulu wreszcie trafiło w dziesiątkę
Hulu było platformą streamingową, która do tej pory bezskutecznie dobijała się do serialowej ekstraklasy, co rusz serwując nam oryginalne produkcje, które w najlepszych przypadkach osiągały miano przeciętnych. "Opowieść podręcznej" miała to zmienić i wszystko wskazuje na to, że nareszcie się udało. Nie mówię tu już nawet o jakości serialu, ale o wiele mówiącym fakcie, że zaledwie tydzień po premierze 1. sezonu platforma złożyła zamówienie na kontynuację, przy okazji oznajmiając, że pod względem oglądalności serial debiutował lepiej niż wszystko inne w serwisie. Z naszego punktu widzenia to znakomita informacja.
10. Świetny serial, na który nie musimy czekać
Wszystko, o czym pisałem powyżej, przeszłoby nam jednak koło nosa, gdyby nie ShowMax. Bo to właśnie tam, co tydzień w czwartki, czyli dzień po amerykańskiej premierze, pojawiają się nowe odcinki "Opowieści podręcznej". Miło być wreszcie pełnoprawną częścią wielkiego serialowego świata.
Zapraszamy do testowania serwisu ShowMax. Pierwsze 14 dni za darmo >>>