Jeszcze droższe odcinki "Gry o tron" w 8. sezonie. A jak wypadają pod tym względem inne seriale?
Mateusz Piesowicz
29 września 2017, 13:02
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Pora przestać myśleć o telewizji jako tańszej wersji kina. Koszty produkcji seriali rosną w zastraszającym tempie i choć nie dotyczy to tylko największych hitów, "Gra o tron" i tak się wyróżnia.
Pora przestać myśleć o telewizji jako tańszej wersji kina. Koszty produkcji seriali rosną w zastraszającym tempie i choć nie dotyczy to tylko największych hitów, "Gra o tron" i tak się wyróżnia.
15 mln dolarów – taki według Variety ma być koszt pojedynczego odcinka "Gry o tron" w 8. sezonie, co oznacza, że w porównaniu do początków serialu, urósł on niemal trzykrotnie! Trudno się jednak temu dziwić, wszak mówimy o gigantycznej produkcji, która już dawno wykroczyła poza ramy zwykłej telewizji. A że finałowy 8. sezon ma się składać z zaledwie 6 odcinków przypominających pełnometrażowe filmy, to rozsądnym było założenie, że nikt na nich nie będzie oszczędzać.
O ile jednak kosztom związanym z "Grą o tron" trudno się dziwić, o tyle zaskakujący może być fakt, że HBO wcale nie wyprzedza nimi konkurencji o lata świetlne. Bo telewizyjne budżety są dziś kosmiczne i będą tylko rosnąć. 20 mln dolarów za odcinek to już nie jednorazowy wyskok, jak było w przypadku "Pacyfiku", lecz logiczna konsekwencja. Wszystko to oczywiście za sprawą szalejących na rynku internetowych gigantów na czele z Netfliksem, które tak wysoko podniosły poprzeczkę, że zmusiły pozostałych do głębszego sięgnięcia do kieszeni. Dość powiedzieć, że średnie koszty produkcji w kablówkach i platformach streamingowych urosły w ciągu ostatnich 5 lat niemal dwukrotnie (dziś to ok 5-7 mln na odcinek dramatu i 1,5-3 mln w przypadku komedii).
A to tylko średnie koszty, które rzecz jasna często są przekraczane. I tak jeden odcinek "The Get Down" kosztował około 11 mln dolarów; "The Crown" – 10 mln; "Stranger Things" zaczęło od 6 mln, teraz to już 8 mln. Myślicie, że tylko Netflix może sobie na to pozwolić? Amazon wydaje 8 mln dolarów na "Jacka Ryana" (premiera w przyszłym roku) i nawet 5 mln na półgodzinny odcinek "The Tick" (koszt efektów specjalnych i zdjęć w nowojorskim plenerze).
Nie chcąc zostawać w tyle, kablówki muszą wydawać podobne kwoty i to robią, ale ich ograniczenia widać choćby po liczbie tytułów. Wyjątkiem jest HBO, które oprócz "Gry o tron" płaci również ok. 10 mln za odcinek "Westworld", ale reszta musi się już bardziej ograniczać. Starz ma "American Gods" za 8 mln; FX "American Crime Story" za 6,5 mln i "Legion" za "zaledwie" 4 mln; a nawet TNT wydało ok. 5-6 mln na "Willa". Telewizje ogólnodostępne, dla których szczytem są kwoty rzędu 4,5 mln ("Timeless" od NBC) zostają coraz dalej w tyle.
Dokąd zaprowadzi ten wyścig zbrojeń? Jedni twierdzą, że już dochodzi do absurdów, wymieniając takie tytuły jak "Trzynaście powodów", gdzie koszt odcinka wyniósł 5 mln dolarów, choć na ekranie tych pieniędzy nie widać. Zdrowym rozwiązaniem wydaje się różnorodność praktykowana choćby przez HBO, w którym wielkie produkcje koegzystują ze skromniejszymi (np. "Niepewne" kosztujące 3,5 mln za odcinek). Nawet w ich przypadku sprawa nie jest jednak taka prosta, bo zmieniające się realia rynkowe dotykają niemal każdego aspektu produkcji. Choćby kosztów zatrudnienia ekipy, bo w czasach, gdy liczba seriali w ciągu roku ma przekroczyć 500 tytułów, trudniej o znalezienie odpowiedniej jakości twórców w rozsądnej cenie.
Albo więc dojdziemy w pewnym momencie do ściany, której nie da się przeskoczyć, albo telewizja zmieni się nie do poznania. Tak czy siak, widzowie raczej nie powinni na tym wyjść źle.