"Jane By Design" (1×01): Diabeł ubiera się gdzie indziej
Marta Wawrzyn
5 stycznia 2012, 22:02
"Diabeł ubiera się u Prady" w formie serialu młodzieżowego? Pomysł wydaje się całkiem niegłupi, gorzej z wykonaniem. Możliwe spoilery na temat pilota serialu.
"Diabeł ubiera się u Prady" w formie serialu młodzieżowego? Pomysł wydaje się całkiem niegłupi, gorzej z wykonaniem. Możliwe spoilery na temat pilota serialu.
Jane Quimby (w tej roli młodziutka, niezbyt do tej pory znana Erica Dasher) jest nastolatką z problemami. W szkole służy za popychadło, co mnie trochę dziwi, bo jest śliczna, niegłupia i fajnie się ubiera. W domu bieda, bo mama uciekła, tata umarł, a starszy brat nie może znaleźć pracy. Nic więc dziwnego, że Jane chce w życiu czegoś więcej. "Coś więcej" nadchodzi przypadkiem, kiedy dziewczyna stara się o staż w domu mody.
Szefowa, Gray Chandler Murray (w tej roli Andie MacDowell) przypadkiem bierze ją za kandydatkę na stanowisko swojej asystentki, proponuje pensję z kilkoma zerami – i zaczyna się przygoda. Poranki Jane spędza w szkole, a w czasie przerwy na lunch przebiera się i pędzi do biura odbierać telefony, walczyć z potworami, którzy nie lubią jej nowej szefowej, i flirtować z dorosłymi facetami, którzy wcale nie są bardziej dojrzali niż jej koledzy z liceum.
Cała ta historia nie jest aż tak zła, jak na serial dla nastolatków. Nie polecam jej jednak nikomu, kto ma więcej niż 18 lat i/lub widział film "Diabeł ubiera się u Prady". "Jane By Design" to bowiem jego marna kopia. Podobieństwo goni podobieństwo: jest i diaboliczna szefowa w stylu Mirandy, i nieco naiwna dziewczyna, której imienia szefowa nie jest w stanie zapamiętać, i zalążek ludzkiej relacji między nimi, i rywalka czyhająca na pracę szefowej. Główna bohaterka radośnie paraduje w szpilkach po ulicach i przebiera się w ciuchy, jakich dotąd nie znała – to też motyw znany z filmu.
Andie MacDowell, która gra w "Jane By Design" tę nową wersję Mirandy, zawodzi na całej linii. Kiedy patrzyliśmy na Meryl Streep, wierzyliśmy, że ta smoczyca naprawdę taka jest: okrutna, zimna, poświęcająca się niemal wyłącznie pracy, samotna, przerażająca. Gray grana przez MacDowell przeraża na razie co najwyżej nijakością. Co prawda mruknęła ze dwa razy coś złośliwego, ale cała jej aparycja przeczyła słowom. Trudno uwierzyć, że ta kobieta faktycznie mogłaby być złą szefową, która twardą ręką kieruje dziesiątkami ludzi.
Znacznie cieplejsze uczucia wzbudziła we mnie Erica Dasher, aktorka, która jeszcze nigdy nie grała tak ważnej, pierwszoplanowej roli. Jej Jane jest naturalną, sympatyczną, trochę zagubioną dziewczyną, może odrobinę zbyt ładną, żeby wiarygodnie wypadać w roli ofiary losu. Ale to już nie jest wina aktorki.
Fabuła na razie mnie ani nie zachwyca, ani nie odrzuca. Dziewczyna z problemami kocha prostego, przystojnego chłopaka, który jej nie zauważał, ale odkąd zaczęła w widoczny sposób się zmieniać, zerka na nią coraz częściej. Ona jednak znajduje sobie coś lepszego do roboty niż przejmowanie się nim. Przeciętność, przeciętność, ładne kiecki, przeciętność. W oryginalniejszym opakowaniu mogłoby to być strawne, ale w "Jane by Design" nie widzę niczego oryginalnego.
Jeśli ten serial skupi się na czymś innym niż kopiowanie rozwiązań znanych z filmu z Meryl Streep i Anne Hathaway, może da radę. Na razie jednak jest to propozycja po prostu słaba. I to nie tylko w porównaniu z serialami "dorosłymi", ale również młodzieżowymi, takimi jak zgrabnie budujące napięcie "The Lying Game", niebanalne "Awkward" czy sympatyczne "Switched at Birth".