Właściwy bohater na dzisiejsze czasy. "Pohamuj entuzjazm" – recenzja premiery 9. sezonu
Mateusz Piesowicz
4 października 2017, 22:02
"Pohamuj entuzjazm" (Fot. HBO)
Gdy serial wraca po 6 latach, ogłaszając wszem i wobec, że nic się nie zmieniło, to wcale nie musi być dobra wiadomość. Jednak w przypadku Larry'ego Davida i "Pohamuj entuzjazm" trudno o lepszą. Spoilery.
Gdy serial wraca po 6 latach, ogłaszając wszem i wobec, że nic się nie zmieniło, to wcale nie musi być dobra wiadomość. Jednak w przypadku Larry'ego Davida i "Pohamuj entuzjazm" trudno o lepszą. Spoilery.
Żadne to odkrycie stwierdzić, że powroty seriali po dłuższej przerwie bywają trudne. Coś, co działało zaledwie kilka lat wcześniej, teraz może okazać się wtórne i kompletnie nieprzystosowane do nowej, telewizyjnej rzeczywistości – ta wszak zmienia się w szybkim tempie. Są jednak takie tytuły, na których upływ czasu nie robi specjalnego wrażenia i możemy z radością donieść, że "Pohamuj entuzjazm" to właśnie jeden z nich. Choć poprzedni odcinek komedii HBO widzieliśmy w 2011 roku, oglądając premierę 9. sezonu, ma się wrażenie, jakby to było wczoraj.
Także dlatego, że akurat w przypadku serialu Larry'ego Davida powrotu nie trzeba w żaden sposób tłumaczyć. Ot, wróciła mu ochota i pomysły na nowe odcinki. Tym lepiej dla nas. Co się zdarzyło w ciągu ostatnich lat? Nic. A przynajmniej nic takiego, o czym warto by opowiadać. Wystarczy nam wiedza, że Larry był zajęty pisaniem broadwayowskiego musicalu ("Fatwa!") i teraz, gdy wreszcie go skończył, może się nim podzielić ze światem. A przy okazji uświadomić nas, że nadal jest tym samym, do bólu szczerym i sarkastycznym facetem, który zwykle zbyt otwarcie mówi, co mu leży na wątrobie i najczęściej za to obrywa.
Nie zmieniła się także formuła, bo "Pohamuj entuzjazm" to nadal zbiór mniej lub bardziej absurdalnych sytuacji, w jakie wplątuje się główny bohater, składających się na perfekcyjny przykład serialu o niczym. W "Foisted!" mieliśmy trzy wiodące motywy – kwestię problematycznej asystentki Mary (Carrie Brownstein); Larry'ego nieumyślnie psującego ślub przypadkowo poznanej fryzjerki; oraz wspomniany musical, który będzie miał fatalne skutki jeszcze zanim cokolwiek w jego sprawie się ruszy. Ta ostatnia sprawa, czy szerzej pojęty powrót Larry'ego do gry wygląda zresztą na coś, co może być wątkiem przewodnim całego sezonu, ale o tym przekonamy się dopiero w kolejnych odcinkach.
W gruncie rzeczy jednak to, czy usłyszymy jeszcze o musicalu o Salmanie Rushdiem i czy Larry rzeczywiście zostanie ajatollahem (oby tak!), nie ma najmniejszego znaczenia. Bo kilkanaście minut w towarzystwie "Pohamuj entuzjazm" wystarczyło, by przekonać się, że serial jest w znakomitej formie, niezależnie od tego, czy ma na siebie jakiś większy pomysł, czy skupi się na kompletnie nieistotnych sprawach. Larry David absolutnie nie stracił pazura, co więcej, jego ostre poczucie humoru i brak poważania dla jakichkolwiek reguł politycznej czy społecznej poprawności bardzo mocno się wyróżnia na tle w większości nijakich współczesnych komedii.
Tanim szokowaniem może się jednak zająć każdy, prawdziwa sztuka polega na tym, by uczynić historię i jej bohaterów jednocześnie zabawnymi i autentycznymi. "Pohamuj entuzjazm" nie ma problemu ani z jednym, ani z drugim, nieustannie kreując Larry'ego na stuprocentowego dupka, ale w sumie sympatycznego i jakby znajomego. A to dlatego, że ten facet to tak naprawdę każdy z nas, choć rzecz jasna nie w wersji, którą lubimy i którą chwalimy się na co dzień. Larry to nasze sfrustrowane oblicze, to którego się wypieramy, wstydzimy i broń Boże nie pokazujemy na zewnątrz.
Całkiem słusznie, bo przecież gdybyśmy to zrobili, skończyłoby się szeregiem mało komfortowych sytuacji i wkurzeniem wszystkich dookoła. Jasna sprawa, że czasem znacznie łatwiej po prostu ugryźć się w język. Larry takiego pojęcia praktycznie nie zna, a jeśli już, to przypadek musi być absolutnie wyjątkowy. Jak koszmarna asystentka, której nie można zwyczajnie zwolnić, bo jest niepełnosprawną ofiarą molestowania seksualnego w dzieciństwie. W takiej sytuacji nawet dla Larry'ego otwartość nie wchodzi w grę, więc trzeba poszukać jakiegoś innego wyjścia. No ale wiadomo, wtedy należy liczyć się z konsekwencjami.
Sęk w tym, że Larry kompletnie je ignoruje, tocząc nieustanną walkę z całym światem i próbując zmienić rzeczy, których zmienić się nie da. W tym sensie jest swego rodzaju bohaterem, którego nam potrzeba (pamiętacie tę zapowiedź 9. sezonu?). Bo czasem w zderzeniu z absurdami rzeczywistości chciałoby się po prostu wykrzyczeć na głos wszystkie swoje pretensje – Larry David jest odpowiednikiem takiego krzyku, bo nie zważa na nic i na nikogo.
Tak samo robi cały serial, który śmiało poczyna sobie z granicami dobrego smaku. Jednak nawet je przekraczając, pozostaje piekielnie inteligentną kpiną – a wyobrażacie sobie jakąkolwiek inną komedię, którą można by tak nazwać pomimo rzucenia całą serią dowcipów o zatwardzeniu? "Pohamuj entuzjazm" może sobie na to pozwolić, bo swobodnie miesza bardziej wyrafinowany humor z tym nie najwyższych lotów i potrafi doskonale wyczuć moment, kiedy może sobie na niego pozwolić. A przede wszystkim, to naprawdę działa, nie tylko na nas. Spójrzcie na twarz Cheryl Hines, gdy dyskutuje z Larrym o łechtaczce i stara się nie wybuchnąć śmiechem, coś wspaniałego!
A skoro już przy niej jesteśmy, to trzeba wspomnieć o pozostałych znajomych, którzy powrócili w nowym sezonie. Mam nadzieję, że rola Cheryl, teraz już byłej żony Larry'ego, będzie większa w kolejnych odcinkach, ale poza tym absolutnie nie mamy na co narzekać. Jeff Garlin, Susie Essman czy J.B. Smoove są jak główny bohater – nie zmienili się ani trochę (no dobra, Susie wyprostowała włosy, ale to wszystko). A trzeba dodać również Richarda Lewisa czy Teda Dansona, których pewnie jeszcze zobaczymy.
Wszyscy dostali ledwie po kilka scen, a jednak całość nie sprawia wrażenia wymuszonej czy nienaturalnej serii gagów. Funkcjonuje znakomicie i jako gładki powrót po latach, i zwyczajnie śmieszna komedia, przy której z pewnością kilka razy zaśmiejecie się w głos. Może przy kolejnej nieporadnej próbie wybrnięcia z niezręcznej sytuacji przez Larry'ego ("Typ plus odległość równa się zamknięte drzwi"), może gdy Leon wcieli się w jego asystenta w swoim niepodrabialnym stylu, a może gdy bohater zmierzy się z konsekwencjami wygłupów u Jimmy'ego Kimmela. Opcji jest mnóstwo i choć trudno uznać "Pohamuj entuzjazm" za komedię szczególnie odkrywczą, naprawdę cieszy, że znowu jest z nami.