Co zrobił sobowtór Agenta Coopera 25 lat temu? Poznajcie mroczną teorię na temat "Twin Peaks"
Mateusz Piesowicz
22 czerwca 2017, 19:03
"Twin Peaks" (Fot. Showtime)
Nowe "Twin Peaks" jest pełne tajemnic, które bardzo niechętnie odkrywa, ale od czego są teorie fanowskie? Jedna z nich dotyczy Dale'a Coopera, Diane i pewnej dawno niewidzianej postaci. Spoilery.
Nowe "Twin Peaks" jest pełne tajemnic, które bardzo niechętnie odkrywa, ale od czego są teorie fanowskie? Jedna z nich dotyczy Dale'a Coopera, Diane i pewnej dawno niewidzianej postaci. Spoilery.
Sporo się działo w 7. odcinku "Twin Peaks", ale centralnym punktem tej godziny było bez wątpienia spotkanie po latach, do którego doszło w więzieniu federalnym w Dakocie Południowej. Diane (Laura Dern), sprowadzona na miejsce przez FBI, stanęła oko w oko z mężczyzną podającym się za Dale'a Coopera (Kyle MacLachlan) i choć trwało to tylko chwilę, w czasie której zamienili ledwie kilka słów, wystarczyło to bohaterce, by stwierdzić, że z pewnością nie ma do czynienia z człowiekiem, którego znała przed laty.
Wiemy oczywiście, że się nie myli, bo tak naprawdę rozmawiała ze złym sobowtórem Coopera, ale w sferze domysłów pozostaje, dlaczego tak to nią wstrząsnęło. Krótka rozmowa ujawniła, że powodem mogło być ich poprzednie spotkanie – noc, o której Diane powiedziała, że nigdy jej nie zapomni. Może być tego proste wytłumaczenie: Diane i Cooper spędzili ze sobą noc, po czym on zniknął na 25 lat, co brzmi jak całkiem niezły powód, by nie chcieć go więcej widzieć. Nie tłumaczy jednak jej zdenerwowania, a nawet histerii, w jaką wpadła potem w rozmowie z Gordonem (David Lynch).
Co innego, jeśli to spotkanie było dla niej koszmarnym wspomnieniem nocy, w której została wykorzystana przez człowieka, któremu wcześniej bezgranicznie ufała. Diane nie pojawiła się osobiście w "Miasteczku Twin Peaks", ale ze sposobu, w jaki zwracał się do niej w swoich nagraniach Agent Cooper, łatwo wysnuć wniosek, że tych dwoje łączyło coś więcej. Czy "zły Cooper" mógł to w potworny sposób wykorzystać?
Wydaje się to całkiem prawdopodobne, co więcej, możliwe, że Diane nie była jego jedyną ofiarą. Istnieje bowiem teoria łącząca sobowtóra Coopera z… Richardem Horne'em (Eamon Farren). Pamiętacie go? To ten niesympatyczny typ z baru, którego potem zobaczyliśmy, jak spowodował śmiertelny wypadek na drodze i uciekł z miejsca zdarzenia. Nazwisko sugeruje, że to syn Audrey Horne (Sherilyn Fenn), sposób zachowania z kolei wskazuje, że odziedziczył najgorsze cechy po ojcu.
Skąd jednak pomysł, że sobowtór Coopera miałby być ojcem dziecka Audrey Horne? Jednoznacznych dowodów oczywiście nie ma, ale przypomnijcie sobie słowa doktora Haywarda (Warren Frost) z początku odcinka – wspomina, że ostatni raz widział Coopera w szpitalu, gdy ten wychodził z oddziału intensywnej terapii. Tego samego, na którym znajdowała się pogrążona w śpiączce na skutek wybuchu w banku Audrey. Resztę okropnego scenariusza można sobie dopowiedzieć.
Wygląda to potwornie, ale nie da się ukryć, że taka wersja pasowałaby do Lyncha i sposobu, w jaki miesza makabrę z humorem i lekkością. Pasuje to również to "złego Coopera", który dał się poznać jako wyjątkowo bezwzględny osobnik, zdolny do wszystkiego, by zrujnować życie swojego oryginału. Jaka jest prawda, być może dowiemy się od samej Audrey Horne, której pojawienia się w serialu wyglądam teraz z jeszcze większą niecierpliwością niż do tej pory. A jeśli prawdziwy Dale Cooper dojdzie do siebie, może jest jeszcze szansa, by wszystko naprawić?